Category Archives: History

Witold Pilecki — a Polish Hero

Witold Pilecki — a Polish Hero

970107_449345235148911_621297987_n

Witold Pilecki (13 May 1901 – 25 May 1948; Polish pronunciation: [ˈvitɔlt piˈlɛt͡skʲi]; codenames Roman Jezierski, Tomasz Serafiński, Druh, Witold) was a Polish soldier (cavalry officer) during the Second Polish Republic, the founder of the Secret Polish Army (Tajna Armia Polska) resistance group in German-occupied Poland in November 1939 and a member of the underground Home Army (Armia Krajowa), which was formed in February 1942. As the author of Witold’s Report, the first intelligence report on Auschwitz concentration camp, Pilecki enabled the Polish government-in-exile to convince the Allies that the Holocaust was taking place.

During World War II, he volunteered for a Polish resistance operation to get imprisoned at Auschwitz in order to gather intelligence and escape. While in the camp, Pilecki organized a resistance movement and as early as 1941, informed the Western Allies of Nazi Germany’s Auschwitz atrocities. He escaped from the camp in 1943 and took part in the Warsaw Uprising. He remained loyal to the London-based Polish government-in-exile and was executed in 1948 by the Stalinist secret police Urząd Bezpieczeństwa on charges of working for “foreign imperialism”, thought to be a euphemism for MI6. Until 1989, information on his exploits and fate was suppressed by the Polish communist regime.

As a result of his deeds, he is considered as “one of the greatest wartime heroes”. In the foreword to the book The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery Michael Schudrich, the Chief Rabbi of Poland, wrote as follows: “When God created the human being, God had in mind that we should all be like Captain Witold Pilecki, of blessed memory.“. In the introduction to that book Norman Davies, a British historian, wrote: “If there was an Allied hero who deserved to be remembered and celebrated, this was a person with few peers“. At the commemoration event of International Holocaust Remembrance Day held in the US Holocaust Memorial Museum on 27 January 2013 Ryszard Schnepf, the Polish Ambassador to the US, described Pilecki as a “diamond among Poland’s heroes” and “the highest example of Polish patriotism“.

(from Wikipedia)

GLORY  TO THE HEROES!

My History Article on Various Ethnic Groups in Stephen Bathory’s Army

Here is my history article on various ethnic groups in Stephen Bathory’s army:

http://books.google.pl/books?id=jkthlVN__zkC&pg=PA230&lpg=PA230&dq=tomasz+zackiewicz&source=bl&ots=ip-moV1SZR&sig=hfxkPXlMqEJzV_X2z6TuxyuUV7M&hl=pl&sa=X&ei=3ExxUbWKLOeE4ATH9YGgCw&ved=0CGYQ6AEwCTiWAQ#v=onepage&q=tomasz%20zackiewicz&f=false

You can read free online, but, alas,  in Polish. However, there’s a short summary in English at the end of this article.

Bibligraphy for Bathory’s Armed Forces

ŹRÓDŁA

źródła rękopiśmienne:

Archiwum Główne Akt Dawnych (AGAD)

Archiwum Skarbu Koronnego (ASK),

dz. I (rachunki królewskie)

Mf 30778 (nr 259), 30779 (nr 260), 30780 (nr 261), 30781 (nr 262), 30874 (nr 352), 30875 (nr 353), 30876 (354)

dz. II (rachunki sejmowe)

Mf 4849 (nr 11), 4850 (nr 12),4851 (nr 13), 4852 (nr 14), , 4853 (nr 15), 4854 (16), 4855 (nr 17), 4856 (nr 18)

dz. III (rachunki nadworne)

Mf A-4948 (200163, nr 02), 4949 (19013 nr 03), A-4950 (200165 nr 04)

Akta Skarbowo-Wojskowe (ASW),

dz. 82

Mf A-20491, A-20492, A-20493, A-20494, A-20495, A-20496, A-20497, A-20498,

dz. 85

Mf A-4594, A-4595, A-4596, A-4597, A-4598, A- 4599, A-4600, A-4601

dz. 86

Mf A-20547, A- 20548, A-20549, A-20550, A-20551, A-20552, A-20553, A-20554, A-20555, A-20556,

Archiwum Zamoyskich (AZ),

oddział II

nr 760, 767, 768, 782, 793, 795, 806, 808, 830, 837, 841, 843

Archiwum Radziwiłłów (AR)

dział II

nr 113, 122, 124

mf A-22007, A-22008, A-22009, A-22010, A-22011, A-22012, A-22013, 22014, A-22014 A, A-22015, A-22016, A-22017, A-22018, A-22019, A-22020, A-22021, A-22022, A-22023, A-22024, A-22025, A-22026, A-22027, A-22028, A-22029, A-22030, 200636 (ks 12) (nr 113, 114, 115, 121, 122, 224, ks. 8, 148, 155, 154, 157, 158, 159, 165, 171, 172, 174, 187, 189, 219, 230, 232)

dział III

nr 313, kop. 3, kop. 87, kop. 158, kop. 313

Mf A-24251, A-24252

dział VII (akta wojskowe)

nr 83 (popis wojska W. Ks. Litewskiego 1567 rok)

dział IV (listy od Radziwiłłów)

dział V (listy do Radziwiłłów)

Archiwum Publiczne Potockich (APP)

Mf 17853 (nr 7), 566,

Mikrofilmy R.A. Sztokholm, Extranea IX Polen (RAS)

Metryka Litewska (ML)

Metryka Koronna (MK) (nagrody przyznawane przez króla za zasługi wojenne)

Summariusz Metryki W.X. Litewskiego (SMWXL), t. 5, 6

Biblioteka Narodowa (BN), Biblioteka Ordynacja Zamoyskich (BOZ)

Mf 32421 (III 6609), 32422 (III 6614), 32432 (IV 6658), 32685 (III 6880), 32681 (II 6876), 23281, 68132, cz. 1, 22458 (III 6604), 22459 (III 6605), 23179 (III 6640), 23284 (6608), 4197 (IV 3156),

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego (BUW)

Mf 6635 (nr 340), 14948 (nr 2012),

Archiwum w Kórniku (AK)

Mf 2882 (201), 36362 (264), 36366 (278), 2640 (280), 3476 (285), 2626 (245), 2634 (277), 36367 (279), 4502 (281), 9032 (297) (Księgi hetmańskie Stan. Sarnickiego)

Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu (BR)

Mf 3632 (27), 4006 (77), 3653 (79), 8885 (212), 8982 (51), 3676 (78), 3658 (80), 3693 (76), 3689 (92) nr 196 (mf 50614) (Kronika Zygmunta Augusta w Knyszynie zmarłego roku 1572)

Archiwum Państwowe w Krakowie (APK)

Archiwum Chodkiewiczów z Młynowa (ACh)

Archiwum Sanguszków (AS)

PAN i PAU w Krakowie (PAN-PAU)

Mf 34227 (2299 T. 6), 37611 (2748), 53721 (3377), 70423 (4666), 34202 (2443), 52313 (3335), 67863 (4572 T. 1), 72923 (5674), 29300 (377), 29345 (407), 21258 (282), 30840 (392)

Biblioteka Jagiellońska w Krakowie (BJ)

Mf 7815 (190), 2047 (241), 2057 (242)

Rkp 83, II 32, III 77-78, 190, 200, 455, 241-242, 393, 464

Biblioteka Czartoryskich w Krakowie (BCz)

Teka Naruszewicza (TN):

Mf 6656 (T. 85), 6638 (T. 86), 6634 (T. 87), 6635 (T. 88), 6516 (T. 89), 6555 (T. 90), 6632 (T. 91)

Mf 16115 (1295), 16166 (1320), 16223 (1323), 21650 (1619 IV)- pozytyw, 9115 (1621)- pozytyw, 9712 (1624), 16445 (1637), 16455 (1651), 16460 (1656), 9163 (1657), 16464 (1662), 16465 (1664), 16476 (1669), 16479 (1673), 16485 (1680), 16484 (1679), 1546 (307), 9102 (309)- pozytyw, 9095 (310)- pozytyw, 11595 (313)- bezkrólewie po Batorym, 9097 (345), 11666 (350), 9085 (352)- pozytyw, 11775 (403), 11546 (408), 18754 (611), 18781(616), 1699 (826)- sprawy monetarne, 13979 (857), 13993 (917), 9252 (1819/2,3), 16686 (1865), 9088 (2179/14), 11021 (2014/51-54, 56, 69), 9089 (2180/4,6)- pozytyw, 9101 (2208/10), 9175 (2242/15)- pozytyw, 9118 (2237/1-8, 10)- pozytyw, 9176 (2243/5, 16 A-C), (17630) 2254/21

Ossolineum we Wrocławiu (O)

Mf 26432 (2280/I), 9932 (3169/III), 9933 (3170/III), 9934 (3172/III), 9935 (3173/III), 9940 (3174/III), 9942 (3175/III), 9943 (3176/III), 9944 (3177/III), 8825 (3511/III), 27555 (5256/III), 27050 (6804/II), 30426 (7350/II), 9850 (2239/III)

Archiwum Państwowe w Gdańsku (APG)

Biblioteka Narodowa (BN)

Biblioteka Ordynacji Zamoyskich (BOZ):

Mf 2439, 2481, 5216, 5228, 5225

Archiwa w Wilnie

Biblioteka Litewskiej Akademii Nauk (Lietuvos Mokslu Akademijos Biblioteka) (BLAN)

Lietuvos Centris Valstybinis Istorijos Archivas (LCVIA)

Bibliotek Narodowa w Wilnie (BNW)

źródła drukowane:

Akta historyczne do panowania Stefana Batorego, wyd. J. Janicki, Warszawa 1881.

Akta metryki koronnej co ważniejsze z czasów Stefana Batorego 1576 – 1586, zebr. i oprac. A. Pawiński, Źródła dziejowe, t. 11, Warszawa 1882.

Albert marchionis brandenburgensis ducis Prussiae libri de arte militari, mandato serenissimi regis poloniae Sigismundi Augusti scripti…, wyd. przez A. Czartoryskiego, Paryż 1858 (lutetiae parisiorum).

Albertandy Jan Chrzciciel, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rękopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861.

Archiwum Jana Zamoyskiego kanclerza i hetmana wielkiego koronnego, t. 1, wyd. W. Sobieski, Warszawa 1904, t. 2, 3, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861.

Baranowski Bohdan, Bortnowski Władysław, Lewandowski Władysław, Dzieje wojskowości polskiej do roku 1831. Wypisy źródłowe, Warszawa 1949.

Bielski Marcin, Sprawa Rycerska, Kraków 1569.

Hejdensztejn Rajnold, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, T.1,2, Petersburg 1857.

Kapica Milewski Ignacy, Herbarz, wyd. Biblioteki XX. Czartoryskich w Sieniawie, Kraków 1870.

Kojałowicz Wijuk Wojciech, Herbarz rycerstwa W.X. Litewskiego tak zwany compendium czyli o klejnotach albo herbach, których familia stanu rycerskiego w prowincyach Wielkiego Xięstwa Litewskiego zażywają, wyd. “Harolda Polskiego”, oprac, i wstęp F. Piekosiński, Kraków1897.

Księgi podskarbińskie z czasów 1576 – 1586, w dwóch częściach, wyd. A. Pawiński, Źródła Dziejowe, t.9, Warszawa 1881.

Lubieniecki Andrzej, Poloneutychia, oprac. A. Linda, M. Maciejewska, J. Tazbir, Z. Zawadzki, Warszawa-Łódź 1982.

Miller Wawrzyniec, Pamiętniki do panowania Stefana Batorego…, przetłumaczył J.J. Lipnicki, Poznań 1840.

Niemcewicz Julian Ursyn, Zbiór pamiętników o dawnej Polsce, t. 2, Warszawa 1822.

Paprocki Bartosz, Herby rycerstwa polskiego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1858.

Piotrowski Jan, Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków, wyd. A. Czuczyński, Kraków 1894.

Początki panowania w Polsce Stefana Batorego 1575 – 1577. Listy, uniwersały, instrukcje, wyd. A. Pawiński, Źródła Dziejowe, t. 4, Warszawa 1877.

Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym, t. 11, Ziemie ruskie, Ukraina, dział 1szy, wyd. A. Jabłonowski, Źródła Dziejowe, t. 22, Warszawa 1894.

Połnoie sobranie russkich lietopisiej, t. 32, Chronika litovskaia i żmojtskaia, Moskwa 1975.

Połnoie sobranie russkich lietopisiej, t. 35, Lietopisi biełarussko-litovskie, Moskwa 1980.

Poviest’ o prichożienii Stiefana Batoria pod grad Pskov, oprac. V.I. Małyszev, Moskwa-Leningrad 1952.

Siemienowicz Kazimierz, Wielkiej sztuki artylerii część pierwsza, Warszawa 1963.

Skarbowość w Polsce i jej dzieje za Stefana Batorego, Źródła Dziejowe, t. 8, przedstawił A. Pawiński, Warszawa 1881.

Solikowski Jan Dymitr, Krótki pamiętnik rzeczy polskich od zgonu Augusta, zmarłego w Knyszynie 1572 r. w miesiącu lipcu, do roku 1590, przełożył z łaciny i życiorysem autora poprzedził W. Syrokomla, Petersburg i Mohylew 1855.

Sprawy wojenne króla Stefana Batorego, zebrał i wyd. I. Polkowski, Kraków 1887.

Stanisława Łaskiego Wojewody Sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864.

Stefan Batory pod Gdańskiem 1576 – 1577, wyd. A. Pawiński, Źródła Dziejowe, t. 3, Warszawa 1877.

Stryjkowski Maciej, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich – Daniłowicz, Warszawa 1846.

Tarnowski Jan, Consilium rationis bellicae, wyd. nakładem Biblioteki Kórnickiej, Petersburg 1879.

Uniwersał o podwodach czyli rozkazanie Króla Jego Mości Stefana Batorego wytłoczone w Warszawie przez Walentego Łapkę w roku 1578, wyd. przez Państwowy Instytut Wydawniczy w 400 rocznicę drukarstwa, Warszawa 1978.

Urwanowicz Jerzy, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, T.X, Białystok 1996.

Volumina Legum, t. 2, wyd. J. Ohryzki, Petersburg 1859.

Baranowski Bohdan, Bortnowski Władysław, Lewandowski Władysław, Dzieje wojskowości polskiej do roku 1831. Wypisy źródłowe, Warszawa 1949.

Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, z.4, Polska sztuka wojenna w latach 1454 – 1562, oprac. Z. Spieralski, Warszawa 1958.

Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, z.5, Polska sztuka wojenna w latach 1563 – 1647, oprac. Z. Spieralski, J. Wimmer, Warszawa 1961.

OPRACOWANIA

opracowania ogólne:

Encyklopedia techniki wojskowej, Warszawa 1987.

Encyklopedia wojskowa, pod red. O. Laskowskiego, t.1,2,4 i 5, Warszawa 1930.

Gradowski Michał, Żygulski Zdzisław jun., Słownik terminologii uzbrojenia historycznego, Warszawa 1982.

Gradowski Michał, Żygulski Zdzisław jun., Słownik uzbrojenia historycznego, Warszawa 1998.

Hogg Ian Vernon, Słownik bitew świata, Kraków 1997.

Korzun Mikołaj, 1000 słów o materiałach wybuchowych i wybuchu, Warszawa 1986.

Kwaśniewicz Włodzimierz, Od rycerza do wiarusa czyli… słownik dawnych formacji, funkcji, instytucji i stopni wojskowych, Lubuska Oficyna Wydawnicza 1993.

Kwaśniewicz Włodzimierz, 1000 słów o dawnej broni palnej, Warszawa 1987.

Polski Słownik Biograficzny, Wrocław 1960.

Znamierowski Alfred, Insygnia, symbole i herby polskie, 2003 Warszawa.

opracowania szczegółowe (wybrane)

Alexandrowicz Stanisław, Kartografia wojskowa Wielkiego Księstwa Litewskiego do połowy XVII w., Kartografia wojskowa krajów strefy bałtyckiej XVI – XX w., pod red. Stanisława Alexandrowicza, Zbigniewa Karpusa, Waldemara Rezmera, Toruń 1996.

Alexandrowicz Stanisław, Nowe źródło ikonograficzne do oblężenia Połocka w 1579 roku, [w:] „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, 19 r., nr 1, Warszawa 197l.

Badecki Karol, Ludwisarstwo lwowskie za Zygmunta I, Lwów 1921.

Baszkiewicz Jan, Powszechna historia państwa i prawa, t. 1, Warszawa 1970.

Bazylow Ludwik, Siedmiogród a Polska 1576 – 1613, Warszawa 1967.

Benda Jan, O grenadierach i czapkach grenadierskich, [w:] „Studia i Materiały Do Dziejów Dawnego Uzbrojenia i Ubioru Wojskowego”, cz. 1, Kraków 1963.

Besala Jerzy, Stefan Batory, Warszawa 1992.

Biegańska Anna, Żołnierze szkoccy w dawnej Rzeczypospolitej, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 27, Warszawa 1984.

Boeheim Wendelin, Handbuch der Waffenkunde. Das Waffenwesen in seiner historischen Entwickelung vom Beginn des Mittelalters bis zum ende des 18. Jahrhunderts, Leipzig, 1890.

Bogdanowski Janusz, Mapy dawnej twierdzy Kraków (ze szczególnym uwzględnieniem pierwszych map warstwicowych), [w:] Z dziejów kartografii, t. 5, Kartografia forteczna, pod red. Andrzeja Tomczaka, Warszawa 1991.

Bohomolec Franciszek, Życie Jana Zamojskiego, wyd. B.P. Turowski, Kraków 1860.

Boratyński Ludwik, Stefan Batory i plan ligi przeciw Turkom (1576 – 1584), Kraków 1903.

Brensztejn Michał, Zarys dziejów ludwisarstwa na ziemiach wielkiego Księstwa Litewskiego, Wilno 1924.

Cichowski Jerzy, Szulczyński Andrzej, Husaria, Warszawa 1977.

Cziernov A.V., Voorużiennyie sily russkogo gosudarstva v XV – XVII v.v., Moskva 1954.

Czołowski Aleksander, Bitwa pod Obertynem 22 sierpnia 1531 roku, Lwów 1931.

Divéky de Adrien, Les Hongrois en Pologne à l’époque d’Etienne Bathory, Kraków 1935.

Dopierała Kazimierz, Stosunki dyplomatyczne Polski z Turcja za Stefana Batorego, Warszawa 1986.

Dowiat Jerzy, Środki przekazywania myśli. Porozumiewanie się na odległość, [w:] Kultura Polski średniowiecznej X – XIII wieku, pod red. Jerzego Dowiata, Warszawa 1985.

Dziewanowski Władysław, Zarys dziejów uzbrojenia w Polsce, Kraków 1989.

Frost Robert I., The Northern Wars, Harlow 2000.

Fuchs Franciszek, Ustrój dworu królewskiego za Stefana Batorego, [w:] „Studya historyczne wydane ku czci prof. Wincentego Zakrzewskiego”, Kraków 1908.

Fuglewicz Stefan, Ilustrowana Historia fortyfikacji, Warszawa 1991.

Fuiński Zbigniew, Uwagi o cieszyńskim rusznikarstwie, druk inż. 140.85.2.n.1000 u-24, 1985.

Gdańsk: przeszłość i teraźniejszość, praca zbiorowa pod red. S. Kutrzeby, Lwów 1928.

Gembarzewski B., Husarze. Ubiór, oporządzenie i uzbrojenie 1500 – 1775, [w:] „Broń i Barwa”, 5, Warszawa 1938.

Général Andolenko, Histoire de l’armée Russe, Flammarion 1967.

Gerlach Jan, Chłopi w obronie Rzeczypospolitej. Studium o piechocie wybranieckiej, Lwów 1939.

Giergielewicz Jan, Wybitni polscy inżynierowie wojskowi (sylwetki biograficzne), Warszawa 1939.

Goetz Dorothea, Die Anfänge der Artillerie, Berlin 1985.

Górski Konstanty, Historya artyleryj polskiej, Warszawa 1983.

Górski Konstanty, Historya jazdy polskiej, Kraków 1894.

Górski Konstanty, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981.

Grabski Andrzej Feliks, Polska sztuka wojenna w okresie wczesnofeudalnym, Warszawa 1959.

Grodzicka Maria, Bombarda w zamku w Kurzętniku (najstarszy spiżowy okaz artylerii krzyżackiej), [w:] „Studia i Materiały Do Dziejów Dawnego Uzbrojenia i Ubioru Wojskowego”, cz. 1, Kraków 1963.

Grzybowski Stanisław, Jan Zamoyski, Warszawa 1994.

Grzybowski Stanisław, Król i kanclerz, Kraków 1988.

Habela Jadwiga, Jan Kramer (? – 1577) – architekt i fortyfikator gdański, [w:] Gdańskie Towarzystwo Naukowe, seria popularnonaukowa „Pomorze Gdańskie”, nr 10, Zasłużeni ludzie Pomorza XVI wieku, Gdańsk 1977.

Hetmani Rzeczypospolitej Obojga Narodów, pod red. Mirosława Nagielskiego, Warszawa 1995.

Historia Gdańska, pod red. E. Cieślaka, t. 2, 1454 – 1655, Gdańsk 1982.

Historia sztuki wojennej do roku 1939, pod red. P.A. Rotmistrowa, Warszawa 1967.

Horn Maurycy, Powinności wojenne Żydów w Rzeczypospolitej w XVI i XVII wieku, Warszawa 1978.

Howard Michael, Wojna w dziejach Europy, Wrocław 1990.

Inglot Stefan, Udział chłopów w obronie Polski. Zarys historyczny, Łódź 1946.

Iwanejko Marian, Prawo zdobyczy wojennej w doktrynie XVI – XVIII wieku, Kraków 1961.

Jähns Max, Atlas zur Geschichte des Kriegswesens von der Urzeit bis zum Ende des 16. Jahrhunderts, Berlin 1878.

Jaworski Rafał, Wielka smuta z polskiej perspektywy, [w:] „Mówią Wieki, Magazyn Historyczny”, czerwiec 2004, nr 06/04 (534).

Kaczmarczyk Zdzisław, Leśnodorski Bogusław, Historia Państwa i Prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, pod red. Juliusza Bardacha, Warszawa 1971.

Kajzer Leszek, Studia nad świeckim budownictwem obronnym województwa łęczyckiego w XIII – XVII wieku, [w:] Acta universitatis lodziensis, Folia archeologica, 1, Łódź 1980

Kamiński Jan, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928.

Koc Leon Władysław, Szlakiem Batorego (wojna moskiewska 1577 – 1582), Wilno 1926.

Kocowski Bronisław, Trzej Padewczycy. Wpływ Batorego i Zamoyskiego na działalność Reinholda Heidensteina, Lwów 1939.

Kolankowski Ludwik, Roty koronne na Rusi i Podolu 1492 – 1572 roku, Lwów 1935.

Koranyi Karol, Żołnierz najemny i żołnierz zaciężny, [w:] „Czasopismo Prawno-historyczne”, t. 1, Poznań 1948.

Korzon Tadeusz, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przedrozbiorowa, t. 2, Kraków 1912.

Kotarski Henryk, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1579 – 1582, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 16, cz.2, t. 17, cz.1-2, t. 18, cz.1-2, Warszawa 1970 – 1972.

Kryczyński Stanisław, Kronika wojenna Tatarów litewskich, Gdańsk 1997/1998

Kuczyński Stefan M., Die Kriege zwischen Polen und dem deutschen Ritterorden in der ersten Hälfte des 15. Jh. (übersetzt von Brunon Heinrich), [w:] Historia militaris polonica, Warszawa 1974.

Kukiel Marian, Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1987.

Kultura Polski średniowiecznej X – XIII wieku, pod red. Jerzego Dowiata, Warszawa 1985.

Kwaśniewicz Włodzimierz, Pięć wieków szabli polskiej, Warszawa 1993.

Lacombe P., Les armes et les armures, Paryż 1868.

Lance do boju. Szkice historyczne z dziejów jazdy wielkopolskiej X wiek – 1945 r., pod red. nauk. Bogusława Polaka, Poznań 1986.

Laskowski Otto, Pawłowski Bronisław, Badania dawnej polskiej historii wojskowości. Zadania pracy i ogólna charakterystyka źródeł, Warszawa 1927.

Laskowski Otto, Odrębność staropolskiej sztuki wojennej, Warszawa 1935.

Laskowski Otto, Polska sztuka wojenna XVI – XVII wieku, [w:] „Bellonie. Kwartalnik Wojskowo-Historyczny”, z.2, 1955.

Lepszy Kazimierz, Dzieje floty polskiej, Gdańsk 1947.

Lepszy Kazimerz, Miejsce i rola Polski w polityce międzynarodowej w II połowie XVI wieku (1573 – 1606), [w:] VIII Powszechny Zjazd historyków Polskich w Krakowie 14 – 17 wrzesień 1953. Referaty i dyskusje, t. 3, Historia Polski od połowy XV do połowy XVIII wieku, pod red. K. Lepszego, Warszawa 1960.

Lugs Jaroslav, Handfeuerwaffen. Systematischer Überblick über die Handfeuerwaffen und ihre Geschichte, t. 1, 2 (ilustracje do t. 1), Praha 1956.

Majewski Wiesław, Teodorczyk Jerzy, Wojsko, [w:] „Polska w epoce odrodzenia. Państwo, społeczeństwo, kultura”, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1986.

Makkai Laszló, Stefan Batory w Siedmiogrodzie, Warszawa 1961.

Mielczarek Mariusz, Cataphracti and clibanarii. Studies on the heavy armoured cavalry of the world, Łódź 1993.

Mollat Michel, Średniowieczny rodowód Francji nowożytnej XIV – XV wiek, przełożyła Eligia Bąkowska, Warszawa 1982.

Mościcki Henryk, Stefan Batory, Warszawa 1933.

Müller Heinrich, Gewehre. Pistolen. Revolver. Hand- und Faustfeuerwaffen vom 14. bis 19. Jahrhundert, Leipzig 1979.

Müller Heinrich, Kölling Hartmut, Europäische Hieb- und Stichwaffen aus der Sammlung des Museums für Deutsche Geschichte, Berlin 1981.

Myatt Frederick M.C., The illustrated encyclopedia of pistols and revolvers. An illustrated History of Hand Guns from the sixteenth century to the present day, London 1989.

Natanson-Leski Jan, Dzieje granicy wschodniej Rzeczypospolitej, cz.2, Epoka Stefana Batorego w dziejach granicy wschodniej Rzeczypospolitej, Warszawa 1930.

Nowak Tadeusz Marian, Polska technika wojenna XVI – XVIII wieku, Warszawa 1970.

Nowak Tadeusz Marian, Problem stosowania broni palnej przy obronie i zdobywaniu umocnień przez wojska polskie, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 12, cz.l, Warszawa 1966.

Nowak Tadeusz Marian, Problematyka dziejów i główne etapy rozwoju dawnej artylerii polskiej, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 27, Warszawa 1984.

Nowak Tadeusz Marian, Przegląd polskiego piśmiennictwa z dziedziny artylerii do połowy XVII wieku, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 4, Warszawa 1958.

Nowak Tadeusz Marian, Rozwój techniki rakietowej w świetle europejskich traktatów XIII – XVII wieku, Warszawa 1995.

Nowak Tadeusz Marian, Wimmer Jan, Dzieje oręża polskiego do roku 1793, Warszawa 1968.

Nowak Tadeusz Marian, Wimmer Jan, Historia oręża polskiego (963 – 1795),Warszawa 1981.

Nowak Tadeusz Marian, Wojskowe elementy pomorskich map atlasu Fryderyka Getkanta „Topographia practica” z lat 1634 – 1636, [w:] Kartografia wojskowa krajów strefy bałtyckiej XVI – XX w., pod red. Stanisława Alexandrowicza, Zbigniewa Karpusa, Waldemara Rezmera, Toruń 1996.

Nowak Tadeusz Marian, Z dziejów techniki wojennej dawnej Polsce, Warszawa 1965.

Nowak Tadeusz Marian, Z problematyki staropolskiego piśmiennictwa wojskowego, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 29, Warszawa 1987.

Nowak Tadeusz Marian, Zagadnienie produkcji dział w Polsce w XVI – XVIII wieku jako problem badawczy, [w:] „Pax et bellum”, pod red. K. Olejnika, Poznań 1993.

Olejnik Karol, Rozwój polskiej myśli wojskowej do końca XVII wieku, Poznań 1976.

Olejnik Karol, Stefan Batory 1533 – 1586, Warszawa 1988.

Pajączkowski Stefan, Jazda polska, Warszawa 1980.

Parker Geoffrey, The Dutch Revolt, Londyn 1979.

Petrus T. Jerzy, Zbroje husarskie, Warszawa 1981.

Plewczyński Marek, Żołnierz jazdy obrony potocznej za panowania Zygmunta Augusta. Studia nad zawodem wojskowym w XVI wieku, Warszawa 1985.

Plewczyński Marek, Daj nam, boże, sto lat wojny. Dzieje niemieckich lancknechtów 1477 – 1559,Warszawa 1997.

Plewczyński Marek, Ludzie Wschodu w wojsku ostatnich Jagiellonów, Warszawa 1995.

Potkowski Edward, Crécy-Orlean 1345 – 1429, Warszawa 1986.

Ratajczyk Leonard, Historia wojskowości, Warszawa 1980.

Razin Erazm, Historia sztuki wojennej, t.2, Sztuka wojenna okresu feudalnego, Warszawa 1960.

Rogalski Marian, Zaborowski Maciej, Fortyfikacja wczoraj i dziś, 1978.

Salmonowicz Stanisław, Pomorze nowożytne (1466 – 1793), [w:] Gdańskie Towarzystwo Naukowe, seria popularnonaukowa „Pomorze Gdańskie”, nr 19, Pomorze w dziejach Polski, Gdańsk 1991.

Sawicka Zuzanna, Koń w życiu szlachty w XVI – XVIII wieku, b.m.r.w.

Serczyk Władysław A.,Iwan IV Groźny, Wrocław 1977.

Sikorski Janusz, „Księgi hetmańskie” Stanisława Sarnickiego, [w:] „Studia i Materiały do Historii wojskowości”, t.12, cz.1, Warszawa 1967.

Sikorski Janusz, Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, Warszawa 1972.

Skrynnikow Rusłan, Daliekij viek, Lienizdat 1989.

Skrynnikow Rusłan, Iwan Groźny, Warszawa 1979.

Sobieski Wacław, Syn ziemi siedmiogrodzkiej, Kraków 1933.

Sosnowski Leszek, Najemnicy, Warszawa 1983.

Spieralski Zdzisław, Geneza i początki hetmaństwa w Polsce, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t.5, Warszawa 1960.

Spieralski Zdzisław, Jan Zamoyski, Warszawa 1989.

Spieralski Zdzisław, Jeszcze o genezie i początkach hetmaństwa, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 12, cz.2, Warszawa 1966.

Społeczeństwo polskie od X do XX wieku, Warszawa 1988.

Stefan Batory pod Gdańskiem w 1576 – 1577 roku, Źródła Dziejowe, t. 3, wyd. A. Pawiński, Warszawa 1877.

Stelmach Mieczysław, Plany twierdzy Szczecin, [w:] Z dziejów kartografii, t. 5, Kartografia forteczna, pod red. Andrzeja Tomczaka, Warszawa 1991.

Storożenko A.W., Stiefan Batorij i dnieprovskie Kozaki, Kijów1904.

Studia i materiały do dziejów dawnego uzbrojenia i ubioru wojskowego, cz. 1, Kraków 1963.

Suttner Gustav von, Der Helm von seinem Arsprunge bis gegen die Mitte des siebzehnten Jahrhunderts, Wien 1878.

Szpak Jan, Odlewnia kul działowych w Ryjewie. Przyczynek do dziejów przemysłu zbrojeniowego za Stefana Batorego, [w:] „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, rok 16, nr 4, Warszawa 1968.

Wimmer Jan, Historia piechoty polskiej do roku 1864, Warszawa 1978.

Wimmer Jan, Z zagadnień ekonomiki wojskowej XV – XVIII wieku, [w:] „Studia i Materiały”, nr 32, Warszawa 1974.

Wisner Henryk, Zygmunt III Waza, Warszawa 1984.

Wójcik-Góralska Danuta, Król niemalowany, Warszawa 1983.

Wyczański Andrzej, Polska rzeczą pospolitą szlachecką 1454 – 1764,Warszawa 1991.

Zajączkowski Stanisław Marian, Udział ludności wiejskiej w polskiej wojskowości do połowy XV stulecia, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 27, Warszawa 1984.

Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t.1, Do roku 1648, Warszawa 1965.

Żygulski Zdzisław jun., Broń w dawnej Polsce, Warszawa 1982.

Żygulski Zdzisław jun., Zbroja Albrechta Niderlandzkiego, [w:] „Studia i Materiały Do Dziejów Dawnego Uzbrojenia i Ubioru Wojskowego”, cz. 1, Kraków 1963.

Finansowy wkład Stefana Batorego w wydatki wojenne

Finansowy wkład Stefana Batorego w wydatki

wojenne

Historia gospodarcza nie jest dziedziną szczególnie popularną wśród historyków i stąd jest trudno o dobre rozprawy naukowe na ten temat. Jednak nie można tej tematyki lekceważyć, zwłaszcza, jeśli chodzi o dzieje militarne. Już ówcześni teoretycy wojskowości określali pieniądze mianem nervum belli i niewątpliwie nie mylili się. Znajomość ekonomicznych prawideł szczególnie wydaje się istotna w przypadku omawiania czynów militarnych za Stefana Batorego.

Literatura przedmiotu

Kwestia ta jest tym bardziej interesująca, iż jak dotąd, poza pewnymi problemami poruszanymi przez H. Kotarskiego i J. Wimmera, nie ma na ten temat współczesnych publikacji. Podstawą nadal są tu dzieła A. Pawińskiego, omawiające liczne kwestie z tej dziedziny. Jednakże publikacje te są przestarzałe i konieczne są szeroko zakrojone badania na ten temat, które by uwspółcześniły dokonania A. Pawińskiego. Liczne, choć często niekompletne, materiały rękopiśmienne pozwalają na dokonanie wielu interesujących odkryć w tej dziedzinie. Według słów Pawińskiego materiał jest nie tylko wybrakowany, ale też rozproszony. Z czasów Batorego najmniej ucierpiały nadworne rejestry podskarbich. Mało za to informacji „o ważniejszych stosunkach skarbu publicznego”, jak to określa Pawiński. Rzeczywiście archiwa w Polsce są pełne materiału wychodzącego od podskarbich. Spisy te jednak dają niewiele na temat funkcjonowania machiny finansowej ówczesnej Rzeczypospolitej.

Wojna „na kredyt”

Co było nie do pomyślenia na Zachodzie, w Rzeczypospolitej stało się normą. Specyficzna forma zaciągu, którą widzimy w systemie towarzyskim, spowodowała to, iż nie zaistniało u nas zjawisko występowania kondotierów. W zachodniej Europie dowódca zajmował się jedynie tylko sprawami wojskowymi, ale również i interesem, który przy okazji ubijał. W Polsce zaś strukturę wojskową możemy jedynie przyrównać do cechu rzemieślniczego. W praktyce system ten się sprawdzał. Dzięki niemu Rzeczpospolita posiadała wojska walczące w zwartych szykach przy mniejszych nakładach finansowych, niż to bywało na Zachodzie. Poza tym taki system umożliwiał na pewien czas służbę „na kredyt”, gdyż to przeważnie rotmistrze pokrywali koszty wojny z własnej kieszeni, a potem domagali się zwrotu tego od państwa. To jednak dawało królowi więcej czasu na zebranie potrzebnych funduszy.

Jak możemy przekonać się z przykładu pochodzącego jeszcze z czasów zygmuntowskich, gdzie mamy do czynienia z dowódcą roty Jerzym Zenowiczem (1564 rok), rotmistrze za inwestycje w dowodzone przez siebie chorągwie otrzymywali nie tylko zwrot kosztów, ale też i inne korzyści materialne. Jednakże trzeba pamiętać, iż sytuacja finansowa Rzeczypospolitej była lepsza niż za Batorego, a więc należy przypuszczać, iż praktyka ta za króla Stefana nasiliła się. Świadczyć może o tym to, że „król niemalowany” łatwo korzystał z tej formy zdobywania funduszy na wojsko, gdyż właściwie nie miał wyboru. Nawet podatki zebrane na czas nie wystarczały na wszystkie potrzeby i zawsze pozostawały kwity na zaległy żołd. Król na własną rękę musiał zdobywać pieniądze. W rezultacie praktyka prowadzenia wojny „na kredyt” pogłębiała się. Przez ten czas oczekiwano na ustawy sejmowe, które regulowały stan finansów państwa.

