Problem wypłaty żołdu i wyżywienia wojska a naruszenie dyscypliny- studia nad ochroną prawną instytucji własności majątkowej przed rabunkiem wojska w Rzeczypospolitej w wieku XVI

Problem wypłaty żołdu i wyżywienia wojska a naruszenie dyscypliny- studia nad ochroną prawną instytucji własności majątkowej przed rabunkiem wojska w Rzeczypospolitej w wieku XVI

Omawiając dzieje wojskowości bardzo istotną kwestią jest problem naruszania dyscypliny przez żołnierzy oraz z tym związane zagrożenie własności majątkowej. Zagadnienie to może wydawać się nazbyt oczywiste, lecz po bliższej analizie możemy dostrzec pewne interesujące problemy, którymi warto zająć się bliżej. Podstawową wartość naukową mają tu oczywiście artykuły wojskowe (hetmańskie) wydane drukiem oraz ustawy sejmowe czy wystawiane przez władcę dokumenty, które to bezpośrednio odnoszą się do kwestii wojskowej, ale także istotne są tu źródła rękopiśmienne innego rodzaju, ukazujące funkcjonowanie tego w praktyce. Szczególnie ważna jest tu korespondencja. Nakreśla nam to wszystko pewien obraz prawnej ochrony instytucji własności prywatnej wobec przypadków naruszenia dyscypliny przez żołnierzy. Natomiast literatura przedmiotu, dotycząca tejże materii, wydaje się już dziś przestarzała i traktuje temat zbyt ogólnie. Konieczne zatem wydają się tu nowe badania naukowe. Celem tego artykułu jest jedynie zasygnalizowanie pewnych problemów badawczych, które powinny być rozwinięte.

Różnice w finansowaniu oddziałów zaciężnych na Zachodzie i w Rzeczypospolitej

Na zachodnioeuropejskim teatrze działań wojennych brak wypłat żołdu i zaopatrzenia pociągał za sobą nieobliczalne konsekwencje, które skutkowały przechodzeniem całych oddziałów na stronę przeciwnika oraz rabunkiem majątków, które dostarczały im środków do życia. Nie mając wypłat wojsko po prostu odbierało swoje należności „w naturze”. Toteż tamtejsi żołnierze musieli dostawać wszystko z góry i raczej nie były możliwe opóźnienia bez ryzyka niesubordynacji. Jest to charakterystyczna cecha służby najemniczo-zaciężnej typu zachodniego, gdzie żołnierz nie czuł się związany emocjonalnie z ziemią i ludźmi, w obronie których walczył i w każdej chwili z obrońcy mógł przeistoczyć się w agresora.

Zupełnie inaczej działo się to w Rzeczypospolitej. W warunkach polskich kwestia ta jest o tyle, istotna, iż prowadzono tu tzw. „wojnę na kredyt”, czyli żołnierze przeważnie nie widzieli gotówki na oczy, a jedynie mieli do czynienia z obietnicami i kwitami, które to miały gwarantować im wypłatę. Chociaż doświadczony Jan Tarnowski pisze: „Gdy masz walczyć, miej nazbyt pieniędzy, […]”1. Ale to było tylko pobożnym życzeniem tegoż genialnego dowódcy, chcącego stworzyć w Rzeczypospolitej takie warunki jak na Zachodzie. Gdyż oto już pod Pskowem żołnierze prosili hetmana, „aby im przynajmniej za 2 czwierci lata pieniądze beły dane.”2 Pewne tego wyobrażenie dają nam rachunki dla poszczególnych rotmistrzów z lat 1579-1586, a więc m.in. z czasu wojny inflanckiej. Mimo iż to poczet miał obowiązek dbać o swoje utrzymanie, to jednak kwity szły na rotę3. Przykładowo dla roku 1579 mamy podział na chorągwie z poszczególnych regionów (m.in. Małopolski, Wielkopolski, Rusi, Prus, Mazowsza, Podlasia). Co ciekawe oddzielnie wymienieni są rotmistrze z zagranicy, chociaż ich kwity za bardzo nie różnią się od dowódców z Rzeczypospolitej4. Traktowano ich już wtedy odrębnie, co było związane z kształtowaniem się z dwu różnych zaciągów: narodowego i cudzoziemskiego. Podobne rachunki wystawiano nie tylko dla samych żołnierzy, ale też dla taborów i dział5.

Biorąc to wszystko pod uwagę, jest pewne, że opóźnienia w wypłatach były bardzo duże i czasami przeciągały się na rok lub więcej. Aby zachować płynność finansową na przykład w roku 1581 Batory, wiedząc, że wojna z carem może się przedłużać, chciał otrzymać pobór od razu za dwa lub trzy lata, aby nie tracić cennego czasu na wszystkie formalności związane z każdorazowym uruchamianiem finansowej machiny Rzeczypospolitej. Jednak z trudem udało się wywalczyć pobór na rok6. Dlatego, aby udobruchać wojsko, częstą praktyką stawało się wypłacanie części pieniędzy, z uprzywilejowaniem zagranicznych żołnierzy (najbardziej wrażliwych na niedostatki) i Węgrów, jak to było w przypadku króla Stefana. Zadłużenie po wojnie moskiewskiej było ogromne. Dopiero sejm z 1586 roku miał uregulować wszystkie rachunki, chociaż, jak się potem okazało, nie całkiem, bowiem niepokryte kwity krążyły jeszcze długo po śmierci króla Stefana. I tak te sprawy miały dalszy ciąg na sejmie w roku 15917.

Każdy żołnierz w Rzeczypospolitej sam musiał postarać się o własny ekwipunek na wojnę, przy czym zarówno za finansowanie oddziału w całości jak i za jego zaopatrzenie odpowiadał towarzysz na szczeblu pocztu, a roty- rotmistrz (potem były próby Batorego wprowadzenia centralnych zakupów dla wojska). Każdy z nich musiał zatem posiadać środki własne, a już na pewno hetman, który to rozpoczynał zaciągi i musiał pamiętać, „aby takie Nervum belli przedtem nagotować raczył, czemuby walkę mieć mógł8. Wobec tego stanowisko to dostawali ludzie bogaci o rozległych dobrach. I to właśnie z tych zasobów prywatnych tworzono poszczególne jednostki wojskowe i prowadzono działania wojenne, a potem żądano od państwa zwrotu tych kosztów poniesionych na wojnę i to z nawiązką. System ten był korzystny zwłaszcza dla rotmistrzów, bo był to pewien rodzaj inwestycji, gdzie zysk był prawie pewny, ale też i dla króla, który miał więcej czasu na zebranie większych funduszy na wojnę, nie dbając o to czy wystarczy już zgromadzonych środków finansowych na bieżące działania. Bo trzeba pamiętać, że machina finansowa Rzeczypospolitej była wyjątkowo powolna. Na przykładzie kampanii batoriańskich przeciw Moskwie widzimy, że od wniosku monarchy o obrady sejmu nadzwyczajnego, zwołania sejmików, potem posiedzenia tegoż sejmu, uprawnionego do ogłoszenia pospolitego ruszenia lub wystawienia armii i uchwalenia podatków (już trzy miesiące), przez sejmiki relacyjne, zatwierdzające postanowienia parlamentu i delegowanie poborców podatkowych do ściągnięcia należności, do realnych pieniędzy w skarbie publicznym upływało jakieś 6-7 miesięcy. A przez ten czas toczyła się wojna. Dlatego środki prywatne i wojowanie „na kredyt” było jedynym wyjściem. To było zaś nie do pomyślenia na zachodnim teatrze wojennym, gdzie walczyły zaciągi za realne pieniądze.

