Problem zdrowia w wojsku Rzeczypospolitej za Stefana Batorego

Problem zdrowia w wojsku Rzeczypospolitej za Stefana Batorego

Problem zdrowia jest kwestią ponadczasową, niezależną od jakichkolwiek nurtów w kulturze czy społeczeństwie, a jednak to ludzie mają na to wpływ, a zwłaszcza ci, co decydują i rządzą. W omawianych czasach chodzi tu przede wszystkim o władców, od których w mniejszym lub większym stopniu zależał los poddanych. W epoce wczesnonowożytej przeważnie nic nie robiono lub niewiele robiono w tej kwestii w Rzeczypospolitej aż zjawił się książę z Siedmiogrodu na polskim tronie. I tak Stefan Batory, wielki reformator polskiej sztuki wojennej, stał się również gorącym zwolennikiem zdrowia swoich żołnierzy i ich dbania o higienę, zamieniając obowiązującą wcześniej teorię w praktykę.

Kwestia zdrowia rekrutów

Już Jan Tarnowski pisał: „Do rot tacy mają być pisani, co by i duszę[,] i ciało, i siłę[,] i moc po temu mieli, bo acz ludzi nie na wagę przedawają, czasem mały lepszy niż wielki, a chudy niż tłusty, a wżdy pospolicie mocny więcej wycierpi niż słaby: rychlej chudy zdechnie, niż tłusty schudnie, dawne przysłowie1. Mamy więc wyszczególnione nie tylko walory fizyczne, ale też i psychiczne, bo tak trzeba tu traktować ową „duszę”. O wiele bardziej niż w średniowieczu nowożytna sztuka wojenna wymagała pewnej selekcji rekrutów, w tym najważniejszym kryterium było ogólnie pojęte zdrowie mężczyzny stającego boju. Walka stała się domeną specjalistów a nie zbieraniny, dlatego żołnierz musiał wykazać się wieloma cechami, które predestynowały go do wykonywania tegoż zawodu. Powinien był mieć dobrą kondycję, być silnym, szybkim, zwinnym, wytrzymałym na trudy i umieć logicznie myśleć. Dlatego ci z widocznymi chorobami (głusi, ślepi, z amputowanymi nogami czy rękami) oraz upośledzeniu umysłowo byli eliminowani na samym początku i nie wdrażano ich do służby. Na pewno w trakcie treningów również pozbywano się ludzi niewytrzymujących tempa szkolenia, gdzie ujawniały się inne schorzenia, których na początku nie udało się wyłowić werbownikom. Nie wszyscy wytrzymywali ciężar żmudnych i wyczerpujących szkoleń. Potem, w trakcie walki, następni kończyli służbę z powodu śmierci lub utraty zdrowia. Znaczna większość z nich nie ginęła bezpośrednio w boju, a wskutek następstw i powikłań z odniesionych ran.

Obozowanie

Najbardziej widoczny i udokumentowany źródłowo jest problem zdrowia w przypadku rozłożenia się obozem. Obozowanie, jak to zwykle bywa przy dużych skupiskach ludzi i zwierząt, pociągało za sobą przede wszystkim problemy natury sanitarnej. Była to zbieranina ludzi i zwierząt z różnych części Rzeczypospolitej, a także często z wielu regionów czy nawet państw. Sprzyjało to rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych, które to miały ułatwione zadanie w warunkach, gdy trudno było dbać o higienę osobistą i utrzymywać w pobliżu czystość. Czasem wybuchały nawet epidemie, siejąc czasem większe spustoszenie niż wróg.