Na decyzje parlamentu czekali z największą niecierpliwością sami żołnierze. Wojna „na kredyt” nie mogła trwać zbyt długo. W Rzeczypospolitej opłacano najpierw obcych najemników, ponieważ byli oni najwrażliwsi na brak gotówki. Batory również starał się szybko rozliczać z Węgrami. Dla przykładu trzeba przyjrzeć się księdze podskarbiego polnego, gdzie pod datą 1586 mamy rozpisanie madziarskich hajduków z wyszczególnieniem na dziesiątki z dziesiętnikami. Chodziło tu o zapłatę zaległego żołdu jeszcze z czasów wojny inflanckiej. Fakt, że Węgrzy musieli czekać aż tak długo na longelt, wskazuje na to, iż państwo znajdowało się w poważnych tarapatach finansowych po wojnach batoriańskich. Faktycznie na poczet zaległego żołdu Polakom i Litwinom zastawiano dobra królewskie, a reszcie dawano zwykle jedynie część pieniędzy.

Dopiero sejm 1586 miał wszystko uregulować, chociaż też, jak się potem okazało, nie całkiem. Niepokryte kwity krążyły jeszcze długo po śmierci króla Stefana. I tak sprawy te miały dalszy ciąg na sejmie w roku 1591. Nic dziwnego, iż Batory podczas rokowań pokojowych w Jamie Zapolskim domagał się zwrotu nakładów poniesionych na wojnę, lecz bezskutecznie. Monarcha chciał tu powtórzyć sytuację, jaka zaistniała po zakończeniu konfliktu z Gdańskiem, gdzie miasto zapłaciło wysoką kontrybucję 200000 zł polskich (dodatkowo 20000 poszło na poczet strat zniszczonego klasztoru w Oliwie). W pewnym rękopisie dotyczącym tej sprawy można znaleźć następującą informację: „Potym Gdańszczanie przeprosili króla [tj. Batorego- T.Z.], ofiarując d w a m i l i o n y (sic!) na wojnę moskiewską […]”. Wydaje się jednak, iż podana tu liczba jest wynikiem pomyłki i chodzi tu o te 200000.

Źródła finansowania wojen w ówczesnej Rzeczypospolitej- szukanie problemu badawczego

Podstawowe fundusze na wojnę pochodziły z poboru, czyli nadzwyczajnego podatku, będącego zwykłym łanowym, aczkolwiek w zwielokrotnionej wysokości. Tak jak jego zwyczajna forma, pobierany był na podstawie uchwały Sejmu. Pobór dotyczył nie tylko majątków królewskich, ale też szlacheckich i duchownych, przy czym w praktyce wszelkie ciężary z tego tytułu ponosili sami włościanie. Ziemia szlachcica (folwark) została z tego zwolniona. Mieszczanie, jeśli posiadali ziemię, również byli zobowiązani, tak jak chłopi, do wspomagania materialnie wojska. Z duchownymi zaś bywało różnie. Wysocy dostojnicy kościelni, wywodzący się z nobilitas, ze swoich majątków nie płacili, ale ich chłopi ze swoich łanów już tak. Pobór zatem nie obejmował wszystkich, a baza społeczna, z której go ściągano, w wyniku rozwoju gospodarki folwarcznej się kurczyła. Taki pobór miewał różną wysokość. I tak na przykład w roku 1581 wyniósł 1 złoty od łana. W praktyce uchwalano go przeważnie na jeden rok, chociaż teoretycznie można go było rozciągnąć na dłuższy okres czasu. W roku 1581 na przykład Batory chciał otrzymać pobór od razu a dwa lub trzy lata, aby nie tracić cennego czasu na wszystkie formalności związane z każdorazowym uruchamianiem finansowej machiny. Jednak z trudem udało się wywalczyć pobór na rok.

Decydowała o tym niechęć nobilitas do powierzania królowi zbyt wielkich środków finansowych na cele wojenne, gdyż powszechnie obawiano się wykorzystania tego przeciw „złotej wolności”. Strach przed wzmocnieniem władzy królewskiej bywał zasadniczą przyczyną sabotowania obradującego parlamentu przez posłów. Potencjalna groźba nastania absolutum dominium monarchy stała się skutecznym straszakiem braci szlacheckiej w ustach pospolitych krzykaczy. W wyniku tego sejm walny z reguły niechętnie wywiązywał się z tego obowiązku. Obrady zwykle przeciągały się w nieskończoność. Jedynie ewidentna groźba wojny napastniczej mogła doprowadzić do uchwalenia poboru, a także innych podatków (m.in. szosy, czopowe). Jakkolwiek mimo wszystko machina ta pozostawała mało sprawna, nawet w obliczu zagrożenia Rzeczypospolitej. Najlepiej tą całą sytuację podsumowuje źródło: „Dziwna rzecz, intraty wielkie, cła, żupy, pobory etc. a pieniędzy nie masz, żołnierze narzekają, dwór po temuż, sami Węgrowie milczą, co w tem jest, nie wiem”. Tak pisał w liście do Jana Zborowskiego niejaki Narwit.

Batory miał więc związane ręce i jeśli myślał poważnie o działaniach wojennych, musiał szukać innych źródeł finansowania. Tym bardziej, iż ostatni pobór pospolity pochodził dopiero z 1573 roku, a uchwalono go z powodu elekcji nowego króla, a więc Henryka Walezego. Na pewno Batory mógł liczyć na sejmiki, ponieważ tam przeważnie lepiej rozumiano problem i niebezpieczeństwo warcholstwa bywało mniejsze. Najważniejsze dla nobilitas były prywatne zagrody, toteż samorząd zagrożonych ziem zawsze wspierał hojnie króla, dając środki na zaciąg żołnierzy. Mogło również dołożyć się duchowieństwo. Była to wpłata dobrowolna, stąd zwano ją subsydium charitativum. Batory, jako gorliwy katolik, dostawał tego typu wsparcie od Kościoła. W przypadku konfliktu z Gdańskiem władcę wspomogła donatywa wyższego duchowieństwa. De facto jeśli chodzi o kościół, to główny ciężar utrzymania wojska spoczywał na parafiach i parafianach. W rachunkach królewskich mamy kwity na dostarczanie wojsku nie tyle pieniędzy, co płodów rolnych.

Mieszczanie byli obciążeni nie tylko poborem (ci, co mieli ziemię), ale również poddani zostali podatkom specyficznym swojemu stanowi. Dla przykładu możemy zwrócić uwagę na pozostałe rachunki dotyczące Krakowa i Kazimierza (dla roku 1582). Widać wyraźnie, iż płacono cechami. W źródłach są wymienione korporacje rzemieślnicze i sumy, które wpłacały na poczet przyszłych wydatków wojennych. Solidarnie płacili na wojsko sukiennicy krakowscy (jeden z najbogatszych cechów Rzeczypospolitej), szewcy, garbarze, garncarze, krupnicy, piekarze, rzeźnicy oraz inni. Dokładała się także rada miejska. Król Stefan wydał też uniwersał o podwodach, który uregulował sprawę ciągnącą się jeszcze od czasów Zygmunta Augusta. W źródle możemy przeczytać: „Wszem wobec i każdemu z osobna, komu to wiedzieć należy. Zwłaszcza miastom naszym i stanu duchownego, także wsiom do oddawania podwód, tak konnych jako pieniężnych, należącym. Odnajmujemy, iż jako były pozwane miasta i miasteczka, także i pewne wsie nasze królewskie i stanu duchownego na ten sejm teraźniejszy walny toruński, o zatrzymanie podwodnych pieniędzy do skarbu naszego, które za konstytucją przodka naszego, świętej pamięci Zygmunta Augusta, na sejmie walnym warszawskim w roku M.D.LX czwartym [1564- T.Z.], za radą i pozwoleniem wszech stanów koronnych uchwalone i postanowione były”. Mamy zatem tu mowę o kolejnym podatku pieniężnym, który można było przeznaczyć na wojnę. Do tego obowiązku wchodziło też dostarczanie wozów z zaprzęgami, a nawet woźnicami. Obciążenia te wyglądały następująco: „A to tym sposobem, aby komornicy i posłańcy naszy od każdego konia tak wierzchem i do wozu, i na którym by podwodnik przy komorniku jechał, nie więcej, jedno po groszu jednemu polskiemu od każdego konia na milę [7,146 km- T.Z.] płacili, i płacić byli powinni. A jeśliby z wozem podwoda była dana, tedy od wozu na milę pół grosza dać winien będzie”.

Wszak i to nie wystarczało, stąd de facto podstawą finansowania wojny w ówczesnej Rzeczypospolitej pozostawały fundusze prywatne. Tak, więc podczas zaciętej wojny ze szlachtą o podatki, którą prowadził w imieniu króla Jan Zamoyski, Batory zaciągał pożyczki. W celu ich uzyskania władca był gotów zastawić dobra a nawet własne sprzęty królewskie. Pożyczał nie tylko od możnych z kraju, ale też i za granicą. Króla Stefana chętnie wspierali książęta niemieccy, w tym książę pruski. Nie żałował też monarcha pieniędzy na wojnę ze swej prywatnej szkatuły, o czym wspomina Rejnold Hejdensztejn.

Moim celem jest ustalenie wartości tego wkładu w ogół budżetu wojennego. Udana próba rozwikłania tego problemu pozwoli na odpowiedzenie na pewne pytania badawcze, związane z dziejami wojskowości, a to jest właśnie zasadniczym tematem mojej pracy naukowej. Istotną kwestią jest tu odniesienie się do poglądu części badaczy starszego pokolenia, którzy twierdzili, iż Batory niewiele zrobił na polu wojskowym w Rzeczypospolitej, a swoje sukcesy zawdzięczał wyłącznie przygotowaniom poczynionym przez dwóch ostatnich Jagiellonów.

Wojny batoriańskie w wydatkach pieniężnych

Wobec niepełnych informacji w źródłach drukowanych konieczne będzie posługiwanie się źródłami rękopiśmiennymi. I tak całkowity wydatek pieniędzy na żołnierzy i pozostałe potrzeby wojenne z własnego depozytu i skrzyni Stefana Batorego (z lat 1576-1584) wyglądał następująco:

1576- 83233/10 zł polskich

1577- 63992/48 + 5000 (na poczet Żółkiewskiego) + 21686 (na poczet Jakuba Alemniego) = 90678/48 zł polskich

1578- 32120/28 zł polskich

1579- 117282/5/19 zł polskich

1580- 73910/16 zł polskich

1581-1582- 13040/40 zł polskich

1583-1584- 256468/1/15 zł polskich

666731/148/34 zł polskich, czyli około 666736 zł polskich

Tymczasem inne wydatki dworu (niezwiązane z wojną i wojskiem?) wynosiły odpowiednio:

1576 (od września)- 18264,5 zł polskich

1577- 7002 zł polskich

1578- 1230 zł polskich

1579- 8101,5 zł polskich

1580- 2514,5 zł polskich

1581- 990,5 zł polskich

38103 zł polskich

Analiza powyższych danych wskazuje jednoznacznie, iż król Stefan wydawał w poszczególnych latach swego panowania wielokrotnie więcej na potrzeby wojenne niż na potrzeby dworu. Już ten wniosek świadczy o tym, że monarcha dbał bardziej o siłę zbrojną aniżeli o własne wygody, wynikające z bycia władcą. Chociaż, jak wiadomo, z budżetu dworu utrzymywano gwardię przyboczną, czyli też wojsko. Oddziały te stanowiły stały trzon armii zaciężnej, a liczyły około 1020 kawalerii i 70 pieszych. Siły te były lepiej opłacanie niż roty niegwardyjskie. Na przykład nowy typ husarii, utworzonej przez Batorego i stanowiącej zasadniczą siłę pretorian, otrzymywał kwartalnie 18 zł polskich na kawalerzystę. Formacja ta stanowiła całą jazdę gwardyjską. Natomiast, co do piechoty, to prawdopodobnie piesi drabanci dostawali od 4 do 5 zł polskich. Dowódcy otrzymywali dużo wyższe stawki żołdu, co w sumie z strawnym oraz pozostałymi kosztami musiało sporo kosztować dwór królewski. W wojsku stawki żołdu kwartalnie kształtowały się od 100 zł polskich (kapitan piechoty szlacheckiej) do 2 zł polskich (szeregowiec z piechoty łanowej, a kozak czasem jeszcze mniej) w piechocie, a w konnicy- od 150 zł polskich (rotmistrz nowej husarii z gwardii przybocznej) do 4,5 zł polskiego (szeregowy jeździec z Czeremisów).

Generalnie rzecz biorąc obce autoramenty (z Zachodu) musiały być lepiej opłacane niż zaciągi narodowe, a zdecydowanie uprzywilejowani byli Węgrzy. I tak na przykład po zajęciu Płocka w nagrodę Węgrzy dostali po 100-200 zł polskich, a polscy- jedynie po 26 talarów (tj. około 26 zł polskich), chociaż i ci i tamci walczyli równie ofiarnie. Ze względu na wysoki koszt utrzymania i gorszą sprawność bojową król Stefan wolał posługiwać się na wielką skalę narodowym autoramentem.

Prowadząc wnikliwe badania nad wojskowością tego okresu, doszedłem do wniosku, iż obcy zaciężni pełnili rolę głównie uzupełniającą (Batoremu bardziej zależało na doświadczonych, zawodowych oficerach, zwłaszcza na specjalistach w zakresie inżynierii, niż na żołnierzach) i prestiżową (walczenie przy pomocy landsknechtów było po prostu wtedy modne). To samo trzeba powiedzieć o artylerii i korpusie inżynieryjno-saperskim. Cenieni byli zachodni specjaliści z umiejętnościami, które trudno było znaleźć u krajowych odpowiedników tych służb. Starszy nad armatą za panowania Batorego kwartalnie dostawał około 120 zł polskich, a puszkarz- 27 zł i 15 groszy (pomocnik puszkarski mniej). Rzemieślnikom płacono różnie, zależnie od profesji i miejsca w hierarchii cechowej. Natomiast w przypadku obcych inżynierów wojskowych stawki żołdu kształtowały się na poziomie wyższych oficerów w wojsku polskim, zaś zwykły sznacchłop dostawał 4 zł polskie na kwartał.

Dla celów orientacyjnych warto podać, iż podczas wyprawy płockiej łączny koszt utrzymania 22000 żołnierzy wyniósł kwartalnie- 303233 zł polskich i rocznie- 1212933,14 zł polskich. Natomiast łączny koszt wojny prowadzonej przez rok z 85000 wojska i służb pomocniczych wynosił w tym czasie około 6000000 zł polskich. W tym więc mamy nie tylko samych żołnierzy, ale do tego dochodziła też artyleria, korpus inżynieryjno-saperski oraz służby pomocnicze. Trzeba było też dokonać zakupów sprzętu wojennego, a także wyasygnować fundusze na cele niekoniecznie bezpośrednio związane z wojną. Chodziło tu miedzy innymi o opłacenie szpiegów, misji dyplomatycznych i Tatarów, aby ci przypadkiem nie najechali przygranicznych obszarów. Ci ostatni dostawali 20000 talarów roczne za pustoszenie ziem moskiewskich, a 5000 czerwonych złotych, gdy w wojnie z Moskwą nie brali udziału Jan Wimmer podsumowuje całościowe koszty poszczególnych wypraw w wojnie inflanckiej (bez wojska kwarcianego):

1579- około 900000 zł polskich

1580- około 800000 zł polskich

1581- około 370000 zł polskich

razem: 2070000 zł polskich

Dużo z tego zostało wydane na zakupy sprzętu wojennego, czyli broni, amunicji, prochu, narzędzi i ekwipunku:

1579- około 25000 zł polskich

1580- około 87000 zł polskich

1581- około 284000 zł polskich

razem: 396000 zł polskich

Trzymając się cały czas kwestii wojny inflanckiej, można wyliczyć udział prywatnych wydatków w całościowych kosztach poszczególnych wypraw. To pozwoli nam dostrzec faktyczne zaangażowanie Batorego w prowadzoną przez niego wojnę. Podstawą tu będą liczby ustalone przez J. Wimmera:

900000 – 117282 = 782718 zł polskich dla roku 1579 (ok. 87% całości)

800000 – 73910 = 726090 zł polskich dla roku 1580 (ok. 91% całości)

370000 – 13040 = 356960 zł polskich dla roku 1581-1582 (ok. 96% całości)

Tak więc wydatki wojenne z własnego depozytu i skrzyni Batorego wynosiły odpowiednio:

1579- ok. 13%

1580- ok. 9%

1581- 1582- ok. 4%

Analiza działań wojennych w aspekcie finansowym

Przedstawione wyżej wyliczenia i liczby jednoznacznie wskazują na to, iż Rzeczpospolita w czasie panowania króla Stefana zdobyła się na ogromny wysiłek finansowy. Znaczną większość funduszy pochłonęły obie wojny. Sytuacja ta dotknęła nie tylko zwykłych podatników w państwie, ale również prywatny skarbiec królewski.

Dla wojny gdańskiej nie ma dokładnych danych (wymaga to badań), ale tu wystarczą ustalenia dotyczące konfliktu o Inflanty. Poza tym widać z wydatków lat 1576-1577, że król wyłożył na wojsko pod zbuntowanym miastem rocznie trochę mniej niż na wyprawę płocką, ale za to więcej niż- wielkołucką, a zwłaszcza pskowską. Wielkość prywatnego wkładu w konflikt z Gdańskiem potwierdzają obliczenia A. Pawińskiego. A trzeba pamiętać, iż konflikt z carem był przedsięwzięciem o wiele większym niż spór z Gdańskiem. W pierwszych latach swego panowania Batory musiał nie tylko spłacić długi po poprzednikach (tym wypłacić żołnierzom zaległy żołd), ale również stworzyć niemal od podstaw siłę zbrojną Rzeczypospolitej. To wymagało zainwestowania ogromnych funduszy, a inwestycje te zaprocentowały nie tylko podczas sporu z butnym miastem, ale też w czasie wojny z carem. Z tej oto przyczyny tak wielkie wydatki ze skarbca królewskiego wydają się zrozumiałe.

Istotną kwestią jest również to, iż przy tak potężnych nakładach finansowych nie udało się zmusić gdańszczan do uległości, co świadczy o potężnej sile tego ośrodka, który prawdopodobnie dysponował większym budżetem w tym czasie, niż cała Rzeczpospolita. Poza tym państwo nie było przygotowane do wojny. Potrzebne stały się reformy, które nastąpiły po konflikcie gdańskim.

Wojna ta mocno nadszarpnęła ekonomikę kraju, a tu trzeba było przygotowywać się na kolejną. W roku 1578 wydatki królewskie na wojsko są względnie małe. Wiemy jednakże z ustaleń A. Pawińskiego, iż w tym roku, w atmosferze psychozy zagrożenia wojną, wpłynęło do skarbu dużo pieniędzy z poboru. W tym czasie na całym froncie trwała moskiewska ofensywa, w wyniku której stracono Inflanty. Przechodzące poważne reformy państwo zupełnie nie było przygotowane do odparcia najazdu, ale 32120 zł zainwestowano ze skarbca królewskiego zainwestowano w potrzeby wojenne. Dzięki temu udało się zorganizować jakąś obronę i ocalić Kurlandię z Semigalią, samą Rygę, a także odepchnąć niebezpieczeństwo od Wielkiego Księstwa Litewskiego. Starcie pod Wenden (Kiesią) z roku 1578 potwierdziło gotowość Rzeczypospolitej do działań wojennych. Zaowocowały reformy przeprowadzone na polu wojskowym przez króla Stefana, ale także- jego inwestycje w infrastrukturę obronną kraju.

Suma ta bardzo wzrosła w roku 1579 i wyniosła ona około 13% całości wydatków Rzeczypospolitej na wojnę w tym roku. Od łana uchwalono po złotemu, miasta zapłaciły podwójny szos, płocka czopowe, czyli akcyza wynosić miała 11% wartości sprzedawanego towaru. Kampania połocka została najlepiej sfinansowana ze wszystkich wypraw, toteż szybko dało to efekty. Odniesiono spektakularny sukces, a Iwan IV został błyskawicznie porażony. Moskwa przeszła do defensywy.

W roku 1580 wydatki Batorego na poczet wojny znacznie zmniejszyły, chociaż 9% całościowych kosztów wyprawy wielkołuckiej to ciągle dużo. Uchwalono nowy pobór według normy z roku 1578, a więc próbowano osiągnąć poprzedni wynik. Ale władca miał tym razem budżet mniejszy o jakieś 100000. Mimo tego kampania wielkołucka, choć się przeciągała, za-kończyła się również sukcesem. Tu jednak rozpoczął się kryzys, ponieważ ciągłe finansowanie działań bojowych musiało w końcu dać o sobie znać. Iwan IV zmiękł, ale ciągle nie zamierzał poddać się polskim warunkom pokojowym. Potrzebna stała się kolejna kampania. Zdołano na nią wydać jedynie 370000, co żywo kontrastuje z 800000 z wyprawy wielkołuckiej i 900000 z wyprawy połockiej. Pomimo tego, że pewna część infrastruktury wojennej pozostała z poprzednich lat i nie trzeba było tyle inwestować, to jednak suma ta i tak wydaje się zbyt mała. Trzeba także wziąć pod uwagę taki oto fakt, iż cel tym razem uchodził za trudniejszy w osiągnięciu, ponieważ znajdował się daleko i został silnie obsadzony. Iwan IV wyciągnął słuszne wnioski ze swoich klęsk i podjął działania zaradcze. Musiał odzyskać pewność siebie skoro ośmielił się zaatakować Wielkie Księstwo Litewskie, co stało się wygodnym dla Batorego (wobec akcji pacyfikacyjnych części nobilitasa, podżeganych przez Antonio Possevina, specjalnego wysłannika papieskiego) casus belli. W oparciu o moje badania dotyczące wojen batoriańskich można wysnuć wniosek, że król Stefan zlekceważył przeciwnika. Siłom wojskowym, zaprawionym w bojach, niczego nie brakowało, ale wyraźnie przeliczono się z tzw. potrzebami wojennymi. Jednakże trzeba w tym miejscu zaznaczyć, iż na zakup broni, narzędzi, amunicji i ekwipunku wydano na kampanię pskowską aż 284000 zł polskich, co jest sumą większą niż tego typu koszty z obu poprzednich wypraw, które łącznie wynosiły 112000. Jeżeli obliczenia J. Wimmera są prawdziwe, to suma ta zadaje kłam tezie, iż wyprawa pskowska nie była dofinansowana (przynajmniej pod względem zakupów potrzeb wojennych). Trudno więc dzisiaj ustalić dlaczego w krytycznym momencie oblężenia Pskowa wszystkiego zabrakło. Faktem jest, że car zamierzał bronić Pskowa i Nowogrodu Wielkiego do końca, a Batory miał ruszyć na wojnę jedynie z 20 działami burzącymi. Były jeszcze na wyposażeniu lufy o mniejszym kalibrze, ale liczba ich jest trudna do ustalenia. Pewną pomoc w tym zakresie dostarczają nam źródła rękopiśmienne, gdzie czytamy o 50 sztukach Armati grubych żelaznych oraz nieznanej liczbie egzemplarzy bombarda oblonga z lat 1580-1581. Jednak w przypadku oblężenia tak potężnej twierdzy jak Psków lufy małokalibrowe miały niewielkie znaczenie. Ale nie tylko o niedostatek artylerii oblężniczej tu chodzi, ale również- o małe ilości prochu, kul i innego wyposażenia. A. Pawiński pisze, iż zawiodły kalkulacje, w wyniku czego rotmistrze i żołnierze nie byli dobrze wyekwipowani, bo „temu brakowało konia (!), owemu rynsztunku, inny nie miał w co ubrać pachołka”. Co więc stało się z sumą 284000 zł polskich? Gdzie się podziały zakupy sprzętu wojennego? Wydaje się, iż albo J. Wimmer się myli, albo pokrzyżowano batoriańskie plany w ściąganiu gotówki. Stąd właśnie mamy tu sumę 370000 zł polskich, wydanych na całą kampanię. Jakkolwiek należy też pamiętać, iż jedynie 4% tej sumy król Stefan wyłożył z własnych prywatnych środków (dla porównania warto przypomnieć, że w roku 1579 liczba ta wynosiła 13%, a w 1580- 9%). Tak więc nie tylko skarb „państwowy” odczuł intensywny wysiłek finansowy, spowodowany ciągłymi wojnami.

Moim zdaniem z powyższych danych dotyczących wyprawy pskowskiej wynika, iż król Stefan dobrze zamierzał przygotować się do wojny z lat 1581-1582, bo nawet, wobec kłopotów ze ściągalnością podatków, zainwestował ogromne pieniądze z prywatnego budżetu. Zapewne w lwiej części spożytkowano je właśnie na zakupy potrzeb wojennych. Batory, licząc na sprawne funkcjonowanie polskiego patentu wojny „na kredyt”, uczynił to kosztem innych wydatków. Być może jedynie pokrył część zaległego żołdu (Węgrom i zachodnim zaciężnikom). Żołnierzom z Rzeczypospolitej tradycyjnie mógł swoje długi wobec nich zagwarantować w królewszczyznach. Przewodnią myślą postępowania króla Stefana było prawdopodobnie zyskanie na czasie aż zostaną zebrane pieniądze z podatków. Jednak tu się chyba Batory przeliczył. Jeśli od 370000 odejmiemy 284000, to otrzymamy jedynie 86000. Tylko tyle zainwestowano w armię idącą pod Psków oprócz tego, co poszło na potrzeby wojenne. Armia, doświadczywszy wcześniejszych działań wojennych, miała już dość wojny „na kredyt”. Skończyła się cierpliwość żołnierzy i dlatego zapewne część sumy, przeznaczonej pierwotnie na zakupy sprzętu wojennego, przesunięto na rzecz wypłat zaległego żołdu. Trzeba było uspokoić wojsko, aby chciało walczyć. To musiało odbić się na wyposażeniu armii. Do tego doszły też inne niekorzystne czynniki. Wszystko razem musiało doprowadzić do niepowodzenia kampanii pskowskiej.

Toteż bardziej prawdopodobna jest teza, iż Batory nie tyle zlekceważył przeciwnika, co nie miał po prostu wyboru. Te symboliczne 20 dział obrazuje najlepiej możliwości Rzeczypospolitej w 1581 i 1582 roku. W tym czasie opory przeciw płaceniu podatków na wojnę były szczególnie duże, o czym mogą świadczyć relacje źródłowe. Zamoyski musiał użyć cały swój autorytet i talent, aby przekonać szlachtę do planów batoriańskich. Mimo to uzyskane tą drogą pieniądze okazały się dużo mniejsze niż przewidywano. Szlachta już nie chciała płacić.

Kryzys finansowy odbił się wyraźnie na kampanii pskowskiej, gdyż twierdzy głównej nie zdobyto. Jak można było się spodziewać, kłopoty z pieniędzmi przełożyły się na braki w zaopatrzeniu. W tym świetle przygotowania do rozprawy z Turcją, jakie podjęto po podpisaniu rozejmu w Jamie Zapolskim, wydają się czymś zupełnie nieprzemyślanym. Wydatki wojenne w latach 1583-1584 z prywatnego budżetu Batorego wzrastają wyraźnie w porównaniu z okresem 1581-1582. Dla porównania warto tu powołać się na publikację A. Pawińskiego, gdzie według zamieszczonego tam źródła w roku 1581 wydano na ekspedycję pskowską 1135014/5 zł polskich, a w latach 1582-1583 jedynie 235124/29, co daje w sumie 1370139/4 zł polskich za okres 1581-1583. Mimo więc zmniejszenia się ogólnej sumy, wydanej na potrzeby wojenne, udział w wydatkach prywatnych środków króla Stefana na ten cel wyraźnie wzrasta. Jest to skutek wzrastającego zagrożenia tatarskiego. Większość inwestycji poczyniono na pograniczu południowo-wschodnim. Wcześniej niedofinansowani kwarciani (od czasu niefortunnej decyzji Batorego rozwiązaniu tej formacji) teraz otrzymali większy zastrzyk gotówki na zaległy żołd oraz na umocnienie fortyfikacji zaniedbanych twierdz. W roku 1586 (lipiec) wydano na potrzeby wojska na terenie Podola i Rusi jakieś 308912/25/15 zł polskich, co w sumie z finansami przeznaczonymi na Inflanty dawałoby wielkość w granicach 781000/19/8 zł polskich. Sama zaś kwarta w roku 1586 wyniosła 50133/24/9. Być może nie było to tylko związane z zagrożeniem od koczowników, ale również stanowiło jakiś element przyszłych planów króla rozprawy z Portą. Niemniej to należy uznać chyba za wszystko, na co było w tym czasie Rzeczpospolitą stać. Zamierzenia powołania potężnej armii, gdzie całkowity koszt wystawienia wojska na rok wyniósł około 7297160 zł polskich, mającej wyzwolić Siedmiogród, było całkowicie nierealne. Porównanie tego z całkowitym kosztem wojny inflanckiej, który wynosił 2070000, daje nam 5227160 zł polskich różnicy (!). Suma więc to była astronomiczna. Nawet obiecane subwencje papieża oraz Wenecji i Florencji nie mogły wystarczyć na całe przedsięwzięcie.

Uzyskanie takich pieniędzy możliwe byłoby jedynie po opodatkowaniu folwarków nobilitas, ale osiągnięcie tego drogą dobrowolną było jedynie pobożnym życzeniem. Jeśli król chciał się do tego się posunąć musiał złamać dominację stanu szlacheckiego. To jednak stawało się możliwe jedynie z pomocą siły zbrojnej. Interesujące jest, co też zamierzał Batory. Być może rzeczywiście myślał o posłużeniu się najemnikami przeciw nobilitas, dobraniu się do jej majątków. Na razie jednak realizował szeroko zakrojony plan pozyskania do swych celów Moskwy oraz innych państw koalicji antytureckiej. Dopiero potem miało nastąpić powołanie potężnej armii, mogącej wyzwolić Siedmiogród. Ostatecznie jednak pieniędzy jak nie było tak nie było. O marnej kondycji finansowej państwa świadczyć taki oto fakt, iż podczas lokalnej wojny o ziemie biskupstwa piltyńskiego w Kurlandii Batory nie miał za co kupić pokoju. Nie stać go było nawet na wydanie 30000 złotych polskich. W rezultacie pieniądze wyłożył książę pruski i w zastaw długu zagarnął biskupstwo. Mimo to król Stefan ciągle prowadził politykę zmierzającą do wojny. Przygotowania te jednak przerwała śmierć.

Wnioski

Faktycznie czasy zygmuntowskie dały podwalinę pod przyszłą potęgę Rzeczypospolitej. Mimo licznych kryzysów i wojen państwo rosło w siłę. Sprzyjały temu warunki. Wszak „złote czasy” skończyły się wraz ze śmiercią Zygmunta Augusta. Miało na to wpływ wiele czynników, ale prawdziwą katastrofę przyniosło bezkrólewie. Zaprzepaszczonych zostało wiele dokonań obu Zygmuntów, a totalny chaos niemal rozłożył całą strukturę wojskową Rzeczypospolitej, a w tym i zdolność jej finansowania. Pokazują to rachunki sejmowe.

Kiedy książę z Siedmiogrodu przybył do Polski, zastał pustki w skarbie, bowiem od 1573 roku nie uchwalono ani jednego poboru, i długi po poprzedniku. Odchodziła jedynie kwarta, ale ta była spożytkowana na obronę kresów południowo-wschodnich. W grudniu 1575 roku na sejmie elekcyjnym w Warszawie Batory za tron krakowski obiecał pokryć długi i dać „dwakroć sto tysięcy złotych” na żołnierzy zaciężnych. W ramach zastałego długu opłacił 122233/10 zł polskich zaległego żołdu. Jednak na zaciężnych wydał z własnego skarbu tylko 122333 zł polskich. Niemniej warto tu zauważyć, iż dokładnie tyle kontrybucji zapłacił Gdańsk, a zatem 200000. Tak więc mamy tu obiecane „dwakroć sto tysięcy”.

Widzimy zatem, że Batory musiał zaczynać praktycznie od zera. Przełomem był tu zjazd w Jędrzejowie (Andrzejowie) w styczniu 1576 roku, kiedy to uchwalono pobór ogólny na oddziały zaciężne. Jednak rezultaty poboru chyba nie były satysfakcjonujące dla Batorego, skoro w liście do Mikołaja Radziwiłła pisząc o sytuacji wtedy panującej z żalem wypowiada się o posiedzeniu parlamentu.

Tak więc jedyne, co pozostało po wielkim poprzedniku, to pełne arsenały, toteż król Stefan rzeczywiście niewiele tu zrobił. Zajął się za to tym, czego nie było, a mianowicie odbudową jazdy i tworzeniem piechoty wraz z korpusem inżynieryjno-saperskim. Na tym polu zasługi króla Stefana są nie do przecenienia. Liczne reformy sprawiły, iż państwo uzyskało nowoczesną armię, a pewne rozwiązania wyprzedziły swoje czasy. Natomiast, jeśli chodzi o sprawy ściśle finansowe, to trzeba zauważyć, że budując machinę wojenną Batory łożył na nią z własnej kieszeni oraz brał pożyczki, aby tyko ukończyć dzieło. Nawet, jeśli czynił to z zamiarem użycia jej do swoich prywatnych celów, to nie dowodzi tego, iż oparł się wyłącznie na osiągnięciach obu Jagiellonów, a sam nie był dobrym organizatorem i nic w tym kierunku nie zrobił, a sukcesy swoje zaś miał zawdzięczać swoim poprzednikom. Nie umniejszając zasług Zygmunta Augusta, należy zaznaczyć, iż jednak jakieś zabiegi przygotowawcze do kampanii Batory poczynił, skoro wydał na sam sprzęt wojskowy około 19% funduszy na całą wojnę (396000 zł polskich z 2070000 zł polskich całkowitych kosztów). Wiele z tych wydatków zostało pokryte z prywatnego budżetu władcy.

Problem wypłaty żołdu i wyżywienia wojska a naruszenie dyscypliny- studia nad ochroną prawną instytucji własności majątkowej przed rabunkiem wojska w Rzeczypospolitej w wieku XVI

Problem wypłaty żołdu i wyżywienia wojska a naruszenie dyscypliny- studia nad ochroną prawną instytucji własności majątkowej przed rabunkiem wojska w Rzeczypospolitej w wieku XVI

Omawiając dzieje wojskowości bardzo istotną kwestią jest problem naruszania dyscypliny przez żołnierzy oraz z tym związane zagrożenie własności majątkowej. Zagadnienie to może wydawać się nazbyt oczywiste, lecz po bliższej analizie możemy dostrzec pewne interesujące problemy, którymi warto zająć się bliżej. Podstawową wartość naukową mają tu oczywiście artykuły wojskowe (hetmańskie) wydane drukiem oraz ustawy sejmowe czy wystawiane przez władcę dokumenty, które to bezpośrednio odnoszą się do kwestii wojskowej, ale także istotne są tu źródła rękopiśmienne innego rodzaju, ukazujące funkcjonowanie tego w praktyce. Szczególnie ważna jest tu korespondencja. Nakreśla nam to wszystko pewien obraz prawnej ochrony instytucji własności prywatnej wobec przypadków naruszenia dyscypliny przez żołnierzy. Natomiast literatura przedmiotu, dotycząca tejże materii, wydaje się już dziś przestarzała i traktuje temat zbyt ogólnie. Konieczne zatem wydają się tu nowe badania naukowe. Celem tego artykułu jest jedynie zasygnalizowanie pewnych problemów badawczych, które powinny być rozwinięte.

Różnice w finansowaniu oddziałów zaciężnych na Zachodzie i w Rzeczypospolitej

Na zachodnioeuropejskim teatrze działań wojennych brak wypłat żołdu i zaopatrzenia pociągał za sobą nieobliczalne konsekwencje, które skutkowały przechodzeniem całych oddziałów na stronę przeciwnika oraz rabunkiem majątków, które dostarczały im środków do życia. Nie mając wypłat wojsko po prostu odbierało swoje należności „w naturze”. Toteż tamtejsi żołnierze musieli dostawać wszystko z góry i raczej nie były możliwe opóźnienia bez ryzyka niesubordynacji. Jest to charakterystyczna cecha służby najemniczo-zaciężnej typu zachodniego, gdzie żołnierz nie czuł się związany emocjonalnie z ziemią i ludźmi, w obronie których walczył i w każdej chwili z obrońcy mógł przeistoczyć się w agresora.

