Finansowy wkład Stefana Batorego w wydatki wojenne

Finansowy wkład Stefana Batorego w wydatki

wojenne

Historia gospodarcza nie jest dziedziną szczególnie popularną wśród historyków i stąd jest trudno o dobre rozprawy naukowe na ten temat. Jednak nie można tej tematyki lekceważyć, zwłaszcza, jeśli chodzi o dzieje militarne. Już ówcześni teoretycy wojskowości określali pieniądze mianem nervum belli i niewątpliwie nie mylili się. Znajomość ekonomicznych prawideł szczególnie wydaje się istotna w przypadku omawiania czynów militarnych za Stefana Batorego.

Literatura przedmiotu

Kwestia ta jest tym bardziej interesująca, iż jak dotąd, poza pewnymi problemami poruszanymi przez H. Kotarskiego i J. Wimmera, nie ma na ten temat współczesnych publikacji. Podstawą nadal są tu dzieła A. Pawińskiego, omawiające liczne kwestie z tej dziedziny. Jednakże publikacje te są przestarzałe i konieczne są szeroko zakrojone badania na ten temat, które by uwspółcześniły dokonania A. Pawińskiego. Liczne, choć często niekompletne, materiały rękopiśmienne pozwalają na dokonanie wielu interesujących odkryć w tej dziedzinie. Według słów Pawińskiego materiał jest nie tylko wybrakowany, ale też rozproszony. Z czasów Batorego najmniej ucierpiały nadworne rejestry podskarbich. Mało za to informacji „o ważniejszych stosunkach skarbu publicznego”, jak to określa Pawiński. Rzeczywiście archiwa w Polsce są pełne materiału wychodzącego od podskarbich. Spisy te jednak dają niewiele na temat funkcjonowania machiny finansowej ówczesnej Rzeczypospolitej.

Wojna „na kredyt”

Co było nie do pomyślenia na Zachodzie, w Rzeczypospolitej stało się normą. Specyficzna forma zaciągu, którą widzimy w systemie towarzyskim, spowodowała to, iż nie zaistniało u nas zjawisko występowania kondotierów. W zachodniej Europie dowódca zajmował się jedynie tylko sprawami wojskowymi, ale również i interesem, który przy okazji ubijał. W Polsce zaś strukturę wojskową możemy jedynie przyrównać do cechu rzemieślniczego. W praktyce system ten się sprawdzał. Dzięki niemu Rzeczpospolita posiadała wojska walczące w zwartych szykach przy mniejszych nakładach finansowych, niż to bywało na Zachodzie. Poza tym taki system umożliwiał na pewien czas służbę „na kredyt”, gdyż to przeważnie rotmistrze pokrywali koszty wojny z własnej kieszeni, a potem domagali się zwrotu tego od państwa. To jednak dawało królowi więcej czasu na zebranie potrzebnych funduszy.

Jak możemy przekonać się z przykładu pochodzącego jeszcze z czasów zygmuntowskich, gdzie mamy do czynienia z dowódcą roty Jerzym Zenowiczem (1564 rok), rotmistrze za inwestycje w dowodzone przez siebie chorągwie otrzymywali nie tylko zwrot kosztów, ale też i inne korzyści materialne. Jednakże trzeba pamiętać, iż sytuacja finansowa Rzeczypospolitej była lepsza niż za Batorego, a więc należy przypuszczać, iż praktyka ta za króla Stefana nasiliła się. Świadczyć może o tym to, że „król niemalowany” łatwo korzystał z tej formy zdobywania funduszy na wojsko, gdyż właściwie nie miał wyboru. Nawet podatki zebrane na czas nie wystarczały na wszystkie potrzeby i zawsze pozostawały kwity na zaległy żołd. Król na własną rękę musiał zdobywać pieniądze. W rezultacie praktyka prowadzenia wojny „na kredyt” pogłębiała się. Przez ten czas oczekiwano na ustawy sejmowe, które regulowały stan finansów państwa.

Na decyzje parlamentu czekali z największą niecierpliwością sami żołnierze. Wojna „na kredyt” nie mogła trwać zbyt długo. W Rzeczypospolitej opłacano najpierw obcych najemników, ponieważ byli oni najwrażliwsi na brak gotówki. Batory również starał się szybko rozliczać z Węgrami. Dla przykładu trzeba przyjrzeć się księdze podskarbiego polnego, gdzie pod datą 1586 mamy rozpisanie madziarskich hajduków z wyszczególnieniem na dziesiątki z dziesiętnikami. Chodziło tu o zapłatę zaległego żołdu jeszcze z czasów wojny inflanckiej. Fakt, że Węgrzy musieli czekać aż tak długo na longelt, wskazuje na to, iż państwo znajdowało się w poważnych tarapatach finansowych po wojnach batoriańskich. Faktycznie na poczet zaległego żołdu Polakom i Litwinom zastawiano dobra królewskie, a reszcie dawano zwykle jedynie część pieniędzy.