Trzeba tu koniecznie spojrzeć w ustawodawstwo wojskowe. W punkcie jedenastym artykułów obozowych króla Stefana możemy przeczytać: „Bydła rzeźnicy w obozie bić nie powinni; trupy opodal chowane być mają, tamże i kloaki urządzić należy2. Do tego również istniały odpowiednie instrukcje. W innym źródle czytamy: „Gdzieby obóz długo leżał w legierze czasu pokoju, tedy plugactwa, patrochy co dobytki biją, aby tedy w obozie nie miotano, ale zakopywano. Także też konie zdechłe, aby od obozu odwłoczono dla smrodu, bo się stąd ludzie zarażają i że choroby i mor bywa. Co jeślibyśmy już czuć było tedy się obóz, ruszyć ma póki smród nie będzie3. Jak widać bydła nie mogło być w obozie, bo obawiano się nie tylko smrodu, ale i chorób. Trzeba też pamiętać, że zwierzęta również były źródłem schorzeń pasożytniczych, w tym grzybiczych. Bywały one nie tyle śmiertelne, co uciążliwe.

To samo odnosiło się do załatwiania potrzeb fizjologicznych żołnierzy, którym też nakazywano dbanie o higienę. I tak możemy przeczytać: „Każdy kto na potrzebę do wychodu idzie, ma po sobie nogą albo drzewem ziemią zarzucić albo zagrześć, aby drugiemu przykrości smrodem nie uczynił, a tamże mają kazać z stolców wylewać a także zasypywać4. Do tego trzeba dodać inną wzmiankę: „Drabi ci co wartują około dział i u Hetmana, nie mają tam na tych placach gdzie wartują, a pogotowiu około namiotów plugawić, ale komu potrzeba wziąwszy pozwolenie do swego wychodu bieżeć5. W podobnym tonie przemawiają do nas inne źródła. Tak więc problem zdrowia i zachowania higieny musiał być dla ówczesnych ludzi istotny, skoro mamy wielość przepisów tego typu.

W tych czasach choroby często łączono z karą boską lub czarami, chociaż, jak wskazują przytoczone fragmenty, było także bardziej racjonalne podejście do tegoż problemu. Istotne jest to, że już w owych czasach uświadamiano sobie związek odpadów organicznych z zachorowaniami wśród ludzi, a przecież było jeszcze daleko do wykrycia drobnoustrojów chorobotwórczych. Na pewno ważką rolę odgrywała tu zwykła praktyka i obserwacja. O trzymaniu tego wszystkiego na uboczu decydował nie tylko fetor, ale właśnie i niebezpieczeństwo chorób, co wyraźnie podkreślają autorzy źródeł. Dlatego jest powiedziane, aby, jeśli zajdzie taka potrzeba, nawet zmienić miejsce obozowania w celu uniknięcia kontaktu z nieczystościami. Jest oczywiste, że środków dezynfekujących wtedy nie znano i najprostszym sposobem było po prostu unikanie tego zagrożenia. Jednak wtedy nie uświadamiano problemu łatwości przenoszenia się zarazków. Unikanie miejsc zanieczyszczonych nie mogło wystarczyć, aby pozbyć się na dobre chorób. Dlatego wydaje się, że różnego rodzaju infekcje były częstym zjawiskiem, zwłaszcza jeśli organizm miał obniżoną odporność wskutek niedożywienia i niekorzystnych warunków pogodowych.

Ale nie tylko choroby zakaźne, których źródłem był bród, trawiły wojskową społeczność, lecz również i przypadłości weneryczne. Armia bowiem dawała zawsze utrzymanie nie tylko rzemieślnikom czy kupcom, ale też i kurtyzanom. Zjawisko to było może bardziej typowe dla wojsk zachodnioeuropejskich- gdzie takie kobiety miały tam nawet odpowiedni status i odpowiednią instytucję do tego zwaną hurenwajblem- lecz i nasze armie nowożytne nie były od tego wolne. Aby ograniczyć te kontakty w „Artykułach Hetmańskich” (art. 61) zakazywano kontaktu z prostytutkami w samym obozie6. To ograniczało rozprzestrzenianie się tych schorzeń. Zakaz ten miał również inne uzasadnienia, a zapewne jedną z nich było też dbanie o kondycję żołnierzy zadających się z paniami lekkich obyczajów.

