Paweł Pollak wielkim pisarzem jest i basta! – cdn.

Muszę się odnieść do tego, co o mnie napisał Pan Paweł Pollak na swoim blogu, gdyż jego rozumowanie mija się z prawdą i trzeba parę spraw sprostować.

Otóż wyżej wymieniony Pan prowadzi nudnego bloga przeważnie na tematy literackie, ale też czasem dotyka innych spraw jak na przykład polityka. Do tego ma grupkę swoich fanów, którzy to osiągają niemal ekstazę przy każdym pojawiającym się wpisie. Nazwałem ich klakierami, bowiem lepszego terminu nie znalazłem. To jak towarzystwo wzajemnej adoracji. I kij mu w oko, to jego blog I jego sprawa. Jednak Pan ten (i jego zwolennicy) prowadzi dziwną krucjatę przeciw ludziom wydającym swoje dzieła, a zwłaszcza upodobał sobie tych, co korzystali z usług Wydawnictwa „Psychoskok”. Wymienił też moje nazwisko, dlatego poczułem się w obowiązku wyprowadzić Pana Pollaka z błędu, w którym tkwi już od dłuższego czasu. A że błądzić jest rzeczą ludzką, potraktowałem z początku pisaninę Pana Pollaka jako żart, ot taki tekścik sfrustrowanego pisarza, któremu zwyczajnie nie idzie w swoim rzemiośle. Ale Pan Pollak ma naprawdę jakąś manię, która mu każe atakować nie tyle moją osobę czy innych autorów, którzy tam ośmielili się wydać swoje książki, ale właśnie „Psychoskok”.

Oczywiście, że chciałbym, aby moimi tekstami Wydawnictwo zajęło się jak najlepiej, ale muszę brać pod uwagę fakt, że Wydawnictwo to firma, a firma powinna przynosić zyski w czasach kapitalizmu. Nie ma zysków, nie ma firmy. Mało tego, Wydawnictwa przynoszą straty i wiele z nich po prostu upada. Utrzymanie więc się na rynku jest nie lada wyzwaniem. Dlatego rozumiem postępowanie Wydawnictwa „Psychoskok” czy też innych tego typu oficyn. Czasy państwowego garnuszka dawno się skończyły i trzeba wyżyć w niekorzystnych warunkach. Dlatego zrozumiałym dla mnie jest fakt, iż „Psychoskok” proponuje niektórym autorom finansowanie czy współfinansowanie swoich książek. To jest w końcu ryzyko, zwłaszcza gdy sobie uświadomimy, że w obecnych czasach pisarzy coraz więcej, a czytelników coraz mniej.

I tego właśnie zdaje się Pan Paweł Pollak nie rozumie lub nie chce zrozumieć. Zarzuca mi także (nie tylko mi zresztą), iż pochlebnie wyraziłem się o moim Wydawcy. Sorry Winnetou, ale dlaczego mam się wyrażać negatywnie? Po wielu próbach wreszcie moje książki zostały wydane w Polsce. I chociaż przy negocjacjach z Wydawnictwem nie było tak słodko i nie obyło się bez nerwów po obu stronach, to jednak spotkałem się ze zrozumieniem i szacunkiem do mojej osoby, czego niestety nie mogę powiedzieć o innych polskich Wydawcach. Dlatego myślę, że takie tam przynajmniej „dziękuję” chyba Wydawcy się należy. Od dobrego słowa chyba krzywda się nie stanie. I wbrew temu, co Pan Pollak twierdzi, NIE ZAPŁACIŁEM ANI ZŁOTÓWKI Z WŁASNEJ KIESZENI ZA WYDANIE MOICH KSIĄŻEK – WSZYSTKIE KOSZTY POKRYTE ZOSTAŁY PRZEZ WYDAWNICTWO. Ja wiem, że pisanie wielkimi literami oznacza w internecie krzyk i należy używać tego z rozwagą, ale może dzięki temu ten fakt wreszcie dotrze do Pana Pollaka. I może Pan Pollak przestanie w końcu uogólniać i naciągać fakty pod swoją ideologię, gdzie każdy twórca nie zatwierdzony przez niego jako pisarz (szczególnie wydający w Wydawnictwie „Psychoskok”) jest grafomanem.