O dobrym funkcjonowaniu tego systemu finansowania może świadczyć przykład Jerzego Zenowicza (1564 rok), który, jako dowódca wyposażonej przez siebie roty, za swoje inwestycje otrzymywał nie tylko zwrot pieniędzy, ale też i pewne korzyści materialne innego rodzaju9. Jak podaje Konstanty Górski, piechurzy otrzymywali też sukno na ubrania, które władcy nabywali od kupców i potem wydawali je na rachunek żołdu10. Jednak jeśli chodzi o kawalerię, którą to tworzyli przede wszystkim nobilitas towarem zamiennym była tu przede wszystkim ziemia, jak to było u Zenowicza11. A właśnie ziemia często tu stawała się środkiem płatniczym i to poszukiwanym środkiem płatniczym, gdyż w tym czasie obserwujemy rozwój folwarków nastawionych na zyskowny handel (przede wszystkim zbożem). Jeszcze za Kazimierza Jagiellończyka, Jana Olbrachta i Aleksandra zwracano te królewszczyzny po spłacie żołdu12, ale potem to się zmieniło. Związane to było z nowymi warunkami gospodarczo-społecznymi. Rugowano chłopów, w tym sołtysów, karczowano las i przejmowano pustki, aby tylko powiększyć areał na zasiewy czy hodowlę. Na gwałt poszukiwano ziemi pod zasiewy. Każda metoda była dobra, nadania królewskie również. W sytuacji, gdy nie było pieniędzy, władcy często gwarantowali swoje długi wobec wojska w swych dobrach. Albowiem często nie mieli po prostu innego wyjścia. I Batory pod Pskowem prosił rotmistrzów, „by mi [w] nawiętszej nędze przycierpieć, na dobrach swych królewskich to obwarowuję13. Na to prawdopodobnie czekali dowódcy, którzy chętnie przystawali na ten system, bowiem przeważnie ta ziemia już zostawała przy nich wobec niewypłacalności państwa. Trzeba też pamiętać o tym, że na sejmach egzekucyjnych z lat sześćdziesiątych poddano królewszczyzny kontroli szlachty, zamieniając je w de facto majątki państwowe. Dlatego też Batory nie mógł już czynić z nimi, co mu się podobało, jak to było między innymi za Jagiellonów. Musiała być na to zgoda sejmu. Ale faktem jest, że król Stefan próbował uwolnić się z tej kontroli parlamentu z wiadomym skutkiem. Ciekawym przypadkiem jest tu rozwój ordynacji Zamoyskich od kilku dziedzicznych wsi do kilkuset (w Inflantach, Małopolsce, na Pomorzu i Podlasiu, a także Ukrainie) pod koniec życia Jana (w 1605 roku) z centrum we wspaniałym Zamościu. Hetman i kanclerz był tu oczywiście skrajnym przypadkiem, ale za to najlepiej ilustrującym, jakie to można było zyskać korzyści z piastowania urzędów, a przede wszystkim angażując się w wojny. Było to zapowiedzią powstawania kolejnych majątkowych potęg w następnych stuleciach.

Opłacało się więc inwestować przynajmniej w swój oddział, a sama wojna stawała się dobrym czasem nie tylko do zrobienia kariery, ale też do powiększenia swego stanu posiadania. I chociaż ten system był o wiele bardziej odporny na niedostatki finansowe niż tamten Zachodzie, to jednak pociągało to pewne niebezpieczeństwo, że część pocztów dowodzonych przez ubogich towarzyszy (a nawet rotmistrzów na szczeblu roty) mogła być niedozbrojona i dostatecznie niewyekwipowana. Miało to z kolei negatywne konsekwencje dla nowożytnej taktyki walki, która raczej preferowała jednolitość wojska w obrębie formacji. Poza tym występował problem z rekrutami, których ręce potrzebne były do pracy na roli, tym bardziej, że to był ekstensywny sposób gospodarowania, gdzie zyski zwiększano nie dzięki jakości pracy a powiększaniu ilości gruntów i siły pracującej.

Prawo a ochrona dóbr

Zgodnie z tradycją i praktyką, które to znalazły swój wyraz potem w formie piśmiennej, zachowanie szyku wojska było ważną sprawą nie tylko podczas bitwy, ale też i podczas przemarszu, kiedy to dochodziło najczęściej do naruszeń prawa w kwestii majątkowej. Każdy żołnierz miał wyznaczone w tym szyku swoje miejsce, którego nie mógł opuszczać bez zgody hetmana. Miało to zapobiegać chaosowi, który to sprzyjał naruszeniom prawa nie tylko w kwestii majątkowej.

W artykule czwartym „Artykułów Hetmańskich” mamy powiedziane o tym, iż ciągnąć trzeba według ustalonego porządku i każdy rotmistrz ma być przy swojej rocie14. Dopełniają to „Artykuły wojskowe” Batorego w punkcie szóstym i jedenastym: „Po żywność żaden nie ma zajeżdżać za straż, też i teraz w ciągnieniu.[…] Z wojska żaden na żadną posyłkę ani na picowanie z obozu posyłać nie ma bez wiadomości hetmanów za straż15. Jak precyzuje artykuł trzydziesty i trzydziesty pierwszy, bez pozwolenia hetmana nie można iść na picowanie, a w żadnym wypadku (bez stosowanego rozkazu) nie mijać straży ani przedniej, ani tylnej, ani też bocznej. Za złamanie tego odpowiadał nie tylko sprawca, ale i jego przełożony. Także rotmistrz straży, który by na to pozwolił, ponosił konsekwencje16. Oczywiście podobnych przepisów mamy znacznie więcej w artykułach tyczących się dyscypliny wojskowej, aczkolwiek wszystkie one w swym brzmieniu były podobne, toteż przywoływanie ich tu wszystkich mijałoby się z celem. Jakkolwiek należy zwrócić tu uwagę właśnie na wielość tych przepisów. Żadnej innej kwestii nie poświęcano tyle miejsca w regulaminach jak sprawie naruszeń dyscypliny w związku z samowolnymi wyprawami wojska, które objawiały się często spustoszeniami własności posiadaczy majątków.