Dopiero sejm 1586 miał wszystko uregulować, chociaż też, jak się potem okazało, nie całkiem. Niepokryte kwity krążyły jeszcze długo po śmierci króla Stefana. I tak sprawy te miały dalszy ciąg na sejmie w roku 1591. Nic dziwnego, iż Batory podczas rokowań pokojowych w Jamie Zapolskim domagał się zwrotu nakładów poniesionych na wojnę, lecz bezskutecznie. Monarcha chciał tu powtórzyć sytuację, jaka zaistniała po zakończeniu konfliktu z Gdańskiem, gdzie miasto zapłaciło wysoką kontrybucję 200000 zł polskich (dodatkowo 20000 poszło na poczet strat zniszczonego klasztoru w Oliwie). W pewnym rękopisie dotyczącym tej sprawy można znaleźć następującą informację: „Potym Gdańszczanie przeprosili króla [tj. Batorego- T.Z.], ofiarując d w a m i l i o n y (sic!) na wojnę moskiewską […]”. Wydaje się jednak, iż podana tu liczba jest wynikiem pomyłki i chodzi tu o te 200000.

Źródła finansowania wojen w ówczesnej Rzeczypospolitej- szukanie problemu badawczego

Podstawowe fundusze na wojnę pochodziły z poboru, czyli nadzwyczajnego podatku, będącego zwykłym łanowym, aczkolwiek w zwielokrotnionej wysokości. Tak jak jego zwyczajna forma, pobierany był na podstawie uchwały Sejmu. Pobór dotyczył nie tylko majątków królewskich, ale też szlacheckich i duchownych, przy czym w praktyce wszelkie ciężary z tego tytułu ponosili sami włościanie. Ziemia szlachcica (folwark) została z tego zwolniona. Mieszczanie, jeśli posiadali ziemię, również byli zobowiązani, tak jak chłopi, do wspomagania materialnie wojska. Z duchownymi zaś bywało różnie. Wysocy dostojnicy kościelni, wywodzący się z nobilitas, ze swoich majątków nie płacili, ale ich chłopi ze swoich łanów już tak. Pobór zatem nie obejmował wszystkich, a baza społeczna, z której go ściągano, w wyniku rozwoju gospodarki folwarcznej się kurczyła. Taki pobór miewał różną wysokość. I tak na przykład w roku 1581 wyniósł 1 złoty od łana. W praktyce uchwalano go przeważnie na jeden rok, chociaż teoretycznie można go było rozciągnąć na dłuższy okres czasu. W roku 1581 na przykład Batory chciał otrzymać pobór od razu a dwa lub trzy lata, aby nie tracić cennego czasu na wszystkie formalności związane z każdorazowym uruchamianiem finansowej machiny. Jednak z trudem udało się wywalczyć pobór na rok.

Decydowała o tym niechęć nobilitas do powierzania królowi zbyt wielkich środków finansowych na cele wojenne, gdyż powszechnie obawiano się wykorzystania tego przeciw „złotej wolności”. Strach przed wzmocnieniem władzy królewskiej bywał zasadniczą przyczyną sabotowania obradującego parlamentu przez posłów. Potencjalna groźba nastania absolutum dominium monarchy stała się skutecznym straszakiem braci szlacheckiej w ustach pospolitych krzykaczy. W wyniku tego sejm walny z reguły niechętnie wywiązywał się z tego obowiązku. Obrady zwykle przeciągały się w nieskończoność. Jedynie ewidentna groźba wojny napastniczej mogła doprowadzić do uchwalenia poboru, a także innych podatków (m.in. szosy, czopowe). Jakkolwiek mimo wszystko machina ta pozostawała mało sprawna, nawet w obliczu zagrożenia Rzeczypospolitej. Najlepiej tą całą sytuację podsumowuje źródło: „Dziwna rzecz, intraty wielkie, cła, żupy, pobory etc. a pieniędzy nie masz, żołnierze narzekają, dwór po temuż, sami Węgrowie milczą, co w tem jest, nie wiem”. Tak pisał w liście do Jana Zborowskiego niejaki Narwit.

Batory miał więc związane ręce i jeśli myślał poważnie o działaniach wojennych, musiał szukać innych źródeł finansowania. Tym bardziej, iż ostatni pobór pospolity pochodził dopiero z 1573 roku, a uchwalono go z powodu elekcji nowego króla, a więc Henryka Walezego. Na pewno Batory mógł liczyć na sejmiki, ponieważ tam przeważnie lepiej rozumiano problem i niebezpieczeństwo warcholstwa bywało mniejsze. Najważniejsze dla nobilitas były prywatne zagrody, toteż samorząd zagrożonych ziem zawsze wspierał hojnie króla, dając środki na zaciąg żołnierzy. Mogło również dołożyć się duchowieństwo. Była to wpłata dobrowolna, stąd zwano ją subsydium charitativum. Batory, jako gorliwy katolik, dostawał tego typu wsparcie od Kościoła. W przypadku konfliktu z Gdańskiem władcę wspomogła donatywa wyższego duchowieństwa. De facto jeśli chodzi o kościół, to główny ciężar utrzymania wojska spoczywał na parafiach i parafianach. W rachunkach królewskich mamy kwity na dostarczanie wojsku nie tyle pieniędzy, co płodów rolnych.