Zupełnie inaczej działo się to w Rzeczypospolitej. W warunkach polskich kwestia ta jest o tyle, istotna, iż prowadzono tu tzw. „wojnę na kredyt”, czyli żołnierze przeważnie nie widzieli gotówki na oczy, a jedynie mieli do czynienia z obietnicami i kwitami, które to miały gwarantować im wypłatę. Chociaż doświadczony Jan Tarnowski pisze: „Gdy masz walczyć, miej nazbyt pieniędzy, […]”1. Ale to było tylko pobożnym życzeniem tegoż genialnego dowódcy, chcącego stworzyć w Rzeczypospolitej takie warunki jak na Zachodzie. Gdyż oto już pod Pskowem żołnierze prosili hetmana, „aby im przynajmniej za 2 czwierci lata pieniądze beły dane.”2 Pewne tego wyobrażenie dają nam rachunki dla poszczególnych rotmistrzów z lat 1579-1586, a więc m.in. z czasu wojny inflanckiej. Mimo iż to poczet miał obowiązek dbać o swoje utrzymanie, to jednak kwity szły na rotę3. Przykładowo dla roku 1579 mamy podział na chorągwie z poszczególnych regionów (m.in. Małopolski, Wielkopolski, Rusi, Prus, Mazowsza, Podlasia). Co ciekawe oddzielnie wymienieni są rotmistrze z zagranicy, chociaż ich kwity za bardzo nie różnią się od dowódców z Rzeczypospolitej4. Traktowano ich już wtedy odrębnie, co było związane z kształtowaniem się z dwu różnych zaciągów: narodowego i cudzoziemskiego. Podobne rachunki wystawiano nie tylko dla samych żołnierzy, ale też dla taborów i dział5.

Biorąc to wszystko pod uwagę, jest pewne, że opóźnienia w wypłatach były bardzo duże i czasami przeciągały się na rok lub więcej. Aby zachować płynność finansową na przykład w roku 1581 Batory, wiedząc, że wojna z carem może się przedłużać, chciał otrzymać pobór od razu za dwa lub trzy lata, aby nie tracić cennego czasu na wszystkie formalności związane z każdorazowym uruchamianiem finansowej machiny Rzeczypospolitej. Jednak z trudem udało się wywalczyć pobór na rok6. Dlatego, aby udobruchać wojsko, częstą praktyką stawało się wypłacanie części pieniędzy, z uprzywilejowaniem zagranicznych żołnierzy (najbardziej wrażliwych na niedostatki) i Węgrów, jak to było w przypadku króla Stefana. Zadłużenie po wojnie moskiewskiej było ogromne. Dopiero sejm z 1586 roku miał uregulować wszystkie rachunki, chociaż, jak się potem okazało, nie całkiem, bowiem niepokryte kwity krążyły jeszcze długo po śmierci króla Stefana. I tak te sprawy miały dalszy ciąg na sejmie w roku 15917.

Każdy żołnierz w Rzeczypospolitej sam musiał postarać się o własny ekwipunek na wojnę, przy czym zarówno za finansowanie oddziału w całości jak i za jego zaopatrzenie odpowiadał towarzysz na szczeblu pocztu, a roty- rotmistrz (potem były próby Batorego wprowadzenia centralnych zakupów dla wojska). Każdy z nich musiał zatem posiadać środki własne, a już na pewno hetman, który to rozpoczynał zaciągi i musiał pamiętać, „aby takie Nervum belli przedtem nagotować raczył, czemuby walkę mieć mógł8. Wobec tego stanowisko to dostawali ludzie bogaci o rozległych dobrach. I to właśnie z tych zasobów prywatnych tworzono poszczególne jednostki wojskowe i prowadzono działania wojenne, a potem żądano od państwa zwrotu tych kosztów poniesionych na wojnę i to z nawiązką. System ten był korzystny zwłaszcza dla rotmistrzów, bo był to pewien rodzaj inwestycji, gdzie zysk był prawie pewny, ale też i dla króla, który miał więcej czasu na zebranie większych funduszy na wojnę, nie dbając o to czy wystarczy już zgromadzonych środków finansowych na bieżące działania. Bo trzeba pamiętać, że machina finansowa Rzeczypospolitej była wyjątkowo powolna. Na przykładzie kampanii batoriańskich przeciw Moskwie widzimy, że od wniosku monarchy o obrady sejmu nadzwyczajnego, zwołania sejmików, potem posiedzenia tegoż sejmu, uprawnionego do ogłoszenia pospolitego ruszenia lub wystawienia armii i uchwalenia podatków (już trzy miesiące), przez sejmiki relacyjne, zatwierdzające postanowienia parlamentu i delegowanie poborców podatkowych do ściągnięcia należności, do realnych pieniędzy w skarbie publicznym upływało jakieś 6-7 miesięcy. A przez ten czas toczyła się wojna. Dlatego środki prywatne i wojowanie „na kredyt” było jedynym wyjściem. To było zaś nie do pomyślenia na zachodnim teatrze wojennym, gdzie walczyły zaciągi za realne pieniądze.

O dobrym funkcjonowaniu tego systemu finansowania może świadczyć przykład Jerzego Zenowicza (1564 rok), który, jako dowódca wyposażonej przez siebie roty, za swoje inwestycje otrzymywał nie tylko zwrot pieniędzy, ale też i pewne korzyści materialne innego rodzaju9. Jak podaje Konstanty Górski, piechurzy otrzymywali też sukno na ubrania, które władcy nabywali od kupców i potem wydawali je na rachunek żołdu10. Jednak jeśli chodzi o kawalerię, którą to tworzyli przede wszystkim nobilitas towarem zamiennym była tu przede wszystkim ziemia, jak to było u Zenowicza11. A właśnie ziemia często tu stawała się środkiem płatniczym i to poszukiwanym środkiem płatniczym, gdyż w tym czasie obserwujemy rozwój folwarków nastawionych na zyskowny handel (przede wszystkim zbożem). Jeszcze za Kazimierza Jagiellończyka, Jana Olbrachta i Aleksandra zwracano te królewszczyzny po spłacie żołdu12, ale potem to się zmieniło. Związane to było z nowymi warunkami gospodarczo-społecznymi. Rugowano chłopów, w tym sołtysów, karczowano las i przejmowano pustki, aby tylko powiększyć areał na zasiewy czy hodowlę. Na gwałt poszukiwano ziemi pod zasiewy. Każda metoda była dobra, nadania królewskie również. W sytuacji, gdy nie było pieniędzy, władcy często gwarantowali swoje długi wobec wojska w swych dobrach. Albowiem często nie mieli po prostu innego wyjścia. I Batory pod Pskowem prosił rotmistrzów, „by mi [w] nawiętszej nędze przycierpieć, na dobrach swych królewskich to obwarowuję13. Na to prawdopodobnie czekali dowódcy, którzy chętnie przystawali na ten system, bowiem przeważnie ta ziemia już zostawała przy nich wobec niewypłacalności państwa. Trzeba też pamiętać o tym, że na sejmach egzekucyjnych z lat sześćdziesiątych poddano królewszczyzny kontroli szlachty, zamieniając je w de facto majątki państwowe. Dlatego też Batory nie mógł już czynić z nimi, co mu się podobało, jak to było między innymi za Jagiellonów. Musiała być na to zgoda sejmu. Ale faktem jest, że król Stefan próbował uwolnić się z tej kontroli parlamentu z wiadomym skutkiem. Ciekawym przypadkiem jest tu rozwój ordynacji Zamoyskich od kilku dziedzicznych wsi do kilkuset (w Inflantach, Małopolsce, na Pomorzu i Podlasiu, a także Ukrainie) pod koniec życia Jana (w 1605 roku) z centrum we wspaniałym Zamościu. Hetman i kanclerz był tu oczywiście skrajnym przypadkiem, ale za to najlepiej ilustrującym, jakie to można było zyskać korzyści z piastowania urzędów, a przede wszystkim angażując się w wojny. Było to zapowiedzią powstawania kolejnych majątkowych potęg w następnych stuleciach.

Opłacało się więc inwestować przynajmniej w swój oddział, a sama wojna stawała się dobrym czasem nie tylko do zrobienia kariery, ale też do powiększenia swego stanu posiadania. I chociaż ten system był o wiele bardziej odporny na niedostatki finansowe niż tamten Zachodzie, to jednak pociągało to pewne niebezpieczeństwo, że część pocztów dowodzonych przez ubogich towarzyszy (a nawet rotmistrzów na szczeblu roty) mogła być niedozbrojona i dostatecznie niewyekwipowana. Miało to z kolei negatywne konsekwencje dla nowożytnej taktyki walki, która raczej preferowała jednolitość wojska w obrębie formacji. Poza tym występował problem z rekrutami, których ręce potrzebne były do pracy na roli, tym bardziej, że to był ekstensywny sposób gospodarowania, gdzie zyski zwiększano nie dzięki jakości pracy a powiększaniu ilości gruntów i siły pracującej.

Prawo a ochrona dóbr

Zgodnie z tradycją i praktyką, które to znalazły swój wyraz potem w formie piśmiennej, zachowanie szyku wojska było ważną sprawą nie tylko podczas bitwy, ale też i podczas przemarszu, kiedy to dochodziło najczęściej do naruszeń prawa w kwestii majątkowej. Każdy żołnierz miał wyznaczone w tym szyku swoje miejsce, którego nie mógł opuszczać bez zgody hetmana. Miało to zapobiegać chaosowi, który to sprzyjał naruszeniom prawa nie tylko w kwestii majątkowej.

W artykule czwartym „Artykułów Hetmańskich” mamy powiedziane o tym, iż ciągnąć trzeba według ustalonego porządku i każdy rotmistrz ma być przy swojej rocie14. Dopełniają to „Artykuły wojskowe” Batorego w punkcie szóstym i jedenastym: „Po żywność żaden nie ma zajeżdżać za straż, też i teraz w ciągnieniu.[…] Z wojska żaden na żadną posyłkę ani na picowanie z obozu posyłać nie ma bez wiadomości hetmanów za straż15. Jak precyzuje artykuł trzydziesty i trzydziesty pierwszy, bez pozwolenia hetmana nie można iść na picowanie, a w żadnym wypadku (bez stosowanego rozkazu) nie mijać straży ani przedniej, ani tylnej, ani też bocznej. Za złamanie tego odpowiadał nie tylko sprawca, ale i jego przełożony. Także rotmistrz straży, który by na to pozwolił, ponosił konsekwencje16. Oczywiście podobnych przepisów mamy znacznie więcej w artykułach tyczących się dyscypliny wojskowej, aczkolwiek wszystkie one w swym brzmieniu były podobne, toteż przywoływanie ich tu wszystkich mijałoby się z celem. Jakkolwiek należy zwrócić tu uwagę właśnie na wielość tych przepisów. Żadnej innej kwestii nie poświęcano tyle miejsca w regulaminach jak sprawie naruszeń dyscypliny w związku z samowolnymi wyprawami wojska, które objawiały się często spustoszeniami własności posiadaczy majątków.

Już z tej krótkiej analizy źródeł da się zauważyć, iż prawo było tu w tej materii jednoznaczne i ostre, a podlegać niemu mieli wszyscy żołnierze bez względu na rangę. I za przestępstwo nawet jednego prostego żołnierza, konsekwencje ponosił nie tylko on sam, ale i dowódcy, którym podlegał. Tak było w teorii, bowiem praktyka przeważnie była inna, o czym możemy przeczytać w źródłach innego rodzaju niż artykuły, które to przecież stanowiły de facto jedynie rodzaj kodeksu, czy ustawy, wyznaczające tylko pewne ramy prawne i chyba pobożne życzenie osób zainteresowanych w ocaleniu swego stanu posiadania. Podobne przepisy w charakterze skodyfikowanych artykułów odnosiły się również bezpośrednio do ochrony prawnej majątków, a nie tylko do kwestii ogólnej złamania dyscypliny. Chroniły one przed rabunkiem ze strony wojska własność królewską, kościelną, a zwłaszcza szlachecką17. Warto tu jeszcze raz wspomnieć o Janie Zamoyskim, który wydał wiele artykułów wojskowych. W Koronie wszystkie te przepisy zostały zebrane w 1609 roku przez sejm i wydane jako artykuły hetmańskie i następni hetmani nie dodawali już swoich artykułów pod swoim imieniem, a jedynie mogli dopracowywać szczegóły. To stało się podstawą prawa wojskowego. Duży wkład w to również miało prawo zwyczajowe, zwłaszcza na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego, poparte kodyfikacjami, a więc Sudiebnikiem i trzema Statutami Litewskimi, które ewidentnie umacniają pozycję szlachty i jej stan posiadania. Chociaż w Koronie prawo wymykało się kodyfikacji z prawdziwego zdarzenia (od czasów reform Kazimierza Wielkiego mamy tu przede wszystkim Statuty Łaskiego i Formula Processus w XVI wieku18), to jednak trzeba wspomnieć tu o uchwałach sejmowych oraz królewskich edyktach, dekretach i uniwersałach. Istotne jest tu źródło „O sprawie wojennej podług Uchwał Sejmowych i Statutów Polskich”19, traktujące szeroko sprawę naruszenia majątków i sądownictwa, a także „Porządek praw rycerskich” Zygmunta Augusta z 1557 roku, zawierający kodyfikację przepisów wojskowych, gdzie możemy przeczytać między innymi o dyscyplinie i porządku w wojsku20.

To były zasadnicze źródła prawa dla XVI stulecia w interesującej nas sprawie, a więc dotyczące ochrony majątków przed wojskiem. Za naruszenie tych przepisów groziły srogie kary, a sądownictwo miało tu działać wyjątkowo sprawnie. Wszelako aż takiej ochrony prawnej nie miała własność plebejska. Mimo to istniały pewne prawa, na które mogli powoływać się mieszczanie i chłopi, jeśli ich majątki ucierpiały z powodu przemarszu armii. To wynikało z ogólnego prawa zwyczajowego.

Wszystkie te rozwiązania prawne określały przestępstwa i kary z nie. Dla zrównoważenia tego konieczne jest zapoznanie się z korespondencją, która jest daleko bardziej spontaniczna i bliższa realnego życia niż inne źródła. Na początku jednak warto przyjrzeć się nieco sądownictwu w wojsku Rzeczypospolitej.

Sądownictwo wojskowe w sprawach naruszenia majątku

Już w statucie wiślickim z XIV wieku było silnie podkreślona zasada ochrony cudzego mienia i to ona właśnie odgrywała wielką rolę w kształtowaniu się procedury sądowej i w ten sposób doprowadziła w Polsce do powstania kilku instytucji sądowych. Najpierw sprawiedliwość była wymierzana w wojsku przez panującego lub osób do tego upoważnionych, czyli kasztelanów (sądy kasztelańskie), wojewodów (sądy obozowe, wojewodzińskie) i, początkowo, hetmanów (sądy hetmańskie), zanim ten urząd się nie usamodzielnił i nie sądził we własnym imieniu21. Dwa pierwsze miały długą tradycję, wychodzącą jeszcze ze średniowiecza, i związane były z pospolitym ruszeniem, zaś jurysdykcja hetmana dotyczyła wyłącznie wojsk zaciężnych, a urząd ten zaczął się w pełni krystalizować w XVI wieku. We wszystkich tych instytucjach podkreślano prawną ochronę dóbr, na straży których stały.

W sprawie przestępstw wojskowych panowała reguła wyłącznej odpowiedzialności osób wojskowych przed sądami wojskowymi i jeszcze przed podjęciem służby, a także po jej zakończeniu, podlegały jurysdykcji wojskowej. Kompetencje więc sądownictwa wojskowego były duże. Mimo to od zasady podległości osób wojskowych wyłącznie sądom wojskowym istniały odchylenia. I tak warunkowo odpowiadały przed sądami cywilnymi, czyli przeważnie podczas pokoju, bo na przykład w czasie „ciągnienia” tylko sądy wojskowe mogły sądzić żołnierzy, a w razie trudności w przeprowadzeniu procesu, odkładano go na potem22. Jakikolwiek udział sądownictwa cywilnego w sądzeniu wojska był niespotykany na zachodnim teatrze wojny, gdzie same wojsko miało radzić sobie z przestępcami we własnych szeregach. Nawet w czasie pokoju. W rozbudowanym korpusie kadrowym każdego większego oddziału przeważnie istniał silny pion sądowy z schultheissami, czyli sołtysami jako sędziami, profosem z żandarmami i katem. Był też woźny sądowy oraz inni23.

Pierwsze próby recepcji tych rozwiązań widoczne są już u Jana Tarnowskiego, gdzie występuje profos z oddziałem policyjnym w sile kilkudziesięciu koni oraz profantmagister (prowiantmagister), „co żywność będzie obmyślał dla wojska24. Jest również mowa o wybieranych sędziach powołanych z wojska i przez wojsko, czyniąc tym samym sądzenie żołnierzy sprawą wyłącznie wojskową, jak to działo się na Zachodzie. W źródle czytamy: „Zatem ma najwyższy Hetman Szlachcica Rycerstwu dopuścić i zezwolić między sobą obrać, nalazszy jednego biegłego, a godnego człowieka. Też i pospolici, a pieszy drabi, mogą jednego zezwolić. Trzeciego mogą zezwolić obywatele onego miejsca, a którym się zawarli [stanęli obozem- T.Z.] ludzie, między sobą świadomego spraw i położenia ziemi, a na koniec i z chłopstwa może być obran, aby tak każdy stan mieli swego przysięgłego, […]”25. Jan Kamiński wspomina tu o trzech sędziach w swojej publikacji26, chociaż jak widać mogą tu być i cztery osoby: szlachcic (konnica), plebejusz (piesi), przedstawiciel lokalnej społeczności (być mógł tu każdy stan) oraz chłop. Wszystko po to, aby wyrok był sprawiedliwy, chociaż do tego czasu (tj. w latach pięćdziesiątych) mamy silną ofensywę ustaw przeciwko plebejuszom, a zapewniających przywileje nobilitas. I to jest warte podkreślenia w odniesieniu do tego, co pisał Tarnowski. Jakiś tam wpływ na to zapewne miało to, że spisał on swe doświadczenia z końca XV wieku i pierwszych dziesiątków XVI wieku, kiedy jeszcze „brać szlachecka” nie miała aż takiej przewagi i pojawiały się propozycje wychodzące poza egoizm stanu szlacheckiego. Było to związane z ruchem egzekucyjnym, gdzie na przykład wzięto pod lupę chłopstwo, domagając się zelżenia ucisku tego stanu wbrew interesowi szlachty. Takim samym żądaniem było wprowadzenie stałego podatku dla tegoż stanu.

Adaptację zachodnich rozwiązań na grunt polski widzimy zwłaszcza za Batorego. Jakkolwiek nadal mamy zachowaną jurysdykcję sądów cywilnych nad wojskiem. Możemy przeczytać o tej wyjątkowości Rzeczypospolitej na tle innych krajów w źródłach wcześniejszych: „Z tymi co ciągnąc na wojnę szkodę czynią, Hetman albo Wojewoda, albo kasztelan może sprawiedliwość czynić, a z tymi co ciągnąć do domu, albo jeszcze doma mieszkając szkodę czynią, obiecujem sprawiedliwość uczynić albo nasi urzędnicy wedle ustawy koronnej”. Również kompetencje starostów obejmowały armię, bowiem czytamy: „Żołnierze [,] którzy ciągną na wojnę, szkodę czynią, mają być przez Starostę przymuszeni, iżby szkodę albo krzywdę oprawili27. A sądy grodzkie z definicji dotyczyły szlachty osiadłej, sądzonej za ciężkie przestępstwa (rabunek, gwałt, napad, podpalenie) i tak jak później utworzone trybunały, należały do sądów pospolitych. Działały one permanentnie, dlatego w każdej chwili mogły rozpatrywać dane sprawy. Starostowie mieli początkowo szerokie kompetencje, z czym walczyła nobilitas. Byli to urzędnicy monarchy, sprawujących pełnię władzy państwowej w ziemiach lub prowincjach w imieniu władcy, przez nich mianowani i teoretycznie odwoływani. W ciągu XVI wieku byli ograniczani przez stan szlachecki, który chciał poddać się jurysdykcji wyłącznie sądom pochodzącym z własnego grona.

To niekorzystne dla armii prawo podlegania również sądom cywilnym stosowano zwłaszcza w kwestii wyrządzania szkód w majątkach królewskich, duchownych i szlacheckich. Było to właśnie związane z istnieniem specjalnej ochrony prawnej tych rodzajów dóbr. Z takim stanem rzeczy energicznie walczyło wojsko. Chciało zachować swoje privilegium fori nawet w kwestii naruszenia dóbr, na co nie godziła się nobilitas, co doskonale widzimy na przykładzie uchwał sejmowych. Żołnierze w obecnym czasie niewiele mogli przeciw temu zrobić, a reżim sądowy przeciw nim jeszcze się zaostrzał, odmawiając nawet żołnierzowi prawa apelacji (do hetmana), o której to wspominał jeszcze Jan Tarnowski28. Dobrym przykładem tej tendencji jest właśnie powołanie sądów „dla ukrzywdzonych” i rotmistrzowskich, mających specjalny zakres działania29. Sądy wsparły istniejące już sądownictwo wojskowe (a także pospolite) w sprawach majątkowych. Pierwsza wzmianka o sądach rotmistrzowskich znalazła się w konstytucji z 1576 roku. Rotmistrz zobowiązany został do sądzenia towarzyszy na żądanie cywilnej strony poszkodowanej, a gdy żądaniu temu odmówił, podpadał już bezpośrednio pod sądownictwo pospolite i musiał wynagrodzić szkodę. „Kto kogo pozwie o szkodę, tedy powod ma na szkodę przysiądz, a jeśliby sam być nie mógł na roku, tedy może przysiądz przez Prokuratora30. W praktyce wyglądało to tak, że strona poszkodowana pozywała rotmistrza i danego towarzysza przed Trybunał Główny lub sąd grodzki właściwy terytorialnie. Istotne było to, że miano pozywać rotmistrzów i towarzyszy jako osoby cywilne oraz że czyniono to nawet w czasie pokoju i to bez zróżnicowania stanowego i majątkowego pozwanych. Potem kompetencje sądów rotmistrzowskich ograniczono wyłącznie do spraw majątkowych, o czym jest mowa w konstytucji z 1589 roku31.

Sądy rotmistrzowskie na pewno są dopełnieniem wcześniejszych artykułów, surowo godzących w żołnierzy, którzy dopuszczali się przestępstw przeciw mieniu. I tu właśnie chodziło głównie o dobra nobilitas, bo mamy tu mowę o ochronie pasiek, a także zastrzeżenie, iż wojsko nie może zbliżać się do dworów ziemiańskich i urządzać tam kwatery. „Domów ani żadnego budowania, aby żaden nie śmiał brać32. Ku łamiącym te przepisy właśnie wychodziło to sądownictwo. Z powodu dyslokacji wojsk sądy hetmańskie, zajmujące się tym rodzajem przestępstw, nie były w stanie załatwić szybko spraw o naruszenie dóbr szlacheckich i duchownych, a tych zapewne było dużo i właściciele nie chcieli czekać. To była właśnie geneza powstania sądów rotmistrzowskich. Spotykamy się tutaj w pewnym stopniu z zasadą sądownictwa jednostkowego, co było wbrew tradycji, gdzie preferowano kolegialność. Ta sama ustawa nałożyła obowiązek na pisarzy polnych, aby ci przetrzymywali należne żołdy (!) obwinionym celem ewentualnego pokrycia szkód, wyrządzonych stronie cywilnej. Co warte podkreślenia, straty taksował sam poszkodowany33. Szlachta zatem była tu stroną wielce uprzywilejowaną.

Czyli znowu tutaj mamy przykłady umocnienia ochrony prawnej majątków szlachty. Niemniej trzeba zauważyć, iż ścigano na żądanie poszkodowanego, a nie z urzędu, jak to było początkowo. Nobilitas zostawiała więc sobie furtkę do manipulacji, bowiem ona także służyła w wojsku. I tak na przykład naruszenie spokoju majątku mieszczan czy majątku poza granicami kraju przez podpitych szlachciców mogło ujść i uchodziło przeważnie bezkarnie. Upośledzenie warstw nieszlacheckich widać doskonale w tym, że spór między mieszczaninem a szlachcicem rozpatrywał sąd szlachecki (pewną niezależność miały tu jedynie miasta pruskie). Nie było tu więc bezstronności, a ściganie z urzędu tylko by komplikowało tą uprzywilejowaną pozycję nobilitas. Warto również zwrócić uwagę na to, że na początku XVI stulecia, kiedy to jeszcze prawie cały wysiłek zbrojny brało na swoje barki pospolite ruszenie, ograniczono nawet kompetencje kasztelana, który przecież był urzędnikiem (jak wojewoda) ziemskim, mianowanym wyłącznie ze szlachty danej ziemi. W ustawie z 1509 roku mamy powiedziane, że kasztelan nie miał prawa karać przestępstw przeciw subordynacji, ale jedynie był zobowiązany donosić o tym królowi. Natomiast zgodnie z ustawą z 1621 roku (nie weszła w życie), dotyczącą powołania pospolitego ruszenia wobec narastającego zagrożenia tureckiego, mamy potwierdzenie władzy sądowniczej kasztelana w sprawie naruszenia dóbr. Jakkolwiek mamy tam zaznaczone, że sąd ten był przeciw „plebejuszom” i „delikwentom”34, nie precyzując, co się pod tym ostatnim terminem kryje. Jakkolwiek należy przypuszczać, iż przede wszystkim sąd ten (jak i pozostałe) były wymierzone w nie-szlachtę. Wobec uchylania się ogółu nobilitas (zajmującej się swymi majątkami) od obowiązku służby wojskowej i pewnym przemianom na nowożytnym polu walki, w tym czasie szlachecka kawaleria bywała zastępowana przez zawodową plebejską jazdę, a zwłaszcza piechotę oraz mieszczańską artylerię, które to przejęły główne zadania bojowe. Od średniowiecza ciężar działań wojennych przechodził ze szlachty na plebejuszy. Z tego względu należy sądzić, że nieurzeczywistnione pospolite ruszenie z 1621 roku również mogło być złożone z ludzi niskiego stanu i nie mającej znaczenia politycznego gołoty.

Nie dziwne zatem, iż zawodowi żołnierze buntowali się przeciw takiemu systemowi sądowniczemu, który jawnie ich dyskryminował. Jednak reżim ten wobec naruszania majątków ciągle zaostrzał się, bowiem później utworzono również tzw. sądy wyjątkowe (nadzwyczajne), które to były powoływane na wypadek przestępczości na wielką skalę, z którymi by nawet nie dawały rady sądy rotmistrzowskie. A chodziło tu przede wszystkim o ochronę dóbr ziemskich przed hordami żołnierzy, którzy mogli wymknąć się spod kontroli i zdezerterować wraz ze swymi dowódcami. Hetman wielki otrzymywał nadzwyczajne pełnomocnictwa od sejmu, dzięki czemu przy pomocy drastycznych metod mógł przywrócić porządek w armii. Wymierzały nawet karę śmierci oraz „na poczciwości” i konfiskatę dóbr, co wcześniej należało do sądów sejmowych. Sądownictwo więc mogło być też wymierzone w szlachtę, która nie przestrzegała fundamentalnej zasady nietykalności cudzego majątku i bywała prowodyrami zamieszek, których masy szlacheckie mogły obawiać się tak jak obcych czy rodzimych zaciężników. De facto sądy te działały jeszcze w końcu XVI wieku, ale de iure- od 1601 roku, gdzie mamy ustawę w pełnej formie35. Sądy te były wykorzystywane przede wszystkim do sądzenia żołnierzy za przestępstwa przeciw mieniu, jak pokazała rzeczywistość.

Respektowanie prawa w praktyce- majątki w Rzeczypospolitej

Pomimo ostrego ustawodawstwa, istnienia szeregu praw określających wykroczenia i kary za nie, rozbudowanego systemu sądów oraz zaostrzającego się reżimu sądowniczego wobec tego typu przestępstw, niebezpieczeństwo grabienia ludności było ciągle poważne. Trzeba postawić pytanie: dlaczego tak się działo?

Na pewno pierwszą rzeczą, na jaką trzeba zwrócić uwagę, jest to, że Rzeczpospolita miała w dziedzinie zaopatrzenia w żywność duże niedociągnięcia. I do tego jeszcze dochodził ten system finansowania zaciągów „na kredyt”, który nie zawsze działał jak trzeba. To wszystko wymagało wielkiej cierpliwości ze strony wojska. Coś na ten temat mówi „List urzędników Województwa Podolskiego z podziękowaniem za świadczone względy dla obywatelow tego Województwa, i z prośbą, aby wojsko za swój żołd żyć mogło dopóki na te z Sejmu jakowa Ustawa nastąpi”. Czytamy tam: „Obmyśliwaliśmy między sobą na tym Sejmiku powiatowym żywność Ich Mciam [Mościam- T.Z.] P. [Panom- T.Z.] Żołnierzam jakobyśmy ją Ich Mciam natacni ukazać i obmyślić mogli. Lecz po pierwsze ungarie [angarie, czyli rekwizycje towarów na potrzeby wojny- T.Z.] Patrzano, które nas kiedyś od żołnierza dolegały, nie mogliśmy nie takie należałoby było bez szczerbienia swobód i wolności nasza. […] z Łaski swej Miłościwy przeciwko nam sługow swych Ich M. Pany Żołnierze do te przywieść raczył jakoby suo stipendio [swoją płacę- T.Z.] sobie żywności obmyśliawali jakoś to i przedtem za przodków J.M. [Jego Mości- T.Z.] nasze[go] Mciwe[go] Pana bywało gdyż mamy po sobie to, że Królowie Polscy Sławnej i Ś. [Świętej- T.Z.] pamięci Panowie naszy zawżdy minriosum być rozumieli i P. Żołnierzom zabraniali, co z Mandatow Sławnej Pamięci Króla Ziemunta [Zygmunta Starego- T.Z.] J.C.M. [Jego Królewskiej Mości- T.Z.] do sławnej pamięci nieboszczyka P. Koty Cascess: Halickie i Hetmana polne[go] także też i do Rycerstwa Województwa Podolskie[go] pisane…” List został podpisany przez urzędników i rycerstwo województwa podolskiego36. Warto tu podkreślić, że od 1496 ustalano taksy wojewódzkie, jeśli chodzi produkty rzemieślnicze, układane co roku zgodnie z postulatami szlacheckimi. Były też takie, zawierające ceny żywności, ale układane były nie przez wojewodów, a centralnie mocą ustawy, co miało być bardziej wiążące. O tym wspominają artykuły37.Ustawa ustalała cenę, ale też pewien przymus: „A jeśliby kmiotkowie [chłopi- T.Z.] nie chcieli wieść potrzeby do wojska, tedy Kasztelan ma posłać z wojska do wsi bliższych, którzy mają rozdawać potrzeby, a tego dojrzeć, iżby gotowemi pieniędzmi płacono wedle ustawy.”38 Na to właśnie powołują się autorzy tegoż listu. Problemem jednak było to, że wojsko przeważnie nie posiadało środków finansowych na tą „słuszną żywność” i w rezultacie pozostawały tylko kwity lub rabunek.

Południowo-wschodnie pogranicze Rzeczypospolitej należy uznać za region szczególny. O ile inne części kraju miały do czynienia z wojskiem jedynie w ograniczonym zakresie (mobilizacja, przemarsz), o tyle Podole musiało borykać się z tym problemem przez cały czas. Zdumiewać może łagodne potraktowanie sprawy, skoro z innych części kraju, teoretycznie mniej narażonych na skutki obecności żołnierzy, słano ostre pisma pełne skarg i żalów, kiedy wojsko pojawiało się w pobliżu. Jednakże trzeba zwrócić uwagę na autorów cytowanego wyżej listu. Urzędnicy i przedstawiciele rycerstwa, zwracając się do Zygmunta Augusta jako monarchy, nie mogli napisać inaczej, bo pismo to miało charakter jak najbardziej oficjalny. Problem został tutaj jak gdyby tylko nadmieniony. W zupełnie innym tonie pozostawały indywidualne pisma właścicieli ziemskich (niżej będę omawiał przykładową skargę Mikołaja Sienickiego, podkomorzego chełmskiego). O powadze sytuacji może świadczyć fakt, iż sprawę utrzymania wojska na Podolu ciągle poruszano na sejmikach i zawsze wracano do tych samych problemów, które, mimo usilnych starań szlachty, nie zostały rozwiązane. Jedynym skutkiem tego było zaostrzające się prawo, które, jak widać, pozostawało martwą literą.

Inną kwestią było to, że nobilitas nie chciała „kredytować” armii bez gwarancji zapłaty ze strony państwa. Zwracając się do Zygmunta Augusta urzędnicy i rycerze województwa podolskiego powoływali się na stan prawny i rozwiązania, zaistniałe za jego poprzedników na tronie krakowskim, a więc na między innymi na uprzywilejowanie w handlu. Żołnierze mieli nabywać produkty rolne za gotówkę, a nie za jakieś tam kwity, często trudne do pokrycia, a miało się to odbywać „bez uszczerbienia swobód i wolności naszych”. Było to jednoznacznie związane z rozwojem gospodarki towarowo-pieniężnej, nastawionej na zysk. Dlatego wojsko ze swoimi kwitami ograniczało dochody folwarków szlacheckich, zabierając chłopom. Średni folwark w drugiej połowie XVI wieku obejmował jakieś 50-70 ha, a roczny dochód według moich obliczeń wynosił do 200 zł. Na grunty właściciela składało się tylko 20% samego folwarku a gospodarstwa chłopskie aż 80%. I wojsko, jako ogromny odbiorca, mogło poważnie ograniczyć dochody z tych 80% ziem, a to była wielka strata dla szlachcica, chcącego sprzedawać swoje płody rolne za granicą.

Autorzy tegoż listu, pisząc przypominając o swych swobodach i wolnościach, mają tu także na myśli przestępstwa żołnierzy przeciw ich mieniu, dokonujące się mimo istniejących już uregulowań prawnych. Albowiem wojsko naruszało uprzywilejowaną pozycję szlachty. To nie ulega wątpliwości, że utrzymywanie na swoim terenie stałej obrony potocznej musiało w jakimś tam stopniu ciążyć na właścicielach dóbr, lecz z drugiej strony dzięki temu wojsku mogli czuć się bezpieczniej, jeśli chodzi o agresję z zewnątrz. Być może stąd też wynikał dosyć łagodny ton tegoż listu. Prywatne armie nie mogły przejąć wszystkich zadań na dłuższy czas (przynajmniej w XVI wieku), chociaż ich głównym celem była właśnie ochrona majątków możnowładców, które to przecież padały łupem nie tylko „potocznych”, ale też Tatarów, Kozaków i innych obcych najeźdźców. Aby utrzymać spokój na zapalnym pograniczu potrzebna była regularna stała armia zaciężna, bowiem ich prywatne wojska w XVI stuleciu były jeszcze za słabe na samodzielny byt. Tamtejsi nobilitas powinni byli to rozumieć i zapewne rozumieli.

Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, iż obrona potoczna przez lata miała różną liczebność, lecz właśnie za panowania Zygmunta Augusta instytucja ta stała się szczególnie rozbudowana. A więcej żołnierzy, to więcej kłopotów. Wprowadzenie tzw. „kwarty” nie rozwiązało do końca problemów, gdyż skarb w Rawie Mazowieckiej cierpiał na chroniczne pustki ze względu na uchylanie się od obowiązku płacenia starostów i dzierżawców królewszczyzn, którzy jeszcze rujnowali te dobra prowadząc gospodarkę rabunkową. Nieopłacane zatem wojsko miało do dyspozycji jedynie kwity i musiało radzić sobie samo, co w praktyce wyglądało to różnie. Na pewno dochodziło do nadużyć, łamania prawa, a nawet bandyctwa. Żołnierze, którym służbę odnawiano przez dłuższy czas, mogli dorobić sobie zajmując się uprawą ziemi, handlem czy rzemiosłem, jeśli nie pochodzili z nobilitas. Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście. Wiadomo zaś, że wojsko „pracowaniem roście”, a „leżeniem schodzi39. Bezczynność to wróg dyscypliny. Ci bez pieniędzy i zajęcia ulegali nieuchronnie demoralizacji. I chociaż pogranicze prawie ciągle było w stanie wojny i trudno było się nudzić żołnierzom, to jednak bywały długie okresy pozornego przynajmniej spokoju. Ale i działania wojenne niosły ze sobą pewien przyczynek do demoralizacji wojska. Wobec ogólnej destabilizacji łatwiej było samemu popełniać czyny karalne. W liście Jana Zamoyskiego do Pawła Sapiehy, kasztelana kijowskiego, czytamy o burdzie królewskich żołnierzy, która to zagroziła majątkowi Sapiehów, ale jest jednocześnie nakazane, by w takich wypadkach czynić bez wahania sprawiedliwość40. Mieli więc nawet i magnaci, dysponujący własnymi żołnierzami, kłopoty z siłami regularnymi. A ta sprawiedliwość z tegoż listu nie zawsze była w praktyce „sprawiedliwa”, bowiem często w warunkach wojennych nie dało się po prostu tego dokonać, mimo nawet dobrej woli i nacisków nobilitas. Wojna rządziła się swoimi prawami i w epoce drogich zaciężników przeważnie przestępstwa uchodziły im bezkarnie, bo nikomu nie zależało na stracie swoich żołnierzy, których wyszkolenie pochłaniało czas i pieniądze. Dlatego tak szlachta obawiała się najemników, zwłaszcza tych obcych, nieprzywykłych do polskich warunków. Poza tym w Rzeczypospolitej był po prostu brak władzy wykonawczej zdolnej egzekwować wyroki sądowe. Nie istniała odpowiednia siła policyjna. Jedyną formą egzekucji wyroków był zajazd, ale to okazywało się nieskuteczne, jeśli jakaś zbieranina miała przywołać do porządku zawodowych żołnierzy, zwłaszcza szkolonych i wyposażonych zgodnie z kanonami nowożytnej sztuki wojennej. Dlatego mimo nacisków szlachty na słowach często się kończyło. Z tego to powodu można sądzić, że „brać szlachecka” nie ufała dowódcom, zwłaszcza tym zaciężnym, którzy mieli prawo karania swych podwładnych, i wojsko dodatkowo było podległe sądom cywilnym. Tutaj nobilitas miała większą pewność, że tej sprawiedliwości stanie się zadość, a właściwie, że wyrok będzie korzystny dla poszkodowanego.

Respektowanie prawa w praktyce- majątki poza Rzecząpospolitą

Sądownictwo wojskowe było szczególnie gorliwe, jeśli z winy armii ucierpiały dobra przedstawiciela nobilitas z Rzeczypospolitej, chociaż z egzekucją wyroków bywało różnie, ale na to często poszkodowani wpływu nie mieli. Co się działo jednakże na wrogim terytorium? Pod pozycją trzydziestą ósmą „Artykułów Hetmańskich” możemy przeczytać: „Ogniem by [ziemi nieprzyjacielskiej- T.Z.] nie pustoszyć, krom pozwolenia hetmańskiego, pod wielkim karaniem41. Jan Tarnowski pisze: „Hetman, który chce którą ziemię opanować, żadną miarą jej nie ma palić ani psować, […]”42 I tutaj więc z artykułów również możemy wywnioskować, iż prawo zakazywało pustoszenia ziem miejscowej ludności, które to znalazły się pod okupacją wojsk Rzeczypospolitej. Jednak de facto w przeciwieństwie do własnego terytorium, gdzie dobra w każdym względzie miały status nietykalnych (przynajmniej teoretycznie), na terenie wroga majątki już nie mogły tym się cieszyć i prawo nie było tak rygorystyczne. Tym bardziej, że problemy z wypłatami żołdu i złym zaopatrzeniem z reguły tutaj nastręczały więcej komplikacji, które to mogły prowokować żołnierzy do łamania dyscypliny. Chociaż, jak widać, artykuł grozi potencjalnym rabusiom srogą karą, to jednak wszystko zależało od hetmana, a więc od jego osobowości, a także od postawy wobec podbitych ziem. On był faktycznym panem podbitego obszaru i mógł wydawać stosowne decyzje. Jak hetman miał silny charakter i potrafił zapanować nad wojskiem, problem plądrowania majątków zapewne spadał do minimum, ale gdy głównodowodzący nie był w stanie utrzymać swych podwładnych w ryzach dyscypliny, sprawy wymykać się musiały spod kontroli. Ale i same sądy zapewne często pobłażały żołnierzom, którzy dopuścili się jakichś przestępstw na terenie nieprzyjaciela. To był łup i tak to traktowano w praktyce. Bo to też był sposób prowadzenia wojny, mający zastraszyć przeciwnika, a czasem po prostu odciąć go od bazy żywnościowej. Często stosowano tutaj tzw. kontrolowane plądrowanie. Było ono wpisane w strategię wojny, co możemy zaobserwować na przykładzie kampanii inflanckich króla Stefana. Tutaj tereny te były uważane za część Rzeczypospolitej i w ogóle Batory oszczędził tej ziemi wojny, atakując ziemie etnicznie ruskie. Jednak i tu było pewne rozróżnienie. Król Stefan chętnie korzystał z tej formy walki, ale jedynie w odniesieniu do ziem, które to należały bezpośrednio do cara, każąc oszczędzać te, które były w posiadaniu zwykłych ludzi, aby ich do siebie nie zrazić. W końcu Rusini stanowili część społeczeństwa Rzeczypospolitej. Była więc to strategia i taktyka. Ale żołnierze często okazywali się nadgorliwi i cierpiała też ludność Bogu ducha winna. Jednak pewni dowódcy przystawali na to, zmuszeni niejako postawą swoich podwładnych. Jest tego świadom Jan Tarnowski: „Wojsko zawżdy na gruncie nieprzyjacielskim ma leżeć, wiele do tego przyczyn; lepiej zawżdy z cudzego młócić, niż ze swego. Lepiej cudzym karmić, niż swym, […]. Gdy ktemu przyjdzie, iż bez walki być nie może, te szkody, te zbytki bez której w wojszcze żadną miarą być nie może, bo ludzie nie są Aniołami, jeść i pić, i co drugiego ktemu jednak czynić muszą, raczej się w ziemi nieprzyjacielskiej, niźli w swej niech dzieją43. Wobec przedłużających się okresów niedostatków dowódcy często nie mieli wyboru, jak tylko pozwalać na dokonywanie przestępstw przeciwko majątkom ziemskim, bez względu na ich przynależność. Działo się to zatem często za wiedzą (a czasem i zgodą) dowódców, którzy mieli przynajmniej spokój z buntującym się z powodu niedostatków wojskiem. Dlatego właśnie hetman Jan Zamoyski w rozmowie z rotmistrzami przekazał wolę Batorego, aby uważać z tym „nabywaniem żywości” w majątkach nieprzyjaciela, bo z tego wynikają tylko kłopoty. Aby tego uniknąć król „zlecieł był do sądzenia ich [tych, co nie będą stosować się do tego- T.Z.] pana [Macieja- T.Z.] Becha sekretarza JKMci, który nie tylko tym, ale więtszym sprawom podołać by mógł, jednak za rozkazaniem JKM przydawa mu pana [Stanisława- T.Z] Przyjemskiego i prosi go, aby się tego- gdyż to jest wola JKMci, i dla niego też przyjaciela swego- nie wymawiał.”44 Batoremu zależało na spokoju, bo to było wpisane w jego akcję propagandową jako dobrego władcy wobec okrucieństw Iwana IV Groźnego. Rotmistrz Przyjemski, jako dowódca straży, miał nieprzyjemny obowiązek pilnowania żołnierzy i przy Bechu pełnił rolę policyjną, z której niezbyt dobrze się wywiązywał. I chociaż król Stefan wysłał nawet swego wysokiego urzędnika, by na miejscu miał oko na wojsko, to wobec trudnej sytuacji pod Pskowem, bo nawet zbroje pozastawiano za środki do życia nabywane od kupców i „nie masz ich czym wykupić”, musiało to zawodzić. Czytamy dalej: Wozy i rynsztunki trzeba poprawować, pacholiki i sami siebie przyodziać, etc. Tego skądinąd nie mogą, jedno z żołdu.”45 Widać zatem, że nawet polska „wojna na kredyt” miała swoje granice i w końcu potrzebna była gotówka. Sytuacja pod Pskowem, gdzie aprowizacja i wyczerpany przedłużającą się wojną system finansowania zawiodły na całej linii, sądownictwo, choćby te najostrzejsze i najbardziej rozbudowane, oraz doskonałe rozwiązania z zachodniej sztuki wojennej nie zdawały egzaminu.

Próby naprawy systemu zaopatrzenia przez Batorego

Król Stefan próbował walczyć z tymi patologiami, ale inaczej niż nobilitas, i właśnie zaczął od uregulowania kwestii zaopatrzenia (wiedząc, że w kwestii finansów za wiele zdziałać nie można wobec egoizmu szlachty), upatrując tu główne źródło przestępstw przeciw mieniu. To miało witalne znaczenie dla zagwarantowania większego spokoju dla właścicieli dóbr zarówno w kraju jak i za granicą. O ile piechota zachodnioeuropejska dysponowała specjalnym urzędem prowiantmagistra, o tyle zaciąg narodowy w Rzeczypospolitej nigdy czegoś takiego nie miał, mimo zaleceń sformułowanych już przez Jana Tarnowskiego. Trzeba to było dopiero stworzyć. Działalność w tym kierunku wiąże się właśnie z panowaniem Batorego, który już w kwietniu 1577 mianował prowiantmagistrów. A w 1579 roku powołał nawet specjalną komisję do spraw wyżywienia armii. Król również za każdym razem przed kampanią informował o trasie przemarszu starostów i dzierżawców, aby podlegający im chłopi oddawali nadwyżki żywności na sprzedaż wojsku46. Teoretycznie dotyczyło to nie tylko majątków królewskich, ale też szlacheckich i duchownych, przy czym w praktyce wszelkie ciężary z tego tytułu ponosili sami włościanie. Ziemia szlachcica została od tego zwolniona, a wszystkie płody i zyski trafiały jedynie do właściciela. To nie mogło dostać się w żaden sposób w ręce wojska, o co skrupulatnie dbała „brać szlachecka”. Mieszczanie zaś, jeśli posiadali ziemię, również byli zobowiązani, tak jak chłopi, do wspomagania materialnie wojska. To samo dotyczyło duchownych, z tym, że wyżsi dostojnicy, wywodzący się z nobilitas, nie byli obłożeni tym obowiązkiem, nawet jeśli posiadali dobra ziemskie.

Wnioski

Istotnie system aprowizacji i wynagradzania żołnierzy nie był doskonały, co było zasadniczym powodem najazdów na dobra ziemskie. „Brać szlachecka” słusznie obawiała się o swe majątki, które to gwarantowały jej nie tylko środki do życia, ale i pozycję w społeczeństwie. Stąd na początku XVI wieku mamy dążenie do przejęcia monopolu posiadania ziemi przez nobilitas dzięki korzystnym przywilejom i uchwałom sejmu. Albowiem wówczas o bogactwie człowieka decydowały nie tyle środki finansowe (było wielu bogatych mieszczan, ale bez prawa głosu w kwestii państwowej), co ziemia, wraz ze wszystkimi ruchomościami i nieruchomościami. Szlachcic bez majątku nie był w stanie funkcjonować jako obywatel i żołnierz, w związku, z czym, w razie spustoszenia, nieuchronnie tracił swą pozycję. Widać to też i w sądownictwie, gdzie nieosiadłych, czyli bez ziemi, towarzyszy (tak jak cudzoziemców nieszlacheckich) traktowano na równi z pachołkami, których to rotmistrz mógł sądzić in instanti47. Straszliwą karą była również konfiskata majątku. Dlatego wydaje się zrozumiałe, iż Sejm i Senat (złożony prawie z samych ziemian) tak bardzo zabiegał o ochronę swych dóbr przed kontaktem z nieobliczalnymi żołdakami, nawet wywodzącymi się z własnego grona. Jednakże w ówczesnych warunkach, jedyne co można było uczynić w tym względzie- bez zwiększenia wydatków na dofinansowanie armii, czego unikała tradycyjnie już nobilitas- stało się zaostrzanie reżimu sądowego. To wszystko miało teoretycznie ukrócić bandytyzm, który był wymierzony w majątki ziemskie i ich właścicieli. Niemniej jednak, kiedy żołnierz doświadczał głodu i innych niedostatków, a w sercu czaiło się zwątpienie i postępowało zezwierzęcenie, wzmacniane przez ciągły stres związany z utratą życia czy zdrowia, żadna, nawet ta najostrzejsza, kara nie mogła go powstrzymać przed rabunkiem.

Bibliografia:

źródła

AGAD, Akta Skarbowo-Wojskowe (ASW), dział 86, mf 20555.

AGAD, Akta Skarbu Koronnego (ASK), dział I, mf 30780, 30874, 30875.

AGAD, Archiwum Publiczne Potockich, mf 17853.

AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dział II, mf 22011, 22012.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, oddział II, nr 837.

Baranowski Bohdan, Bortnowski Władysław, Lewandowski Władysław, Dzieje wojskowościpolskiej do roku 1831.Wypisy źródłowe, Warszawa 1949.

Stanisława Łaskiego Wojewody Sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864.

opracowania

Besala Jerzy, Stefan Batory, Warszawa 1992.

Górski Konstanty, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981.

Kaczmarczyk Zdzisław, Leśnodorski Bogusław, Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, Warszawa 1971.

Kamiński Jan, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928.

Korzon Tadeusz, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przedrozbiorowa, t. 2, Kraków 1912.

Nowak Tadeusz Marian, Wimmer Jan, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981.

Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 18, cz. 2, Warszawa 1972

Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, z. 10, Białystok 1996

The Problem of Paying as well as Soldiers’ Subsistence and the Breach of Discipline- Research the Legal Protection of Properties from Plundering by Soldiers in the Commonwealth of Two Nations in the 16th Century (Summary)

In the Polish-Lithuanian country there was different system of soldiers’ financing than that of Western Europe. The west-style mercenaries used to wage war only by dint of cash and in the Commonwealth, where there was the lack of ready money, soldiers were forced to fight without finance in fact. That was why it was the waging war “with using of receipts”. Polish-Lithuanian kings used to give unpaid soldiers surety to grant them parts of royal domains. Captains of horse and captains of infantry enrolled their armed forces by use of their private means and later they wanted a king to give them back everything with surplus. They were interested in granting of grounds, because in the 16th century we might see the cereal boom and Polish and Lithuanian nobles’ lands got higher to give more profits. Western Europe purchased almost all corns. Therefore, the landed gentry wished to be a solely privileged class at every level and they were disposed to control even soldiers, so that they should not plunder their properties. Having the power in the Commonwealth, nobles tightened the system of judiciary and soldiers were subjected to not only court-martials, but also common courts. It was an unparalleled case in the whole Europe. Nonetheless, this way was not correct in the long run, because it did not diminish the threat of raids; that was why Polish king, Stefan Batory, tried to improve the army supply-system at least. He implemented in the Polish-Lithuanian country some solution that had been developing in the armed forces of Western Europe since some time. The monarch attempted to reform also the financial system in the Commonwealth, but nobles did not want to be taxed at all. They simply had their eye on taking everything for themselves and the king’s position was too poor to force them to do it. As a result of that, the situation was not changed and only the judiciary system was aggravated.

1 Dzieła Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody Sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864, s. 105.

2 J. Urwanowicz, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, z. 10, Białystok 1996, s. 160.

3 Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Skarbu Koronnego (dalej: ASK), dział I, mf 30875, passim.

4 tamże, mf 30874, k. 39-49.

5 tamże, mf 30780, k. 138-139, 140-141.

6 J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 321-322.

7 AGAD, Akta Skarbowo-Wojskowe, dz. 86, mf 20555, cz. VI, k. 2.

8 O dwojakiej obronie Koronnej i o powinności Urzędników wojennych, Jego M. Pana Jana Tarnowskiego niekiedy Kasztelana Krakowskiego etc., [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 219.

9 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dział II, mf 22011, k. 1, mf 22012, k. 1-3.

10 K. Górski, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981, s. 18.

11 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dział II, mf 22011, k. 1, mf 22012, k. 1-3.

12 K. Górski, dz. cyt., s. 22.

13 J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 160.

14 Artykuły Hetmańskie, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 162, 167-168.

15 Artykuły wojskowe Stefana Batorego, [w:] B. Baranowski, W. Bortnowski, W. Lewandowski, Dzieje wojskowości polskiej do roku 1831. Wypisy źródłowe, Warszawa 1949, s. 128.

16 Artykuły Hetmańskie…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 167.

17 Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, Warszawa 1971, s. 139.

18 tamże, s. 19.

19 O sprawie wojennej podług Uchwał Sejmowych i Statutów Polskich, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 214-218.

20 Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, dz. cyt., s. 139.

21 J. Kamiński, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928, s. 84-88.

22 tamże, s. 102.

23 T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przedrozbiorowa, t. 2, Kraków 1912, s. 65; zaś nowszą pozycją do tegoż zagadnienia jest T.M. Nowak, J. Wimmer, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981, s. 316.

24 O dwojakiej obronie…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 220.

25 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 33.

26 J. Kamiński, dz. cyt., s. 89.

27 O sprawie wojennej…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 215.

28 J. Kamiński, dz. cyt., s. 130.

29 tamże, s. 101.

30 O sprawie wojennej…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 217.

31 J. Kamiński, dz. cyt., s. 102.

32 Artykuły, które są opowiadane przez Wielmożnego Pana Floriana Zebrzydowskiego Kasztelana Lubelskiego, Burgrabię Krakowskiego, Sądeckiego, Tyszowieckiego, Starostę, Wojska Polskiego Najwyższego Hetmana, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 299 i 301.

33 J. Kamiński, dz. cyt., s. 102.

34 tamże, s. 85-87.

35 tamże, s. 99.

36 AGAD, Archiwum Publiczne Potockich, mf 17853, k. 17-19.

37 Powinność rycerska i artykuły im opisane, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 237.

38 O sprawie wojennej…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 214.

39 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 18.

40 AGAD, Archiwum Zamoyskich, oddział II, nr 837, k. 1.

41 Artykuły Hetmańskie, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 168.

42 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 70.

43 tamże, s. 71.

44 J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 148.

45 tamże, s. 160.

46 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1579-1582, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 18, cz. 2, Warszawa 1972, s. 72-73.

47 J. Kamiński, dz. cyt., s. 102.

Stosunki polsko-szwedzkie i polsko-duńskie za Stefana Batorego

Stosunki polsko-szwedzkie i polsko-duńskie za Stefana Batorego

a/ sytuacja w rejonie Morza Bałtyckiego za Jagiellonów

Początkowo Gdańsk miał dobre stosunki z tronem krakowskim. Tak było za czasów Kazimie­rza Jagiellończyka. Miasto obstawało za wolnością żeglugi i handlu na Bałtyku i otwarciem Sundu, który blokowała Dania. Król polski wysto­sował listy, które pozwoliły na zniesienie nowych opłat na statki gda­ńskie w cieśninie. Miało to wielkie znaczenie dla portu, żyjącego z dalekomorskiego handlu. Gdańsk popierał też tron krakowski przeciw Han­zie, swego konkurenta w handlu. W tym czasie miasto miało też spór z Elblągiem i Toruniem, w którym również mogło liczyć na protekcję polskiego monarchy1.

Aktywna polityka w XVI w basenie Morza Bałtyckiego zaowocowała sojuszem z Lubeką, zawartym w 1522 roku i wymierzonym przeciw Danii. Jednak porozumienie to nie trwało długo, gdyż Gdańsk zaraz pokłócił się z Lubeką. Poza tym nowy król Danii dał miastu nowy przywilej handlowy2.

Wobec aktywnej polityki państw bałtyckich, Rzeczpospolita nie mogła pozostać obojętną, a swoją silną obecność mogła tylko zaznaczyć za pomocą własnej floty. Dokonać się to mogło właśnie przez Gdańsk. Problem istnienia królewskiej floty był już znany wcześniej i Zygmunt August powrócił do tego pomysłu. Było to związane z wojną o Inflanty. Kaprzy mieli rabować statki dostarczające broń wrogom. W pierwszym okresie istnienia „żołnierze morscy” pływali pod banderą Kettlerów. Oprócz więc listów przypowiednich dla zaciężnych polskich, których ostatni Jagiellon wyprawił do Inflant, też wystawiono listy kaperskie. Dostali je między innymi Maciej Scharping, Marcin Preuss i Michał Figenow. Kaprowie ci rekrutowali się z gdańszczan. W latach 1565-1568 mamy 25 kaprów. Byli oni następującego pochodzenia: 6- z miast Rzeszy, 2- miejscowości pomorskie, 2- polska szlachta, 2- Prusy Książęce (jeden jest określany mianem Litwina), 3- Skandynawia, 10- gdańszczanie3.

W połowie lat sześćdziesiątych XVI wieku Fryderyk II duński wszczął kroki zmierzające do zablokowania Sundu, co natychmiast uderzyło w interesy gdańszczan. W związku z tym na sejmie w Piotrkowie (1565) Zygmunt August przedstawił projekt powołania osobnego organu władzy kontrolującego polską żeglugę bałtycką i projekt wydawania specjalnych paszportów dla ewentualnego okazowania Duńczykom w Sundzie. Sprawa ta wywoływała poważny niepokój w Gdańsku, gdyż oznaczała przejęcie kontroli nad całą wymianą zagraniczną przez urzędy królewskie oraz podporządkowanie interesów portu gdańskiego Rzeczypospolitej. Sejm piotrkowski trzeba uznać za punkt zwrotny w relacjach polsko-gdańskich4.

I tak jeszcze w 1567 roku w zamian za przystąpienie Gdańska do wojny ze Szwecją, ostatni Jagiellon obiecał rozwiąza­nie instytucji kaprów. Gdyby rzeczywiście władca dotrzymał tego, byłby to poważny błąd. Przy okazji też pokazałby tym, iż można bezkarnie uszczuplać królewską władza. To z kolei stanowiłoby przykład dla innych separatyzmów, których nie brakowało w Rzeczypospolitej. Na szczęście służba kaperska istniała, a nawet wzmogła swą działalność. Wydaje się, że Zygmunt August tak naprawdę nie rozważał likwidacji „żołnierzy morskich”. Być może był to tylko wybieg taktyczny, gdyż ka­prom nakazano, aby pilnowali gdańszczan, żeby ci nie łamali postanowień o blokadzie żeglugi narewskiej, dzięki której Rosja handlowała z Zachodem5. Jakkolwiek koncepcja dominium maris baltici, forsowana przez ostatniego Jagiellona miała zdecydowanie defensywny charakter. Oprócz Rosji skierowana była przeciw Danii i Szwecji. Program ten bezpośrednio dotykał gdańskich interesów. Realizował go też potem Batory, ale też bez skutku6. Tu mamy już początek konfliktu, który to rozwinął się za Stefana Batorego w otwartą wojnę.

b / wojna z Gdańskiem

Dzięki nieskrępowanemu handlowi Gdańsk rozwijał się. O prężności rozwoju miasta może świadczyć fakt, że w końcu XV stu­lecia miasto miało około 30000 mieszkańców. To był więc duży ośrodek jak na polskie warunki. Stare obwarowania, utworzone w czasie wojny trzynastoletniej, zostały wzmocnione pod koniec XV wieku i potem re­gularnie je poprawiano, utrzymując ich stan w należytej formie. Z tego czasu pochodzi wieża nad Motławą zw. „Łabędziem”. Wtedy też oto­czono i złączono z Prawym Miastem przedmieście i Stare Miasto, tworząc tym samym jeden zwięzły ośrodek7. W XVI wieku mamy kolejne rozwiązania mające poprawić obronność miasta. Fortyfikowanie Gdańska związane było z licznymi wojnami, prowadzo­nymi w tym czasie. Konflikt Lubeki z Danią (1501-1513), w którym miasto przyjęło status neutralny, spowodował, iż obie jego strony zaczęły postrzegać Gdańsk jako swojego wroga. Paraliżowały handel. Kolejna wojna Krzyżaków z Polską, która rozpoczęła się w 1519 roku, zmusiła Gdańsk do pośpiesznego ulepszania fortyfikacji. W tym czasie powstały nowoczesne wały ziemne. Ta gorączkowa praca inżynieryjna brała się stąd, że miasto wspierało w tej wojnie Zygmunta I, użyczając pieniądze, wojsko i flotę. Krzyżacy mogli zaatakować Gdańsk w odwecie za tę pomoc8. Gdańsk był więc ośrodkiem, który był przygotowany na wojnę pod każdym względem.

Objęcie tronu w Krakowie przez Stefana Batorego było nie na rękę większości stronnictwa możnowładców świeckich i duchownych, ale przede wszystkim innym państwom. Cesarz Maksymilian nosił się nawet z zamiarem interwencji w Rzeczypospolitej, chcąc uzyskać jej koronę9.Ta niechęć była też w większości państw niemieckich, a także skandynawskich. Dlatego Gdańsk zdecydował się na bunt, mając poparcie Niemców oraz Danii i Szwecji, niedawnych wrogów tegoż miasta.

Wspaniałe i chyba niespodziewane zwycięstwo Jana Zborowskiego nie zostało wyzyskane. Gdańszczanie zostali porażeni swą klęską i powstał dobry moment na wymuszenie posłuszeństwa. Jednak Batory nie mógł dokończyć swego dzieła, bowiem miał duże kłopoty z zaciągiem odpowiedniej liczby żołnierzy. Zwłokę tę wykorzystał przeciwnik, który za pieniądze króla duńskiego najął wojska w Królestwie Duńskim oraz w Niemczech10.Tadeusz Korzon tak widzi liczebność i skład narodowy zaciężnych:400-500 ludzi z Danii, 873 knechtów z Niemiec, Szkoci z Niderlandów, potem strzelcy wallońscy i gaskońscy11. Był więc tu znaczny odsetek duńskich najemników, wspierających butnych mieszczan. Na dodatek szla­chcic pomorski, Czyflic, został posłany do Danii po następne zaciągi z pieniędzmi o wartości 7500 złotych. Dane Bitnera uzupełnia list Duńczyka Mikołaja ab Ungarn do króla duńskiego, który został przejęty przez polską stronę. Mamy tam informację o transporcie broni dla Gdańska z Danii. W przypisie autora książki figurują dokładne tego dane: w dostawie z 5 lipca 1577 roku buntownicy otrzymali 24000 funtów prochu, 14 dział ciężkich 48 i 24 funtowych i 2000 talarów (około 2000 złotych polskich) w gotówce12.

Widzimy więc, że Dania jednoznacznie stanęła po stronie Gdańska, wspierając miasto wszystkimi dostępnymi środkami przez otwarty port morski, którym to docierały nie tylko żołnierze, ale i zaopatrzenie. Na szczęście dla Batorego Szwecja nie zdecydowała się na to, ograniczając się do działań niemilitarnych. Zaważyło na tym zapewne to, że była stale skonfliktowana z Danią i nie mogła być po tej samej stronie co ona. Ale wrogie działania Szwecji wobec Rzeczypospolitej pojawiły się potem- po wojnie z carem Iwanem, kiedy to zostały naruszone jej interesy w Inflantach. Mimo więc faktu niepopierania Gdańska przeciw Rzeczypospolitej Szwecja pozostała wroga wobec tej ostatniej. Niestety batoriańskie plany zaś wojen z Danią (1578), Szwecją (1582) a także Turcją nie uwzględniają posiadania własnych statków, a jedynie korzystanie z flot państw sojuszniczych13. Tak stan rzeczy w gruncie rzeczy czynił te plany mało realnym, a wręcz niewykonalnymi. W rezultacie Dania nie została ukarana za poparcie Gdańska a wrogość Szwecji rozbrojona, stwarzając niebezpieczny precedens na przyszłość. Poza tym Gdańsk uznał zwierzchność tronu krakowskiego tylko formalnie, bowiem zachowywał swoją swoistą autonomię i realizował swoją politykę, w tym handlową. Dalej mógł grać z państwami bałtyckim, bez względu na interesy całej Rzeczypospolitej.

c/ wojna o Inflanty

Inflanty (po łac. Livonia, dzisiaj Łotwa i Estonia) były pod wpływami przede wszystkim Duńczyków i Niemców. W 1202 roku powstał tu Zakon Kawalerów Mieczo­wych. Te bogate i żyzne tereny stały się w XVI wieku obiektem zatargu czterech państw: Danii, Szwecji, Moskwy i Rzeczypospolitej. Dużo do powiedzenia w tej kwestii mieli także Niemcy, którzy uważali ten kraj za swój z racji silnej kolonizacji. Charakter Zakonu też był zdecydo­wanie niemiecki. Oczywiście w tej rozgrywce głos autochtonów, czyli bałtyckich Łotyszy i ugrofińskich Estończyków się nie liczył. Robert I. Frost przedstawia system obronny In­flant. Widzimy tu ogromny wpływ niemieckiej myśli technicznej. Zwła­szcza daje się to zauważyć w fortyfikacjach najważniejszych twierdz. Wszelkie nowinki sztuki inżynieryjnej docierają tu szybko z ojczy­stych Niemiec. Umocnione ośrodki również zostały dobrze obsadzone i zaopatrzone, gdyż potencjalni wrogowie zewnętrzni byli silni, a Niemcy inflanccy chcieli utrzymać swoją niezależność14.

Nowe prądy religijne i społeczne, które niosło ze sobą Odrodzenie, dotarły i do Inflant. Wkrótce więc Zakon Kawalerów Mieczowych czekał ten sam los, co Krzyżaków, a mianowicie- sekularyzacja. Niemcy inflanccy nie mogli liczyć na rozbitą Rzeszę, stąd na swego protektora mu­sieli wybrać jedno z państw w regionie. Szwecja i Dania chciały prze­jąć cały handel na Morzu Bałtyckim w swoje ręce. Polska zaś zamierza­ła odciąć Państwo Moskiewskie od szlaków handlowych prowadzących na Zachód, aby tym samym decydować o obrocie żywnością. Podobny cel wy­znaczyła sobie też Rosja w stosunku do Rzeczypospolitej. Przy tak krzyżujących się interesach wybuch otwartego konfliktu był tylko kwestią czasu.

Wojna między czterema wyżej wymienionymi państwami wybuchła z całą mocą w 1557 roku. Te kraje występowały przeciw sobie w różnych przy­mierzach. Natomiast wielki mistrz Zakonu Kawalerów Mieczowych Gotthard Kettler, dotąd lawirujący między zwaśnionymi stronami, związał się z Polską. Po sekularyzacji zawarł w Wilnie z Zygmuntem Augustem porozumienie, w wyniku którego podzielono Inflanty na dwie części: Kurlandię (dziedziczna posiadłość Kettlerów pod opieką Rzeczypospolitej) i tzw. Inflanty Właściwe, które były pod wspólnym zarządem Korony i Litwy. Stało się to w 1561 roku, lecz zaraz potem wybuchła północna wojna siedmioletnia, trwająca w latach 1563-1570. Król polski nie zdołał utrzymać nabytku w całości i nastąpił rozbiór: Dania sięgnęła po bałtyckie wyspy Ozylię i Dago, a Szwecja- po tereny dzisiejszej Eatonii z Rewlem, natomiast Rosji przypadł ważny Dorpat, a Polsce została jedynie Kurlandia, która miała pozostać jej lennem do1795 r. Pomimo utraty części ziem, Rzeczpospolita dysponowała za Zygmunta Augusta najszerszym dostępem do morza w swej całej historii. Jednak szlachcie marzyło się odzyskanie całych Inflant, czym miał zająć się w przyszłości Batory. Ale też i pozostałe państwa chciały powiększyć swoje nabytki, co stało się zarzewiem długotrwałego konfliktu.

Jako pierwszy z warunkami rozejmu z roku 1570, kończącego północną wojnę siedmioletnią, nie pogodził się car i rozpoczął kroki zaczepne. W czasie od stycznia do lipca 1575 roku Iwan Groźny, wraz ze swoim lennikiem Magnusem duńskim, zdobył część polskich Inflant do rzeki Salis, z portem Parnawa. Jan Chodkiewicz, który zajmował się administrowaniem tych terenów, nie zdołał oprzeć się przeważającemu wrogowi15. A przecież Iwan IV zebrał względnie mało wojska do tej akcji, bo ledwie 16000 strzelców i szlachty. Takie siły nie gwarantowały carowi sukcesu, gdyby załogi zamków zdecydowały się na twardy opór. Charakterystyczne jest, iż Iwan Groźny nie zdecydował się z takimi wojskami zaatakować kluczowej dla prowincji inflanckiej Rygi. Realnie zatem oceniał swe możliwości. Trzeba koniecznie dodać, iż atak na polskie Inflanty stanowił część wielkiego planu zdobycia całego tamtejszego rejonu, do którego car przygotowywał się od pewnego czasu. Najpierw uderzył na Szwedów i przez lata 1575-1576 Moskale opanowali nadmorskie twierdze Parnawa i Apsal oraz prawie całe wybrzeże morskie pomiędzy Rewelem i Rygą. Jednak oblężenie Rewela nic nie dało i Rosjanie musieli się wycofać. Warto zauważyć też, że porażka ta dała do myślenia Iwanowi IV, który, wiedząc, że Polska jest tu silniejszym przeciwnikiem, postanowił to załatwić najpierw inaczej. Zamierzał mianowicie rozbić unię polsko-litewską. W tym celu porozumiał się z Habsburgami. Korona miała zostać włączona do Austrii, a Litwa do Państwa Moskiewskiego. Działo się to zapewne za cichym przyzwoleniem Danii i Szwecji, które upatrywały w zjednoczonym państwie polsko-litewskim swego najgroźniejszego wroga. Dopiero gdy to zawiodło, car, wiedząc o wewnętrznych kłopotach w Rzeczypospolitej, decydował się sięgnąć po Inflanty zbrojnie. Operacje wojenne do roku1577 przeciw Szwecji i Rzeczypospolitej na pewno miały różne cele strategiczne. Car zamierzał całkowicie usunąć Szwedów z Inflant, dlatego zaatakował nawet silny Rewel. Wtedy zostałby tylko jeden przeciwnik: Polska z Litwą. Opór Szwedów w Rewelu pokrzyżował te plany. Natomiast w przypadku inflanckiej prowincji należącej do Rzeczypospolitej postępowanie Iwana Groźnego było bardziej ostrożniejsze. Podstawowym tutaj celem stało się zepchnięcie Litwinów na północny-wschód od Dźwiny. Car liczył na to, że tymi działaniami przynajmniej narzuci pokój Batoremu, gdyż ten w tym czasie miał poważne problemy wewnątrz państwa16. Z tego względu Iwan Groźny mógł spodziewać się, iż te 16000 wojska wystarczy na zrealizowanie tego planu. Zapewne wywiad moskiewski doniósł również o postępującej demoralizacji załóg, a także o postawie Niemców inflanckich. Car uchodził za wytrawnego gracza, stosującego z powodzeniem maksymę divide et impera (w pełni zaadaptowaną przez Niccolo Machiavellego dla nowożytnej sztuki wojennej) we własnym państwie, jak i za jego granicami. Demonstracja zbrojna i rzezie dla przykładu miały załatwić wszystko. I w tym właśnie wypadku Iwan IV się nie pomylił. Rzeczpospolita nie była na to przygotowana, mimo szeroko zakrojonych działań, podjętych jeszcze przez Zygmunta Augusta. Nagła śmierć tego króla tak samo nie służyła utrwaleniu tego stanu. Iwan IV wybrał więc znakomity moment. Akcję cara ilustruje nam Maciej Stryjkowski: „Moskiewski […] na nadzieją naszych z wielkim wojskiem do Liflant osobę swoją ze starszym synem i z Magnusem przyciągnął, miesiąca Sierpnia, gdy Król był pod Gdańskiem, gdzie wziął Kieś albo Wenden za niestwornością Niemców przez podanie, także Westen, Erlen, Nitaw, Jorgenburg, Sonsel, Rumborg, Marienhaus, także też Dunemborg pod kniaziem Sokolińskim, zamek kopcem wyniosło w równinie usutym obronny i Creutzborg, Kokenhauz, zamek i miasteczko, Ascherad i Lonward zamki nad Dźwiną przez wystraszone w larwie podanie pobrał i kilkanaście inszych zamków (jako ptaki na lepie zbierając) opanował, gdzie wielkie morderstwa Moskwa i Tatarowie nad Niemcami czynili, mężów, panie i panny okrutnie gwałcąc, ścinając i w sztuki siekąc, zwłaszcza w Kiesi i w Kokenhausie, które w larwie Magnusowej połowił17. W sierpniu zatem nastąpiło zwieńczenie ofensywy ciągnącej się od stycznia. Autor cyto­wanego fragmentu wyraźnie wskazuje nam na łatwość, z jaką Iwan Groźny sięgnął po inflanckie zamki i miasta. Carowi łatwo poddały się nawet te, co miały znakomite warunki do obrony. Zastanawiające jest, iż 16000 żołnierzy moskiewskich zdołało w tak krótkim czasie zająć aż tak wiele twierdz. Pamiętany przecież, iż w ówczesnych czasach zdobywanie fortec nie było łatwe, a żołnierze Iwana nie dysponowali do tego dostateczną wiedzą i środkami, jakie znajdowały się na Zachodzie.