Już z tej krótkiej analizy źródeł da się zauważyć, iż prawo było tu w tej materii jednoznaczne i ostre, a podlegać niemu mieli wszyscy żołnierze bez względu na rangę. I za przestępstwo nawet jednego prostego żołnierza, konsekwencje ponosił nie tylko on sam, ale i dowódcy, którym podlegał. Tak było w teorii, bowiem praktyka przeważnie była inna, o czym możemy przeczytać w źródłach innego rodzaju niż artykuły, które to przecież stanowiły de facto jedynie rodzaj kodeksu, czy ustawy, wyznaczające tylko pewne ramy prawne i chyba pobożne życzenie osób zainteresowanych w ocaleniu swego stanu posiadania. Podobne przepisy w charakterze skodyfikowanych artykułów odnosiły się również bezpośrednio do ochrony prawnej majątków, a nie tylko do kwestii ogólnej złamania dyscypliny. Chroniły one przed rabunkiem ze strony wojska własność królewską, kościelną, a zwłaszcza szlachecką17. Warto tu jeszcze raz wspomnieć o Janie Zamoyskim, który wydał wiele artykułów wojskowych. W Koronie wszystkie te przepisy zostały zebrane w 1609 roku przez sejm i wydane jako artykuły hetmańskie i następni hetmani nie dodawali już swoich artykułów pod swoim imieniem, a jedynie mogli dopracowywać szczegóły. To stało się podstawą prawa wojskowego. Duży wkład w to również miało prawo zwyczajowe, zwłaszcza na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego, poparte kodyfikacjami, a więc Sudiebnikiem i trzema Statutami Litewskimi, które ewidentnie umacniają pozycję szlachty i jej stan posiadania. Chociaż w Koronie prawo wymykało się kodyfikacji z prawdziwego zdarzenia (od czasów reform Kazimierza Wielkiego mamy tu przede wszystkim Statuty Łaskiego i Formula Processus w XVI wieku18), to jednak trzeba wspomnieć tu o uchwałach sejmowych oraz królewskich edyktach, dekretach i uniwersałach. Istotne jest tu źródło „O sprawie wojennej podług Uchwał Sejmowych i Statutów Polskich”19, traktujące szeroko sprawę naruszenia majątków i sądownictwa, a także „Porządek praw rycerskich” Zygmunta Augusta z 1557 roku, zawierający kodyfikację przepisów wojskowych, gdzie możemy przeczytać między innymi o dyscyplinie i porządku w wojsku20.

To były zasadnicze źródła prawa dla XVI stulecia w interesującej nas sprawie, a więc dotyczące ochrony majątków przed wojskiem. Za naruszenie tych przepisów groziły srogie kary, a sądownictwo miało tu działać wyjątkowo sprawnie. Wszelako aż takiej ochrony prawnej nie miała własność plebejska. Mimo to istniały pewne prawa, na które mogli powoływać się mieszczanie i chłopi, jeśli ich majątki ucierpiały z powodu przemarszu armii. To wynikało z ogólnego prawa zwyczajowego.

Wszystkie te rozwiązania prawne określały przestępstwa i kary z nie. Dla zrównoważenia tego konieczne jest zapoznanie się z korespondencją, która jest daleko bardziej spontaniczna i bliższa realnego życia niż inne źródła. Na początku jednak warto przyjrzeć się nieco sądownictwu w wojsku Rzeczypospolitej.

Sądownictwo wojskowe w sprawach naruszenia majątku

Już w statucie wiślickim z XIV wieku było silnie podkreślona zasada ochrony cudzego mienia i to ona właśnie odgrywała wielką rolę w kształtowaniu się procedury sądowej i w ten sposób doprowadziła w Polsce do powstania kilku instytucji sądowych. Najpierw sprawiedliwość była wymierzana w wojsku przez panującego lub osób do tego upoważnionych, czyli kasztelanów (sądy kasztelańskie), wojewodów (sądy obozowe, wojewodzińskie) i, początkowo, hetmanów (sądy hetmańskie), zanim ten urząd się nie usamodzielnił i nie sądził we własnym imieniu21. Dwa pierwsze miały długą tradycję, wychodzącą jeszcze ze średniowiecza, i związane były z pospolitym ruszeniem, zaś jurysdykcja hetmana dotyczyła wyłącznie wojsk zaciężnych, a urząd ten zaczął się w pełni krystalizować w XVI wieku. We wszystkich tych instytucjach podkreślano prawną ochronę dóbr, na straży których stały.

W sprawie przestępstw wojskowych panowała reguła wyłącznej odpowiedzialności osób wojskowych przed sądami wojskowymi i jeszcze przed podjęciem służby, a także po jej zakończeniu, podlegały jurysdykcji wojskowej. Kompetencje więc sądownictwa wojskowego były duże. Mimo to od zasady podległości osób wojskowych wyłącznie sądom wojskowym istniały odchylenia. I tak warunkowo odpowiadały przed sądami cywilnymi, czyli przeważnie podczas pokoju, bo na przykład w czasie „ciągnienia” tylko sądy wojskowe mogły sądzić żołnierzy, a w razie trudności w przeprowadzeniu procesu, odkładano go na potem22. Jakikolwiek udział sądownictwa cywilnego w sądzeniu wojska był niespotykany na zachodnim teatrze wojny, gdzie same wojsko miało radzić sobie z przestępcami we własnych szeregach. Nawet w czasie pokoju. W rozbudowanym korpusie kadrowym każdego większego oddziału przeważnie istniał silny pion sądowy z schultheissami, czyli sołtysami jako sędziami, profosem z żandarmami i katem. Był też woźny sądowy oraz inni23.

Pierwsze próby recepcji tych rozwiązań widoczne są już u Jana Tarnowskiego, gdzie występuje profos z oddziałem policyjnym w sile kilkudziesięciu koni oraz profantmagister (prowiantmagister), „co żywność będzie obmyślał dla wojska24. Jest również mowa o wybieranych sędziach powołanych z wojska i przez wojsko, czyniąc tym samym sądzenie żołnierzy sprawą wyłącznie wojskową, jak to działo się na Zachodzie. W źródle czytamy: „Zatem ma najwyższy Hetman Szlachcica Rycerstwu dopuścić i zezwolić między sobą obrać, nalazszy jednego biegłego, a godnego człowieka. Też i pospolici, a pieszy drabi, mogą jednego zezwolić. Trzeciego mogą zezwolić obywatele onego miejsca, a którym się zawarli [stanęli obozem- T.Z.] ludzie, między sobą świadomego spraw i położenia ziemi, a na koniec i z chłopstwa może być obran, aby tak każdy stan mieli swego przysięgłego, […]”25. Jan Kamiński wspomina tu o trzech sędziach w swojej publikacji26, chociaż jak widać mogą tu być i cztery osoby: szlachcic (konnica), plebejusz (piesi), przedstawiciel lokalnej społeczności (być mógł tu każdy stan) oraz chłop. Wszystko po to, aby wyrok był sprawiedliwy, chociaż do tego czasu (tj. w latach pięćdziesiątych) mamy silną ofensywę ustaw przeciwko plebejuszom, a zapewniających przywileje nobilitas. I to jest warte podkreślenia w odniesieniu do tego, co pisał Tarnowski. Jakiś tam wpływ na to zapewne miało to, że spisał on swe doświadczenia z końca XV wieku i pierwszych dziesiątków XVI wieku, kiedy jeszcze „brać szlachecka” nie miała aż takiej przewagi i pojawiały się propozycje wychodzące poza egoizm stanu szlacheckiego. Było to związane z ruchem egzekucyjnym, gdzie na przykład wzięto pod lupę chłopstwo, domagając się zelżenia ucisku tego stanu wbrew interesowi szlachty. Takim samym żądaniem było wprowadzenie stałego podatku dla tegoż stanu.