Mieszczanie byli obciążeni nie tylko poborem (ci, co mieli ziemię), ale również poddani zostali podatkom specyficznym swojemu stanowi. Dla przykładu możemy zwrócić uwagę na pozostałe rachunki dotyczące Krakowa i Kazimierza (dla roku 1582). Widać wyraźnie, iż płacono cechami. W źródłach są wymienione korporacje rzemieślnicze i sumy, które wpłacały na poczet przyszłych wydatków wojennych. Solidarnie płacili na wojsko sukiennicy krakowscy (jeden z najbogatszych cechów Rzeczypospolitej), szewcy, garbarze, garncarze, krupnicy, piekarze, rzeźnicy oraz inni. Dokładała się także rada miejska. Król Stefan wydał też uniwersał o podwodach, który uregulował sprawę ciągnącą się jeszcze od czasów Zygmunta Augusta. W źródle możemy przeczytać: „Wszem wobec i każdemu z osobna, komu to wiedzieć należy. Zwłaszcza miastom naszym i stanu duchownego, także wsiom do oddawania podwód, tak konnych jako pieniężnych, należącym. Odnajmujemy, iż jako były pozwane miasta i miasteczka, także i pewne wsie nasze królewskie i stanu duchownego na ten sejm teraźniejszy walny toruński, o zatrzymanie podwodnych pieniędzy do skarbu naszego, które za konstytucją przodka naszego, świętej pamięci Zygmunta Augusta, na sejmie walnym warszawskim w roku M.D.LX czwartym [1564- T.Z.], za radą i pozwoleniem wszech stanów koronnych uchwalone i postanowione były”. Mamy zatem tu mowę o kolejnym podatku pieniężnym, który można było przeznaczyć na wojnę. Do tego obowiązku wchodziło też dostarczanie wozów z zaprzęgami, a nawet woźnicami. Obciążenia te wyglądały następująco: „A to tym sposobem, aby komornicy i posłańcy naszy od każdego konia tak wierzchem i do wozu, i na którym by podwodnik przy komorniku jechał, nie więcej, jedno po groszu jednemu polskiemu od każdego konia na milę [7,146 km- T.Z.] płacili, i płacić byli powinni. A jeśliby z wozem podwoda była dana, tedy od wozu na milę pół grosza dać winien będzie”.

Wszak i to nie wystarczało, stąd de facto podstawą finansowania wojny w ówczesnej Rzeczypospolitej pozostawały fundusze prywatne. Tak, więc podczas zaciętej wojny ze szlachtą o podatki, którą prowadził w imieniu króla Jan Zamoyski, Batory zaciągał pożyczki. W celu ich uzyskania władca był gotów zastawić dobra a nawet własne sprzęty królewskie. Pożyczał nie tylko od możnych z kraju, ale też i za granicą. Króla Stefana chętnie wspierali książęta niemieccy, w tym książę pruski. Nie żałował też monarcha pieniędzy na wojnę ze swej prywatnej szkatuły, o czym wspomina Rejnold Hejdensztejn.

Moim celem jest ustalenie wartości tego wkładu w ogół budżetu wojennego. Udana próba rozwikłania tego problemu pozwoli na odpowiedzenie na pewne pytania badawcze, związane z dziejami wojskowości, a to jest właśnie zasadniczym tematem mojej pracy naukowej. Istotną kwestią jest tu odniesienie się do poglądu części badaczy starszego pokolenia, którzy twierdzili, iż Batory niewiele zrobił na polu wojskowym w Rzeczypospolitej, a swoje sukcesy zawdzięczał wyłącznie przygotowaniom poczynionym przez dwóch ostatnich Jagiellonów.

Wojny batoriańskie w wydatkach pieniężnych

Wobec niepełnych informacji w źródłach drukowanych konieczne będzie posługiwanie się źródłami rękopiśmiennymi. I tak całkowity wydatek pieniędzy na żołnierzy i pozostałe potrzeby wojenne z własnego depozytu i skrzyni Stefana Batorego (z lat 1576-1584) wyglądał następująco:

1576- 83233/10 zł polskich

1577- 63992/48 + 5000 (na poczet Żółkiewskiego) + 21686 (na poczet Jakuba Alemniego) = 90678/48 zł polskich

1578- 32120/28 zł polskich

1579- 117282/5/19 zł polskich

1580- 73910/16 zł polskich

1581-1582- 13040/40 zł polskich

1583-1584- 256468/1/15 zł polskich

666731/148/34 zł polskich, czyli około 666736 zł polskich

Tymczasem inne wydatki dworu (niezwiązane z wojną i wojskiem?) wynosiły odpowiednio:

1576 (od września)- 18264,5 zł polskich

1577- 7002 zł polskich

1578- 1230 zł polskich

1579- 8101,5 zł polskich

1580- 2514,5 zł polskich

1581- 990,5 zł polskich

38103 zł polskich

Analiza powyższych danych wskazuje jednoznacznie, iż król Stefan wydawał w poszczególnych latach swego panowania wielokrotnie więcej na potrzeby wojenne niż na potrzeby dworu. Już ten wniosek świadczy o tym, że monarcha dbał bardziej o siłę zbrojną aniżeli o własne wygody, wynikające z bycia władcą. Chociaż, jak wiadomo, z budżetu dworu utrzymywano gwardię przyboczną, czyli też wojsko. Oddziały te stanowiły stały trzon armii zaciężnej, a liczyły około 1020 kawalerii i 70 pieszych. Siły te były lepiej opłacanie niż roty niegwardyjskie. Na przykład nowy typ husarii, utworzonej przez Batorego i stanowiącej zasadniczą siłę pretorian, otrzymywał kwartalnie 18 zł polskich na kawalerzystę. Formacja ta stanowiła całą jazdę gwardyjską. Natomiast, co do piechoty, to prawdopodobnie piesi drabanci dostawali od 4 do 5 zł polskich. Dowódcy otrzymywali dużo wyższe stawki żołdu, co w sumie z strawnym oraz pozostałymi kosztami musiało sporo kosztować dwór królewski. W wojsku stawki żołdu kwartalnie kształtowały się od 100 zł polskich (kapitan piechoty szlacheckiej) do 2 zł polskich (szeregowiec z piechoty łanowej, a kozak czasem jeszcze mniej) w piechocie, a w konnicy- od 150 zł polskich (rotmistrz nowej husarii z gwardii przybocznej) do 4,5 zł polskiego (szeregowy jeździec z Czeremisów).

Generalnie rzecz biorąc obce autoramenty (z Zachodu) musiały być lepiej opłacane niż zaciągi narodowe, a zdecydowanie uprzywilejowani byli Węgrzy. I tak na przykład po zajęciu Płocka w nagrodę Węgrzy dostali po 100-200 zł polskich, a polscy- jedynie po 26 talarów (tj. około 26 zł polskich), chociaż i ci i tamci walczyli równie ofiarnie. Ze względu na wysoki koszt utrzymania i gorszą sprawność bojową król Stefan wolał posługiwać się na wielką skalę narodowym autoramentem.

Prowadząc wnikliwe badania nad wojskowością tego okresu, doszedłem do wniosku, iż obcy zaciężni pełnili rolę głównie uzupełniającą (Batoremu bardziej zależało na doświadczonych, zawodowych oficerach, zwłaszcza na specjalistach w zakresie inżynierii, niż na żołnierzach) i prestiżową (walczenie przy pomocy landsknechtów było po prostu wtedy modne). To samo trzeba powiedzieć o artylerii i korpusie inżynieryjno-saperskim. Cenieni byli zachodni specjaliści z umiejętnościami, które trudno było znaleźć u krajowych odpowiedników tych służb. Starszy nad armatą za panowania Batorego kwartalnie dostawał około 120 zł polskich, a puszkarz- 27 zł i 15 groszy (pomocnik puszkarski mniej). Rzemieślnikom płacono różnie, zależnie od profesji i miejsca w hierarchii cechowej. Natomiast w przypadku obcych inżynierów wojskowych stawki żołdu kształtowały się na poziomie wyższych oficerów w wojsku polskim, zaś zwykły sznacchłop dostawał 4 zł polskie na kwartał.

Dla celów orientacyjnych warto podać, iż podczas wyprawy płockiej łączny koszt utrzymania 22000 żołnierzy wyniósł kwartalnie- 303233 zł polskich i rocznie- 1212933,14 zł polskich. Natomiast łączny koszt wojny prowadzonej przez rok z 85000 wojska i służb pomocniczych wynosił w tym czasie około 6000000 zł polskich. W tym więc mamy nie tylko samych żołnierzy, ale do tego dochodziła też artyleria, korpus inżynieryjno-saperski oraz służby pomocnicze. Trzeba było też dokonać zakupów sprzętu wojennego, a także wyasygnować fundusze na cele niekoniecznie bezpośrednio związane z wojną. Chodziło tu miedzy innymi o opłacenie szpiegów, misji dyplomatycznych i Tatarów, aby ci przypadkiem nie najechali przygranicznych obszarów. Ci ostatni dostawali 20000 talarów roczne za pustoszenie ziem moskiewskich, a 5000 czerwonych złotych, gdy w wojnie z Moskwą nie brali udziału Jan Wimmer podsumowuje całościowe koszty poszczególnych wypraw w wojnie inflanckiej (bez wojska kwarcianego):

1579- około 900000 zł polskich

1580- około 800000 zł polskich

1581- około 370000 zł polskich

razem: 2070000 zł polskich

Dużo z tego zostało wydane na zakupy sprzętu wojennego, czyli broni, amunicji, prochu, narzędzi i ekwipunku:

1579- około 25000 zł polskich

1580- około 87000 zł polskich

1581- około 284000 zł polskich

razem: 396000 zł polskich

Trzymając się cały czas kwestii wojny inflanckiej, można wyliczyć udział prywatnych wydatków w całościowych kosztach poszczególnych wypraw. To pozwoli nam dostrzec faktyczne zaangażowanie Batorego w prowadzoną przez niego wojnę. Podstawą tu będą liczby ustalone przez J. Wimmera:

900000 – 117282 = 782718 zł polskich dla roku 1579 (ok. 87% całości)

800000 – 73910 = 726090 zł polskich dla roku 1580 (ok. 91% całości)

370000 – 13040 = 356960 zł polskich dla roku 1581-1582 (ok. 96% całości)

Tak więc wydatki wojenne z własnego depozytu i skrzyni Batorego wynosiły odpowiednio:

1579- ok. 13%

1580- ok. 9%

1581- 1582- ok. 4%

Analiza działań wojennych w aspekcie finansowym

Przedstawione wyżej wyliczenia i liczby jednoznacznie wskazują na to, iż Rzeczpospolita w czasie panowania króla Stefana zdobyła się na ogromny wysiłek finansowy. Znaczną większość funduszy pochłonęły obie wojny. Sytuacja ta dotknęła nie tylko zwykłych podatników w państwie, ale również prywatny skarbiec królewski.

Dla wojny gdańskiej nie ma dokładnych danych (wymaga to badań), ale tu wystarczą ustalenia dotyczące konfliktu o Inflanty. Poza tym widać z wydatków lat 1576-1577, że król wyłożył na wojsko pod zbuntowanym miastem rocznie trochę mniej niż na wyprawę płocką, ale za to więcej niż- wielkołucką, a zwłaszcza pskowską. Wielkość prywatnego wkładu w konflikt z Gdańskiem potwierdzają obliczenia A. Pawińskiego. A trzeba pamiętać, iż konflikt z carem był przedsięwzięciem o wiele większym niż spór z Gdańskiem. W pierwszych latach swego panowania Batory musiał nie tylko spłacić długi po poprzednikach (tym wypłacić żołnierzom zaległy żołd), ale również stworzyć niemal od podstaw siłę zbrojną Rzeczypospolitej. To wymagało zainwestowania ogromnych funduszy, a inwestycje te zaprocentowały nie tylko podczas sporu z butnym miastem, ale też w czasie wojny z carem. Z tej oto przyczyny tak wielkie wydatki ze skarbca królewskiego wydają się zrozumiałe.

Istotną kwestią jest również to, iż przy tak potężnych nakładach finansowych nie udało się zmusić gdańszczan do uległości, co świadczy o potężnej sile tego ośrodka, który prawdopodobnie dysponował większym budżetem w tym czasie, niż cała Rzeczpospolita. Poza tym państwo nie było przygotowane do wojny. Potrzebne stały się reformy, które nastąpiły po konflikcie gdańskim.

Wojna ta mocno nadszarpnęła ekonomikę kraju, a tu trzeba było przygotowywać się na kolejną. W roku 1578 wydatki królewskie na wojsko są względnie małe. Wiemy jednakże z ustaleń A. Pawińskiego, iż w tym roku, w atmosferze psychozy zagrożenia wojną, wpłynęło do skarbu dużo pieniędzy z poboru. W tym czasie na całym froncie trwała moskiewska ofensywa, w wyniku której stracono Inflanty. Przechodzące poważne reformy państwo zupełnie nie było przygotowane do odparcia najazdu, ale 32120 zł zainwestowano ze skarbca królewskiego zainwestowano w potrzeby wojenne. Dzięki temu udało się zorganizować jakąś obronę i ocalić Kurlandię z Semigalią, samą Rygę, a także odepchnąć niebezpieczeństwo od Wielkiego Księstwa Litewskiego. Starcie pod Wenden (Kiesią) z roku 1578 potwierdziło gotowość Rzeczypospolitej do działań wojennych. Zaowocowały reformy przeprowadzone na polu wojskowym przez króla Stefana, ale także- jego inwestycje w infrastrukturę obronną kraju.

Suma ta bardzo wzrosła w roku 1579 i wyniosła ona około 13% całości wydatków Rzeczypospolitej na wojnę w tym roku. Od łana uchwalono po złotemu, miasta zapłaciły podwójny szos, płocka czopowe, czyli akcyza wynosić miała 11% wartości sprzedawanego towaru. Kampania połocka została najlepiej sfinansowana ze wszystkich wypraw, toteż szybko dało to efekty. Odniesiono spektakularny sukces, a Iwan IV został błyskawicznie porażony. Moskwa przeszła do defensywy.