Działanie cara ułatwiło porozumienie ze Szwedami, którego wyrazem był na początek rozejm, zawarty w lipcu 1575 roku na dwa lata18. Car nie chciał walczyć na dwa fronty. Ocieplenie stosunków między tymi dwoma państwami nie wróżyło dobrze Polsce. Mógł powstać szwedzko-rosyjski sojusz, wymierzony przeciw Rzeczypospolitej. Jednak oba państwa wydawały się być zbyt zwaśnione i chyba wtedy jeszcze nie dostrzegały wspólnego interesu w pokonaniu sąsiada z południa.

Wobec napiętej sytuacji międzynarodowej Batory musiał podjąć odpowiednie kroki łagodzące. Wyjściem mógłby stać się rozejm z Moskwą, jaki ta zawarła ze Szwecją. To by powstrzymało ekspansję Rosjan i stworzyło stan względnej równowagi.

Prócz agresywnie nastawionej Szwecji, słabych Niemców inflanckich i tych z Prus, potencjalnym sojusznikiem Moskwy była niewątpliwie Dania Posiadamy list niejakiego Oswalda do Zamoyskiego, traktujący o zamiarach władcy duńskiego, który wyraził wolę połączenia się w sojuszu z carem19. Co prawda dokument jest datowany na 5 lipca 1578 roku, lecz to możemy odnieść i do roku poprzedniego. Zapewne rozmowy duńsko-moskiewskie trwały już od jakiegoś czasu. Nasiliło się to pra­wdopodobnie podczas konfliktu króla Stefana z Gdańskiem, kiedy to Rzeczpospolita weszła w ostry zatarg z Królestwem Danii. Wspólność więc interesów obu państw była niezaprzeczalna. Batory wiedział o tych negocjacjach i powziął energiczną akcję dyplomatyczną. Poprzez przy­chylnych Polsce podległych Danii książąt holsztyńskich, Jana i Adol­fa, zdołał odwieść skandynawskiego monarchę od zamiaru sojuszu z Moskwą20. Tu należy uznać za duży sukces Batorego, ale posłowie Rzeczy­pospolitej poszli jeszcze dalej w negocjacjach, gdyż nawet zapropo­nowali królowi Danii układ przeciw Iwanowi Groźnemu. Jednakże monarcha skandynawski wykręcił się twierdząc, „iże tera ma przy nim [tj. przy carze- T.Z.] swe posły, zaczem przed ich powrotem nijak nie możno mu się omawiać”. To było granie na zwłokę, bowiem Duńczycy wcale nie mieli zamiaru układać się z Rzecząpospolitą. Byli wierni Iwanowi, skoro król skandynawski w pewnym momencie stwierdził, „iże Moskiewskiemu nie jest jaw nieprzyjaciel”. Niweczyło to jakiekolwiek pomysły wciągnięcia do wojny z carem Danii. Za to król szwedzki wydawał się w pełni popierać polski plan wojny morskiej, wymierzonej w posiadłości nadbałtyckie Państwa Moskiewskiego. Kazał tylko powiedzieć, „a okręty, porty, strzelba, strawa a poczciwe ludzie na każde zawołanie są u niego [Batorego- T.Z.]” 21. Bezstronność Wawrzyńca Millera, z którego pamiętnika wyjąłem te cytaty jest dyskusyjna. Z całą mocą popierał Szwedów i walczących dla nich licznych, najemników niemieckich, bowiem sam był Niemcem. Niemniej przymierze takie było realne w tym czasie, bowiem wcześniejsze ataki Moskwy na posiadłości szwedzkie w Estonii musiały zaniepokoić Szwedów.

Prawdziwy przełom nastąpił już na początku 1578 roku. Bowiem od tej pory Magnus duński począł szukać porozumienia z królem polskim. Chociaż z drugiej strony Andrzej Wyczański podkreśla tutaj wielką rolę polskiej dyplomacji, która miała nakłonić do współpracy nie tylko Magnusa, ale i Niemców inflanckich z księciem kurlandzkim i większością patrycjatu Rygi22. O przychylności Magnusa Polakom oraz o sytuacji w Inflantach pisze Jan Tomasz Drohojowski do Zamoyskiego w liście wysłanym wprost z Rygi, a więc z miejsca, w którym scedowały się wszystkie emocje mieszkańców tych ziem. W źródle z dnia 29 czerwca 1578 roku donosi nam mianowicie o tej sprzyjającej sytuacji dla Rzeczypospolitej, a więc o przyjaźni Magnusa, ale też obnaża smutną prawdę o stanie polskiej obrony. I oto ta gorsza wiadomość zajmuje więcej miejsca, gdyż autor barwnie i obszernie opisuje „wielki nierząd” i „niedostatek” w zamkach obsadzonych przez królewskie załogi. Wśród żołnierzy szerzyła się demoralizacja i pogarda dla dyscypliny. Zapewne jednym z powodów takiego stanu rzeczy było niedostateczne zaopatrzenie twierdz. Drohojowski dla porównania przedstawia pomyślną sytuację armii moskiewskiej, której niczego nie brakuje i z dnia na dzień jest coraz lepiej przygotowana do wojny23.

Na korzyść polskiej racji stanu działał fakt wzmożenia działań Szwedów przeciw Moskwie w czasie początków wojny o Inflanty z carem. Skandynawski najeźdźca atakował Iwana Groźnego od północy, wiążąc część sił Moskwy. Odciążyło to w pewnym stopniu granicę z Rzecząpospolitą24. Być może celem króla szwedzkiego było udzielenie pomocy Rzeczypospolitej, borykającej się z wewnętrznymi trudnościami. Szwedzi nie mogli pozwolić na umocnienie się Moskwy w Inflantach.

Polsko-litewska ofensywa przeciw wojsku moskiewskiemu doprowadziła do zdobycia wielu zamków, łącznie z najważniejszym ośrodkiem strategicznym środkowych Inflant, a więc Wenden (Kiesią). To była dotkliwa porażka dla cara. Postanowił on odbić przynajmniej kluczowy Wenden. W tym celu przygotował silną ekspedycję w liczbie 18 tysięcy żołnierzy. Moskale obiegli Wenden i trzymali go tak przez pewien czas. Wobec twardej postawy obrońców szwedzkich carscy żołnierze poprzestali na blokadzie miasta. Przy tak potężnych siłach obrona zapewne by skapitulowała, lecz napastnik został zaskoczony od tyłu przez koalicję polsko-litewsko-inflancko-szwedzką. Krwawa bitwa, jaka rozegrała się 21 października 1578 roku, zakończyła się klęską Iwana IV25.

Ogromne zaangażowanie wojsk moskiewskich w odzyskanie Wenden nie dało oczekiwanego rezultatu. Opisuje nam to Stryjkowski: „A gdy się Moskwa w dwudziestu tysięcy wojska znowu dwakroć o dobycie Kiesi [Wenden- T.Z] kusiła, porazili ich naszy w małym poczcie i rozgromili, złączywszy się z posiłkiem Szwedów na ten czas przybyłym i dział więcej niż 20 wielkich burzących, a zwłaszcza Wołka odjęli, za sprawą i hetmaństwem Andrzeja Sapihi wojewodzica Nowogrodzkiego; gdzie też wojewodów i bojarów zacnych bardzo mieli krom pobitych na placu w więzienie pobrano, roku 1578, ziemie, działa do Wilna, którymi niesłusznie zamków królewskich dobywać, a więźnie do Grodna przyprowadzono26. Mamy też regestr wojewodów i dzieci bojarskich (dowódców moskiewskich), którzy dostali się do niewoli lub zginęli pod Kiesią27. W liście Zamoyskiego do Jerzego Radziwiłła, gdzie pokrótce została opisana ta bitwa, kanclerz wspomina, że tych wielkich dział było 24. Mówi też o prochach i innych atrybutach potrzebnych w sztuce puszkarskiej, jakie zdobyto na Moskalach. Natomiast samych Rosjan miało zginąć kilkanaście tysięcy28. O zdobytych działach szerzej pisze Hejdensztejn: „Najznaczniejsze armaty były te, które miały na sobie nazwisko i wyobrażenie: jedna wilka [„wołk” w przekazie Stryjkowskiego- T.Z],jedna jastrzębia, dwie panny, dwie sokołów, a do tego kilka szwedzkich z takiemiż samemi znakami29. Klęska więc Moskwy była zupełna, która straciła w bitwie dużo ludzi i sprzętu. W tym więc momencie strona polska zmieniła radykalnie swą taktykę wobec Moskwy i po raz pierwszy na taką skalę zaangażowała się militarnie. Współdziałanie ze Szwedami z początku wydawało się zachęcające, ale w końcu nic z tego nie wyszło i bitwę pod Kiesią trzeba zaliczyć do wyjątków. Oba państwa dzieliły różnice interesów, dlatego dalszą wojnę z Państwem Moskiewskim prowadzono oddzielnie i na własną rękę. Podczas działań wojennych 1579-1581 Rzeczypospolitej przeciw Iwanowi IV Dania i Szwecja przyjęła raczej postawę wyczekiwania. Jednak Batory nie mógł spodziewać się przynajmniej życzliwej neutralności. W czasie oblężenia Pskowa sytuacja międzynarodowa uchodziła ciągle za niepewną. Nie tylko nie wiadomo było, co zrobi Iwan Groźny, ale też i postawa Szwecji i Danii wydawała się niejednoznaczna. Na dobrą sprawę trudno było przewidzieć, co uczynią skandynawscy królowie po zakończeniu konfliktu polsko-moskiewskiego.

d/ rozejm w Jamie Zapolskim a Szwecja i Dania

Koniec roku 1581 i początek 1582 cechowały pewne zmiany. Zarówno król Stefan jak i Iwan Groźny musieli mieć na uwadze inne problemy: pierwszy- Turcję, a drugi- Szwecję, która zdecydowała się na wrogość wobec Państwa Moskiewskiego. Oba te państwa zaczęły przejawiać aktywną politykę zagraniczną łącznie z działaniami militarnymi. Natomiast Dania pozostała przy swej „zimnej” neutralności.

Mariaż Państwa Moskiewskiego i Porty Ottomańakiej był trudny do wyobrażenia, chociaż w polityce wszystko jest możliwe. Ale za to inaczej działo się między Rzeczpospolitą a Szwecją. Oba państwa wydawały się być ciągle skazane na sojusz, zwłaszcza teraz, gdy ich wspólnym przeciwnikiem stał się ponownie car. Wszak do współpracy na większą skalę znowu nie doszło. Szwecja ze swej strony dążyła nawet do przymierza z Rzeczypospolitą. Zarówno Jana III jak i Batorego chociażby łączyło to, że obaj władcy mieli za żony siostry Zygmunta Augusta (pierwszy- Katarzynę Jagiellonkę, drugi- Annę Jagiellonkę). Jednak król Stefan aż tak nie akcentował tych związków, a między obu władcami było wiele wzajemnej nieufności. Za to na Polaków spadła krytyka Wawrzyńca Millera, którego to „Pamiętnikom” chciałbym poświęcić trochę uwagi30.

Autor, który był Niemcem, poddaje ostrej krytyce sposób prowadzenia wojny przez Batorego. Chyba nie przepadał za Polakami, choć bardziej nie lubił Węgrów, a Rosjanami niemal gardził. Na swój zjadliwy warsztat pisarski bierze wyprawę pskowską, która nie zakończyła się zbyt szczęśliwie dla Polski. I tak Miller twierdzi, iż wojsko Batorego „nic znamiennego pod tem miastem [Pskowem- T.Z.]niezrządziło, jedno co niektóry połek murów wystrzeliło, tusząc w to, iże uderzywszy na nie, że je zdostaną”. Niewątpliwie dziejopis ma rację, tak podsumowując działania wojenne króla Stefana w latach 1581-1582, lecz trudno zgodzić się, iż król polski nic przez oblężenie Pskowa nie osiągnął. Iwan Groźny przecież zgodził się na rozmowy, które w rezultacie oddały Inflanty w ręce polskie. Rzekomo nieudanej wojnie starego z carem Miller przeciwstawia działania zbrojne Szwedów. W tym samym czasie, co odbywała się kampania pskowska, dowódca szwedzki, Pontus de la Gardie, podiął ofensywę antymoskiewską. Po zdobyciu przez Szwedów Finji okręty ich zaatakowały Narwę, a część wojsk ruszyła na Iwanogród. „Gdy Pan Pontus tak szczęśliwie wojował Moskwę, Polska leżała jeszcze pod Pskowem”. Istotnie dynamika wojsk szwedzkich w tym czasie była zaskakująca. To należy uznać za zapowiedź przyszłej potęgi tego państwa w następnym stuleciu. Armia skandynawska, posiadająca też wiele zaciągów niemieckich, zbierała rosyjskie twierdze jedna po drugiej. Na tym tle działania Batorego wyglądały raczej blado. Jednak Rzeczpospolita nie miała tak sprawnej machiny wojennej jak Szwecja. Znając temperament króla Stefana, można było się spodziewać podobnej dynamiki, gdyby pozwolono mu na to. Niestety polski monarcha nie mógł w pełni wykorzystać swych talentów. Według Millera Pontus chciał przyjść z pomocą Polakom z piechotą, kulami, prochem oraz bronią palną, lecz Polacy mieli przez swą dumę to odrzucić. „Gdyby oni [Polacy- T.Z.] przymierza Szwedzkiemu [królowi Janowi III- T.Z.] byli dochowali, to nie tylko że byliby na ów czas Pskowa dostali, ale zaczym Moskwa była wcale znużoną, te byliby ją wysiekli i rozegnali”. Istotnie wspaniałe zwycięstwo sprzymierzonych wojsk Rzeczypospolitej i Szwecji pod Kiesią (Wenden) mogło się powtórzyć jeszcze wiele razy, lecz nie powinniśmy zapominać o pewnych uwarunkowaniach.

Z pozoru sojusz z Janem III przynosił same korzyści, ale jeśli poddamy to głębszej analizie, dostrzeżemy też i wady. Przede wszystkim umacnianie się Szwedów w północnych Inflantach, które również uważano w Rzeczypospolitej za integralną część państwa, stanowiło podważenie polskiego tam posiadania. Porozumienie ze Szwecją tylko przypieczętowałoby to i umożliwiłoby dalsze postępy. Batory nie chciał dać pretekstu, który sprawiłby, że wojska Pontusa weszłyby głęboko w Inflanty, a właśnie to oznaczało przyjęcie szwedzkiej pomocy. Toteż wydaje się zrozumiałe, iż król Stefan nie zainteresował się tą propozycją. Poza tym Jan III najzwyczajniej w świecie wchodził w drogę Batoremu. Kiedy bowiem zaczęto rokowania polsko-moskiewskie, Szwedzi kontynuowali ofensywę. Król Stefan uznał za niestosowną dalszą akcję Pontusa i dlatego wysłał posła do króla Szwecji z propozycją przerwania walki. Wojska Jana III Wazy zdobyły Narwę, którą Batory chciał wziąć pod zastaw w czasie rokowań pokojowych, gdyż nie ufał Iwanowi Groźnemu31.

Nie tylko więc nie było porozumienia między Szwedami a Batorym, a wręcz zaczęła narastać wrogość. Konflikt polsko-szwedzki wyszedł podczas negocjacji kończących wojnę o Inflanty. Wawrzyniec Miller z wyrzutem pisze: „Nie baczyli też Polacy przy zawieraniu tego pokoju [w Jamie Zapolskim- T.Z.] na stare przymierza, co to byli ze Szwedem poczynili32. W liście Zamoyskiego do Possevina czytamy o tym, iż Pontus de la Gardie wyciągnął rękę do niego w postaci wysłannika, Włocha Wawrzyńca Cagnola. Poseł ten przyniósł z sobą list do króla Stefana. Włoch chciał zobaczyć się z delegacją moskiewską, uczestniczącą w rokowaniach pokojowych w Jamie Zapolskim33. Szwecja zatem zamierzała w porozumieniu z Polską wejść do układu z Moskwą. Jednakże nie stało się tak, gdyż polskiej delegacji w Jamie Zapolskim nie udało się wymusić na Iwanie Groźnym objęcie rozejmem i Jana III. Nie można więc oskarżać Polaków o złą wolę, aczkolwiek do wciągnięcia Szwecji w rokowania nie palił się specjalnie Batory. Polski monarcha był zły na Jana III, że sukcesy domu Wazów w walce z carem, były wynikiem z trudem osiągniętych postępów armii Rzeczypospolitej34. Szwedzi po prostu wykorzystali osłabienie Państwa Moskiewskiego podczas wypraw batoriańskich. Ostatecznie więc zawarto porozumienie bez Szwedów, ale tego przyczyna leżała po stronie moskiewskiej. Przy zawieraniu pokoju Possevinowi towarzyszyli pełnomocnicy carscy: książę Dymitr Jelecki i wysoki urzędnik Roman Alferiew. Dostali oni wyraźne instrukcje od cara, że w razie nieustępliwości Polaków mieli oddać im całe Inflanty, przy zachowaniu zdobyczy rosyjskich. Iwan Groźny również zobowiązał swych posłów do nie włączania do traktatu spraw szwedzko-rosyjskich.Car sądził, że po zawarciu pokoju z Rzeczypospolitą będzie miał wolną rękę w rozprawieniu się z Janem III, a więc włączanie do porozumienia Wazów nie miało sensu. Trzeba także zauważyć fakt taki, że pokój w Jamie Zapolskim był właściwie rozejmem. Z tego zatem należy wnioskować, iż Moskwa traktat ten uznawała za rozwiązanie tymczasowe. Polscy pełnomocnicy, czyli Janusz Zbaraski, Albrecht Radziwiłł oraz Michał Haraburda, z trudem zmusili Iwana Groźnego do oficjalnego zrzeczenia się tytułu władcy Inflant i Smoleńszczyzny. To miało zapobiec w przyszłości roszczeniom do tych ziem, aczkolwiek rezygnacja ta miała jedynie wymiar symboliczny. Prawda była taka, że Smoleńsk należał do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i na razie istniały niewielkie szanse, by go odzyskać. Natomiast Inflanty stanowiły zbyt ważną prowincję, żeby tak łatwo można było z niej zrezygnować. Car potrzebował czasu, aby otrząsnąć się z porażki i wyprzeć z Estonii Szwedów. Potem zapewne miała przyjść kolei na Rzeczpospolitą. Poselstwo polskie na rokowania przybyło z twardą instrukcją króla Stefana, aby nie oddawać Iwanowi Groźnemu „ani piędzi” Inflant. Batory mógł być pewny swego, ponieważ wygrał de facto wojnę i miał w zanadrzu zajęte ziemie moskiewskie, które mogły posłużyć jako „towar wymienny”, jeśliby car nie chciał ustąpić z całej prowincji. Polacy też podobno mieli żądać od Rosjan zwrotu kosztów poniesionych na wojnę. Warunek ten był nierealny i chyba obliczony na to, aby mieć z czego zrezygnować przy negocjacjach. Ciekawe było również to, iż interesów szwedzkich w pertraktacjach miał pilnować Polak Krzysztof Warszewicki, skoro samych Szwedów nie dopuszczono35.

Dopiero więc na tym szeroko przedstawionym tle możemy rozpatrywać warunki rozejmu w Jamie Zapolskim. Najpierw odwołam się do relacji Hejdensztejna: „Utracił Car tym ostatnim pokojem 18 zamków i miast, jako to: Dorpat, Felin, Lais, Marienburg, Hassel, Nowogródek, Marienhaus, Lucyn, Rzeżycę, Trikat, Berson, Landesk, Sessweg i prawo upominania się i odebrania od Szwedów Wejssenstajnu. Nie mniej też zdobył Król i zatrzymał przy sobie: Połock, Suszę Sokół, Krasne, Uświatę, Sitnę, Jezioryszcza, Kossiany, Nieszczerdę i Wieliż, z ziemią do 120 000 kroków wynoszącą. W Inflantach znowu Wenden, Lenowart, Dynaburg, Pirchel, Salę Kirempe, Elzen i Fabjan. Za to wszystko otrzymał Car Wielkie Łuki Zawołocie, Ostrów, Newel, Chołm i zburzone przez niego samego zamki Kraśnę Krasnohoród, Woroniec i Welję36. Trzeba zauważyć, iż znaczna większość wymienionych przez Hejdensztejna twierdz, które przypadły Rzeczypospolitej, nie była atakowana przez wojska Batorego, nazwy ich brzmią obco. Bierze się to stąd, że leżały one z dala od przemarszu i działań operacyjnych armii Rzeczypospolitej, czyli w samych Inflantach. Tymczasem król Stefan atakował zachodnią część Państwa moskiewskiego, graniczącą ze sporną prowincją. W wyniku tego ziemie inflanckie nie ucierpiały od najazdu batoriańskiej armii, co pozytywnie rokowało na przyszłość. Było to oczywiście konsekwencją strategii wojny prowadzonej przez Batorego. Inną sprawą, wynikającą z przekazu Hejdensztejna, i dającą się zauważyć, było ustalenie w traktacie, iż Batory miał prawo odebrać Szwedom zamek Wejssenstajn. Jak wiemy, rozejm nie obejmował trzeciej strony w konflikcie, a mianowicie Jana III Wazy. Gdyby stało się inaczej, może nie doszłoby do napięć w tej kwestii oraz w wielu innych sprawach. Jednakże w tym wypadku siłą rzeczy rodził się silny konflikt polsko-szwedzki, grzebiąc nawet najmniejszą szansę na porozumienie i wspólną walkę z carem, która to była możliwa wcześniej.

Umowa z Rosjanami mówiła o oddaniu twierdz wraz z okolicznymi ziemiami, lecz nic nie wspominała o wyposażeniu zamków. Część bowiem sprzętu należała do państwa polskiego, a po inwazji została zarekwirowana przez wojska moskiewskie. Zarekwirowana, bo trudno mówić o wojennych łupach, skoro twierdze inflanckie prawie nie stawiały żadnego oporu i przejmowane były niemalże z marszu. Teraz zaś Iwan Groźny opuszczał zamki, pozostawiając je całkowicie puste. W liście, datowanym na 17 lutego 1582, Macieja Leńkowa do Jana Zamoyskiego możemy przeczytać, iż Moskwa zgodnie z układem wycofuje się, ale czyni to powoli. Tłumaczy to tym, iż bojarzy mają liczne rodziny, które trzeba ewakuować wozami, a jest „niedostatek podwod”. Jednak prawdopodobnie tabory służyły Rosjanom nie tyle do ewakuacji swoich rodzin, co do przewożenia sprzętu z zamków. Leńkow informuje kanclerza i hetmana, iż nieprzyjaciel zabiera „strzelbę”, dywany i inne rzeczy, chociaż zastrzega, że nie może dostarczyć dokładnych rejestrów37. Moskale przez długi czas wywozili żywność, proch, amunicję, działa oraz inny sprzęt. W tym celu wykorzystywano miejscową ludność, czyli między innymi Niemców, na co tak się uskarża Wawrzyniec Miller38. To z kolei mogło drażnić Szwecję, która była krajem luterańskim i mogła brać w obronę uciskanych protestanckich Niemców. To pozwalało na mieszanie się w sprawy inflanckie, a więc de facto- Rzeczypospolitej, bowiem teren ten po rozejmie w Jamie Zapolskim stał się jej własnością.

Rosjanie zawarowali sobie, „aby z Dierptu i Novgorodka sriebro cierkovnoie i obrazy svoi vyviezli, pierieszkody żadnoj v tam nie maiuczi, takżie vładyki ich i sviaszczienniki aby vyiechali v ciełosti, a szczo sia tkniet Narvy i inszich zamkov, kotoryie krol’ szweckij pobrał, aby ich sobie krol’ [Batory- T..Z.] dochodił39. Moskwa niezbyt chętnie się wycofywała, uciekając się do różnych forteli, aby opóźniać ewakuację i powiększyć swój stan posiadania. Do tego usiłowała wbić klin w stosunki ze Szwecją, umiejętnie grając na emocjach. Dlatego batoriańscy dowódcy słusznie podchodzili do tego z nieufnością, uważając na każdy ruch przeciwnika. W końcu w Jamie Zapolskim zawarto jedynie rozejm. Niepokojących informacji dostarczył list rotmistrza Stanisława Stadnickiego ze Żmigrocka, adresowany również do Jana Zamojskiego. Autor pisze między innymi, że „dziś Moskwa wszystka z Wolomierza […] poszła do Trykatona nocz i Pan Zirmirk z nimi […] od siebie puszczał…” Informuje o panującym głodzie w Inflantach oraz o plądrowaniu ziem przez bandy żołnierzy. Ostrzega, iż jeśli to będzie trwało dalej, „żywności nie zostanie ani koniom ani sobie”. Mimo zatem starań Batorego, w odzyskanej prowincji zapanował chaos. Co ciekawe Niemcy inflantcy poczuli się na tyle pewnie, że poczęli brać odwet na swych oprawcach. Stadnicki wyraźnie mówi o Moskalach: „Niemców się bardzo boją40. Na pewno Rosjanie w ogóle wycofywali się powoli, ale zamki opuszczali szybko, w panice, rabując wszystko, co się dało, aby jak najszybciej znaleźć się za bezpiecznymi murami innej twierdzy. Stan powojenny sprzyjał mordom i rabunkom, a prawo naruszała każda ze stron. Nawet posłowie nie byli bezpieczni. Car lubił upokarzać obcych emisariuszy. Już tradycyjnie zatem do układów rozejmowych dołączano „Regestr despektów panów posłów, które ich w drodze do Moskwy spotkały”. Przykład takiego spisu znany z 1570 roku, kiedy to pertraktowano o zakończenie północnej wojny siedmioletniej, ale podobny rejestr musiał powstać i przy okazji zawierania rozejmu w Jamie Zapolskim. Analizując przewinienia cara względem dyplomatów w „Regestrze”, z 1570 roku, możemy śmiało odnieść go do wojny o Inflanty z czasów batoriańskich41.

Przez odcięcie Państwa Moskiewskiego od Bałtyku Polacy i Szwedzi uzyskali wspólną granicę, co w przyszłości okazało się zgubne dla Rzeczypospolitej. Car stracił wszystkie porty bałtyckie, ale za to zostały mu zwrócone ziemie etnicznie ruskie, zdobyte przez Ba­torego, których nie opłacało się utrzymywać przy Rzeczypospolitej. Ziemię połocką przekazano Litwie, bowiem stanowiła jej historyczną część, natomiast o same Inflanty wybuchł spór między Koroną a Wielkim Księstwem Litewskim. Miller uważał, iż prowincja ta powinna przypaść Litwie, bo kiedyś w Kiesi zawarto inflancko-litewskie przymierze42. Ostatecznie ustalono, że nabyta prowincja miała być zarządzana wspólnie przez Kraków i Wilno. Kompromis ten należy uznać za bardzo rozsądne wyjście z patowej sytuacji. A trzeba pamiętać, że istniał od dawna poważny problem, związany z rozgraniczeniem prowincji in­flanckiej od Wielkiego Księstwa Litewskiego. W tych czasach nie było dokładnych map, które by to ułatwiały, a poza tym obszar ten przez lata zmieniał się pod względem etnicznym i kulturowym. Stąd stały się potrzebne królewskie akty, które by to regulowały. Taki dokument dotyczący Inflant mamy już w roku 154143.

e/ zabezpieczenie Inflant w 1582 roku

W celu urządzenia uzyskanych ziem Batory 12 marca 1582 roku wyjechał do Rygi. Potem przybył tam Zamoyski. Oprócz tego byli tam senatorzy polscy i litewscy, przedstawiciele domu Kettlerów z księciem kurlandzkim oraz znakomici Inflantczycy. Do Rygi dotarł też Magnus duński44. Tam też z całą siłą wyniknęła kwestia rozgraniczenia poszczególnych ziem. Poddani z prowincji inflanckiej, Kurlandii i Semigalii mają „orożnie krzywdy, szkody, gwałty, boj [o] posiadanie Imion i gruntów, i na niektórych miejscach, i o zabranie Szlachty z domami i majętnościami przeze ustawienie i zwykłe graniczenie Wielkiego Księstwa Litewskiego […]. Z Ziemią Inflancką, Kurlandską i Semigalską, jakoż i na Sejmiech walnych goj takowe prośby do nas byli przynoszony, z tym byli wprawowani, że na wysłanie Kommisarow z obydwóch stron dla uczynienia sprawiedliwości i zastanowienia między temi Państewy naszemi wedle starodawnych granic odkładaliśmy”. Włodarze z Inflant, Kurlandii i Semigalii mają przysięgać na wierność królowi Rzeczypospolitej na warunkach ustalonych w Pozwolu (5 września 1557 roku). Ka­żdy pokrzywdzony powinien był poinformować księcia lub królewskich urzędników o naruszeniach prawa, a miał na to cztery tygodnie45. Sytuacja na tym terenie rzeczywiście była skomplikowana, na co zasadniczy wpływ miały zagmatwane stosunki społeczno-polityczne, a także religijne. Zamki z okolicznymi ziemiami dzierżyła nie tylko Szwecja, Dania, Rzeczpospolita, ale też Magnus duński, Kettlerowie, biskupstwo ryskie oraz inni prywatni właściciele. Wybuchały kłótnie o stan posiadania, przy ingerencji obcych krajów. Przez lata poszczególne zamki przechodziły z jednych rąk do drugich, dlatego czasem trudno było rozsądzić spory. Powszechne stało się szantażowanie Batorego nieposłuszeństwem, a w tych rozgrywkach dominowała prywata, a nie interes całego państwa. Przykładem jest tu list księżnej Anny Kurlandzkiej do Jana Zamoyskiego z prośbą o pomoc w uzyskaniu zamku Dahlen dla jej syna. Pisała ona między innymi, że „dominus noster lange elementifismus nobis et filio nostro illustre principi Friderico castrum Dahlen testificando regia sua in nos benevolentis erge, advitaliter inseripverit et conceperit…46 Batory powinien nagrodzić tych, którzy zachowali lojalność podczas wojny, a ukarać zdrajców i wrogów Rzeczypospolitej. Jakkolwiek w praktyce okazało się to niemożliwe z wielu powodów. Monarcha mógł liczyć jedynie na Węgrów, Litwinów i Polaków (nie wszystkich). Pierwsi byli najemnikami, zaufanymi żołnierzami, którzy mogli oddać życie za swego rodaka, drudzy obawiali się o swoją skórę, stąd energicznie poparli działania zbrojne, a trzeci, choć mieli powody do zaangażowania się w konflikt z carem, działali opieszale. Przedstawiciele tych trzech narodowości otrzymali nagrody w postaci nobilitacji, indygenatu, tytułów i dóbr. Nawet w obliczu wątpliwości co do rozdziału tych nagród sprawa ta nie podlega dyskusji, lecz trudno mówić o nagradzaniu Niemców pruskich, kurlandzkich czy inflanckich. Postawa ich była dwuznaczna, gdyż nawet Ryga myślała o poddaniu się carowi. To samo dotyczyło Magnusa duńskiego. Z listu do Jerzego Radziwiłła (datowanym na 2 lipca 1582 roku) wiemy, iż książę duński nadal, mimo wcześniejszej zdrady, pozostawał głównym rozgrywającym w tym rejonie. Decydował między innymi o losie niektórych zamków47. W ogóle Danią prowadzono ożywione kontakty po roku 158248, mimo jej wcześniejszej wrogości wobec Rzeczypospolitej. Tymczasem Jerzemu Fryderykowi, margrabiemu anspachskiemu, wystarczyło potwierdzenie przez króla Stefana kurateli nad umysłowo chorym Albrechtem Fryderykiem, księciem pruskim49, co również w przyszłości okazało się fatalną pomyłką. Wobec słabości Rzeczypospolitej proces scaleniowy państwa nie został zakończony. W „Capita instructiey” Batorego na sejmiki powiatowe z 7 grudnia 1584 jest napisane, że ziemie inflanckie „na przyszłym sejmie” zostaną wzięte pod uwagę, „jakoby tamtejszy porządek” ustalić. Trzeba te zrobić szybko, ponieważ Inflantom groziło niebezpieczeństwo. Król nadal przekonywał niezdecydowaną część nobilitas, twierdząc, iż jest tam dobra ziemia, z której można czerpać duże dochody50. Spotkanie w Rydze niewiele więc dało. Kiedy król wyznaczył tymczasowych rządców Inflant, powrócił do Wilna51. Tymczasem narastał konflikt szwedzko-polski i groziła inwazja z północy. Batory chcąc się przed tym zabezpieczyć, wysłał 14 lipca 1582 roku z Grodna jako posła samego Hejdensztejna do Jerzego Fryderyka, księcia pruskiego i Magnusa duńskiego, księcia inflanckiego, z poleceniem doręczenia im instrukcji monarszych na wypadek niespodziewanego ataku wojsk Jana III52. Król szwedzki bowiem od wyzwisk 53, mógł przejść do czynów. Ale Rzeczpospolita wydawała się być przygotowana na taką ewentualność. Do inflanckich zamków ściągano pospiesznie ludzi i wiele sprzętu oraz zapasów.

Załogi inflanckie w 1582 roku:54

Parnawa- 150 jazdy, 400 piechoty i 2 puszkarzy (mistrzów)

Felin- 200 jazdy, 200 piechoty i 4 puszkarzy (w tym 1 pomocnik)

Oberpahlen- 150 jazdy, 80 piechoty i 1 puszkarz (mistrz)

Lais- 150 jazdy, 100 piechoty i 2 puszkarzy (w tym 1 pomocnik)

Dorpat- 150 jazdy, 300 piechoty i 8 puszkarzy z 6 rzemieślnikami

Marienburg- 150 jazdy, 100 piechoty i 2 puszkarzy (mistrzów)

Nowogródek Inflancki- 100 piechoty

Adsel (Gowja)- 20 piechoty

Marienhaus- 12 piechoty

Lucyn- 50 piechoty

Rzeżyca (Rositen)- 20 piechoty

Trikaten- 30 piechoty

Ryga- 100 piechoty

Dynamont- 60 piechoty

W sumie więc było rozmieszczonych w twierdzach inflanckich 950 jazdy i 1622 piechoty, czyli w sumie 2572 żołnierzy. Do tego dochodziło 23 puszkarzy i 6 rzemieślników. Siły te nie były wystarczające do stawiania dłuższego oporu przeciwnikowi i w razie ataku musiały być wsparte armią z Rzeczypospolitej.

f/ Stefan Batory a kwestia bałtycka

Na koniec trzeba zastanowić się nad stosunkiem króla Stefana do kwestii bałtyckiej. Batory stoczył dwie wojny o swobodny dostęp Rzeczypospolitej do morza, za co należy mu się uznanie. Jednak z drugiej strony muszę zgodzić się z Kazimierzem Lepszym, który twierdził, iż monarcha ten nie rozumiał polityki bałtyckiej55. Wydaje się, że jako książę z Siedmiogrodu do końca nie pojmował, jak ważna dla gospodarki, a tym samym dla kondycji całego państwa, jest sprawa Inflant. Posiadanie żeglownych rzek w całym ich biegu i nadbałtyckich portów było koniecznością dla prowadzenia swobodnego handlu. Chociaż właśnie w tym momencie K. Lepszy uważa, iż podstawową kwestią dla Polski nie były Inflanty czy żegluga narewska, ale wolne cieśniny w Sundzie. Kontrolę nad nimi bowiem miała Dania. Badacz wysunął tezę, iż należało zawrzeć sojusz polsko-szwedzki nie przeciw Moskwie, a Danii, gdyż to ona najbardziej zagrażała żywotnym interesom Rzeczypospolitej. Przy okazji blokowała też Szwecję, z czego wynikałby przyczynek do polsko-szwedzkich kontaktów. K. Lepszy sądzi, że w sytuacji, gdy Dania posiadała władzę nad całym Bałtykiem, nawet odzyskanie Inflant nie czyniło wolnym handel płodami polsko-litewskimi. Wyrazem antypolskiej działałności tego królestwa była pomoc dla buntowników z Gdańska56. Jestem skory i to poprzeć, lecz z małym zastrzeżeniem: nie bagatelizowałbym tak kwestii inflanckiej na rzecz duńskiego imperializmu. Owszem problem Danii istniał, ponieważ w tych czasach było to państwo bardzo aktywne w basenie Morza Bałtyckiego, ale co by było gdyby Rzeczpospolita zaniedbała kwestię Inflant? Państwo Moskiewskie Iwana Groźnego stanowiła również wielkie zagrożenie i gdyby się na dobre Moskale umocnili w tej prowincji, doszłoby do niekorzystnych dla Polski zmian geopolitycznych. Rzeczpospolita zostałaby sprowadzona do drugorzędnej roli. W takim wypadku doszłoby do wojny dwóch panów Inflant: Szwecji i Moskwy, bo wystąpiłby konflikt interesów. A te byłoby z kolei na rękę Danii, która i tak posiadała duże wpływy w omawianej prowincji przez Magnusa duńskiego. Dzierżenie Inflant nie tylko było próżną zachcianką nobilitas czy też miało znaczenie gospodarcze, ale także nie możemy zapomnieć o wartości prestiżowej i strategicznej. W rezultacie wojny prowadzonej przez Batorego Państwo Moskiewskie zostało zepchnięte na plan dalszy. Na tym polu pozostały więc: Rzeczpospolita, Szwecja oraz Dania. I właśnie teraz można było myśleć o wspólnym wyparciu Danii z Bałtyku (oczywiście po zażegnaniu wzajemnych sporów).