Adaptację zachodnich rozwiązań na grunt polski widzimy zwłaszcza za Batorego. Jakkolwiek nadal mamy zachowaną jurysdykcję sądów cywilnych nad wojskiem. Możemy przeczytać o tej wyjątkowości Rzeczypospolitej na tle innych krajów w źródłach wcześniejszych: „Z tymi co ciągnąc na wojnę szkodę czynią, Hetman albo Wojewoda, albo kasztelan może sprawiedliwość czynić, a z tymi co ciągnąć do domu, albo jeszcze doma mieszkając szkodę czynią, obiecujem sprawiedliwość uczynić albo nasi urzędnicy wedle ustawy koronnej”. Również kompetencje starostów obejmowały armię, bowiem czytamy: „Żołnierze [,] którzy ciągną na wojnę, szkodę czynią, mają być przez Starostę przymuszeni, iżby szkodę albo krzywdę oprawili27. A sądy grodzkie z definicji dotyczyły szlachty osiadłej, sądzonej za ciężkie przestępstwa (rabunek, gwałt, napad, podpalenie) i tak jak później utworzone trybunały, należały do sądów pospolitych. Działały one permanentnie, dlatego w każdej chwili mogły rozpatrywać dane sprawy. Starostowie mieli początkowo szerokie kompetencje, z czym walczyła nobilitas. Byli to urzędnicy monarchy, sprawujących pełnię władzy państwowej w ziemiach lub prowincjach w imieniu władcy, przez nich mianowani i teoretycznie odwoływani. W ciągu XVI wieku byli ograniczani przez stan szlachecki, który chciał poddać się jurysdykcji wyłącznie sądom pochodzącym z własnego grona.

To niekorzystne dla armii prawo podlegania również sądom cywilnym stosowano zwłaszcza w kwestii wyrządzania szkód w majątkach królewskich, duchownych i szlacheckich. Było to właśnie związane z istnieniem specjalnej ochrony prawnej tych rodzajów dóbr. Z takim stanem rzeczy energicznie walczyło wojsko. Chciało zachować swoje privilegium fori nawet w kwestii naruszenia dóbr, na co nie godziła się nobilitas, co doskonale widzimy na przykładzie uchwał sejmowych. Żołnierze w obecnym czasie niewiele mogli przeciw temu zrobić, a reżim sądowy przeciw nim jeszcze się zaostrzał, odmawiając nawet żołnierzowi prawa apelacji (do hetmana), o której to wspominał jeszcze Jan Tarnowski28. Dobrym przykładem tej tendencji jest właśnie powołanie sądów „dla ukrzywdzonych” i rotmistrzowskich, mających specjalny zakres działania29. Sądy wsparły istniejące już sądownictwo wojskowe (a także pospolite) w sprawach majątkowych. Pierwsza wzmianka o sądach rotmistrzowskich znalazła się w konstytucji z 1576 roku. Rotmistrz zobowiązany został do sądzenia towarzyszy na żądanie cywilnej strony poszkodowanej, a gdy żądaniu temu odmówił, podpadał już bezpośrednio pod sądownictwo pospolite i musiał wynagrodzić szkodę. „Kto kogo pozwie o szkodę, tedy powod ma na szkodę przysiądz, a jeśliby sam być nie mógł na roku, tedy może przysiądz przez Prokuratora30. W praktyce wyglądało to tak, że strona poszkodowana pozywała rotmistrza i danego towarzysza przed Trybunał Główny lub sąd grodzki właściwy terytorialnie. Istotne było to, że miano pozywać rotmistrzów i towarzyszy jako osoby cywilne oraz że czyniono to nawet w czasie pokoju i to bez zróżnicowania stanowego i majątkowego pozwanych. Potem kompetencje sądów rotmistrzowskich ograniczono wyłącznie do spraw majątkowych, o czym jest mowa w konstytucji z 1589 roku31.

Sądy rotmistrzowskie na pewno są dopełnieniem wcześniejszych artykułów, surowo godzących w żołnierzy, którzy dopuszczali się przestępstw przeciw mieniu. I tu właśnie chodziło głównie o dobra nobilitas, bo mamy tu mowę o ochronie pasiek, a także zastrzeżenie, iż wojsko nie może zbliżać się do dworów ziemiańskich i urządzać tam kwatery. „Domów ani żadnego budowania, aby żaden nie śmiał brać32. Ku łamiącym te przepisy właśnie wychodziło to sądownictwo. Z powodu dyslokacji wojsk sądy hetmańskie, zajmujące się tym rodzajem przestępstw, nie były w stanie załatwić szybko spraw o naruszenie dóbr szlacheckich i duchownych, a tych zapewne było dużo i właściciele nie chcieli czekać. To była właśnie geneza powstania sądów rotmistrzowskich. Spotykamy się tutaj w pewnym stopniu z zasadą sądownictwa jednostkowego, co było wbrew tradycji, gdzie preferowano kolegialność. Ta sama ustawa nałożyła obowiązek na pisarzy polnych, aby ci przetrzymywali należne żołdy (!) obwinionym celem ewentualnego pokrycia szkód, wyrządzonych stronie cywilnej. Co warte podkreślenia, straty taksował sam poszkodowany33. Szlachta zatem była tu stroną wielce uprzywilejowaną.

Czyli znowu tutaj mamy przykłady umocnienia ochrony prawnej majątków szlachty. Niemniej trzeba zauważyć, iż ścigano na żądanie poszkodowanego, a nie z urzędu, jak to było początkowo. Nobilitas zostawiała więc sobie furtkę do manipulacji, bowiem ona także służyła w wojsku. I tak na przykład naruszenie spokoju majątku mieszczan czy majątku poza granicami kraju przez podpitych szlachciców mogło ujść i uchodziło przeważnie bezkarnie. Upośledzenie warstw nieszlacheckich widać doskonale w tym, że spór między mieszczaninem a szlachcicem rozpatrywał sąd szlachecki (pewną niezależność miały tu jedynie miasta pruskie). Nie było tu więc bezstronności, a ściganie z urzędu tylko by komplikowało tą uprzywilejowaną pozycję nobilitas. Warto również zwrócić uwagę na to, że na początku XVI stulecia, kiedy to jeszcze prawie cały wysiłek zbrojny brało na swoje barki pospolite ruszenie, ograniczono nawet kompetencje kasztelana, który przecież był urzędnikiem (jak wojewoda) ziemskim, mianowanym wyłącznie ze szlachty danej ziemi. W ustawie z 1509 roku mamy powiedziane, że kasztelan nie miał prawa karać przestępstw przeciw subordynacji, ale jedynie był zobowiązany donosić o tym królowi. Natomiast zgodnie z ustawą z 1621 roku (nie weszła w życie), dotyczącą powołania pospolitego ruszenia wobec narastającego zagrożenia tureckiego, mamy potwierdzenie władzy sądowniczej kasztelana w sprawie naruszenia dóbr. Jakkolwiek mamy tam zaznaczone, że sąd ten był przeciw „plebejuszom” i „delikwentom”34, nie precyzując, co się pod tym ostatnim terminem kryje. Jakkolwiek należy przypuszczać, iż przede wszystkim sąd ten (jak i pozostałe) były wymierzone w nie-szlachtę. Wobec uchylania się ogółu nobilitas (zajmującej się swymi majątkami) od obowiązku służby wojskowej i pewnym przemianom na nowożytnym polu walki, w tym czasie szlachecka kawaleria bywała zastępowana przez zawodową plebejską jazdę, a zwłaszcza piechotę oraz mieszczańską artylerię, które to przejęły główne zadania bojowe. Od średniowiecza ciężar działań wojennych przechodził ze szlachty na plebejuszy. Z tego względu należy sądzić, że nieurzeczywistnione pospolite ruszenie z 1621 roku również mogło być złożone z ludzi niskiego stanu i nie mającej znaczenia politycznego gołoty.