W roku 1580 wydatki Batorego na poczet wojny znacznie zmniejszyły, chociaż 9% całościowych kosztów wyprawy wielkołuckiej to ciągle dużo. Uchwalono nowy pobór według normy z roku 1578, a więc próbowano osiągnąć poprzedni wynik. Ale władca miał tym razem budżet mniejszy o jakieś 100000. Mimo tego kampania wielkołucka, choć się przeciągała, za-kończyła się również sukcesem. Tu jednak rozpoczął się kryzys, ponieważ ciągłe finansowanie działań bojowych musiało w końcu dać o sobie znać. Iwan IV zmiękł, ale ciągle nie zamierzał poddać się polskim warunkom pokojowym. Potrzebna stała się kolejna kampania. Zdołano na nią wydać jedynie 370000, co żywo kontrastuje z 800000 z wyprawy wielkołuckiej i 900000 z wyprawy połockiej. Pomimo tego, że pewna część infrastruktury wojennej pozostała z poprzednich lat i nie trzeba było tyle inwestować, to jednak suma ta i tak wydaje się zbyt mała. Trzeba także wziąć pod uwagę taki oto fakt, iż cel tym razem uchodził za trudniejszy w osiągnięciu, ponieważ znajdował się daleko i został silnie obsadzony. Iwan IV wyciągnął słuszne wnioski ze swoich klęsk i podjął działania zaradcze. Musiał odzyskać pewność siebie skoro ośmielił się zaatakować Wielkie Księstwo Litewskie, co stało się wygodnym dla Batorego (wobec akcji pacyfikacyjnych części nobilitasa, podżeganych przez Antonio Possevina, specjalnego wysłannika papieskiego) casus belli. W oparciu o moje badania dotyczące wojen batoriańskich można wysnuć wniosek, że król Stefan zlekceważył przeciwnika. Siłom wojskowym, zaprawionym w bojach, niczego nie brakowało, ale wyraźnie przeliczono się z tzw. potrzebami wojennymi. Jednakże trzeba w tym miejscu zaznaczyć, iż na zakup broni, narzędzi, amunicji i ekwipunku wydano na kampanię pskowską aż 284000 zł polskich, co jest sumą większą niż tego typu koszty z obu poprzednich wypraw, które łącznie wynosiły 112000. Jeżeli obliczenia J. Wimmera są prawdziwe, to suma ta zadaje kłam tezie, iż wyprawa pskowska nie była dofinansowana (przynajmniej pod względem zakupów potrzeb wojennych). Trudno więc dzisiaj ustalić dlaczego w krytycznym momencie oblężenia Pskowa wszystkiego zabrakło. Faktem jest, że car zamierzał bronić Pskowa i Nowogrodu Wielkiego do końca, a Batory miał ruszyć na wojnę jedynie z 20 działami burzącymi. Były jeszcze na wyposażeniu lufy o mniejszym kalibrze, ale liczba ich jest trudna do ustalenia. Pewną pomoc w tym zakresie dostarczają nam źródła rękopiśmienne, gdzie czytamy o 50 sztukach Armati grubych żelaznych oraz nieznanej liczbie egzemplarzy bombarda oblonga z lat 1580-1581. Jednak w przypadku oblężenia tak potężnej twierdzy jak Psków lufy małokalibrowe miały niewielkie znaczenie. Ale nie tylko o niedostatek artylerii oblężniczej tu chodzi, ale również- o małe ilości prochu, kul i innego wyposażenia. A. Pawiński pisze, iż zawiodły kalkulacje, w wyniku czego rotmistrze i żołnierze nie byli dobrze wyekwipowani, bo „temu brakowało konia (!), owemu rynsztunku, inny nie miał w co ubrać pachołka”. Co więc stało się z sumą 284000 zł polskich? Gdzie się podziały zakupy sprzętu wojennego? Wydaje się, iż albo J. Wimmer się myli, albo pokrzyżowano batoriańskie plany w ściąganiu gotówki. Stąd właśnie mamy tu sumę 370000 zł polskich, wydanych na całą kampanię. Jakkolwiek należy też pamiętać, iż jedynie 4% tej sumy król Stefan wyłożył z własnych prywatnych środków (dla porównania warto przypomnieć, że w roku 1579 liczba ta wynosiła 13%, a w 1580- 9%). Tak więc nie tylko skarb „państwowy” odczuł intensywny wysiłek finansowy, spowodowany ciągłymi wojnami.

Moim zdaniem z powyższych danych dotyczących wyprawy pskowskiej wynika, iż król Stefan dobrze zamierzał przygotować się do wojny z lat 1581-1582, bo nawet, wobec kłopotów ze ściągalnością podatków, zainwestował ogromne pieniądze z prywatnego budżetu. Zapewne w lwiej części spożytkowano je właśnie na zakupy potrzeb wojennych. Batory, licząc na sprawne funkcjonowanie polskiego patentu wojny „na kredyt”, uczynił to kosztem innych wydatków. Być może jedynie pokrył część zaległego żołdu (Węgrom i zachodnim zaciężnikom). Żołnierzom z Rzeczypospolitej tradycyjnie mógł swoje długi wobec nich zagwarantować w królewszczyznach. Przewodnią myślą postępowania króla Stefana było prawdopodobnie zyskanie na czasie aż zostaną zebrane pieniądze z podatków. Jednak tu się chyba Batory przeliczył. Jeśli od 370000 odejmiemy 284000, to otrzymamy jedynie 86000. Tylko tyle zainwestowano w armię idącą pod Psków oprócz tego, co poszło na potrzeby wojenne. Armia, doświadczywszy wcześniejszych działań wojennych, miała już dość wojny „na kredyt”. Skończyła się cierpliwość żołnierzy i dlatego zapewne część sumy, przeznaczonej pierwotnie na zakupy sprzętu wojennego, przesunięto na rzecz wypłat zaległego żołdu. Trzeba było uspokoić wojsko, aby chciało walczyć. To musiało odbić się na wyposażeniu armii. Do tego doszły też inne niekorzystne czynniki. Wszystko razem musiało doprowadzić do niepowodzenia kampanii pskowskiej.