Oblężenie i bitwa w polu

Problem zdrowia żołnierzy jest szczególnie widoczny podczas walki. Dobrym przykładem jest tu kampania pskowska, gdzie ten problem jest szczególnie dobrze zarysowany. Piotrowski w swym dzienniku zanotował: „O Jezus! Toć haniebnie zimno, mróz jakiś z wiatrem niemiłosierny. Jam w Polsce takiego nie cierpiał”. Także inne fragmenty, ilustrujące warunki, w których przyszło walczyć żołnierzom batoriańskim7. „Trzecia część prawie wojska w naszym obozie chorowała, bo prawie każdy zapadał na zdrowiu wskutek niesłychanych mrozów, ale bardzo mało ludzi umierało8. Pod Pskowem, gdzie zima była ostra problem ten wydaje się bardzo istotny. „Żołnierz nasz znosił wszystko z dziwną wytrwałością a Zamoyski jak mógł dodawał mu odwagi i czujności przestrzegał9. Do dzieła Hejdensztejna trzeba niewątpliwie podchodzić z pewną rezerwą, gdyż był to piewca zasług Batorego oraz jego kanclerza i hetmana w jednej osobie, jednak nawet ten autor musiał napisać o ciężkiej sytuacji pod Pskowem, gdy zabrakło podstawowych środków do życia, a w wilgotnych okopach nie tylko dopadało oblegających przeziębienie, ale i reumatyzm. Było to prawdziwe utrapienie dla żołnierzy siedzących miesiącami w zimnych i wilgotnych okopach.

Istotnym również problemem podczas walki były zakażenia pokarmowe, gdzie osłabiony zimnem i innymi niekorzystnymi czynnikami organizm był narażony na różnego rodzaju biegunki. Tę sytuację doskonale ilustruje oblężenie Połocka. Tam również „dżdże gwałtowne na wielkiej przeszkodzie naszym były10. To samo mamy u Rajnolda Hejdensztaina, który napisał o „czerwonce” trapiącej zwłaszcza oddziały niemieckie. Była ona spowodowana jedzeniem padłych koni na surowo wobec niemożności rozpalenia ognia z powodu wszędobylskiej wilgoci. Pomimo ryzyka wojsko, odcięte od zaopatrzenia, musiało ryzykować zdrowie i życie, żywiąc się koniną. Natomiast pod Pskowem Piotrowski zanotował o chorobie Jana Zamoyskiego, przy której wymiotował i czuł się bardzo osłabiony, chociaż w tym czasie powinien być zdrowy, gdyż oto nastąpiło nasilenie działań wojennych i jego autorytet był potrzebny żołnierzom11. Najgorsza była więc zła żywność lub po prostu niedożywienie i dlatego podstawowe produkty, a więc chleb, mięso, piwo, owies, jęczmień, jagły (kasza z ziaren prosa) i groch, gwarantowano specjalną ustawą12, aby tego nie zabrakło podczas działań wojennych. Piwo służyło nie tylko do upijania się, ale przede wszystkim był to bezpieczny napój, który był wolny od drobnoustrojów, mogących wywołać nieżyt żołądka. Chleb, mięso, jagły i groch gwarantowały dostateczną ilość białka, węglowodanów, tłuszczy i witamin, natomiast owies i jęczmień był podstawowymi produktami dla rumaków oraz koni i wołów, ciągnących tabory.

Dlatego też dowódcy, którzy myśleli o prowadzeniu działań wojennych, powinni byli brać do serca rady doświadczonego wodza Jana Tarnowskiego: „Kiedy twarde mrozy, pierwej niż ludzie ku bitwie sprawisz każ, aby wszyscy rano jedli i pili, bo tak ludziom zimno nie szkodzi po jedle, a dobrym trunku, tym obyczajem głodne wojsko wytrwasz i wywleczesz, aż im mróz i głód dokuczy, a twoim nie tak13. Tylko aby to jedzenie nie było zepsute, bo to mogło grozić skutkami zupełnie przeciwnymi od zamierzonych. Jednak każdy medal ma dwie strony i do tego by wypadało jeszcze dodać, iż najedzony ranny był trudniejszy do wyleczenia, jeśli na przykład został raniony w brzuch. Także wykazywał obniżoną sprawność ruchową i miał gorszą kondycję. Ale o tym Tarnowski nie wspomina.