Wnioski

Konflikt z państwami skandynawskimi Batory otrzymał w spadku po Jagiellonach, ale również sama obecność księcia z Siedmiogrodu na tronie krakowskim wywołała napięcia międzynarodowe. Zaważył tu w istocie czynnik niemiecki, a właściwie religijny. Mimo swej tolerancji wobec różnowierców Rzeczpospolita mogła uchodzić za bastion katolicyzmu, a to dawało oręż protestanckiej Danii i Szwecji do mieszania się w sprawy polsko-litewskie. Każdy bunt protestanckiego miasta, nie tylko Gdańska, mógł wywołać obcą interwencję i z tym Batory musiał się liczyć, zwłaszcza po wojnie z carem. Jednak od samego początku panowania tegoż króla oba państwa skandynawskie wykazywały jeśli nie wrogość, to wrogą neutralność, wspierając tym samym wrogów Rzeczypospolitej. Wszelkie możliwości porozumienia mogły być tylko na chwilę wobec konfliktu interesów w rejonie Morza Bałtyckiego. W tym względzie niewiele się zmieniło: wszyscy główni gracze chcieli zagarnąć dla siebie jak największą część Inflant. O ile nie było możliwości wspólnego działania z Danią, o tyle do 1582 roku było to możliwe ze Szwecją, a czynnikiem spajającym byłoby tu Państwo Moskiewskie. Bitwa pod Wenden pokazała, że przynosiło to wymierne korzyści, jednak nie mogły one przeważyć tego, że zarówno Szwedzi i Polacy mieli ochotę na całe Inflanty, bez dzielenia się z drugą stroną. Nawet fakt, że oba państwa mogły też odblokować Sund, zajęty przez Duńczyków i godzący w żywotne interesy obu krajów, nie mógł być wystarczającym spoiwem. Może gdyby władca na krakowskim tronie był pokroju Zygmunta Augusta, doszłoby do wspólnego działania Rzeczypospolitej i Szwecji nie tylko przeciw Moskwie, ale i Danii. Ale siedział tam zupełnie obcy człowiek, Węgier, którego serce i myśli zmierzały ku górom Siedmiogro­du i węgierskiej puszcie. Jednak trudno tu upatrywać winę Batorego, a raczej szlachty, która nie potrafiła zdecydować się na żadnego kandydata z kraju. Jak na cudzoziemca, król Stefan dokonał wiele dobrego dla Polski, mając do dyspozycji rachityczną machinę skarbowo-wojskową. Wcale nie jest dziw­nym, iż nie pojmował sensu silnej obecności Rzeczypospolitej przy morzu. Do końca przecież nie nauczył się nawet mówić po polsku. Także jest zrozumiałe, iż miejsce granicy północnej w trosce królewskiej zajmowały kresy południowo-wschodnie. Król Stefan prawdopodobnie zamierzał właśnie tam wznie­cić pożar wojny, co nie było korzystne dla polskiej racji stanu, gdyż od 1533 roku Rzeczpospolita miała względnie dobre stosunki z Turcją. Tam Polska nie miała aż takich interesów, aby ryzykować pojawienie się nowych wrogów. W tym czasie Rzeczpospolita powinna była zaangażować się mocno w rejonie Bałtyku, żeby powstrzymać ekspansję Szwecji a także odblokować Sund zajęty przez Duńczyków. Do tego potrzebna była silna flota, zupełnie zaniedbana za króla Stefana. Wszystkie te zaniedbania i błędy uczynione za czasów batoriańskich przyczyniły się walnie do katastrofy w niedalekiej przyszłości, bowiem Szwecja, ze swoją nowoczesną wojskowością i zdolnymi dowódcami, okazała się dużo groźniejszym przeciwnikiem niż zacofane Państwo Moskiewskie oraz schodząca na dalszy plan Turcja.

Bibliografia:

źródła:

AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. II, mf A-22008.

AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. II, mf A-22014.

AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. III, nr 124.

AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. III, nr 313.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 760.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 782.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 793.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 806.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 830.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. III, nr 841.

Biblioteka Narodowa, mf 32681 (nr II 6876).

Summariusz Metryki Wielkiego Księstwa Litewskiego, t. VI.

Albertrandy Jan Chrzciciel, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rękopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861.

Archwium Jana Zamoyskiegokanclerza i hetmana wielkiego koronnego, t. 1, wyd. W. Sobieski, Warszawa 1904, t. 2, 3, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861.

Hejdensztejn Rajnhold, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, t.1,2, Petersburg 1857.

Miller Wawrzyniec, Pamiętniki do panowania Stefana Batorego…, przetłumaczył J.J. Lipnicki, Poznań 1840.

Połnoie sobranie russkich lietopisiej, t. 32, Chronika litovskaia i żmojtskaia, Moskwa 1975.

Stryjkowski Maciej, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich- Daniłowicz, Warszawa 1846.

Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, z. 5, Polska sztuka wojenna w latach 1563-1647, oprac. Z. Spieralski, J. Wimmer, Warszawa 1961.

literatura

Besala Jerzy, Stefan Batory, Warszawa 1992.

Frost Robert I., The Northern Wars, Harlow 2000.

Gdańsk: przeszłość i teraźniejszość, praca zbiorowa pod red. S. Ku­trzeby, Lwów 1928.

Historia Gdańska, pod red. E. Cieślaka, t. 2, 1454-1655, Gdańsk 1982.

Kocowski Bronisław, Trzej Padewczycy. Wpływ Batorego i Zamoyskiego na działalność Reinholda Heidensteina, Lwów 1939.

Korzon Tadeusz, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przed­rozbiorowa, t. 2, Kraków 1912.

Kotarski Henryk, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1576-1582, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 16, cz. 2, Warszawa 1970, t.17, cz. 1, Warszawa 1972, t. 18, cz. 2, Warszawa 1972.

Lepszy Kazimierz, Miejsca i rola Polski w polityce międzynarodowej w II połowie XVI (1573-1606), [w:] VIII Powszechny Zjazd Historyków Polskich w Krakowie 14-17 wrzesień 1958. Referaty i dyskusje, t. 3, Historia Polski od połowy XV do połowy XVIII wieku, pod red. K. Lepszego, Warszawa 1960.

Olejnik Karol, Stefan Batory 1533-1586, Warszawa 1988.

Salmonowicz Stanisław, Pomorze nowożytne (1466-1793), [w:] Gdańskie Towarzystwo naukowe, seria popularnonaukowa „Pomorze Gdańskie”, nr 19, Pomorze w dziejach Polski, Gdańsk 1991.

Serczyk Władysław A., Iwan IV Groźny, Wrocław 1977.

Skrynnikow Rusłan, Iwan Groźny, Warszawa 1979.

Wyczański Andrzej, Polska rzeczą pospolitą szlachecką, Warszawa 1991.

Polish-Swedish and Polish-Danish relationship in Stefan Batory’s time (summary)

The conflict with the Scandinavian countries was inherited by Stefan Batory after Jagiellons. This king’s wars with Gdańsk and Tzar Ivan IV Terrible were only the continuation of the Livonia conflict, in which four powers were involved. The Commonwealth of Two Nations was forced to fight for keeping Livonia with itself which was not successful to the very end. Stefan Batory had to face Gdańsk’s revolt in the beginning. The burgers did not want to accept Batory as their ruler and started to recruit foreign mercenaries, mainly from Denmark and German duchies. The Polish-Lithuanian country with no soldiers and means was unable to defy wealthy and well-prepared to fight Gdańsk. And Denmark supported the burgers with its money and soldiers, making Batory be a loser. The city was not conquered despite of winning the open battle of Lubieszowo in 1577. The burgers were not punished at all, only paid some contribution and allowed Batory to take some mercenaries to fight against the tzar. The unexpected Muscovites’ invasion had appeared. It was to occupy almost the whole Livonia, jeopardizing the Grand Duchy of Lithuania at the same time. Batory was simply forced to come to an understanding with Gdańsk in order to enter in another war. This time the adversary was much stronger but simultaneously Batory’s army was much more prepared to fight. There were three expeditions against the tzar and during that time Danes and Swedes remained impartial, generally speaking. Yet Sweden and the Commonwealth did the battle with Ruthenians near Wenden (Kieś), where the tzar’s forces had surrounded the Swedish garrison. The joint Polish and Swedish units gained an advantage over Ivan IV Terrible. It might be a good reason to cooperate but it was not realized and both countries were fighting against Ruthenians apart. What was more a conflict between them became visible soon, especially after the armistice of Jam Zapolski. After the defeating of the tzar, Livonia grew to be a thing that disunited Sweden and the Commonwealth for good. Swedish, being Lutherans, started to be drawn in conflicts between the Commonwealth and Protestant German citizens of Polish-Lithuanian Livonia. It was a certain portent of the future Polish-Swedish wars. In Stefan Batory’s time a lot of mistakes were done in the Baltic matter and this fact made a contribution to the catastrophe that was to come before long.

1 Gdańsk: przeszłość i teraźniejszość, praca zbiorowa pod red. S. Ku­trzeby, Lwów 1928, s. 59-60.

2 Tamże, s. 62 i 64.

3 Historia Gdańska, pod red. E. Cieślaka, t. 2, 1454-1655, Gdańsk 1982, s. 293-294.

4 Tamże, s. 295.

5 Tamże, s. 296.

6 S. Salmonowicz, Pomorze nowożytne (1466-1793), [w:] Gdańskie Towarzystwo Naukowe, seria popularnonaukowa „Pomorze Gdańskie”, nr 19, Pomorze w dziejach Polski, Gdańsk 1991, s. 156.

7 Gdańsk…, s. 60.

8 Tamże, s. 62.

9 J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 181.

10 R. Hejdensztejn, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, t.1, Petersburg 1857, s. 273.

11 T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przed­rozbiorowa, t. 2, Kraków 1912, s. 12.

12 J. Chrzciciel Albertrandy, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rękopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861, s. 442.

13 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1579-1582, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 18, cz. 2, Warszawa 1972, s. 96.

14 R.I. Frost, The Northern Wars, Harlow 2000, s. 23.

15 H. Kotarski, dz. cyt., t. 16, cz. 2, Warszawa 1970, s. 109; K. Olejnik, Stefan Batory 1533-1586, Warszawa 1988, s. 129.

16 R. Skrynnikow, Iwan Groźny, Warszawa 1979, s. 229.

17 M. Stryjkowski, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich- Daniłowicz, Warszawa 1846, s. 426.

18 K. Olejnik, dz. cyt., s. 129.

19 Archwium Jana Zamoyskiego kanclerza i hetmana wielkiego koronnego, t. 1, wyd. W. Sobieski, Warszawa 1904, t. 1, s. 234.

20 Tamże.

21 W. Miller, Pamiętniki do panowania Stefana Batorego…, przetłumaczył J.J. Lipnicki, Poznań 1840, s. 23-24.

22 Archiwum Jana Zamoyskiego…, t. 1, s. 228-230; A. Wyczański, Polska rzeczą pospolitą szlachecką, Warszawa 1991, s. 214.

23 Archiwum Jana Zamoyskiego..., t. 1, s. 229.

24 K. Olejnik, dz. cyt., s. 140.

25 Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, z. 5, Polska sztuka wojenna w latach 1563-1647, oprac. Z. Spieralski, J. Wimmer, Warszawa 1961, s. 76; K. Olejnik, dz. cyt., s. 142.

26 M. Stryjkowski, dz. cyt., s. 427.

27 Summariusz Metryki Wielkiego Księstwa Litewskiego, t. VI, s. 33.

28 Archiwum Jana Zamoyskiego…, t. 1, s. 280.

29 R. Hejdensztejn, dz. cyt., t. 1, s. 302.

30 W. Miller, dz. cyt., s. 31, 34-36 i 40.

31 B. Kocowski, Trzej Padewczycy. Wpływ Batorego i Zamoyskiego na działalność Reinholda Heidensteina, Lwów 1939, s. 39.

32 W. Miller, dz. cyt., s. 44.

33 Archiwum Jana Zamoyskiego…, t. 2, s. 339; Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Zamoyskich, dział II, nr 830, k. 1.

34 B. Kocowski, dz. cyt., s. 38.

35 W.A. Serczyk, Iwan IV Groźny, Wrocław 1977, s. 145-147.

36 R. Hejdensztejn, dz. cyt., t. 2, s. 106-107.

37 AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 806, k. 1-2.

38 W. Miller, dz. cyt., s. 44.

39 Połnoie Połnoie sobranie russkich lietopisiej, t. 32, Chronika litovskaia i żmojtskaia, Moskwa 1975., s. 125-126.

40 AGAD, Achiwum Zamoyskich, dz. III, nr 841, k. 1-2.

41 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. II, mf A-22014, k. 1-8.

42 W. Miller, dz. cyt., s. 71.

43 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. II, mf A-22008, k. 1-9.

44 R. Hejdensztejn, dz. cyt., t. 2, s. 107 i 109.

45 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. III, nr 124, k. 5.

46 AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 760, k. 1.

47 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. III, nr 313, k. 1.

48 AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 782, passim.

49 AGAD, Archiwum Zamoyskich, dz. II, nr 793, passim; Korespondencja z lat 1582-1583 ukazuje nam wiele problemów, które to pojawiły się po rozejmie w Jamie Zapolskim.

50 BN, mf 32681(nr II 6876), k. 15 i 42.

51 R. Hejdensztejn, dz. cyt., t. 2, s. 113.

52 B. Kocowski, dz. cyt., s. 38.

53 Archiwum Jana Zamoyskiego…, t. 3, wyd. J. Siemieński, Warszawa 1913, s. 410.

54 H. Kotarski, dz. cyt., s. 17, cz. 1, Warszawa 1972, s. 90.

55 K. Lepszy, Miejsca i rola Polski w polityce międzynarodowej w II połowie XVI (1573-1606), w: VIII Powszechny Zjazd Historyków Polskich w Krakowie 14-17 wrzesień 1958. Referaty i dyskusje, t. 3, Historia Polski od połowy XV do połowy XVIII wieku, pod red. K. Lepszego, Warszawa 1960, s. 84.

56 Tamże.

Instytucja hetmana w XVI wieku

Instytucja hetmana w XVI wieku

Spis streści

Wstęp……………………………………………………………………………………………………….1

1. Pochodzenie nazwy „hetman”………………………………………………………………….2

2. Hetman a prawo i sądownictwo wojskowe…………………………………………………3

3. „Urzędnicy” hetmańscy…………………………………………………………………………..4

4. Wielcy hetmani z XVI wieku…………………………………………………………………..6

5. Hetman a zaciąg wojska systemem towarzyskim………………………………………..6

6. Cechy dobrego hetmana…………………………………………………………………………..7

Zakończenie………………………………………………………………………………………………9

Bibliografia………………………………………………………………………………………………11

Wstęp

Praca została napisana w celu zgłębienia problemu instytucji hetmana w XVI wieku, czyli w okresie, kiedy nastąpiło ukształtowanie się tegoż urzędu. Zakres chronologiczny obejmuje tu XVI wiek, przy czym cofam się też do XV stulecia, gdzie leżą podwaliny tegoż tej instytucji. Praca ta odnosi się tylko do terenu Rzeczypospolitej. Jeśli chodzi o ramy tematyczne to obejmuje podstawowe aspekty instytucji hetmana.

Zasób źródłowy do tej tematyki jest bogaty, chociaż rozproszony w wielu dziełach, które to w dużej liczbie zachowały się z tego czasu. W niniejszej pracy posłużyłem się jedynie dziełami zawartymi w zbiorze Stanisław Łaskiego, w którym jest też trudna do przecenienia twórczość Jana Tarnowskiego. Mamy tutaj między innymi takie źródla jak: „O sprawie wojennej podług Uchwał Sejmowych i Statutów Polskich”, O dwojakiej obronie Koronnej i o powinności Urzędników wojennych, Jego M. Pana Tarnowskiego niekiedy Kasztelana Krakowskiego etc.”, Powinność rycerska i artykuły im opisane”, „Artykuły, które są opowiadane przez Wielmożnego Pana Florjana Zebrzydowskiego Kasztelana Krakowskiego, Lubelskiego, Burgrabię Krakowskiego, Sądeckiego, Tyszowieckiego, Starostę, Wojska Polskiego Najwyższego Hetmana” i „Artykuły hetmańskie”. Zarówno nazwisko Łaskiego jak i Tarnowskiego są istotne dla XVI stulecia, a zwłaszcza jeśli chodzi o historię wojskowości. Mamy tu do czynienia z fachowym i szczegółowym przedstawieniem myśli militarnej tego okresu w wszystkich tych źródła, tworząc coś w rodzaju podręcznika dla młodych adeptów szkoły wojennej. Teoria zawarta w tych źródłach poprzedzona została wieloletnią praktyką wojskową od żołnierza do naczelnego dowódcy, jakim był właśnie hetman. Dla tej pracy istotne są dzieła Jan Tarnowskiego. Pisał on to z własnego doświadczenia, co znacznie podnosi wartość dzieła. Słynna kórnicka „Rada sprawy wojennej” („Consilium rationis bellicae”) z lat 1556/7 i 1558 stanowi chyba najważniejszą część tegoż zbioru pisanych pomników. Źródła te pisane były fachową ręką i stanowiły niejako podsumowanie służby tegoż wybitnego żołnierza, dowódcy i teoretyka myśli wojskowej epoki nowożytnej. Mamy tu szczegółowe opisy i porady, które zapewne pochodziły nie tylko skądinąd zawodnej pamięci, ale również z osobistych notatek, które to musiały powstawać w trakcie służby. Świadczy o tym charakter tekstów, w którym widoczna jest dbałość o detale. Cytowane w niniejszej pracy źródło „Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577” (wydane przez Adolfa Pawińskiego w serii Źródła Dziejowe) stanowi zbiór materiałów to wojny Batorego z Gdańskiem. Są to pomniki piśmiennictwa różnego rodzaju, dotyczące tej tematyki. Są one wartościowe, gdyż pisane były w trakcie trwania konfliktu Stefana Batorego z Gdańskiem. Istotna jest tu zwłaszcza korespondencja hetmanów z królem.

W związku z dużym zasobem źródłowym literatura przedmiotu jest bogata i są też liczne ujęcia monograficzne. Interesujące są zwłaszcza dzieła Zdzisława Spieralskiego, który to zajmował się tematyką hetmaństwa. Ale również istotne też są nowsze dzieła syntetyczne, ukazujące rozwój tegoż urzędu w ciągu historii. Z metod badawczych najważniejszą wydaje się metoda indukcyjna, bowiem mamy tu do czynienia z wieloma informacjami zawartymi w źródłach. Wielość materiału źródłowego pozwala też na zastosowanie metody porównawczej.

1. Pochodzenie nazwy „hetman”

Pojęcie to spotykamy już w 1410 roku. Oznaczało ono zwierzchnika chorągwi lub hufu (łac. rector, ductor, capitaneus). Jednak wśród tych licznych „hetmanów” bywał jeden wyższy rangą nad innymi. Tak prawdopodobnie wykształciła się funkcja hetmana wielkiego (łac. capitaneus generalis). W połowie XV stulecia spotykamy się już z terminem capitaneous generalis lub campiductor, który oznaczał po prostu hetmana. Jednak powszechnie używana w Polsce nazwa „hetman” wywodziła się z języka germańskiego i pierwotnie brzmiała Hauptmann. Została ona przejęta przez Czechów jako „hejtman”. W takiej oto formie trafiła na zimie polskie, gdzie potem przekształciła się w „hetmana”. Termin ten stał się wkrótce powszechny. Hetman przez wiek XV stał się nazwą wyższego rangą dowódcy. Zwierzchnicy rot byli już nazywani rotmistrzami, a nie hetmanami jak to mogło dział się wcześniej. Pod koniec XV stulecia hetman był funkcją powoływaną na czas wojny, a nie stałym stopniem wojskowym. Już w początku XVI stulecia utrwaliła się tradycja o dwóch hetmanach wielkich (odzielny dla Korony i dla Litwy). Posiadali oni pomocników (łac. coadiutores). Potem otrzymali oni tytuł hetmanów polnych. Mogli oni zastępować hetmanów wielkich, dowodzili artylerią, a potem również obroną potoczną. Poza tym do czasów batoriańskich istniała funkcja hetmana nadwornego. Hetmani stali się płatnymi oficerami, których można było odwołać z pełnionej funkcji. Nie stanowili oni urzędu senatorskiego, gdyż kiedy ostatecznie funkcja hetmana się ukształtowała, skład senatu był zamknięty. Z związku z tym pojawił się problem, bowiem tak wysoki urząd musiał wchodzić do senatu. Rozwiązano go w ten sposób, że każdy hetman był równocześnie wojewodą lub kasztelanem, co automatycznie uprawniało go do zasiadania w senacie. To umocniło pozycję hetmana, który w XVI stuleciu cieszył się dużą władzą. Między innymi posiadał pieczę nad wojskiem, sądził i karał żołnierzy każdego stanu i funkcji zgodnie z artykułami wojskowymi oraz prawem zwyczajowym1. W ciągu upływu lat stał jednym z najważniejszych i wpływowych urzędów w państwie, stając się z czasem samodzielną instytucją. Hetmani zyskiwali kosztem słabości władzy królewskiej, która to traciła realny wpływ na Rzeczpospolitą.

2. Hetman a prawo i sądownictwo wojskowe

Początkiem żołnierskiego prawa karnego było senatusconsultum z 1509 roku, wydane na wyprawę pospolitego ruszenia, oraz ustawa z roku 1512, gdy powstały pierwsze znane artykuły wojenne. To stało się fundamentem późniejszego prawodawstwa wojskowego. Potem artykuły były uzupełniane i rozszerzone właśnie przez hetmanów pod nazwą artykułów hetmańskich2. Zatem słuszne się wydaje twierdzenie Zdzisław Spieralskiego, iż hetmaństwo tkwiło w instytucji wojsk zaciężnych3. Hetman pojawił się wraz z upowszechnieniem tego rodzaju służby. Była to odpowiedź na nowe trendy w wojskowości. Szlachta przesadzała ze swoim tradycjonalizmem, bowiem tylko król mógł nią dowodzić. Nie mogło tu być mowy o innym pełnoprawnym dowódcy, toteż urząd hetmana nie miał możliwości ukształtować się wcześniej. Zmieniło się to w momencie, kiedy pojawiły się jednostki zaciężne. Prawem zwyczajowym monarcha został przypisany wyłącznie do szlacheckiego pospolitego ruszenia, a więc ktoś musiał dowodzić najemnikami, rekrutującymi się z plebejuszy in na dodatek często będąc cudzoziemcami. I tak powstało zapotrzebowanie na odrębnego głównodowodzącego, który zająłby się żołnierzami pochodzącymi ze stanu mieszczańskiego i chłopskiego. Capitaneus generalis, wysuwający się naturalnie na czoło dowódców, chronił monarchę przed uwłaczającym godności dowodzeniem oddziałami złożonymi z plebejuszy. Mocą prawa stawał na czele „pieniężnych”, mając władzę sądowniczą nad swoimi podwładnymi już w połowie XVI wieku. Zaś w 1590 roku był już samodzielną instytucją prawną z pełną władzą sędziowską4.

Z hetmanem wiązały się też sądy hetmańskie. Źródło na ich temat mówi: „Hetman z radami swemi ma moc karać i stanowić wszystkie błędy i występki, któreby się trafiły pod tym obegnaniem: o rany, o sowa, o dług, gdzieby jedno zgoda być nie mogła, osądzić i wyrok dać.” Sądownictwo to wykonywano w imieniu i z upoważnienia króla, potem zaś instytucja hetmana się usamodzielniła, zyskując ciągle na swym znaczeniu. „Mają też być obrane w wojszcze trzy albo cztery osoby, coby sprawy sądzili, które się w wojszcze przydawają; od których ma być dopuszczone odezwanie do Hetmana, komuby się krzywa widziała.”5 Hetman więc nie brał udziału w posiedzeniach, a występował jedynie jako instytucja odwoławcza od wyroków tego sądu. W praktyce jednak artykuły hetmańskie obowiązywały tylko rekrutów zaciąganych w Rzeczypospolitej, bowiem cudzoziemcy podlegali zwykle swoim własnym przepisom i artykuły ich nie dotyczyły6.

3. „Urzędnicy” hetmańscy

W XVI wieku hetman powiększał swoją władzę i znaczenie, mając po królu najsilniejszą pozycję w kraju. Nie dziwi zatem, że przy tej instytucji rozrastała się „biurokracja”, która miała rozwinąć się w oddzielny od dworu sztab ludzi. Oprócz zatem samego hetmana wielkiego, „który Generałem będzie” możemy wymienić tu:7

Hetmana polnego– instytucja ta wykształciła się z zaufanego oficera, będącego przy boku hetmana wielkiego. Był to początkowo „porucznik hetmański”, a więc osoba, której „poruczano” wiele spraw. Z czasem znaczenie tego urzędu wzrosło na tyle, iż osoby go piastujące również zwano hetmanami. W obliczu szybkiego wzrostu liczby i znaczenie artylerii „Generał”, mający zwierzchność nad jednostkami zaciężnymi, nie mógł zajmować się wszystkim, toteż opieka nad działami, taborami i całym osprzętem przypadała właśnie hetmanowi polnemu, co odciążało głównodowodzącego w sposób znaczący. To była geneza powstania hetmana polnego, „co będzie miał działa w poruczeniu”, a przy nim mają być „puszkarze dobrzy8.

Pisarz polny (łac. quaestor exercitus)- źródło na jego temat mówi: „Qestor exercitus, który będzie za Podskarbiego, co pieniądze będzie odbierał i wydawał tam, kędy potrzeba będzie”. Tak więc pisarz polny zajmował się sporządzaniem wykazów wypłacanego żołnierzom żołdu i przeprowadzał popis „pieniężnych”9. Musiał więc to być bardzo ważny hetmański urzędnik.

Strażnik– dbał o wystawienie straży (czatów), także kontrolował warty czy wywiązują się ze swych obowiązków.

Oboźny– (w źródłach występuje też jako szancmajster)- miał on w swej pieczy rozmieszczenie armii, zwijanie i rozbijanie obozu, dbał też o porządek w obozie, a także podczas marszu.

Probanmaster– rodzaj intendenta

Szpitalny– źródło na jego temat mówi: „Szpitalny, aby ranne królewskim nakładem leczyć, albo też gdzieby wojsko się ruszało, wieść dał, aby nieustawało a nieprzyjacielowi w ręce nie wpadło.” Innymi więc słowy szpitalnemu podlegała służba zdrowia. Wspierali go w tym „Doktor”, „Lekarz” i cyrulicy10.

Kaznodzieja– był to hetmański kapelan, ale jego rola w wojsku była szersza: „Kaznodzieja dobry, na którym też wiele zależy, aby ludziom serca dodawał, a zwłaszcza, iż w każdemu wojsku, musi wiele ludzi być ex vulgo; etin proverbio dicitur. A prawda jest, quod vulgus plus votibus, quam ducibus regitur. I może roztropny, umiejętny a wymowny kaznodzieja, gdy rozwiedzie, że to walka sprawiedliwa, a jeśliby Pan Bóg na kogo śmierć dopuścił, iże się nie ma spodziewać czego innego, jedno zbawienia swego. I inne napomnienia zbawienne czynić może, czemby ludzie chciwsi ku bojowi za jego napomnieniem byli11. Nie tylko więc pełnił funkcje kapelana, ale też jego nie mniej ważnym zadaniem było zagrzewanie do walki żołnierzy.

Profos– odpowiadał dzisiejszemu szefowi żandarmerii, ponieważ źródła tak precyzują jego obowiązki: „Profos, któryby swego urzędu pilny był, któremu też potrzeba chować kilkadziesiąt koni, aby bezpieczeństwa dróg około wojska strzegł i bronił, aby nieprzekazano tym coby żywność za wojskiem wieźli, a tych którzyby z wojska uciekali i inne wszelakie złoczyńce, aby imował12. Mamy więc tu do czynienia ze służbą porządkowo-policyjną, bardzo istotną, gdyż naruszanie dyscypliny było w ówczesnych czasach na porządku dziennym.

Ponadto hetman miał prawo wybrać sobie rotmistrzów zwanych „porucznikami”, a więc zastępców i pełnomocników, którym „poruczał” (przydzielał) dowództwo hufców13. Jednym z tych dowódców, najważniejszym ze wszystkich, był właśnie hetman polny. Był on prawdopodobni jednym z rotmistrzów.

4. Wielcy hetmani z XVI wieku

Do czasów panowania Batorego wybitnymi hetmanami było kilka osób. Trzeba tu wymienić Mikołaja Kamienieckiego (1460-1515), hetmana wielkiego; Mikołaja Firleja (1460-1526), hetmana wielkiego, Mikołaja Sieniawskiego (1489-1569), hetmana wielkiego; Jerzego Jazłowieckiego (1510-1575), hetmana polnego i Mikołaja Mieleckiego (1540-1585), hetmana wielkiego14. Jednak na największą uwagę zasługują hetman wielki litewski Konstanty Ostrogski, zwycięzca spod Orszy (1514 rok) oraz hetman wielki koronny (od roku 1522) Jan Tarnowski (1488-1561), zwycięzca spod Obertyna (1531 rok)15. Na uwagę zasługuje też Mikołaj Sieniawski (1489-1569), hetman polny, który jako jedyny w XVI wieku miał buławę hetmana wielkiego i polnego16. Była to zapowiedź przyszłej kumulacji władzy. Od mianowania Jan Zamoyskiego hetmanem w 1581 roku stanowisko to miało być dożywotnie. Nie jest to w pełni zgodne z prawdą, bowiem już wcześniej spotykamy hetmanów wielkich koronnych, tj. Mikołaja Kamienieckiego, Mikołaja Firleja i Jana Tarnowskiego, którzy umarli pełniąc to stanowisko. Dopiero po ich śmierci mianowano następców. Można zatem stwierdzić, że dożywotnie hetmaństwo uchodziło wcześniej za zwyczaj, a od Zamoyskiego za prawo17. Miało to istotny wpływ dla dalszego rozwoju tegoż urzędu.

5. Hetman a zaciąg wojska systemem towarzyskim

Jako głównodowodzący i zwierzchnik sił zbrojnych cały proces zaciągu zaczynał król. Potem, po wzmocnieniu swej władzy i usamodzielnieniu się, obowiązki te przejął hetman. Dawał on oficerom zwanym rotmistrzami listy przypowiednie, czyli pisemne rozkazy zawierające liczbę koni lub pieszych w rocie, termin służby, wysokość wynagrodzenia za nią oraz warunki co do doboru ludzi, koni i uzbrojenia itp. Rotmistrze czynili zaciągali systemem „towarzyskim”, który polegał na tym, że szlachcic (noszący miano „towarzysza”) wystawiał „poczty” po kilka koni lub ludzi pieszych, według indywidualnych możliwości18. Po osiągnięciu stanu gotowości roty udawały się do określonego punktu zbornego. Tam otrzymywały od króla chorągiew. Władzę nad nimi oficjalnie dostawał hetman. Od tego też momentu żołnierze podlegali „artykułom hetmańskim”, które formułowały zasady zachowania porządku oraz określały kary za ich łamanie19. Hetman posiadał odpowiednie narzędzia, aby to egzekwować. Wielkim natomiast utrudnieniem był brak zsynchronizowania dowodzenia oddziałów zaciężnych i pospolitego ruszenia. Mimo iż dążono do harmonijnego współdziałania, ciągle wynikały trudności z faktu, że hetman nie miał władzy nad rycerstwem z pospolitego ruszenia, które to formalnie podlegało tylko królowi20.