Nie dziwne zatem, iż zawodowi żołnierze buntowali się przeciw takiemu systemowi sądowniczemu, który jawnie ich dyskryminował. Jednak reżim ten wobec naruszania majątków ciągle zaostrzał się, bowiem później utworzono również tzw. sądy wyjątkowe (nadzwyczajne), które to były powoływane na wypadek przestępczości na wielką skalę, z którymi by nawet nie dawały rady sądy rotmistrzowskie. A chodziło tu przede wszystkim o ochronę dóbr ziemskich przed hordami żołnierzy, którzy mogli wymknąć się spod kontroli i zdezerterować wraz ze swymi dowódcami. Hetman wielki otrzymywał nadzwyczajne pełnomocnictwa od sejmu, dzięki czemu przy pomocy drastycznych metod mógł przywrócić porządek w armii. Wymierzały nawet karę śmierci oraz „na poczciwości” i konfiskatę dóbr, co wcześniej należało do sądów sejmowych. Sądownictwo więc mogło być też wymierzone w szlachtę, która nie przestrzegała fundamentalnej zasady nietykalności cudzego majątku i bywała prowodyrami zamieszek, których masy szlacheckie mogły obawiać się tak jak obcych czy rodzimych zaciężników. De facto sądy te działały jeszcze w końcu XVI wieku, ale de iure- od 1601 roku, gdzie mamy ustawę w pełnej formie35. Sądy te były wykorzystywane przede wszystkim do sądzenia żołnierzy za przestępstwa przeciw mieniu, jak pokazała rzeczywistość.

Respektowanie prawa w praktyce- majątki w Rzeczypospolitej

Pomimo ostrego ustawodawstwa, istnienia szeregu praw określających wykroczenia i kary za nie, rozbudowanego systemu sądów oraz zaostrzającego się reżimu sądowniczego wobec tego typu przestępstw, niebezpieczeństwo grabienia ludności było ciągle poważne. Trzeba postawić pytanie: dlaczego tak się działo?

Na pewno pierwszą rzeczą, na jaką trzeba zwrócić uwagę, jest to, że Rzeczpospolita miała w dziedzinie zaopatrzenia w żywność duże niedociągnięcia. I do tego jeszcze dochodził ten system finansowania zaciągów „na kredyt”, który nie zawsze działał jak trzeba. To wszystko wymagało wielkiej cierpliwości ze strony wojska. Coś na ten temat mówi „List urzędników Województwa Podolskiego z podziękowaniem za świadczone względy dla obywatelow tego Województwa, i z prośbą, aby wojsko za swój żołd żyć mogło dopóki na te z Sejmu jakowa Ustawa nastąpi”. Czytamy tam: „Obmyśliwaliśmy między sobą na tym Sejmiku powiatowym żywność Ich Mciam [Mościam- T.Z.] P. [Panom- T.Z.] Żołnierzam jakobyśmy ją Ich Mciam natacni ukazać i obmyślić mogli. Lecz po pierwsze ungarie [angarie, czyli rekwizycje towarów na potrzeby wojny- T.Z.] Patrzano, które nas kiedyś od żołnierza dolegały, nie mogliśmy nie takie należałoby było bez szczerbienia swobód i wolności nasza. […] z Łaski swej Miłościwy przeciwko nam sługow swych Ich M. Pany Żołnierze do te przywieść raczył jakoby suo stipendio [swoją płacę- T.Z.] sobie żywności obmyśliawali jakoś to i przedtem za przodków J.M. [Jego Mości- T.Z.] nasze[go] Mciwe[go] Pana bywało gdyż mamy po sobie to, że Królowie Polscy Sławnej i Ś. [Świętej- T.Z.] pamięci Panowie naszy zawżdy minriosum być rozumieli i P. Żołnierzom zabraniali, co z Mandatow Sławnej Pamięci Króla Ziemunta [Zygmunta Starego- T.Z.] J.C.M. [Jego Królewskiej Mości- T.Z.] do sławnej pamięci nieboszczyka P. Koty Cascess: Halickie i Hetmana polne[go] także też i do Rycerstwa Województwa Podolskie[go] pisane…” List został podpisany przez urzędników i rycerstwo województwa podolskiego36. Warto tu podkreślić, że od 1496 ustalano taksy wojewódzkie, jeśli chodzi produkty rzemieślnicze, układane co roku zgodnie z postulatami szlacheckimi. Były też takie, zawierające ceny żywności, ale układane były nie przez wojewodów, a centralnie mocą ustawy, co miało być bardziej wiążące. O tym wspominają artykuły37.Ustawa ustalała cenę, ale też pewien przymus: „A jeśliby kmiotkowie [chłopi- T.Z.] nie chcieli wieść potrzeby do wojska, tedy Kasztelan ma posłać z wojska do wsi bliższych, którzy mają rozdawać potrzeby, a tego dojrzeć, iżby gotowemi pieniędzmi płacono wedle ustawy.”38 Na to właśnie powołują się autorzy tegoż listu. Problemem jednak było to, że wojsko przeważnie nie posiadało środków finansowych na tą „słuszną żywność” i w rezultacie pozostawały tylko kwity lub rabunek.

Południowo-wschodnie pogranicze Rzeczypospolitej należy uznać za region szczególny. O ile inne części kraju miały do czynienia z wojskiem jedynie w ograniczonym zakresie (mobilizacja, przemarsz), o tyle Podole musiało borykać się z tym problemem przez cały czas. Zdumiewać może łagodne potraktowanie sprawy, skoro z innych części kraju, teoretycznie mniej narażonych na skutki obecności żołnierzy, słano ostre pisma pełne skarg i żalów, kiedy wojsko pojawiało się w pobliżu. Jednakże trzeba zwrócić uwagę na autorów cytowanego wyżej listu. Urzędnicy i przedstawiciele rycerstwa, zwracając się do Zygmunta Augusta jako monarchy, nie mogli napisać inaczej, bo pismo to miało charakter jak najbardziej oficjalny. Problem został tutaj jak gdyby tylko nadmieniony. W zupełnie innym tonie pozostawały indywidualne pisma właścicieli ziemskich (niżej będę omawiał przykładową skargę Mikołaja Sienickiego, podkomorzego chełmskiego). O powadze sytuacji może świadczyć fakt, iż sprawę utrzymania wojska na Podolu ciągle poruszano na sejmikach i zawsze wracano do tych samych problemów, które, mimo usilnych starań szlachty, nie zostały rozwiązane. Jedynym skutkiem tego było zaostrzające się prawo, które, jak widać, pozostawało martwą literą.

Inną kwestią było to, że nobilitas nie chciała „kredytować” armii bez gwarancji zapłaty ze strony państwa. Zwracając się do Zygmunta Augusta urzędnicy i rycerze województwa podolskiego powoływali się na stan prawny i rozwiązania, zaistniałe za jego poprzedników na tronie krakowskim, a więc na między innymi na uprzywilejowanie w handlu. Żołnierze mieli nabywać produkty rolne za gotówkę, a nie za jakieś tam kwity, często trudne do pokrycia, a miało się to odbywać „bez uszczerbienia swobód i wolności naszych”. Było to jednoznacznie związane z rozwojem gospodarki towarowo-pieniężnej, nastawionej na zysk. Dlatego wojsko ze swoimi kwitami ograniczało dochody folwarków szlacheckich, zabierając chłopom. Średni folwark w drugiej połowie XVI wieku obejmował jakieś 50-70 ha, a roczny dochód według moich obliczeń wynosił do 200 zł. Na grunty właściciela składało się tylko 20% samego folwarku a gospodarstwa chłopskie aż 80%. I wojsko, jako ogromny odbiorca, mogło poważnie ograniczyć dochody z tych 80% ziem, a to była wielka strata dla szlachcica, chcącego sprzedawać swoje płody rolne za granicą.