Osobną, ale wielce istotną kwestią jest szkodliwość gazów prochowych. Gazy powstałe przy spalaniu prochu miały właściwości wyjątkowo niezdrowe. W czasie salw armatnich było tyle dymu, że trudno było zobaczyć wroga i ocenić skutki prowadzenia ognia. W czasie bitwy kłęby unosiły się wszędzie, ale najbardziej narażeni byli sami puszkarze i ich pomocnicy, którzy to stali przy działach w bezpośredniej bliskości. Wspomina o tym Stanisław Łaski, gdzie pisze o szkodliwym działaniu na żołądek i innych narządach, a przede wszystkim narażone są „członki”, czyli ręce i nogi. Mają one „się pokrzywić” z powodu działania dymu prochowego14. Trzeba pamiętać, że wówczas proch czarny (dymny) stosowany powszechnie od XIV do XIX wieku przy spalaniu wytwarzał aż pięćdziesiąt procent gazów, a z reszty powstawał nagar (produkt stały) i dym15. Podstawowymi składnikami były tu: saletra (KNO3), węgiel, siarka w różnych proporcjach, zależnie od tego, do czego go stosowano16. Najbardziej wydaje się szkodliwa siarka i azot zawarty w saletrze, które to podczas spalania zamieniały się w łączyły się z tlenem w gazy, które to w wielkich ilościach wdychała obsługa artylerii. Musiało to przede wszystkim negatywnie oddziaływać na oczy i płuca. Powodowało też uszkodzenia innych organów wewnętrznych i niszczyło strukturę kości, co objawiało się właśnie ich wykrzywieniem. Jednak ten ostatni skutek uwidaczniał się po latach służby. Można powiedzieć, iż była to choroba zawodowa personelu artyleryjskiego. Zapewne towarzyszył temu ogromny ból, ale o tym w źródłach się nie wspomina, bowiem żołnierz powinien był znosić wszystko z dzielnością i bez skarg.

Personel medyczny w wojsku Rzeczypospolitej

Za Batorego po raz pierwszy widzimy w armii polową służbę zdrowia, bo do tej pory służba sanitarna z prawdziwego zdarzenia nie istniała. Chociaż trzeba powiedzieć, że już Jan Tarnowski wspominał o „balwierzu cyruliku”, który miał zajmować się rannymi i chorymi podczas oblężenia miasta przez wroga17. W innym miejscu pisze o tym szerzej, gdyż wspomina o „doktorze”, „lekarzu”, „cyrulikach” i „szpitalnym”. Wszystkie te nazwy nie są synonimami w dziele Tarnowskiego, chociaż trudno zdefiniować jednoznacznie funkcje, które wykonywali. O tej ostatniej instytucji hetman tak pisze: „Szpitalny, aby ranne królewskim nakładem leczyć, albo też gdzieby wojsko się ruszało, wieść dał, aby nie ustawało a nieprzyjacielowi w ręce nie wpadli18. Jednak wszystkie jego pomysły pozostają w teorii i dopiero część z tego zostało zrealizowane przez Batorego i następnych władców. Dlatego jeżeli mówimy o personelu medycznym, trzeba zaznaczyć, że prawdziwy początek tej instytucji nastąpił za króla Stefana. Ten kierunek rozwoju pionu medycznego w armii Rzeczypospolitej był kontynuowany przez jego następców.