6. Cechy dobrego hetmana

Warto zastanowić się nad przymiotami, którymi musiał wykazywać się hetman oraz nad jego obowiązkami. Jan Tarnowski, który miał zaszczyt sam zajmować to stanowisko, radzi, aby król wybierał „co najgodniejszego a nasprawniejszego na któregoby po Panie Bodze, summam Rei bellicae przełożył”. To samo dotyczyło też innych dowódców i żołnierzy, aby dobrze współdziałali ze swoim „Generałem”. Tarnowski zatem pisze: „Rotmistrze, jako nagodniejsze, naporządniejsze i naumiejętniejsze być mogą. Rotmistrze też takie mają sobie towarzysze obierać z jakiemiby poczciwie a pożytecznie Panu swemu i Rzeczypospolitej służyli”. Sam bowiem hetman bez dobrych żołnierzy nic nie znaczył, choćby nawet był najlepszy. Niemniej wiele zależało od kandydata na głównodowodzącego. Od hetmana, który był zasadniczą siłą sprawczą zaciągów (obok króla), wymagano wiele. Był on odpowiedzialny w istocie za całokształt wojny, gdzie dominowały jednostki zaciężne. „A tak Hetman, obaczywszy moc swoją i nieprzyjacielską z pilnością obmyślać ma wszystko to, co ma czynić; którym sposobem walkę prowadzić, a iżeby go nieprzyjaciel lada jako pożyć nie mógł, jakoby nieprzyjaciela łatwiej pożyć mógł”. Hetman przy tym ma dawać dobry przykład i sprawić, by go jednocześnie się bano i „miłowano”. Innymi słowy głównodowodzący ma mieć autorytet między żołnierzami. Musi być zdolny do tego, by przed bitwą wymusić posłuszeństwo i dyscyplinę. Hetman też powinien umieć wybrać odpowiednie miejsce do bitwy i dobrze je wykorzystać. Trzeba również jak najwięcej wiedzieć o wrogu, a więc konieczne jest zorganizowanie sprawnego wywiadu. „Jeśli w jego [przeciwika- S.Z.] wojsce więcej pieszych czyli jezdnych, a jaką bronią są; którym obyczajem hufy swe szykują, jeśli działa mają, albo jak wiele, jako je ku bitwie stawią, którym zwyczajem zwykli ciągnąć, jakim ordunkiem, w jakiej sprawie leżą; jeżeli na swem leżeniu się okopywają albo nie…” O wyniku bitwy nie tylko decydowała jakość armii, ale również- obok zdolności i wytrenowania żołnierzy- istotne stało się dobre rozpoznanie. O tym też nowożytne dowództwo musiało pamiętać. Cechy charakteru hetmana najlepiej ujmuje źródło: „Hetman ma być ostrożny, i nie bojaźliwy, i nie pierzchliwy, śmiały a prędkiej ręki, i prędkiej rady w potrzebie, bo po mężnym a niebacznym mało, także po bacznym a nieśmiałym nie, gdzie jedno bez drugiego, raczej mu być pawężnikiem, niż oprawcą”. Fragment ten wyraźnie potwierdza to, iż już samo męstwo w bitwie nie wystarczało; dotyczyło to prostego żołnierza jak i dowódcy, a zwłaszcza głównodowodzącego. Toteż nie należało skupiać się wyłącznie na samej walce. Autorzy ówczesnych „poradników” dla kandydatów na hetmanów apelują o rozwagę i odpowiedzialność za to, co będą czynić. „Mądry hetman niż się z wojskiem na którą stronę obróci, albo krainę ma się obaczyć pod który czas, na jaką się dal się puścić a począć trzeba, jeśli wnet, jeśli zimie lecieli, czy ze kry, czy pod krą. A ma się pilnie wywiadować rzek, błot, gór, przechodow, przebycia, wiadomości dostawać, sam, może-li być, oglądać, aby wiedział, skądby szkoda, skąd fortel mógł podkać, gdzie zasadzki czynić a kłaść, które miejsca pierwej a które nazad brać, dobywać, ku opanowaniu prędkiemu osadzać: bo czasem nie rozmyślnie Hetman pocznie się parać koło tego, o czem, albo na czem jemu mogło należy a opuści to na czym wiele należy. A tak szpiegom nie wszystkiego wierzyć, ani tym, co pod ludzie szlesz, bo czasem się i ci mylą, a czasem zdradzą, na pewniejsza sprawa oko twoje, nauczył nas Peszt rozumu, i to ledwo bczym.” Hetman ma wiedzieć dziś, którędy jutro będzie szedł i gdzie leżał. Musi być świadom, co jest przed nim, a co po bokach. „Trwogi ma też Hetman nigdy na ludzi czynić, aby widział chuć, i gotowość ludzi swych, a wszakoż nie często to ma czynić, abowiem gdzieby to czesto bywało, a potemby prawdziwa potrzeba przypadła, tedy ludzie snadź temu nie wierzyli, i ku potrzebie gotowi by nie byli.” Ważne jest też aby Hetman nie podejmował decyzji bez uprzedniego skonsultowania w szerszym gronie. „Od ludzi bojowych a ćwiczonych acz ma rady szukać i pytać się, wszakoż to coby miał wolę czynić, ma być tajemne, nikomu tego nie objawiając.” Hetman polny i „porucznicy” mają być cały czas do dyspozycji głównodowodzącego, by w każdej chwili móc nimi się posłużyć. Nie tylko wykonywali rozkazy swego przełożonego, ale również służyli mu radą. Dobrze to widać na przykładzie bitwy pod Lubieszowem (17 kwietnia 1577 roku) hetmana Jana Zborowskiego z wojskiem gdańszczan, gdzie źródło mówi, że na zwycięstwo ważki wpływ miała „sprawa i czynność jegomości pana hetmana, rada rotmistrzów, posłuszeństwo i męstwo rycerstwa, […]”21. Zalecenie Tarnowskiego wydaje się więc oczywiste: „Też ma Hetman, na każdy dzień rano, namniej godzinę być w radzie, a ku radzie obesłać wyszej mianowane osoby, obmyszlować potrzeby, przygody, fortele, którychby używać mogli albo któreby też od nieprzyjaciela podkać mogły, zasiadszy radzić i namówić, wsłuchać. A co się uradzi, prędko czynić, długo myślić, chutko działać a to wżdy, aby było z wiadomością tych, co warty i straż trzymają, posłuchy rycerskie, i pobudki mają, i tych co przy strzelbie są, wedle potrzeby, czasu i pogody.” Nie należy też zapominać, że hetman powinien być widoczny wśród tak wielu ludzi na polu bitwy. Jan Tarnowski pisze: „A mają za nim [hetmanem- S.Z.] nosić taki znak na drzewcu, a za żadnym innym to nie ma być noszono dlatego, iż gdyby o którą rzecz trzeba Hetmana pytać, albo mu co oznajmić, żeby tego potrzeba okazowała, tedy aby tym łatwiej a prędzej po tym znaku Hetmana znaleźć można było.”22

Hetman jako głównodowodzący oddziałami zaciężnymi musiał być przede wszystkim doświadczonym żołnierzem. W przeciwieństwie do pospolitego ruszenia tutaj wymagana była fachowa wiedza. Od niej zależało właściwe wykorzystanie narzędzi walki. Sposób prowadzenia wojny ciągle ewoluował. Na szczęście „stare urządzenie polskie”, czyli szyk bojowy wojska Rzeczypsopolitej, było wyjątkowo elastyczne i dawało się łatwo modyfikować. „Acz to za hetmańską wolą i baczeniu przychodzi, iż czasem hufy zdobić, rozciągnąć, opierzyć, aby z małego pocztu zdał się większy.” 23 Hetman więc nie mógł trzymać się jednego schematu, a rozgrywać musiał walkę stosownie do zaistniałych warunków. W okresie przedbatoriańskim najcześciej posługiwał się formacjami jazdy lekkiej i ciężkiej, przy wsparciu tylko piechoty i artylerii. Polska taktyka wtedy wymagała, aby najpierw osłabić wroga bronią palną, a potem z całą mocą uderzyć jazdą, która zwykle rozstrzygała bitwę. Chodziło o wywołanie dezorganizacji w szeregach wroga, jak to działo się na przykładzie wspominanej wyżej bitwy pod Lubieszowem24.

Zakończenie

Urząd hetmana w XVI wieku osiągnął już dojrzałość, niewiele przypominając stan rzeczy w XV stuleciu, kiedy to nie miał samodzielności i ram prawnych, w których mógł funkcjonować. Dopiero XVI wiek spowodował szybką karierę tej instytucji. Kolejne lata istnienia umacniały pozycję hetmana, a związane to było przede wszystkim z rozpowszechnieniem się wojsk zaciężnych, które to zdominowały nowożytne pole walki. Standardy wypracowane w omawianym stuleciu obowiązywały i w następnych dwu wiekach istnienia tej instytucji. Był więc to bardzo ważny okres dla tego urzędu i dla jego rozwoju. Wydał też wielu wybitnych dowódców, piastujących to wysokie stanowisko. Prawie każdy z nich miał udział w kształtowaniu się tej instytucji, tworząc zwyczaj i prawo, obowiązujące jego następców. Najwybitniejszym przedstawicielami w XVI stuleciu byli: Jan Tarnowski i Jan Zamoyski. Obaj wywarli ważki wpływ na polską sztukę wojenną. Urząd ten był bardzo charakterystyczny dla naszej wojskowości, chociaż jego korzenie były obce. Mimo to stał się jedną z najbardziej polskich cech epoki nowożytnej. Wpływał też na inne nacje, bowiem kozacki ataman był niczym innym jak tylko przejęciem instytucji hetmana.

Bibliografia

Źródła:

Stanisława Łaskiego Wojewody Sieradzkiego Prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rekopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1869.

Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577, wyd. A. Pawiński, Źródła Dziejowe, t. 3, Warszawa 1877.

Opracowania:

Hetmani Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Warszawa 1995, pod red. Mirosława Nagielskiego.

Kaczmarski Zdzisław, Leśnodorski Bogusław, Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, pod red. Juliusza Bardacha, Warszawa 1971.

Kamiński Jan, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928.

Kukiel Marian, Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1987.

Laskowski Otto, Polska sztuka wojenna XVI-XVII wieku, [w:] „Bellona. Kwartalnik Wojskowo-Historyczny, z. 2, 1995 rok.

Majewski Wiesław, Teodorczyk Jerzy, Wojsko, [w:] Polska w epoce odrodzenia. Państwo, społeczeństwo, kultura, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1986.

Spieralski Zdzisław, Geneza i początki hetmaństwa w Polsce, w: „Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. 5, Warszawa 1960.

Spieralski Zdzisław, Jeszcze o genezie i początkach hetmaństwa, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 12, cz. 2, Warszawa 1966.

1 M. Kukiel, Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1987, s. 44-45.

2 Tamże, s. 45.

3 Z. Spieralski, Jeszcze o genezie i początkach hetmaństwa, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 12, cz. 2, Warszawa 1966, s. 337., t. 1 i Materiały do Historii Wojskowości”ch hetmaństwa, [w:] “hetmaństwo tjwiło powstały pierwsze znane artykuły wojenne. To s

4 J. Kamiński, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928, s. 83.

5 Stanisław Łaskiego Wojewody Sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego, z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1869, s. 246.

6 Z. Kaczmarski, B. Leśnodorski, Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, pod red. Juliusza Bardacha, Warszawa 1971, s. 139.

7 Stanisława Łaskiego…, s. 220.

8 Tamże.

9 Tamże.

10 Tamże.

11 Tamże.

12 Tamże.

13 M. Kukiel, dz. cyt., s. 45.

14 Hetmani Rzeczypospolitej Obojga Narodów, pod red. Mirosława Nagielskiego, Warszawa 1995, s. 24-110.

15 M. Kukiel, dz. cyt, s. 45.

16 Hetmani Rzeczypospolitej…., s. 76.

17 Z. Spieralski, Geneza i początki hetmaństwa w Polsce, w: „Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. 5, Warszawa 1960, s. 342.

18 M. Kukiel, dz. cyt., s. 37.

19 Tamże, s. 38.

20 W. Majewski, J. Teodorczyk, Wojsko, [w:] Polska w epoce odrodzenia. Państwo, społeczeństwo, kultura, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1986, s. 304.

21 Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577, wyd. A. Pawiński, Źródła Dziejowe, t. 3, Warszawa 1877, s. 16.

22 Stanisława Łaskiego… , s. 34, 94, 220-223, 225-227.

23Tamże, s. 13.

24 O. Laskowski, Polska sztuka wojenna XVI-XVII wieku, [w:] „Bellona. Kwartalnik Wojskowo-Historyczny, z. 2, 1995 rok, s. 85.

Problem zdrowia w wojsku Rzeczypospolitej za Stefana Batorego

Problem zdrowia w wojsku Rzeczypospolitej za Stefana Batorego

Problem zdrowia jest kwestią ponadczasową, niezależną od jakichkolwiek nurtów w kulturze czy społeczeństwie, a jednak to ludzie mają na to wpływ, a zwłaszcza ci, co decydują i rządzą. W omawianych czasach chodzi tu przede wszystkim o władców, od których w mniejszym lub większym stopniu zależał los poddanych. W epoce wczesnonowożytej przeważnie nic nie robiono lub niewiele robiono w tej kwestii w Rzeczypospolitej aż zjawił się książę z Siedmiogrodu na polskim tronie. I tak Stefan Batory, wielki reformator polskiej sztuki wojennej, stał się również gorącym zwolennikiem zdrowia swoich żołnierzy i ich dbania o higienę, zamieniając obowiązującą wcześniej teorię w praktykę.

Kwestia zdrowia rekrutów

Już Jan Tarnowski pisał: „Do rot tacy mają być pisani, co by i duszę[,] i ciało, i siłę[,] i moc po temu mieli, bo acz ludzi nie na wagę przedawają, czasem mały lepszy niż wielki, a chudy niż tłusty, a wżdy pospolicie mocny więcej wycierpi niż słaby: rychlej chudy zdechnie, niż tłusty schudnie, dawne przysłowie1. Mamy więc wyszczególnione nie tylko walory fizyczne, ale też i psychiczne, bo tak trzeba tu traktować ową „duszę”. O wiele bardziej niż w średniowieczu nowożytna sztuka wojenna wymagała pewnej selekcji rekrutów, w tym najważniejszym kryterium było ogólnie pojęte zdrowie mężczyzny stającego boju. Walka stała się domeną specjalistów a nie zbieraniny, dlatego żołnierz musiał wykazać się wieloma cechami, które predestynowały go do wykonywania tegoż zawodu. Powinien był mieć dobrą kondycję, być silnym, szybkim, zwinnym, wytrzymałym na trudy i umieć logicznie myśleć. Dlatego ci z widocznymi chorobami (głusi, ślepi, z amputowanymi nogami czy rękami) oraz upośledzeniu umysłowo byli eliminowani na samym początku i nie wdrażano ich do służby. Na pewno w trakcie treningów również pozbywano się ludzi niewytrzymujących tempa szkolenia, gdzie ujawniały się inne schorzenia, których na początku nie udało się wyłowić werbownikom. Nie wszyscy wytrzymywali ciężar żmudnych i wyczerpujących szkoleń. Potem, w trakcie walki, następni kończyli służbę z powodu śmierci lub utraty zdrowia. Znaczna większość z nich nie ginęła bezpośrednio w boju, a wskutek następstw i powikłań z odniesionych ran.

Obozowanie

Najbardziej widoczny i udokumentowany źródłowo jest problem zdrowia w przypadku rozłożenia się obozem. Obozowanie, jak to zwykle bywa przy dużych skupiskach ludzi i zwierząt, pociągało za sobą przede wszystkim problemy natury sanitarnej. Była to zbieranina ludzi i zwierząt z różnych części Rzeczypospolitej, a także często z wielu regionów czy nawet państw. Sprzyjało to rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych, które to miały ułatwione zadanie w warunkach, gdy trudno było dbać o higienę osobistą i utrzymywać w pobliżu czystość. Czasem wybuchały nawet epidemie, siejąc czasem większe spustoszenie niż wróg.

Trzeba tu koniecznie spojrzeć w ustawodawstwo wojskowe. W punkcie jedenastym artykułów obozowych króla Stefana możemy przeczytać: „Bydła rzeźnicy w obozie bić nie powinni; trupy opodal chowane być mają, tamże i kloaki urządzić należy2. Do tego również istniały odpowiednie instrukcje. W innym źródle czytamy: „Gdzieby obóz długo leżał w legierze czasu pokoju, tedy plugactwa, patrochy co dobytki biją, aby tedy w obozie nie miotano, ale zakopywano. Także też konie zdechłe, aby od obozu odwłoczono dla smrodu, bo się stąd ludzie zarażają i że choroby i mor bywa. Co jeślibyśmy już czuć było tedy się obóz, ruszyć ma póki smród nie będzie3. Jak widać bydła nie mogło być w obozie, bo obawiano się nie tylko smrodu, ale i chorób. Trzeba też pamiętać, że zwierzęta również były źródłem schorzeń pasożytniczych, w tym grzybiczych. Bywały one nie tyle śmiertelne, co uciążliwe.

To samo odnosiło się do załatwiania potrzeb fizjologicznych żołnierzy, którym też nakazywano dbanie o higienę. I tak możemy przeczytać: „Każdy kto na potrzebę do wychodu idzie, ma po sobie nogą albo drzewem ziemią zarzucić albo zagrześć, aby drugiemu przykrości smrodem nie uczynił, a tamże mają kazać z stolców wylewać a także zasypywać4. Do tego trzeba dodać inną wzmiankę: „Drabi ci co wartują około dział i u Hetmana, nie mają tam na tych placach gdzie wartują, a pogotowiu około namiotów plugawić, ale komu potrzeba wziąwszy pozwolenie do swego wychodu bieżeć5. W podobnym tonie przemawiają do nas inne źródła. Tak więc problem zdrowia i zachowania higieny musiał być dla ówczesnych ludzi istotny, skoro mamy wielość przepisów tego typu.

W tych czasach choroby często łączono z karą boską lub czarami, chociaż, jak wskazują przytoczone fragmenty, było także bardziej racjonalne podejście do tegoż problemu. Istotne jest to, że już w owych czasach uświadamiano sobie związek odpadów organicznych z zachorowaniami wśród ludzi, a przecież było jeszcze daleko do wykrycia drobnoustrojów chorobotwórczych. Na pewno ważką rolę odgrywała tu zwykła praktyka i obserwacja. O trzymaniu tego wszystkiego na uboczu decydował nie tylko fetor, ale właśnie i niebezpieczeństwo chorób, co wyraźnie podkreślają autorzy źródeł. Dlatego jest powiedziane, aby, jeśli zajdzie taka potrzeba, nawet zmienić miejsce obozowania w celu uniknięcia kontaktu z nieczystościami. Jest oczywiste, że środków dezynfekujących wtedy nie znano i najprostszym sposobem było po prostu unikanie tego zagrożenia. Jednak wtedy nie uświadamiano problemu łatwości przenoszenia się zarazków. Unikanie miejsc zanieczyszczonych nie mogło wystarczyć, aby pozbyć się na dobre chorób. Dlatego wydaje się, że różnego rodzaju infekcje były częstym zjawiskiem, zwłaszcza jeśli organizm miał obniżoną odporność wskutek niedożywienia i niekorzystnych warunków pogodowych.

Ale nie tylko choroby zakaźne, których źródłem był bród, trawiły wojskową społeczność, lecz również i przypadłości weneryczne. Armia bowiem dawała zawsze utrzymanie nie tylko rzemieślnikom czy kupcom, ale też i kurtyzanom. Zjawisko to było może bardziej typowe dla wojsk zachodnioeuropejskich- gdzie takie kobiety miały tam nawet odpowiedni status i odpowiednią instytucję do tego zwaną hurenwajblem- lecz i nasze armie nowożytne nie były od tego wolne. Aby ograniczyć te kontakty w „Artykułach Hetmańskich” (art. 61) zakazywano kontaktu z prostytutkami w samym obozie6. To ograniczało rozprzestrzenianie się tych schorzeń. Zakaz ten miał również inne uzasadnienia, a zapewne jedną z nich było też dbanie o kondycję żołnierzy zadających się z paniami lekkich obyczajów.

Oblężenie i bitwa w polu

Problem zdrowia żołnierzy jest szczególnie widoczny podczas walki. Dobrym przykładem jest tu kampania pskowska, gdzie ten problem jest szczególnie dobrze zarysowany. Piotrowski w swym dzienniku zanotował: „O Jezus! Toć haniebnie zimno, mróz jakiś z wiatrem niemiłosierny. Jam w Polsce takiego nie cierpiał”. Także inne fragmenty, ilustrujące warunki, w których przyszło walczyć żołnierzom batoriańskim7. „Trzecia część prawie wojska w naszym obozie chorowała, bo prawie każdy zapadał na zdrowiu wskutek niesłychanych mrozów, ale bardzo mało ludzi umierało8. Pod Pskowem, gdzie zima była ostra problem ten wydaje się bardzo istotny. „Żołnierz nasz znosił wszystko z dziwną wytrwałością a Zamoyski jak mógł dodawał mu odwagi i czujności przestrzegał9. Do dzieła Hejdensztejna trzeba niewątpliwie podchodzić z pewną rezerwą, gdyż był to piewca zasług Batorego oraz jego kanclerza i hetmana w jednej osobie, jednak nawet ten autor musiał napisać o ciężkiej sytuacji pod Pskowem, gdy zabrakło podstawowych środków do życia, a w wilgotnych okopach nie tylko dopadało oblegających przeziębienie, ale i reumatyzm. Było to prawdziwe utrapienie dla żołnierzy siedzących miesiącami w zimnych i wilgotnych okopach.

Istotnym również problemem podczas walki były zakażenia pokarmowe, gdzie osłabiony zimnem i innymi niekorzystnymi czynnikami organizm był narażony na różnego rodzaju biegunki. Tę sytuację doskonale ilustruje oblężenie Połocka. Tam również „dżdże gwałtowne na wielkiej przeszkodzie naszym były10. To samo mamy u Rajnolda Hejdensztaina, który napisał o „czerwonce” trapiącej zwłaszcza oddziały niemieckie. Była ona spowodowana jedzeniem padłych koni na surowo wobec niemożności rozpalenia ognia z powodu wszędobylskiej wilgoci. Pomimo ryzyka wojsko, odcięte od zaopatrzenia, musiało ryzykować zdrowie i życie, żywiąc się koniną. Natomiast pod Pskowem Piotrowski zanotował o chorobie Jana Zamoyskiego, przy której wymiotował i czuł się bardzo osłabiony, chociaż w tym czasie powinien być zdrowy, gdyż oto nastąpiło nasilenie działań wojennych i jego autorytet był potrzebny żołnierzom11. Najgorsza była więc zła żywność lub po prostu niedożywienie i dlatego podstawowe produkty, a więc chleb, mięso, piwo, owies, jęczmień, jagły (kasza z ziaren prosa) i groch, gwarantowano specjalną ustawą12, aby tego nie zabrakło podczas działań wojennych. Piwo służyło nie tylko do upijania się, ale przede wszystkim był to bezpieczny napój, który był wolny od drobnoustrojów, mogących wywołać nieżyt żołądka. Chleb, mięso, jagły i groch gwarantowały dostateczną ilość białka, węglowodanów, tłuszczy i witamin, natomiast owies i jęczmień był podstawowymi produktami dla rumaków oraz koni i wołów, ciągnących tabory.

Dlatego też dowódcy, którzy myśleli o prowadzeniu działań wojennych, powinni byli brać do serca rady doświadczonego wodza Jana Tarnowskiego: „Kiedy twarde mrozy, pierwej niż ludzie ku bitwie sprawisz każ, aby wszyscy rano jedli i pili, bo tak ludziom zimno nie szkodzi po jedle, a dobrym trunku, tym obyczajem głodne wojsko wytrwasz i wywleczesz, aż im mróz i głód dokuczy, a twoim nie tak13. Tylko aby to jedzenie nie było zepsute, bo to mogło grozić skutkami zupełnie przeciwnymi od zamierzonych. Jednak każdy medal ma dwie strony i do tego by wypadało jeszcze dodać, iż najedzony ranny był trudniejszy do wyleczenia, jeśli na przykład został raniony w brzuch. Także wykazywał obniżoną sprawność ruchową i miał gorszą kondycję. Ale o tym Tarnowski nie wspomina.

Osobną, ale wielce istotną kwestią jest szkodliwość gazów prochowych. Gazy powstałe przy spalaniu prochu miały właściwości wyjątkowo niezdrowe. W czasie salw armatnich było tyle dymu, że trudno było zobaczyć wroga i ocenić skutki prowadzenia ognia. W czasie bitwy kłęby unosiły się wszędzie, ale najbardziej narażeni byli sami puszkarze i ich pomocnicy, którzy to stali przy działach w bezpośredniej bliskości. Wspomina o tym Stanisław Łaski, gdzie pisze o szkodliwym działaniu na żołądek i innych narządach, a przede wszystkim narażone są „członki”, czyli ręce i nogi. Mają one „się pokrzywić” z powodu działania dymu prochowego14. Trzeba pamiętać, że wówczas proch czarny (dymny) stosowany powszechnie od XIV do XIX wieku przy spalaniu wytwarzał aż pięćdziesiąt procent gazów, a z reszty powstawał nagar (produkt stały) i dym15. Podstawowymi składnikami były tu: saletra (KNO3), węgiel, siarka w różnych proporcjach, zależnie od tego, do czego go stosowano16. Najbardziej wydaje się szkodliwa siarka i azot zawarty w saletrze, które to podczas spalania zamieniały się w łączyły się z tlenem w gazy, które to w wielkich ilościach wdychała obsługa artylerii. Musiało to przede wszystkim negatywnie oddziaływać na oczy i płuca. Powodowało też uszkodzenia innych organów wewnętrznych i niszczyło strukturę kości, co objawiało się właśnie ich wykrzywieniem. Jednak ten ostatni skutek uwidaczniał się po latach służby. Można powiedzieć, iż była to choroba zawodowa personelu artyleryjskiego. Zapewne towarzyszył temu ogromny ból, ale o tym w źródłach się nie wspomina, bowiem żołnierz powinien był znosić wszystko z dzielnością i bez skarg.

Personel medyczny w wojsku Rzeczypospolitej

Za Batorego po raz pierwszy widzimy w armii polową służbę zdrowia, bo do tej pory służba sanitarna z prawdziwego zdarzenia nie istniała. Chociaż trzeba powiedzieć, że już Jan Tarnowski wspominał o „balwierzu cyruliku”, który miał zajmować się rannymi i chorymi podczas oblężenia miasta przez wroga17. W innym miejscu pisze o tym szerzej, gdyż wspomina o „doktorze”, „lekarzu”, „cyrulikach” i „szpitalnym”. Wszystkie te nazwy nie są synonimami w dziele Tarnowskiego, chociaż trudno zdefiniować jednoznacznie funkcje, które wykonywali. O tej ostatniej instytucji hetman tak pisze: „Szpitalny, aby ranne królewskim nakładem leczyć, albo też gdzieby wojsko się ruszało, wieść dał, aby nie ustawało a nieprzyjacielowi w ręce nie wpadli18. Jednak wszystkie jego pomysły pozostają w teorii i dopiero część z tego zostało zrealizowane przez Batorego i następnych władców. Dlatego jeżeli mówimy o personelu medycznym, trzeba zaznaczyć, że prawdziwy początek tej instytucji nastąpił za króla Stefana. Ten kierunek rozwoju pionu medycznego w armii Rzeczypospolitej był kontynuowany przez jego następców.

Przygotowanie medyczne w czasie bitwy jest rzeczą wielce istotną, co nie podlega dyskusji. W owych czasach umierało więcej ludzi od odniesionych ran niż bezpośrednio w bitwie. Dobrym przykładem na to niech będą straty Rzeczypospolitej w bitwie pod Lubieszowem z 1577 roku w relacji Bartosza Paprockiego, gdzie zabitych było 58, a rannych aż 13019. Przy czym należy sądzić, iż ta ostatnia liczba odnosiła się raczej do osób ciężko rannych, czyli takich, co nie mogą brać udziału w walce. Zapewne lekko rannych Paprocki skrzętnie pominął, aby powiększyć rozmiar wiktorii lubieszowskiej. Ilu z nich przeżyło a ile zostało trwałymi kalekami- nie wiadomo.

Trudno nam dzisiaj wyobrazić ogrom cierpień rannych żołnierzy, wykrwawiających się niejednokrotnie na śmierć bez pomocy na skwarze czy na mrozie. Przecież nie działali wtedy wykwalifikowani sanitariusze a do stworzenia Międzynarodowego Czerwonego Krzyża było jeszcze daleko. Nie istniały też odpowiednie rozporządzenia prawne, mające chronić rannych i chorych przed działaniami wroga. Środków przeciwbólowych także nie było prócz alkoholu. Lazaretami były miejsca odosobnienia, gdzie zwożono wozami rannych z całego placu boju, jeśli istniała taka szansa. Oczywiście działo się tak w miarę możliwości, bowiem najczęściej armie zostawiały rannych tam, gdzie padali, nie interesując się zbytnio nimi, bo bitwa nadal trwała i każdy żołnierz był potrzebny do walki. Co zacniejszymi wojskowymi zajmowali się słudzy, ale prosty żołnierz nie mógł liczyć na zbyt wielką uwagę. Dowódcę zawsze obchodzili tylko ci, co mogli utrzymać broń, bo jedynie oni mogli zmienić losy kampanii wojennej. Poza tym wynajmującego zaciężnych interesowała ciągła walka, bo za to płacił. Nie było więc miejsca dla litości czy innych ludzkich odruchów. Tak postępowały często armie na zachodzie Europy, ale również i car nie liczył się z poszkodowanymi w czasie działań wojennych. Iwan IV masowo mordował zdrowych, a cóż dopiero miał czynić z rannymi? I na tym tle Batory był tu wyjątkiem, gdyż, jak pokazują źródła, pamiętał też o rannych. W tym celu właśnie była polowa służba zdrowia. Konstanty Górski wymienia tutaj trzech chirurgów: Bartosz Mayer, Henryk Heller i Michał Węgier20. Po nazwiskach widać, że prawdopodobnie dwaj pierwsi byli pochodzenia niemieckiego a ostatni- węgierskiego. Działała także apteka z zapasem gotowych leków21. Obserwując działanie wojenne króla Stefana, spotykamy się z sytuacją, gdzie walka jest przerywana, aby zabrać rannych i zabitych. Dowódca wtedy prosił o wstrzymanie ognia, co nie zawsze strona przeciwna respektowała (doskonale to widać na przykładzie kampanii pskowskiej22). W tym wypadku rolę sanitariuszy pełnili wydzieleni piechurzy. Mieli oni za zadanie odszukiwanie poszkodowanych i zwłok poległych żołnierzy. Ładowano je na wozy, by zabrać poza zasięg ognia. Wątpliwe jest, czy aby wielu zdołano uratować przed śmiercią przy ówczesnym stanie medycyny.

Wydaje się, iż rany cięte i kłute, jeśli nie były zbyt głębokie i rozległe, bywały łatwiejsze do wyleczenia niż postrzały. Biała broń sieczna oraz żeleźce drzewcowej były przeważnie pod baczną opieką właściciela, który musiał dbać o nie, czyścić, polerować, bo to była jego swoista „wizytówka”, stąd ryzyko zakażenia bywało mniejsze. O ile więc zadbana szabla siedziała w pochwie, inaczej bywało z pociskiem, którym się wiele nie zajmowano. W diariuszu możemy przeczytać, że jakiś Oryński został „dwakroć postrzelon, ledwo się wyleży23. Jednakże jeżeli pocisk nie przeszedł na wylot, tkwił w ciele, bo czasem jego usunięcie na ówczesne warunki nie było możliwe bez zagrożenia życia żołnierza. Dodatkowo ołów, przechowywany w mało sterylnych warunkach, korodował w ciele, wywołując stan zapalny. Nawet sprawny balwierz nie zawsze mógł z tym poradzić, a samo „wyleżenie” nie mogło tu przynieść spodziewanego efektu.. W przeciwieństwie do tego rana cięta lub kłuta często dawała się wyleczyć przy pomocy medycyny ziołowej i różnych mikstur. Wszystko zależało od tego, gdzie ją zadano. Musiano też przeprowadzać amputacje kończyn, aby uratować życie żołnierza, jeśli nie wdała się sepsa czy gangrena. Tacy inwalidzi nie zawsze mieli dokąd wracać, gdzie byli bezużyteczni jako pracownicy, toteż najczęściej zasilali liczne bractwa żebracze w miastach, będąc obrazem nędzy i rozpaczy.

Wnioski

Podsumowując należy powiedzieć, iż problem zdrowia żołnierzy miał witalne znaczenie dla prowadzenia wojny, chociaż nie zawsze to doceniano. Chorego można było zastąpić zdrowym. Jednak kwestia ta musiała nabrać szczególnego znaczenia, gdy na pole walki weszły oddziały złożone z zawodowców. Z racji tego, że wyszkolenie rekruta do nowożytnej taktyki walki pociągało za sobą czas i pieniądze, na pewno każdy człowiek stawał się cenny dla dowódcy. To wymusiło dbanie o zdrowie swoich podwładnych. W zachodnich zaciągach wprowadzono rozbudowany pion medyczny w celu dbania nie tylko o zdrowie zaciężnych, ale i kondycję potrzebną do przeprowadzenia manewrów. W Rzeczypospolitej następowała recepcja tych rozwiązań, ale z opóźnieniem wobec innych warunków prowadzenia wojny. I chociaż mamy już u Jana Tarnowskiego wspomniane o rozbudowanym personelu medycznym, to jednak dopiero Stefan Batory wprowadził to w praktykę. Wraz z obcymi zaciągami z Zachodu, które pojawiły się w wielkiej liczbie w Rzeczypospolitej za króla Stefana, przybyli „balwierze” i „cyrulicy”, którzy posiadali pewną wiedzę medyczną. Mimo to nadal utrzymywała się wysoka śmiertelność rannych i chorych i nie zawsze był ktoś, kto mógł nimi fachowo zająć się. Byli oni przeważnie zdani na siebie lub na swoich towarzyszy broni. A problemem były nie tylko rany odniesione w walce, ale też różnego typu zatrucia, przeziębienia i choroby weneryczne czy wreszcie powszechny reumatyzm. Wydaje się, że schorzenia te stawały się niejednokrotnie codziennym utrapieniem dla wielu żołnierzy i występowały na masową skalę. W ówczesnych czasach niewiele można było zrobić, aby temu zaradzić. Najskuteczniejsza wydawała się prewencja jednak i to zaniedbywano, bo po prostu czasem nie było innego wyjścia.

Bibliografia

źródła:

AGAD, ASK, dział I, mf 30779.

Rękopis Biblioteki Narodowej, mf 32421.

Albertrandy Jan Chrzciciel, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rekopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861.

Hejdensztejn Rajnold, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, t. 2, Petersburg 1857.

Paprocki Bartosz, Herby rycerstwa polskiego, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858

Piotrowski Jan, Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków, wyd. A Czuczyński, Kraków 1894.

Stanisława Łaskiego wojewody sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864.

Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577, Źródła Dziejowe, wyd. A. Pawiński, t. 3, Warszawa 1877.

Stryjkowski Maciej, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich- Daniłowicz, Warszawa 1846

Urwanowicz Jerzy, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, t. 10, Białystok 1996

opracowania:

Besala Jerzy, Stefan Batory, Warszawa 1992.

Encyklopedia techniki wojskowej, Warszawa 1987.

Górski Konstanty, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981.

Nowak Tadeusz Marian, Przegląd polskiego piśmiennictwa z dziedziny artylerii do połowy XVII wieku, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 4, Warszawa 1958.

Nowak Tadeusz Marian, Rozwój techniki rakietowej w świetle europejskich traktatów XIII-XVII wieku, Warszawa 1995.

Nowak Tadeusz Marian, Wimmer Jan, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981.

The health problem in the army of the Polish-Lithuanian state in Stefan Batory’s time

(summary)

In the modern times the health problem of soldiers was especially vital. They had to be able to bear arms at all but also they should stay in shape because they were forced to endure long marches during manoeuvres. To gain suitable fighters it needed to start looking for recruits who were in a position to meet some criteria. Afterwards, they were trained during long practices because the modern war required professionals. They should be immune for many hardships. Soldiers were mostly removed from power because of wounds and diseases. The all risk is visible during camping and fighting. In the first place, there were a lot of people on the small place. Furthermore, all animals lived in the vicinity of them. It was very difficult to retain cleanness and tidiness. There were many principles, being in force in military camps and during a siege, but in practice they were not upheld. There was lack of food and pure water as well as there was much filth around. Consequently, a lot of soldiers died of various diseases that were caused by microbes, funguses and parasites. The distresses of soldiers arose from bad conditions what was the reason of poisonings and rheumatism. Gunpowder gases posed the threat especially for gunners, leading to rickets and other sorenesses. It all was a huge problem for armies and that was why paramedics and medical care had to be called into being in modern armies. The Polish king Stefan Batory started that service as the first ruler in the Polish-Lithuanian state. There were many doctors and surgeons who were to look after wounded ones and diseased. They possessed herb mixtures that, alas, were largely inefficient.

1 Dzieła Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864, s. 102.

2 Artykuły wojskowe ogłoszone przez Batorego, jak się mają żołnierze w obozie zachowywać, [w:] Albertrandy Jan Chrzciciel, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rekopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861, s. 444.

3 Powinność rycerska i artykuły im opisane, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 245.

4 Artykuły, które są opowiadane przez Wielmożnego Pana Florjana Zebrzydowskiego Kasztelana Lubelskiego, Burgrabię Krakowskiego, Sądeckiego, Tyszowieckiego, Starostę, Wojska Polskiego najwyższego Hetmana , [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 298-299; Rękopis Biblioteki Narodowej, mf 32421, k. 23. Znajdują się tam różne artykuły wojskowe, w tym artykuły Zebrzydowskiego.

5 Artykuły, które są opowiadane…, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 298-299.

6 Artykuły Hetmańskie, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 172.

7 J. Piotrowski, Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków, wyd. A Czuczynski, Kraków 1894, s. 105-173.

8 R. Hejdensztejn, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, t. 2, Petersburg 1857, s. 91; J. Urwanowicz, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, t. 10, Białystok 1996, s. 161.

9 R. Hejdensztejn, dz. cyt., t. 2, s. 93.

10 M. Stryjkowski, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich- Daniłowicz, Warszawa 1846, s. 429.

11 J. Piotrowski, dz. cyt., s. 83-93; J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 353.

12 Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577, Źródła Dziejowe, wyd. A. Pawiński, t. 3, Warszawa 1877, s. 179; dokładniejsze informacje na temat artykułów żywnościowych dla wojska w AGAD, ASK, dział I, mf 30779, k. 1-235.

13 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 71.

14 T.M. Nowak, Przegląd polskiego piśmiennictwa z dziedziny artylerii do połowy XVII wieku, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 4, Warszawa 1958, s. 249.

15 Encyklopedia techniki wojskowej, Warszawa 1987, s. 523, pod hasłem: „proch czarny”.

16 O składzie i proporcjach różnych gatunków prochu można przeczytać: O tajemnicach puszkarskich każdemu Rycerskiemu człowiekowi potrzebnych, które były włoskim językiem napisane a darowane od Książęcia Ferarskiego Panu Janowi Radziwiłowi Krayczemu W.X.L. roku 1547, [w:] Stanisław Łaskiego wojewody…, s. 149-157; T.M. Nowak, Rozwój techniki rakietowej w świetle europejskich traktatów XIII-XVII wieku, Warszawa 1995, s. 54-55.

17 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 30.

18 O dwojakiej obronie Koronnej i o powinności Urzędników wojennych, Jego M. Pana Jana Tarnowskiego niekiedy Kasztelana Krakowskiego etc., [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 220.