Autorzy tegoż listu, pisząc przypominając o swych swobodach i wolnościach, mają tu także na myśli przestępstwa żołnierzy przeciw ich mieniu, dokonujące się mimo istniejących już uregulowań prawnych. Albowiem wojsko naruszało uprzywilejowaną pozycję szlachty. To nie ulega wątpliwości, że utrzymywanie na swoim terenie stałej obrony potocznej musiało w jakimś tam stopniu ciążyć na właścicielach dóbr, lecz z drugiej strony dzięki temu wojsku mogli czuć się bezpieczniej, jeśli chodzi o agresję z zewnątrz. Być może stąd też wynikał dosyć łagodny ton tegoż listu. Prywatne armie nie mogły przejąć wszystkich zadań na dłuższy czas (przynajmniej w XVI wieku), chociaż ich głównym celem była właśnie ochrona majątków możnowładców, które to przecież padały łupem nie tylko „potocznych”, ale też Tatarów, Kozaków i innych obcych najeźdźców. Aby utrzymać spokój na zapalnym pograniczu potrzebna była regularna stała armia zaciężna, bowiem ich prywatne wojska w XVI stuleciu były jeszcze za słabe na samodzielny byt. Tamtejsi nobilitas powinni byli to rozumieć i zapewne rozumieli.

Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, iż obrona potoczna przez lata miała różną liczebność, lecz właśnie za panowania Zygmunta Augusta instytucja ta stała się szczególnie rozbudowana. A więcej żołnierzy, to więcej kłopotów. Wprowadzenie tzw. „kwarty” nie rozwiązało do końca problemów, gdyż skarb w Rawie Mazowieckiej cierpiał na chroniczne pustki ze względu na uchylanie się od obowiązku płacenia starostów i dzierżawców królewszczyzn, którzy jeszcze rujnowali te dobra prowadząc gospodarkę rabunkową. Nieopłacane zatem wojsko miało do dyspozycji jedynie kwity i musiało radzić sobie samo, co w praktyce wyglądało to różnie. Na pewno dochodziło do nadużyć, łamania prawa, a nawet bandyctwa. Żołnierze, którym służbę odnawiano przez dłuższy czas, mogli dorobić sobie zajmując się uprawą ziemi, handlem czy rzemiosłem, jeśli nie pochodzili z nobilitas. Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście. Wiadomo zaś, że wojsko „pracowaniem roście”, a „leżeniem schodzi39. Bezczynność to wróg dyscypliny. Ci bez pieniędzy i zajęcia ulegali nieuchronnie demoralizacji. I chociaż pogranicze prawie ciągle było w stanie wojny i trudno było się nudzić żołnierzom, to jednak bywały długie okresy pozornego przynajmniej spokoju. Ale i działania wojenne niosły ze sobą pewien przyczynek do demoralizacji wojska. Wobec ogólnej destabilizacji łatwiej było samemu popełniać czyny karalne. W liście Jana Zamoyskiego do Pawła Sapiehy, kasztelana kijowskiego, czytamy o burdzie królewskich żołnierzy, która to zagroziła majątkowi Sapiehów, ale jest jednocześnie nakazane, by w takich wypadkach czynić bez wahania sprawiedliwość40. Mieli więc nawet i magnaci, dysponujący własnymi żołnierzami, kłopoty z siłami regularnymi. A ta sprawiedliwość z tegoż listu nie zawsze była w praktyce „sprawiedliwa”, bowiem często w warunkach wojennych nie dało się po prostu tego dokonać, mimo nawet dobrej woli i nacisków nobilitas. Wojna rządziła się swoimi prawami i w epoce drogich zaciężników przeważnie przestępstwa uchodziły im bezkarnie, bo nikomu nie zależało na stracie swoich żołnierzy, których wyszkolenie pochłaniało czas i pieniądze. Dlatego tak szlachta obawiała się najemników, zwłaszcza tych obcych, nieprzywykłych do polskich warunków. Poza tym w Rzeczypospolitej był po prostu brak władzy wykonawczej zdolnej egzekwować wyroki sądowe. Nie istniała odpowiednia siła policyjna. Jedyną formą egzekucji wyroków był zajazd, ale to okazywało się nieskuteczne, jeśli jakaś zbieranina miała przywołać do porządku zawodowych żołnierzy, zwłaszcza szkolonych i wyposażonych zgodnie z kanonami nowożytnej sztuki wojennej. Dlatego mimo nacisków szlachty na słowach często się kończyło. Z tego to powodu można sądzić, że „brać szlachecka” nie ufała dowódcom, zwłaszcza tym zaciężnym, którzy mieli prawo karania swych podwładnych, i wojsko dodatkowo było podległe sądom cywilnym. Tutaj nobilitas miała większą pewność, że tej sprawiedliwości stanie się zadość, a właściwie, że wyrok będzie korzystny dla poszkodowanego.