Toteż bardziej prawdopodobna jest teza, iż Batory nie tyle zlekceważył przeciwnika, co nie miał po prostu wyboru. Te symboliczne 20 dział obrazuje najlepiej możliwości Rzeczypospolitej w 1581 i 1582 roku. W tym czasie opory przeciw płaceniu podatków na wojnę były szczególnie duże, o czym mogą świadczyć relacje źródłowe. Zamoyski musiał użyć cały swój autorytet i talent, aby przekonać szlachtę do planów batoriańskich. Mimo to uzyskane tą drogą pieniądze okazały się dużo mniejsze niż przewidywano. Szlachta już nie chciała płacić.

Kryzys finansowy odbił się wyraźnie na kampanii pskowskiej, gdyż twierdzy głównej nie zdobyto. Jak można było się spodziewać, kłopoty z pieniędzmi przełożyły się na braki w zaopatrzeniu. W tym świetle przygotowania do rozprawy z Turcją, jakie podjęto po podpisaniu rozejmu w Jamie Zapolskim, wydają się czymś zupełnie nieprzemyślanym. Wydatki wojenne w latach 1583-1584 z prywatnego budżetu Batorego wzrastają wyraźnie w porównaniu z okresem 1581-1582. Dla porównania warto tu powołać się na publikację A. Pawińskiego, gdzie według zamieszczonego tam źródła w roku 1581 wydano na ekspedycję pskowską 1135014/5 zł polskich, a w latach 1582-1583 jedynie 235124/29, co daje w sumie 1370139/4 zł polskich za okres 1581-1583. Mimo więc zmniejszenia się ogólnej sumy, wydanej na potrzeby wojenne, udział w wydatkach prywatnych środków króla Stefana na ten cel wyraźnie wzrasta. Jest to skutek wzrastającego zagrożenia tatarskiego. Większość inwestycji poczyniono na pograniczu południowo-wschodnim. Wcześniej niedofinansowani kwarciani (od czasu niefortunnej decyzji Batorego rozwiązaniu tej formacji) teraz otrzymali większy zastrzyk gotówki na zaległy żołd oraz na umocnienie fortyfikacji zaniedbanych twierdz. W roku 1586 (lipiec) wydano na potrzeby wojska na terenie Podola i Rusi jakieś 308912/25/15 zł polskich, co w sumie z finansami przeznaczonymi na Inflanty dawałoby wielkość w granicach 781000/19/8 zł polskich. Sama zaś kwarta w roku 1586 wyniosła 50133/24/9. Być może nie było to tylko związane z zagrożeniem od koczowników, ale również stanowiło jakiś element przyszłych planów króla rozprawy z Portą. Niemniej to należy uznać chyba za wszystko, na co było w tym czasie Rzeczpospolitą stać. Zamierzenia powołania potężnej armii, gdzie całkowity koszt wystawienia wojska na rok wyniósł około 7297160 zł polskich, mającej wyzwolić Siedmiogród, było całkowicie nierealne. Porównanie tego z całkowitym kosztem wojny inflanckiej, który wynosił 2070000, daje nam 5227160 zł polskich różnicy (!). Suma więc to była astronomiczna. Nawet obiecane subwencje papieża oraz Wenecji i Florencji nie mogły wystarczyć na całe przedsięwzięcie.

Uzyskanie takich pieniędzy możliwe byłoby jedynie po opodatkowaniu folwarków nobilitas, ale osiągnięcie tego drogą dobrowolną było jedynie pobożnym życzeniem. Jeśli król chciał się do tego się posunąć musiał złamać dominację stanu szlacheckiego. To jednak stawało się możliwe jedynie z pomocą siły zbrojnej. Interesujące jest, co też zamierzał Batory. Być może rzeczywiście myślał o posłużeniu się najemnikami przeciw nobilitas, dobraniu się do jej majątków. Na razie jednak realizował szeroko zakrojony plan pozyskania do swych celów Moskwy oraz innych państw koalicji antytureckiej. Dopiero potem miało nastąpić powołanie potężnej armii, mogącej wyzwolić Siedmiogród. Ostatecznie jednak pieniędzy jak nie było tak nie było. O marnej kondycji finansowej państwa świadczyć taki oto fakt, iż podczas lokalnej wojny o ziemie biskupstwa piltyńskiego w Kurlandii Batory nie miał za co kupić pokoju. Nie stać go było nawet na wydanie 30000 złotych polskich. W rezultacie pieniądze wyłożył książę pruski i w zastaw długu zagarnął biskupstwo. Mimo to król Stefan ciągle prowadził politykę zmierzającą do wojny. Przygotowania te jednak przerwała śmierć.