19 B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858, s. 154.

20 K. Górski, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981, s. 23.

21 T.M. Nowak, J. Wimmer, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981, s.329.

22 R. Hejdensztajn, dz. cyt., t. 2, s. 94-95; J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 163.

23 J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 163.

Bałtowie—tajemniczy lud Północy

Bałtowie—tajemniczy lud Północy

Wstęp

Praca została napisana w celu zgłębienia problemu wierzeń i kultu Bałtów w okresie przedchrześcijańskim. Kwestia ta jest szczególnie interesująca, bowiem dotyczy ludów zamieszkujących kiedyś między innymi znaczny teren dzisiejszej Polski, a jednocześnie tak stosunkowo niewiele wiadomo na ten temat. Ustalenie zakresu chronologicznego nastręcza badaczowi pewne problemy i jedynie górna granica XIII i XIV wieku wydaje się wystarczająco pewną, aby zaznaczyć ją w pracy, chociaż trzeba od razu wspomnieć o potrzebie wykraczaniu poza nią w stronę czasów nowożytnych. Pogaństwo Bałtów bowiem trzymało się mocno mimo naporu chrześcijaństwa. Zakres terytorialny pracy obejmuje przede wszystkim tereny nad Bałtykiem, gdzie ludy te w przybliżeniu zajmowały obszar od dolnej Wisły po Dźwinę w Inflantach. Trzeba jednak pamiętać, że w pewnym okresie na wschód plemiona bałtyckie sięgały nawet górnego Dniepru, Soży i Berezyny. Tematyka pracy zawiera jedynie syntetyczną analizę wierzeń i kultu Bałtów, bez roztrząsania kwestii związanych z licznymi problemami spornymi, dzielącymi badaczy. Wiele bowiem rzeczy wymaga jeszcze wnikliwych studiów, często wykraczających poza warsztat historyka. Jeśli chodzi zaś o źródła to te do pogaństwa Bałtów są skromne i wypaczone. Istotne są zapiski kronik ruskich z XIII wieku, polsko-łacińskie z XV i XVI wieku. Możemy tu wymienić przede wszystkim: Hieronima z Pragi, spowiednika Jagiełły, Długosza, Łasickiego, Laskowskiego, Stryjkowskiego1. Istotne są tu również bulle papieskie i statuty synodów. W pracy posłużyłem się tylko najważniejszymi z nich, istotnymi dla jej charakteru. Takim źródłem jest traktat Pawła Włodkowica „Saevientibus”. Autor był duchownym, rektorem uniwersytetu krakowskiego. Był więc osobą uczoną. Traktat został napisany w 1415 roku i przedłożony na soborze w Konstancji. Miała to być krytyka postępowania Krzyżaków wobec nawracania ludów bałtyckich. Miejsce spisania źródła jest trudne do ustalenia, być może był to Kraków. Źródło jest autentyczne i rzeczywiście jest napisane jako obrona ludów bałtyckich przed brutalnymi metodami Krzyżaków. Innym ważnym źródłem dotyczącym wierzeń i kultu Bałtów jest list królowej Anny Cylejskiej, żony Jagiełły, do uczestników soboru w Konstancji. Dotyczył on tej samej sprawy, co traktat Pawła Włodkowica. Wykazywała tam większą skuteczność pokojowych metod nawracania niż działania Zakonu. Miejscem powstania także mógł być Kraków. Autorka znała tematykę pośrednio, ale chyba była dobrze poinformowana. Ważnym źródłem jest kronika Jana Długosza „Dzieje Polski ksiąg XII”. Zapis pod rokiem 1387 odnosi do zasług Jagiełły w krzewieniu chrześcijaństwa na Litwie właściwej oraz pod rokiem 1413- na Żmudzi. Autor był duchownym, dobrze wykształconym. Piętnastowieczne dzieło trzeba traktować z dużą dozą krytycyzmu. Kwestia wierzeń i kultu Bałtów była tylko epizodyczna na tle całych dziejów Polski Długosza, także tematyka bałtyjskiej wiary znana była pośrednio dla autora. Kronika z XIII wieku o wierzeniach Prusów „Cronica terre Prussie” autorstwa Petri de Dusburg dostarcza nam pewnych informacji ze strony Zakonu. Autor był Krzyżakiem, raczej człowiekiem dobrze wykształconym. Anonimowa Kronika Wołyńska z 1252 roku dostarcza nam informacji o wierzeniach Litwinów. Trudno coś więcej powiedzieć na temat tegoż źródła. Dzieło Oliverusa Scholasticusa „Historia regum terrae sanctae” z XIII wieku także wnosi istotne informacje. Autor był duchownym, człowiekiem wykształconym, bo był scholastykiem kapitularnym, a potem biskupem w Paderborn. Pewne informacje mamy też w Bulli Innocentego III z października 1199 lub 1200 roku. Bardzo istotnym źródłem jest „Świętego Wojciecha żywot pierwszy”. Powstał on przed 1000 rokiem. Autorem źródła jest prawdopodobnie Jan Kanapariusz, opat klasztoru na Awentynie. W Układzie Dzierzgońskim (Chrystburskim) z 1249 roku mamy też informacje dotyczące Prus. Układ ten zawarto między Krzyżakami a Pomezanami, Warmiami, Katangami2. Ogólnie rzecz ujmując źródła były zapiskami powstającymi bezpośrednio w trakcie misji, ale również mamy tu wiele doniesień pośrednich, zwłaszcza jeśli chodzi o dokumenty kościelne. Wszystkie te źródła mają wspólne cechy, bowiem pisane były przeważnie przez osoby duchowne, raczej dobrze wykształcone i były rezultatem działalności misyjnej, dlatego też nie są obiektywne, a obciążone jednostronnością i często zwykłą ignorancją autorów. W tej epoce monopol na edukację posiadał jedynie Kościół. Mimo uczoności autorów bariera kulturowa i językowa wydawała się zbyt wielka dla ówczesnych chrześcijan. Były to całkowicie różne światy, które przenikały się tylko w ograniczonym zakresie. To jeszcze bardziej utrudnia poznanie faktycznych wierzeń i kultów Bałtyjskich przy pomocy tego materiału źródłowego. Pomimo tych licznych problemów badawczych, można sprecyzować pewien zarys mitologii Bałtów, który jednak w znacznej mierze jest oparty o trudne do zweryfikowania mity. W związku z małą liczbą źródeł pisanych trudno jest spodziewać się bogactwa literatury przedmiotu. Bardziej wartościowe wydają się tu dzieła pisane przez archeologów oraz badaczy z innych dziedzin. Pozostając przy nauce historycznej, trzeba wymienić przede wszystkim prace Jerzego Antoniewicza. Wypada żałować, że śmierć przerwała dalsze badania tegoż wybitnego historyka. Ciągle pomocne są też starte opracowania Aleksandra Brücknera, badacza mitologii Bałtów oraz innych ludów. Trzeba też koniecznie zwrócić uwagę na prace Władysława Szafrańskiego. Książki innych autorów wnoszą niewiele i przeważnie tylko powtarzają utarte schematyczne informacje dotyczące Bałtów, koncentrując się przeważnie na mitologii litewskiej i łotewskiej. Wąska baza źródłowa ma także ważki wpływ na metodę badawczą w tej dziedzinie. Postępowanie indukcyjne niewiele może pomóc historykowi w ustaleniu faktów, bowiem charakter źródeł na to nie pozwala. Są zbyt skąpe i za mało obiektywne. Bardziej właściwa jest tu metoda dedukcyjna. Ważne są tu przesłanki, pozwalające na stworzenie w miarę kompletnego obrazu wierzeń kultu Bałtów. Istotne jest to w przypadku kiedy fakt miesza się z mitem. Bardzo wartościową metodą okazała się metoda porównawcza, dająca możliwość wypełnienia dużych luk w źródłach pisanych. Punktem odniesienia są tu przede wszystkim Słowianie wschodni i ich pogańska religia stosunkowo dobrze udokumentowana źródłowo. Także analiza leksykalna może być pomocna, jeśli chodzi o nazewnictwo.

1. Zagadnienia etniczne

Bałtowie, zwani w starożytności Aestii (Aestowie), tworzyli ze Słowianami wspólnotę, która z biegiem czasu została rozerwana przez przeszkody naturalne i potem ludy te musiały odkrywać się na nowo. We wczesnym średniowieczu można było wyróżnić trzy wielkie grupy etniczne: Prusów i Jaćwingów, Litwinów i Żmudzinów oraz Łotyszów i Kuronów, przy czym Kuronia miała też cechy fińskie, w tym pewne te elementy dostrzegamy również w ich wierzeniach i kultach. Obszar zasiedlony przez Bałtów nie jest jednolity pod wieloma względami, dlatego też i religia tej nacji nie może być traktowana jednakowo. Wiąże się to z różnorodnością plemion zamieszkujących ten obszar. Po pierwsze trzeba tu wyróżnić dwa podstawowe obszary kulturowe: prusko-jaćwieski i letto-litewski. Mamy więc tu zachodnich Bałtów i wschodnich. O ile w pierwszym przypadku trudno jest powiedzieć coś konkretnego, o tyle w drugim mamy interesujące dane potwierdzone licznymi źródłami. Podział ten jest nie tylko związany z różnicami językowymi, zwłaszcza jeżeli chodzi tu końcówki różnych nazw, które to przetrwały do dnia dzisiejszego. Ważniejszym czynnikiem wydają się tu obszary obcych wpływów, które to wywarły piętna na kulturze tych ludów. W tej materii interesujące wydają się być badania Jerzego Antoniewicza3, który określa tu następujące kierunki oddziaływania na Bałtów: słowiański, fiński, irański. O ile ten pierwszy, najstarszy, był wspólny dla wszystkich plemion, leżąc u podstaw kultury, o tyle dwa pierwsze różnicowały te ludy.

2.Wierzenia i kult Bałtów a pogaństwo innych ludów

Mówiąc o wierzeniach bałtyckich trzeba na początku scharakteryzować tę kwestię ogólnie, bowiem trudno nie wyjść od tej wspólnoty. Na pewno religia tego obszaru różniła się znacznie od tej wyznawanej przez pogańskich Greków i Rzymian. Nie było tu tej rozbudowanej formy, układającej się w jeden spójny system, obrosły mitami i legendami spisanymi często w formie przypowieści o wielkim literackim kunszcie. Wierzenia Bałtów to raczej zabobony niż religia we właściwym tego słowa znaczeniu. Brak tu jakiejkolwiek daleko posuniętej personifikacji czy rozbudowanego kultu a to nastąpiło dopiero później pod wpływem obcych naleciałości. Należy przypuszczać, że pierwotne wierzenia Bałtów przypominały w swej formie wierzenia Słowian ze świętymi gajami, czczonymi zwierzętami, roślinami (przeważnie drzewa) czy formami przyrody nieożywionej jak skały, parowy, rzeki, jeziora czy pagórki. Wydaje się to zrozumiałe. Jednak najważniejszą funkcję pełnił tu wieczny ogień, dlatego na przykład Litwinów jeszcze za Jagiełły nazywano „czcicielami ognia”. W znamienitszych miejscach ofiarnicy pilnowali, aby nie zgasł, bo to byłoby nieszczęście. Tu miano ofiarować jedną trzecią łupów z wojen oraz składano ofiary, też z ludzi. Palono żywcem znakomitych jeńców, w pełnej zbroi, na koniu, uwiązawszy do pali lub drzew. Przy okazji też zajmowano się wróżbiarstwem. Pytano istoty nadprzyrodzone o powodzenie każdego przedsięwzięcia4. Bałtowie bowiem byli nacją bardzo przesądną i nie czynili nic bez wsparcia bóstw i duchów. Jeśli wróżba była zła, po prostu odwlekano każde działanie.

Ważną kwestią wyróżniającą pogaństwo bałtyjskie od innych jest zadziwiająca oporność tych kultów na chrystianizację. Był to bowiem ostatni nieschrystianizowany obszar w Europie, który nawet po oficjalnym chrzcie bronił swego pogaństwa. Prusów próbował chrzcić św. Wojciech w roku 997, a Jaćwingów- św. Brunon z Kwerfurtu w roku 1009, lecz dopiero w XIII wieku akcja chrystianizacji Bałtów przez Krzyżaków przybrała większe rozmiary. W konsekwencji brutalnych akcji autochtoni nie tyle zostali nawróceni na wiarę chrystusową, co wytępieni. Natomiast Litwini dopiero w XIV wieku zaczęli przyjmować chrzest, chociaż to było jedyne powierzchowne, uczynione pod groźbą karnych krucjat. Natomiast na Łotwie, gdzie się prężnie rozwijało osadnictwo niemieckie, chrystianizację zapoczątkował już w roku 1208 Alobrand. Jednak mimo wysiłków Łotysze do XVII, XVIII, a nawet XIX wieku. Zachowali swoje pierwotne wierzenia pogańskie5. Jest to rzeczywiście ewenement na skalę europejską.

3.Wierzenia i kult pogańskich Litwinów i Łotyszy

Najlepiej udokumentowane są wierzenia Litwinów i Łotyszy, którzy to nie tylko nie ulegli podbojowi, pogrążając się w mrokach historii jak Prusowie i Jaćwingowie z tylko nielicznymi pozostałościami w formie materialnej i nazw, ale dzięki kontaktom z ludami piśmiennymi oraz własnym osiągnięciom, pozostawili liczne informacje źródłowe. Tu pogaństwo utrzymywało się najdłużej w Europie bo aż do XVI i XVII wieku a niektóre elementy nawet do XX stulecia. Albowiem te pogańskie kulty były nie tyle religią, co istotnym elementem tożsamości narodowej, pielęgnowanym wobec obcego naporu. Interesującą tendencją było tu rozdrobnienie i tak już drobnego „panteonu” wraz z upływem czasu, sprowadzając pogaństwo litewskie czy łotewskie do kultu lokalnego. I tak każda dziedzina, każda rzecz była pod wpływami specjalnego ducha-macierzy (mate), jak to widzimy na przykładzie Łotyszy6. W źródle możemy przeczytać: „Dowiedziawszy się, że dobrej pamięci biskup łotewski M, wszedłszy do prowincji łotewskiej zarzucił sieć Słowa Bożego wśród ludu barbarzyńskiego, który cześć Bogu należną oddaje bezrozumnym zwierzętom, drzewom liściastym, wodom przejrzystym, kwitnącej zieleni i duchom nieczystym7 Mamy więc tu do czynienia z typowym przejawem pogaństwa północnej Europy, gdzie nie ma jasno sprecyzowanych bóstw i ich kompetencji oraz rozbudowanego kultu i obrzędów. Obiektem czci są tu formy przyrody nieożywionej i ożywionej. Potwierdzenie tego możemy znaleźć w następnym fragmencie innego źródła: „Albowiem plemię Łotyszy, Estończyków i Prusów, omamione różnymi błędami, nie znając Syna Bożego i misterium słowa wcielonego, bóstwa pogańskie czcił, Drayades, Amadryades, Oreades, Najseas, Humides, Satyros i Faunos. Pokładał bowiem nadzieję w gajach, które żadna siekiera nie mogła naruszyć, gdzie źródła i drzewa, góry i pagórki, skały i doliny były czczone, jakby jakaś siła i moc kryła się w nich…8. Oprócz Łotyszy mamy tu wymienionych też Estończyków i Prusów. Ci pierwsi nie są Bałtami i nie wchodzą do tematu tej pracy, jednak wspomnienie o Prusach świadczy o dużym podobieństwie wierzeń strefy zachodniobałtyckiej i wschodniobałtyckiej.

Mamy więc tu prymitywny kult przyrody bez rozbudowanej formy. Obcy misjonarze, znający doskonale historię Grecji i Rzymian, przy zetknięciu się z tymi wierzeniami, starali się przyrównać to do pogaństwa południowej Europy, aby pokazać obrazowo wierzenia bałtyjskich ludów odbiorcom swych pism. Poza tym widzieli szereg podobieństw z antykiem, ale nie wynikały one z wpływów Greków czy Rzymian poza jakimś tam sporadycznym, nieistotnym z tego punktu widzenia incydentem związanym z wyprawami po bursztyn. Trzeba tu dopatrywać się naturalnej konsekwencji życia wśród tajemniczej natury z niepojętymi zjawiskami, które mogły przerażać, ale też i zachwycać. Nic więc dziwnego, że stawały się obiektem czci obojętnie w jakim zakątku świata. A skojarzenia misjonarzy, obeznanych z antykiem, miały charakter bezpretensjonalny.

Z tego względu wiele jest niesprawdzonych i niepewnych informacji na ten temat, gdzie trudno znaleźć jakikolwiek ład. Aczkolwiek należy tu pokusić się o ustalenie jakiegoś „panteonu”. W przypadku Litwy mamy tu oczywiście kult przyrody, dobrze znany z całej strefy bałtyjskiej, ale na czoło wybija się tu Perkun jako uosobienie najefektywniejszego zjawiska atmosferycznego, jakim jest grom i błyskawica. Drugim ważnym bóstwem wydaje się Telawal (zniekształcona nazwa Kalwela, kowala), który ukuł słońce ze złota i umieścił je na niebie. Mit solarny jest wyjątkiem w tej bardzo ubogiej mitotwórczej działalności Bałtów. Jest on na tyle ciekawy, że wydaje się odzwierciedleniem sytuacji społeczno-ekonomicznej, eksponującej rolę kowala. W tym kulcie solarnym jest ciekawe przesunięcie akcentu samego słońca na jego twórcę, boskiego kowala i jego atrybut: olbrzymi żelazny młot. Musiał tu być kult popularny, gdyż masowo pojawiają się wisiorki bursztynowe w kształcie bursztynowych młoteczków. Odzwierciedlenie tego mamy też w strefie prusko-jaćwieskiej9. U Tacyta mamy też wspomina o żeńskim bóstwie Bałtów. Jest to bóstwo ziemi zwane Żemina lub Żeminele, czczone ofiarami z piwa czy z chleba z pierwocin plonów. Z tym kultem urodzaju związana jest cześć oddawana wkopanym w ziemię kamieniom po spichlerzach. Zwano je dejwes czyli boginkami. Składano im w ofierze prosięta i świnie by uprosić urodzaj. To samo możemy zaobserwować na Łotwie, gdzie czczono bóstwo ziemi i zarazem bóstwo świń przy wielkich kamieniach. Wierzyli, że duch przyrody, bóstwo chleba przygotowywanego z ziarna, mieszka pod kamieniem na środku pola ornego. Z tym kultem związana jest też litewska bogini Żworuna lub Żwerine, opiekunka zwierząt, występująca pod postacią suki. Nasuwa się tu skojarzenie karmienia jako symbolu urodzaju. Jest to niewątpliwy dawny obcy wpływ mitów agrarnych Bliskiego Wschodu, a więc ten pierwotny, irański. Także na to wskazuje praktyka przechodzenia między tułowiem ofiarowanego zwierzęcia a odciętą jego głową podczas zawierania przymierza czy zakopywanie resztek jedzenia w ziemi10. Spotykamy to u ludów Bliskiego Wschodu.

Ze zjawisk przyrody na uwagę zasługuje tu również Diwirkis czyli rózga boża w tłumaczeniu a chodzi tu o tęczę11. Było to także efektywne, zachwycające zjawisko, które przez swą niezwykłość musiało być tłumaczone jako działanie sił nadprzyrodzonych. Z tego względu należała się cześć.

Ważną, jeśli nie najważniejszą funkcję pełniły istoty nadprzyrodzone dotyczące życia bliższego ludziom czyli po prostu codziennego. Mamy więc tu wiele tak zwanych duchów opiekuńczych, które były przeważnie rodzaju żeńskiego. Najważniejszym wydaje się tu Gabija, żeński demon opiekujący się ogniskiem domowym, będący pozostałością matriarchatu. Natomiast litewskim duszkiem opiekuńczym zagrody był dimstipatis12. Także wąż pełnił te funkcje w domostwie. Hodowany w domu wąż zapewniał dobrobyt13. Wszystkie te duchy należało zjednać sobie za pomocą darów. Praktyka ta wyraźnie jest widoczna w obrzędach weselnych. Panna młoda oprowadzana po gospodarstwie męża wrzuca wszędzie, np. do studni i w ognisko, grosze lub ręczniki14. Miało to na celu pozyskanie miejscowych duchów i zadbanie o życzliwość.

Silniejszy wpływ matriarchatu widzimy u Łotyszy. W tych relatywnie nieskomplikowanych i prymitywnych wierzeniach mamy wyraźną tendencję do ożywiania wszystkich zjawisk przyrodniczych. Jest to tak zwany animizm, czyli przypisywanie duszy nie tylko ludziom, ale też i innym istotom ożywionym i nieożywionym. U Łotyszy jest szczególnie wiele takich istot nadprzyrodzonych, będących po prostu duchami. One mają wpływ na życie człowieka, ale nie można ich nazwać bóstwami. I tutaj właśnie mamy przewagę nazw żeńskich nad męskimi. Podstawą jest to termin mate czyli matka, macierz. Potem dopiero pojawiają się istoty z wyrazem tevs czyli ojciec czy kungs- pan, a nawet devin- bóg. Ogólnie rzecz biorąc łotewski „panteon” jest wyjątkowo skromny. Na pierwszym miejscu mamy tu oczywiście późno wykształconego Perkonosa (Perkuna), boga nieba i zjawisk atmosferycznych. I tak samo jak u Litwinów mamy bóstwo płodnej ziemi, czyli Zemes mate. Ta para była na szczycie hierarchii boskiej. Im to podlegały niższe duchy i demony. Spośród nich trzeba wymienić tu Zirgu dievs (bóstwo koni), Zirgu mate (matka koni) o różnych kompetencjach wbrew nazwie. Także Usiń jest wart wymienienia jako bóstwa ziarna i świń. W spichrzu mieszkał też Jumis i ojciec chleba, Maizes tevs, żyjący pod kamieniami. Obok tego występują też inne duchy: Lopemat (matka bydła), Pegulas mate (matka pastwiska), Jurasmat (matka morza) itd. Na uwagę zasługują też duchy losu, doli ludzkiej czyli Łajma i Dekla, popularne również wśród Litwinów i zapewne Prusów i Jaćwingów15. Był to więc zrąb wierzeń Bałtów, utkany różnymi lokalnymi kultami. Jakkolwiek trzeba zaznaczyć, iż ukształtował się on w wyniku obcych wpływów, a zwłaszcza chrześcijaństwa i niewiele ma wspólnego z pierwotnymi wierzeniami.

Był też świat inny, bez słońca, ludzi i zieleni, ciemny, szary, chłodny. Był to świat zmarłych czyli welów. Ciało zostaje spalone, lecz wel (duch) idzie do przodków, ci otworzą mu wrota welów, posadzą na ławie welów. Oba światy, świat żywych i umarłych, są jak gdyby przeciwstawne. Wel jest mściwy i obserwuje żywych czy ci ostatni mu się nie narażą. W razie jakiegokolwiek uchybienia, wel zsyła nieszczęścia jak pożar, nieurodzaj lub choroba. Od tej złośliwości powstał termin litewskiego diabła welinas lub welnias. Weli zatem nie przebywali tylko w zaświatach, ale też między ludźmi16. Dlatego aby ich nie obrazić, praktykowano skomplikowany rytuał. Po pierwsze palono zmarłego z całym dobytkiem, razem z wierzchowcami i psami17. Aby mu niczego nie zabrakło w przyszłym życiu. Bogate wyposażanie grobów dziś stanowi nieocenione źródło historyczne dla wielu innych dziedzin życia ówczesnych Bałtów18. Natomiast sam umarły był myty i ubierany na biało. Przy prowadzeniu zwłok jeźdźcy otaczają wóz i wszystko dzieje się z wielką pompą, tak aby nie urazić zmarłego i godnie go pożegnać. Wszystko oczywiście zależało od pozycji społecznej. Jednocześnie trwa tak zwana rauda, czyli czas płaczu i żalu żywych za umarłym, pytaniami i wyrzutami, dlaczego odszedł. Czynili to krewni zmarłego19. Odznacza się tu szczególnie tajemnicza rola ognia. Czytamy bowiem w źródle: „Wierzyli, że rzeczy spalone wraz z nimi zmartwch powstaną i będą im służyły jak pierwej […]20.W czasie więc pogrzebu ciałopalnego dusza opuszczała ciało płonące na stosie, a życie po śmierci było dalszym ciągiem ziemskiego, tyle że wspanialsze. Tak wierzono aczkolwiek uderza dzisiaj ta dwoistość tamtego świata, gdzie wraz tym w naszym rozumieniu „rajem” występował ten zły świat, będący odzwierciedleniem ludzkich lęków. Przypominał raczej „piekło”. Brak tu było jednakże jakiegokolwiek rozgraniczenia i elementy tych dwóch światów mieszały się, dając niespójny obraz bałtyjskich zaświatów.

4.Wierzenia i kult pogańskich Prusów i Jaćwingów

Strefa prusko-jaćwieska nie jest do końca poznana z racji wielkich braków źródłowych, zwłaszcza jeśli chodzi o źródła pisane, mogące dostarczyć nazw i opisów praktyk religijnych. Nawet wewnątrz tej strefy, tak jak w letto-litewskiej, próżno szukać jednolitości. Najbardziej interesujący jest tu obszar wewnętrzny Prus a więc Warmia, Wielka i Mała Barcja, gdzie nie ma elementów obcych kulturowo poza jednym incydentem związanym z kulturą gocką w czasach rzymskich21. Mamy tu więc autochtoniczne wierzenia, odzwierciedlające pierwotny charakter pogaństwa od najdawniejszych czasów. Jakkolwiek najmniej o nich wiemy. Na pewno był tu niespersonifikowany kult przyrody ze znacznym rozdrobnieniem kultu i „panteonu”, który nie był skonkretyzowany. O Jaćwieży i Prusach wiemy tyle, że praktykowano porzucanie dziewcząt lub nawet ich zabijanie, aby nie przeludnić zamieszkiwanych obszarów. A jeśli kraj by trapiony przez nieurodzaj, rozcinano kobietom piersi, aby ukryty tam pokarm wydostać, co miało sprowadzać urodzaj22. Pokazuje to straszny lęk ówczesnych Bałtów przed głodem. Rolnictwo we wczesnym średniowieczu było główną formą ich utrzymania jak wszędzie w Europie, co wydaje się zrozumiałe.

Zasadniczą częścią kultu religijnego u Bałtów były ofiary i wróżby. Wśród Prusów ważne było jesienne doroczne święto boga wegetacji, Kurka. Odbywała się tak zwana uczta dla boga Kurka z ofiarą za dobre plony23. Obok tego w źródłach spotykamy się z innymi nazwami bogów pruskich jak Patola i Natrimpe o kompetencjach i przymiotach trudnych do sprecyzowania. Na pewno mamy tutaj, jak w przypadku strefy letto-litewskiej, bóstwa żeńskie związane z urodzajem. Być może to była ogólnobałtyjska Żemina. Ale obok tego istniało bóstwo zwane Żempatą czyli panem ziemi jako obrońcę bydła, a także Łaukosarga jako stróża pola i zboża. Istniało również wiele mniejszych duchów zwanych dejwami, kaukami czy aitwarami24. Jakkolwiek trudno jest to stwierdzić czy czasem nie były to zapożyczenia od plemion strefy letto-litewskiej.

O wierzeniach Prusów czytamy: „I ponieważ Boga nie znali, przeto stało się, że błądząc całe stworzenie jako boga czcili, to jest słońce, księżyc i gwiazdy, pioruny, ptaki, zwierzęta czworonożne aż po ropuchy. Posiadali także gaje, pola i wody święte, tak iż nie ośmielali się ich ścinać, pól uprawiać i /w wodach/ łowić. Było zaś w środku tego przewrotnego ludu, to jest w Nadrowii, miejsce pewne, zwane Romow, biorąc imię swoje od Rzymu, /Roma- łacińskie/, w którym mieszkał pewien /człowiek/, zwany Criwe, którego czcili jak papieża, ponieważ tak jak papież rządzi całym kościołem wierzących, tak na jego skinienie lub rozkaz nie tylko ów naród, ale i Litwini i inne narody ziemi łotewskiej były posłuszne25. Skoro elementy wierzeń Prusów odnoszą się do strefy wschodniej jako ogólnobałtyckie, to samo prawdopodobnie możemy odnieść do Jaćwingów, zdecydowanie najmniej znanych ze źródeł pisanych w odniesieniu to ich religii czy szerzej- kultury. Jednak źródło nazbyt ogólnie traktuje temat i podaje wiele nieprawdziwych informacji, dlatego trudno jest tu znaleźć jakieś konkretne informacje tylko dla Prusów.

Według powyższej relacji, kapłaństwo miało być wyodrębnione od pozostałej społeczności z arcykapłanem mającym siedzibę w Romowe (?). Brał sobie część łupów wojennych, zajmował się wyroczniami, utrzymywał wiekuisty ogień będący typowym elementem dla wszystkich Bałtów. Miał być tu tak zwany „papież” Krywe-Krywejty z cudowną laską, symbolem władzy arcykapłańskiej. Jego władza miała rozciągać się nad wszystkim ziemiami zamieszkiwanymi przez Bałtów. Podlegały jemu krewe, czyli kapłani stojący na czele poszczególnych świątyń, uprawnionych do składania ofiar przy własnym ołtarzu. Miały być bowiem ołtarze i świątynie, co wydaje się wątpliwe. Każdy krewe (jako dzisiejszy proboszcz) stał na czele wajdelotów, a więc kapłanów niższego rzędu, sprawujących ofiary (dzisiejsi wikariusze). Oprócz tego mieli istnieć także: wurszajtas, uczestniczący przy ofiarach domowych, sigonotta („zakonnik” na terenie nadmorskim), potinikas czyli kapłan boga biesiad i napojów Raguta. O mniejszym znaczeniu byli tulisze i ligasze zajmujący się obrządkami pogrzebowymi i swalgones, będący przy ślubie, także burtinkas (śpiewak, bard) i puttones, przepowiadający przyszłość z obserwacji biegu wody. Istnieli także inni kapłani wróżbici, wieszczący na podstawie wiatru, dymu i ognia26. Wydaje się jednak, że wierzenia i kulty Bałtów stały na zbyt niskim poziomie, aby bezkrytycznie przyjąć tę hierarchię kapłańską jako pewnik. Jest ona raczej wytworem wyobraźni autora.

Mimo wszystko, pogaństwo pruskie przed XIII wiekiem, kiedy to zostało unicestwione wraz z wyznawcami przez Krzyżaków, stało zdecydowanie wyżej niż te strefy wschodniobałtyckiej w tym czasie. Jednak tu także występował dobrze udokumentowany w źródłach rozkład wielkich bóstw na pomniejsze ale liczne aż do kultów lokalnych27.

Zakończenie

Analiza systemu wierzeń Bałtów dowodzi podobieństw i zbieżności zachodzących między wierzeniami Bałtów i Słowian, wynikające z wzajemnego sąsiedztwa a nawet długotrwałej wspólnoty bałto-słowiańskiej jak i analogicznymi warunkami społeczno-ekonomicznego rozwoju. Chociaż trzeba powiedzieć, że mitologia bałtyjska znajdowała się na niższym poziomie. Jakkolwiek nawet wśród samych Bałtów widzimy znaczne różnice, dlatego trzeba mówić o wierzeniach bałtyjskich niż o jednej religii, chociaż trudno jest czasem stwierdzić, co jest wspólne Prusom, Jaćwingom, Litwinom, Żmudzinom i Łotyszom, a co stanowi element indoeuropejskiej wspólnoty, charakterystycznej dla innych ludów jak na przykład Słowianie i Germanie. Istotne jest tu, że politeistyczny kult Bałtów koncentrował się wokół zjawisk przyrodniczych. W świętych gajach oraz nad wodami oddawano cześć zjawiskom przyrodniczym- słońcu, gwiazdom, grzmotowi, błyskawicom i zwierzętom. Bronili obcym dostępu do tych sanktuariów, chroniąc przed zbezczeszczeniem. Nie były to jednak świątynie w naszym rozumieniu a raczej ołtarze i miejsca święte. Kult przyrody stanowił podstawę wierzeń bałtyjskich, ale z czasem narodziły się bóstwa naczelne, posiadające konkretną osobowość z imionami włącznie. Jakkolwiek pochodzenie ich nie było autochtoniczne, ale głównie pod wpływem chrześcijaństwa. Tego trzeba dopatrywać się przede wszystkim w omawianej sferze życia Bałtów, gdzie można najlepiej wyróżnić te obce wpływy, które to zacierały i modyfikowały pierwotne, często prymitywne kulty i wierzenia Bałtów, odziedziczone ze wspólnoty indoeuropejskiej. Co więcej, proces ten trwał ciągle i jak jedni bogowie tracili a autorytecie, inni zyskiwali. To samo odnosi się do kultu, który również ewaluował. Najważniejszą jego częścią był kult zmarłych, który rzeczywiście wydawał się stosunkowo skomplikowany. Natomiast obecność odrębnego stanu kapłańskiego także wydaje się wątpliwa i jego obecność w źródłach chrześcijańskich może wynikać jedynie z ignorancji i uogólnień autorów. Po prostu przenoszono swoje wyobrażenia na obcy grunt. Większość przekazów o rzekomo rozbudowanej religii Bałtów i kulcie to legendy niemające podstaw historycznych i powstałe późno dla opisania wydarzeń wcześniejszych. Nie należy więc dawać im wiary i traktować jako historyczne fakty.

Bibliografia:

źródło:

Religia na ziemiach Polski i Litwy w średniowieczu, wydał i opracował Jan Drabina, Kraków 1989.

opracowania:

Antoniewicz Jerzy, Bałtowie zachodni w V w. p.n.e.- V w. n.e. Terytorium, podstawy gospodarcze i społeczne plemion prusko-jaćwieskich i letto-litewskich, przedmowa Aleksander Gieysztor, opracował Jan Tyszkiewicz, Olsztyn-Białystok 1979.

Brückner Aleksander, Mitologia słowiańska i polska, wstęp i opracowanie Stanisław Urbańczyk, Warszawa 1985.

Brückner Aleksander, Starożytna Litwa. Ludy i bogi. Szkice historyczne i mitologiczne, opracował i wstępem poprzedził Jan Jaskanis, Olsztyn 1985.

Kosman Marceli, Zmierzch Perkuna czyli ostatni poganie nad Bałtykiem, Warszawa 1981.

Szafrański Władysław, Religia Bałtów, [w:] Religie Bliskiego Wschodu i dawnej Europy pod redakcją prof. dr Józefa Kellera, Warszawa 1981.

Spis treści

Wstęp………………………………………………………………………………….1

1. Zagadnienia etniczne……………………………………………………………….3

2.Wierzenia i kult Bałtów a pogaństwo innych ludów………………………………..4

3.Wierzenia i kult pogańskich Litwinów i Łotyszy……………………………………5

4.Wierzenia i kult pogańskich Prusów i Jaćwingów…………………………………..9

Zakończenie…………………………………………………………………………..11

Bibliografia……………………………………………………………………………12

1 A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, wstęp i opracowanie Stanisław Urbańczyk, Warszawa 1985, s. 351.

2 Religie na ziemiach Polski i Litwy w średniowieczu, wyd. Jan Drabina, Kraków 1989, s. 45-55.

3 J. Antoniewicz, Bałtowie zachodni w V w. p.n.e.-V w. n.e. Terytorium, podstawy gospodarcze i społeczne plemion prusko-litewskich i letto-litewskich, Olsztyn-Białystok 1979, Rozdział II, s. 21-40.

4 tenże, Starożytna Litwa. Ludy i bogi. Szkice historyczne i mitologiczne, opracował i wstępem poprzedził Jan Jaskanis, Olsztyn 1985, s. 45-56.

5 W. Szafrański, Religia Bałtów, [w:] Religie Bliskiego Wschodu i dawnej Europy, pod redakcją prof. dr Józefa Kellera, Warszawa 1981, s 251.

6 A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, wstęp i opracowanie Stanisław Urbańczyk, Warszawa 1985, s. 351.

7 Religie na ziemiach…, wyd. Jan Drabina, Kraków 1989, s. 46-47.

8 tamże, s. 47.

9 W. Szafrański, dz. cyt, s. 255-256.

10 tamże, s. 258-259.

11 A. Brückner, Mitologia słowiańska…, s.357

12 W. Szafrański, dz. cyt., s. 257.

13 A. Brückner, Starożytna Litwa…, s. 79.

14 W. Szafrański, dz. cyt., s. 257.

15 tamże, s. 260-263.

16 A. Brückner, Starożytna Litwa…, s. 86.

17 W. Szafrański, dz. cyt., s. 258.

18 J. Antoniewicz, dz. cyt., s. 212.

19 A. Brückner, Starożytna Litwa…, s. 87.

20 Religie na ziemiach…, s. 49.

21 J. Antoniewicz, dz. cyt., s. 34.

22 A. Brückner, Starożytna Litwa…, s. 35-36.

23 tenże, Mitologia słowiańska…, s. 356.

24 tenże, Starożytna Litwa…, s.52-55.

25 Religie na ziemiach…, s. 48.

26 M. Kosman, Zmierzch Perkuna czyli ostatni poganie nad Bałtykiem, Warszawa1981, s. 13.

27 A. Brückner, Mitologia słowiańska…, s. 352.