Respektowanie prawa w praktyce- majątki poza Rzecząpospolitą

Sądownictwo wojskowe było szczególnie gorliwe, jeśli z winy armii ucierpiały dobra przedstawiciela nobilitas z Rzeczypospolitej, chociaż z egzekucją wyroków bywało różnie, ale na to często poszkodowani wpływu nie mieli. Co się działo jednakże na wrogim terytorium? Pod pozycją trzydziestą ósmą „Artykułów Hetmańskich” możemy przeczytać: „Ogniem by [ziemi nieprzyjacielskiej- T.Z.] nie pustoszyć, krom pozwolenia hetmańskiego, pod wielkim karaniem41. Jan Tarnowski pisze: „Hetman, który chce którą ziemię opanować, żadną miarą jej nie ma palić ani psować, […]”42 I tutaj więc z artykułów również możemy wywnioskować, iż prawo zakazywało pustoszenia ziem miejscowej ludności, które to znalazły się pod okupacją wojsk Rzeczypospolitej. Jednak de facto w przeciwieństwie do własnego terytorium, gdzie dobra w każdym względzie miały status nietykalnych (przynajmniej teoretycznie), na terenie wroga majątki już nie mogły tym się cieszyć i prawo nie było tak rygorystyczne. Tym bardziej, że problemy z wypłatami żołdu i złym zaopatrzeniem z reguły tutaj nastręczały więcej komplikacji, które to mogły prowokować żołnierzy do łamania dyscypliny. Chociaż, jak widać, artykuł grozi potencjalnym rabusiom srogą karą, to jednak wszystko zależało od hetmana, a więc od jego osobowości, a także od postawy wobec podbitych ziem. On był faktycznym panem podbitego obszaru i mógł wydawać stosowne decyzje. Jak hetman miał silny charakter i potrafił zapanować nad wojskiem, problem plądrowania majątków zapewne spadał do minimum, ale gdy głównodowodzący nie był w stanie utrzymać swych podwładnych w ryzach dyscypliny, sprawy wymykać się musiały spod kontroli. Ale i same sądy zapewne często pobłażały żołnierzom, którzy dopuścili się jakichś przestępstw na terenie nieprzyjaciela. To był łup i tak to traktowano w praktyce. Bo to też był sposób prowadzenia wojny, mający zastraszyć przeciwnika, a czasem po prostu odciąć go od bazy żywnościowej. Często stosowano tutaj tzw. kontrolowane plądrowanie. Było ono wpisane w strategię wojny, co możemy zaobserwować na przykładzie kampanii inflanckich króla Stefana. Tutaj tereny te były uważane za część Rzeczypospolitej i w ogóle Batory oszczędził tej ziemi wojny, atakując ziemie etnicznie ruskie. Jednak i tu było pewne rozróżnienie. Król Stefan chętnie korzystał z tej formy walki, ale jedynie w odniesieniu do ziem, które to należały bezpośrednio do cara, każąc oszczędzać te, które były w posiadaniu zwykłych ludzi, aby ich do siebie nie zrazić. W końcu Rusini stanowili część społeczeństwa Rzeczypospolitej. Była więc to strategia i taktyka. Ale żołnierze często okazywali się nadgorliwi i cierpiała też ludność Bogu ducha winna. Jednak pewni dowódcy przystawali na to, zmuszeni niejako postawą swoich podwładnych. Jest tego świadom Jan Tarnowski: „Wojsko zawżdy na gruncie nieprzyjacielskim ma leżeć, wiele do tego przyczyn; lepiej zawżdy z cudzego młócić, niż ze swego. Lepiej cudzym karmić, niż swym, […]. Gdy ktemu przyjdzie, iż bez walki być nie może, te szkody, te zbytki bez której w wojszcze żadną miarą być nie może, bo ludzie nie są Aniołami, jeść i pić, i co drugiego ktemu jednak czynić muszą, raczej się w ziemi nieprzyjacielskiej, niźli w swej niech dzieją43. Wobec przedłużających się okresów niedostatków dowódcy często nie mieli wyboru, jak tylko pozwalać na dokonywanie przestępstw przeciwko majątkom ziemskim, bez względu na ich przynależność. Działo się to zatem często za wiedzą (a czasem i zgodą) dowódców, którzy mieli przynajmniej spokój z buntującym się z powodu niedostatków wojskiem. Dlatego właśnie hetman Jan Zamoyski w rozmowie z rotmistrzami przekazał wolę Batorego, aby uważać z tym „nabywaniem żywości” w majątkach nieprzyjaciela, bo z tego wynikają tylko kłopoty. Aby tego uniknąć król „zlecieł był do sądzenia ich [tych, co nie będą stosować się do tego- T.Z.] pana [Macieja- T.Z.] Becha sekretarza JKMci, który nie tylko tym, ale więtszym sprawom podołać by mógł, jednak za rozkazaniem JKM przydawa mu pana [Stanisława- T.Z] Przyjemskiego i prosi go, aby się tego- gdyż to jest wola JKMci, i dla niego też przyjaciela swego- nie wymawiał.”44 Batoremu zależało na spokoju, bo to było wpisane w jego akcję propagandową jako dobrego władcy wobec okrucieństw Iwana IV Groźnego. Rotmistrz Przyjemski, jako dowódca straży, miał nieprzyjemny obowiązek pilnowania żołnierzy i przy Bechu pełnił rolę policyjną, z której niezbyt dobrze się wywiązywał. I chociaż król Stefan wysłał nawet swego wysokiego urzędnika, by na miejscu miał oko na wojsko, to wobec trudnej sytuacji pod Pskowem, bo nawet zbroje pozastawiano za środki do życia nabywane od kupców i „nie masz ich czym wykupić”, musiało to zawodzić. Czytamy dalej: Wozy i rynsztunki trzeba poprawować, pacholiki i sami siebie przyodziać, etc. Tego skądinąd nie mogą, jedno z żołdu.”45 Widać zatem, że nawet polska „wojna na kredyt” miała swoje granice i w końcu potrzebna była gotówka. Sytuacja pod Pskowem, gdzie aprowizacja i wyczerpany przedłużającą się wojną system finansowania zawiodły na całej linii, sądownictwo, choćby te najostrzejsze i najbardziej rozbudowane, oraz doskonałe rozwiązania z zachodniej sztuki wojennej nie zdawały egzaminu.

Próby naprawy systemu zaopatrzenia przez Batorego

Król Stefan próbował walczyć z tymi patologiami, ale inaczej niż nobilitas, i właśnie zaczął od uregulowania kwestii zaopatrzenia (wiedząc, że w kwestii finansów za wiele zdziałać nie można wobec egoizmu szlachty), upatrując tu główne źródło przestępstw przeciw mieniu. To miało witalne znaczenie dla zagwarantowania większego spokoju dla właścicieli dóbr zarówno w kraju jak i za granicą. O ile piechota zachodnioeuropejska dysponowała specjalnym urzędem prowiantmagistra, o tyle zaciąg narodowy w Rzeczypospolitej nigdy czegoś takiego nie miał, mimo zaleceń sformułowanych już przez Jana Tarnowskiego. Trzeba to było dopiero stworzyć. Działalność w tym kierunku wiąże się właśnie z panowaniem Batorego, który już w kwietniu 1577 mianował prowiantmagistrów. A w 1579 roku powołał nawet specjalną komisję do spraw wyżywienia armii. Król również za każdym razem przed kampanią informował o trasie przemarszu starostów i dzierżawców, aby podlegający im chłopi oddawali nadwyżki żywności na sprzedaż wojsku46. Teoretycznie dotyczyło to nie tylko majątków królewskich, ale też szlacheckich i duchownych, przy czym w praktyce wszelkie ciężary z tego tytułu ponosili sami włościanie. Ziemia szlachcica została od tego zwolniona, a wszystkie płody i zyski trafiały jedynie do właściciela. To nie mogło dostać się w żaden sposób w ręce wojska, o co skrupulatnie dbała „brać szlachecka”. Mieszczanie zaś, jeśli posiadali ziemię, również byli zobowiązani, tak jak chłopi, do wspomagania materialnie wojska. To samo dotyczyło duchownych, z tym, że wyżsi dostojnicy, wywodzący się z nobilitas, nie byli obłożeni tym obowiązkiem, nawet jeśli posiadali dobra ziemskie.