Wnioski

Faktycznie czasy zygmuntowskie dały podwalinę pod przyszłą potęgę Rzeczypospolitej. Mimo licznych kryzysów i wojen państwo rosło w siłę. Sprzyjały temu warunki. Wszak „złote czasy” skończyły się wraz ze śmiercią Zygmunta Augusta. Miało na to wpływ wiele czynników, ale prawdziwą katastrofę przyniosło bezkrólewie. Zaprzepaszczonych zostało wiele dokonań obu Zygmuntów, a totalny chaos niemal rozłożył całą strukturę wojskową Rzeczypospolitej, a w tym i zdolność jej finansowania. Pokazują to rachunki sejmowe.

Kiedy książę z Siedmiogrodu przybył do Polski, zastał pustki w skarbie, bowiem od 1573 roku nie uchwalono ani jednego poboru, i długi po poprzedniku. Odchodziła jedynie kwarta, ale ta była spożytkowana na obronę kresów południowo-wschodnich. W grudniu 1575 roku na sejmie elekcyjnym w Warszawie Batory za tron krakowski obiecał pokryć długi i dać „dwakroć sto tysięcy złotych” na żołnierzy zaciężnych. W ramach zastałego długu opłacił 122233/10 zł polskich zaległego żołdu. Jednak na zaciężnych wydał z własnego skarbu tylko 122333 zł polskich. Niemniej warto tu zauważyć, iż dokładnie tyle kontrybucji zapłacił Gdańsk, a zatem 200000. Tak więc mamy tu obiecane „dwakroć sto tysięcy”.

Widzimy zatem, że Batory musiał zaczynać praktycznie od zera. Przełomem był tu zjazd w Jędrzejowie (Andrzejowie) w styczniu 1576 roku, kiedy to uchwalono pobór ogólny na oddziały zaciężne. Jednak rezultaty poboru chyba nie były satysfakcjonujące dla Batorego, skoro w liście do Mikołaja Radziwiłła pisząc o sytuacji wtedy panującej z żalem wypowiada się o posiedzeniu parlamentu.

Tak więc jedyne, co pozostało po wielkim poprzedniku, to pełne arsenały, toteż król Stefan rzeczywiście niewiele tu zrobił. Zajął się za to tym, czego nie było, a mianowicie odbudową jazdy i tworzeniem piechoty wraz z korpusem inżynieryjno-saperskim. Na tym polu zasługi króla Stefana są nie do przecenienia. Liczne reformy sprawiły, iż państwo uzyskało nowoczesną armię, a pewne rozwiązania wyprzedziły swoje czasy. Natomiast, jeśli chodzi o sprawy ściśle finansowe, to trzeba zauważyć, że budując machinę wojenną Batory łożył na nią z własnej kieszeni oraz brał pożyczki, aby tyko ukończyć dzieło. Nawet, jeśli czynił to z zamiarem użycia jej do swoich prywatnych celów, to nie dowodzi tego, iż oparł się wyłącznie na osiągnięciach obu Jagiellonów, a sam nie był dobrym organizatorem i nic w tym kierunku nie zrobił, a sukcesy swoje zaś miał zawdzięczać swoim poprzednikom. Nie umniejszając zasług Zygmunta Augusta, należy zaznaczyć, iż jednak jakieś zabiegi przygotowawcze do kampanii Batory poczynił, skoro wydał na sam sprzęt wojskowy około 19% funduszy na całą wojnę (396000 zł polskich z 2070000 zł polskich całkowitych kosztów). Wiele z tych wydatków zostało pokryte z prywatnego budżetu władcy.

3 thoughts on “Finansowy wkład Stefana Batorego w wydatki wojenne

  1. jerry

    “Jak możemy przekonać się z przykładu pochodzącego jeszcze z czasów zygmuntowskich, gdzie mamy do czynienia z dowódcą roty Jerzym Zenowiczem (1564 rok),…”
    Proszę o odpowiedni cytat wraz z podaniem źródła.

    Reply
    1. tomaszzackiewicz Post author

      Proszę bardzo: AGAD, AR, dz. II, mf A-22010, k. 1-3. Dla przykładu mamy z roku 1564 zapewnienie Zygmunta Augusta dla rotmistrza Jerzego Zenowicza, że „na Rotu Twoju […] nie dano pieniędzy, Towarzyszy waszy zechcieć chotieli [walczyć – T.Z.], iż ich bez Pieniężej” nie zostawi. Więcej szczegółów w mojej niedawno wydanej serii historycznej “Sztuka wojenna czasów Stefana Batorego” (cztery tomy), dostępna w internecie pod moim nazwiskiem. Postaram się załadować je na bloga. Pozdrawiam.

      Reply

Leave a comment