Jeśli Pan nazywa „Psychoskok” burdelem, to trzeba być konsekwentnym I burdelem nazwać każde Wydawnictwo, któremu udało się przetrwać na niekorzystnym polskim rynku. Dlaczego? Dlatego, że autorzy często muszą finansować swoje dzieła w każdej oficynie wydawniczej. W końcu nie każdy Polak jest Pollakiem i ma takie możliwości jak Pan. Nie każdy należy do tzw. mainstreamu. Już Panu chyba pisałem w komentarzu na Pańskim blogu, że to jest podobnie jak z disco polo. Muzyczny mainstream zazdrości, denerwuje się, tupie nóżką, a disco polo dalej gra, przychodzą na koncerty tłumy i kasa leci. Innymi słowy psy szczekają a karawana jedzie dalej. Podobna sytuacja w literaturze. Są tacy jak Pan, którym pozwolono (z różnych względów) być pisarzem w naszym kraju i których obdarowuje się nagrodami i zaszczytami, choćby nie wiem jakie grafomaństwo uprawiali. I są tacy, co wcale nie są gorsi niż mainstream, a odmawia się im prawa dołączenia do zaszczytnego grona twórców literackich, bowiem stanowicie zamknięty krąg. Dlatego wydają gdzie się da i jak się da. Kto ma prawo zabronić im tego? I na mocy czego? Bo się komuś to nie podoba? Podobnie jest też w innych zawodach, zwłaszcza tych prestiżowych. Ale wbrew temu naszemu polskiemu betonowi, ambitni ludzie wyjeżdżają z tego kraju i odnoszą sukcesy, o jakich literacki mainstream może sobie pomarzyć. I to jest źródło frustracji takich jak Pan, Panie Pawle. Ale głowa do góry, wpisanie w Google frazy „paweł pollak” daje 12 500 wyników, a frazy „tomasz zackiewicz” ledwie 3 440 wyników. Jestem więc rzeczywiście tylko „świeżakiem”. A może dlatego tak tego niewiele, że nie płaczę po internecie jak to zgraja barbarzyńców-grafomanów gwałci jedyną słuszną literaturę produkowaną przez polski literacki mainstream.

Dodam jeszcze, że współfinansowanie książek przez autorów to nie jest problem wyłącznie Polski. Mojej znajomej mąż jest pisarzem i wydaje w Wielkiej Brytanii oraz Australii. Jest znany i jego książki sprzedają się na pewno lepiej niż polskie i ciągle musi finansować swoje dzieła, a jego żona projektować okładki, a przecież wszystko to to przecież powinna być robota Wydawnictwa. Czasy się zmieniły, Panie Pawle. Może w końcu Pan to zauważy.

Co do mnie I mojej twórczości, to mogę dodać, iż przeszedłem do ścisłego finału (chociaż rzecz jasna nie wygrałem) konkursu literackiego dla Polonii  z fragmentem mojej powieści. Recenzentami i jurorami były znane nazwiska z tytułami naukowymi. Moje grafomaństwo zostało więc w jakimś tam sposób docenione. Przetłumaczyłem też między innymi sztukę angloamerykańską na polski dla Roya C. Bootha, z którym ściśle współpracowałem przez pewien czas w USA. Tak więc nie tylko Pan jest wielkim literatem i tłumaczem. Dalej nie będę wymieniać, bowiem nie chcę, aby Pan się poczuł źle. W końcu mimo wszystko życzę Panu dobrze i liczę na opamiętanie.

Mam nadzieję, że wyjaśniłem Panu kilka istotnych faktów. I bardzo proszę o nie wyrywanie moich zdań z kontekstu na swoim blogu i nie interpretowanie ich w sposób pokrętny, gdyż to niczemu nie służy.

Leave a comment