Wnioski

Istotnie system aprowizacji i wynagradzania żołnierzy nie był doskonały, co było zasadniczym powodem najazdów na dobra ziemskie. „Brać szlachecka” słusznie obawiała się o swe majątki, które to gwarantowały jej nie tylko środki do życia, ale i pozycję w społeczeństwie. Stąd na początku XVI wieku mamy dążenie do przejęcia monopolu posiadania ziemi przez nobilitas dzięki korzystnym przywilejom i uchwałom sejmu. Albowiem wówczas o bogactwie człowieka decydowały nie tyle środki finansowe (było wielu bogatych mieszczan, ale bez prawa głosu w kwestii państwowej), co ziemia, wraz ze wszystkimi ruchomościami i nieruchomościami. Szlachcic bez majątku nie był w stanie funkcjonować jako obywatel i żołnierz, w związku, z czym, w razie spustoszenia, nieuchronnie tracił swą pozycję. Widać to też i w sądownictwie, gdzie nieosiadłych, czyli bez ziemi, towarzyszy (tak jak cudzoziemców nieszlacheckich) traktowano na równi z pachołkami, których to rotmistrz mógł sądzić in instanti47. Straszliwą karą była również konfiskata majątku. Dlatego wydaje się zrozumiałe, iż Sejm i Senat (złożony prawie z samych ziemian) tak bardzo zabiegał o ochronę swych dóbr przed kontaktem z nieobliczalnymi żołdakami, nawet wywodzącymi się z własnego grona. Jednakże w ówczesnych warunkach, jedyne co można było uczynić w tym względzie- bez zwiększenia wydatków na dofinansowanie armii, czego unikała tradycyjnie już nobilitas- stało się zaostrzanie reżimu sądowego. To wszystko miało teoretycznie ukrócić bandytyzm, który był wymierzony w majątki ziemskie i ich właścicieli. Niemniej jednak, kiedy żołnierz doświadczał głodu i innych niedostatków, a w sercu czaiło się zwątpienie i postępowało zezwierzęcenie, wzmacniane przez ciągły stres związany z utratą życia czy zdrowia, żadna, nawet ta najostrzejsza, kara nie mogła go powstrzymać przed rabunkiem.

Bibliografia:

źródła

AGAD, Akta Skarbowo-Wojskowe (ASW), dział 86, mf 20555.

AGAD, Akta Skarbu Koronnego (ASK), dział I, mf 30780, 30874, 30875.

AGAD, Archiwum Publiczne Potockich, mf 17853.

AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dział II, mf 22011, 22012.

AGAD, Archiwum Zamoyskich, oddział II, nr 837.

Baranowski Bohdan, Bortnowski Władysław, Lewandowski Władysław, Dzieje wojskowościpolskiej do roku 1831.Wypisy źródłowe, Warszawa 1949.

Stanisława Łaskiego Wojewody Sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864.

opracowania

Besala Jerzy, Stefan Batory, Warszawa 1992.

Górski Konstanty, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981.

Kaczmarczyk Zdzisław, Leśnodorski Bogusław, Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, Warszawa 1971.

Kamiński Jan, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928.

Korzon Tadeusz, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przedrozbiorowa, t. 2, Kraków 1912.

Nowak Tadeusz Marian, Wimmer Jan, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981.

Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 18, cz. 2, Warszawa 1972

Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, z. 10, Białystok 1996

The Problem of Paying as well as Soldiers’ Subsistence and the Breach of Discipline- Research the Legal Protection of Properties from Plundering by Soldiers in the Commonwealth of Two Nations in the 16th Century (Summary)

In the Polish-Lithuanian country there was different system of soldiers’ financing than that of Western Europe. The west-style mercenaries used to wage war only by dint of cash and in the Commonwealth, where there was the lack of ready money, soldiers were forced to fight without finance in fact. That was why it was the waging war “with using of receipts”. Polish-Lithuanian kings used to give unpaid soldiers surety to grant them parts of royal domains. Captains of horse and captains of infantry enrolled their armed forces by use of their private means and later they wanted a king to give them back everything with surplus. They were interested in granting of grounds, because in the 16th century we might see the cereal boom and Polish and Lithuanian nobles’ lands got higher to give more profits. Western Europe purchased almost all corns. Therefore, the landed gentry wished to be a solely privileged class at every level and they were disposed to control even soldiers, so that they should not plunder their properties. Having the power in the Commonwealth, nobles tightened the system of judiciary and soldiers were subjected to not only court-martials, but also common courts. It was an unparalleled case in the whole Europe. Nonetheless, this way was not correct in the long run, because it did not diminish the threat of raids; that was why Polish king, Stefan Batory, tried to improve the army supply-system at least. He implemented in the Polish-Lithuanian country some solution that had been developing in the armed forces of Western Europe since some time. The monarch attempted to reform also the financial system in the Commonwealth, but nobles did not want to be taxed at all. They simply had their eye on taking everything for themselves and the king’s position was too poor to force them to do it. As a result of that, the situation was not changed and only the judiciary system was aggravated.

1 Dzieła Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody Sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864, s. 105.

2 J. Urwanowicz, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, z. 10, Białystok 1996, s. 160.

3 Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Skarbu Koronnego (dalej: ASK), dział I, mf 30875, passim.

4 tamże, mf 30874, k. 39-49.

5 tamże, mf 30780, k. 138-139, 140-141.

6 J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 321-322.

7 AGAD, Akta Skarbowo-Wojskowe, dz. 86, mf 20555, cz. VI, k. 2.

8 O dwojakiej obronie Koronnej i o powinności Urzędników wojennych, Jego M. Pana Jana Tarnowskiego niekiedy Kasztelana Krakowskiego etc., [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 219.

9 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dział II, mf 22011, k. 1, mf 22012, k. 1-3.

10 K. Górski, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981, s. 18.

11 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dział II, mf 22011, k. 1, mf 22012, k. 1-3.

12 K. Górski, dz. cyt., s. 22.

13 J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 160.

14 Artykuły Hetmańskie, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 162, 167-168.

15 Artykuły wojskowe Stefana Batorego, [w:] B. Baranowski, W. Bortnowski, W. Lewandowski, Dzieje wojskowości polskiej do roku 1831. Wypisy źródłowe, Warszawa 1949, s. 128.

16 Artykuły Hetmańskie…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 167.

17 Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do roku 1795, Warszawa 1971, s. 139.

18 tamże, s. 19.

19 O sprawie wojennej podług Uchwał Sejmowych i Statutów Polskich, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 214-218.

20 Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, dz. cyt., s. 139.

21 J. Kamiński, Historia sądownictwa wojskowego w dawnej Polsce, Warszawa 1928, s. 84-88.

22 tamże, s. 102.

23 T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce. Epoka przedrozbiorowa, t. 2, Kraków 1912, s. 65; zaś nowszą pozycją do tegoż zagadnienia jest T.M. Nowak, J. Wimmer, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981, s. 316.

24 O dwojakiej obronie…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 220.

25 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 33.

26 J. Kamiński, dz. cyt., s. 89.

27 O sprawie wojennej…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 215.

28 J. Kamiński, dz. cyt., s. 130.

29 tamże, s. 101.

30 O sprawie wojennej…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 217.

31 J. Kamiński, dz. cyt., s. 102.

32 Artykuły, które są opowiadane przez Wielmożnego Pana Floriana Zebrzydowskiego Kasztelana Lubelskiego, Burgrabię Krakowskiego, Sądeckiego, Tyszowieckiego, Starostę, Wojska Polskiego Najwyższego Hetmana, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 299 i 301.

33 J. Kamiński, dz. cyt., s. 102.

34 tamże, s. 85-87.

35 tamże, s. 99.

36 AGAD, Archiwum Publiczne Potockich, mf 17853, k. 17-19.

37 Powinność rycerska i artykuły im opisane, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 237.

38 O sprawie wojennej…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 214.

39 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 18.

40 AGAD, Archiwum Zamoyskich, oddział II, nr 837, k. 1.

41 Artykuły Hetmańskie, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 168.

42 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego Wojewody…, s. 70.

43 tamże, s. 71.

44 J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 148.

45 tamże, s. 160.

46 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1579-1582, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 18, cz. 2, Warszawa 1972, s. 72-73.

47 J. Kamiński, dz. cyt., s. 102.

Leave a comment