Przygotowanie medyczne w czasie bitwy jest rzeczą wielce istotną, co nie podlega dyskusji. W owych czasach umierało więcej ludzi od odniesionych ran niż bezpośrednio w bitwie. Dobrym przykładem na to niech będą straty Rzeczypospolitej w bitwie pod Lubieszowem z 1577 roku w relacji Bartosza Paprockiego, gdzie zabitych było 58, a rannych aż 13019. Przy czym należy sądzić, iż ta ostatnia liczba odnosiła się raczej do osób ciężko rannych, czyli takich, co nie mogą brać udziału w walce. Zapewne lekko rannych Paprocki skrzętnie pominął, aby powiększyć rozmiar wiktorii lubieszowskiej. Ilu z nich przeżyło a ile zostało trwałymi kalekami- nie wiadomo.

Trudno nam dzisiaj wyobrazić ogrom cierpień rannych żołnierzy, wykrwawiających się niejednokrotnie na śmierć bez pomocy na skwarze czy na mrozie. Przecież nie działali wtedy wykwalifikowani sanitariusze a do stworzenia Międzynarodowego Czerwonego Krzyża było jeszcze daleko. Nie istniały też odpowiednie rozporządzenia prawne, mające chronić rannych i chorych przed działaniami wroga. Środków przeciwbólowych także nie było prócz alkoholu. Lazaretami były miejsca odosobnienia, gdzie zwożono wozami rannych z całego placu boju, jeśli istniała taka szansa. Oczywiście działo się tak w miarę możliwości, bowiem najczęściej armie zostawiały rannych tam, gdzie padali, nie interesując się zbytnio nimi, bo bitwa nadal trwała i każdy żołnierz był potrzebny do walki. Co zacniejszymi wojskowymi zajmowali się słudzy, ale prosty żołnierz nie mógł liczyć na zbyt wielką uwagę. Dowódcę zawsze obchodzili tylko ci, co mogli utrzymać broń, bo jedynie oni mogli zmienić losy kampanii wojennej. Poza tym wynajmującego zaciężnych interesowała ciągła walka, bo za to płacił. Nie było więc miejsca dla litości czy innych ludzkich odruchów. Tak postępowały często armie na zachodzie Europy, ale również i car nie liczył się z poszkodowanymi w czasie działań wojennych. Iwan IV masowo mordował zdrowych, a cóż dopiero miał czynić z rannymi? I na tym tle Batory był tu wyjątkiem, gdyż, jak pokazują źródła, pamiętał też o rannych. W tym celu właśnie była polowa służba zdrowia. Konstanty Górski wymienia tutaj trzech chirurgów: Bartosz Mayer, Henryk Heller i Michał Węgier20. Po nazwiskach widać, że prawdopodobnie dwaj pierwsi byli pochodzenia niemieckiego a ostatni- węgierskiego. Działała także apteka z zapasem gotowych leków21. Obserwując działanie wojenne króla Stefana, spotykamy się z sytuacją, gdzie walka jest przerywana, aby zabrać rannych i zabitych. Dowódca wtedy prosił o wstrzymanie ognia, co nie zawsze strona przeciwna respektowała (doskonale to widać na przykładzie kampanii pskowskiej22). W tym wypadku rolę sanitariuszy pełnili wydzieleni piechurzy. Mieli oni za zadanie odszukiwanie poszkodowanych i zwłok poległych żołnierzy. Ładowano je na wozy, by zabrać poza zasięg ognia. Wątpliwe jest, czy aby wielu zdołano uratować przed śmiercią przy ówczesnym stanie medycyny.

Wydaje się, iż rany cięte i kłute, jeśli nie były zbyt głębokie i rozległe, bywały łatwiejsze do wyleczenia niż postrzały. Biała broń sieczna oraz żeleźce drzewcowej były przeważnie pod baczną opieką właściciela, który musiał dbać o nie, czyścić, polerować, bo to była jego swoista „wizytówka”, stąd ryzyko zakażenia bywało mniejsze. O ile więc zadbana szabla siedziała w pochwie, inaczej bywało z pociskiem, którym się wiele nie zajmowano. W diariuszu możemy przeczytać, że jakiś Oryński został „dwakroć postrzelon, ledwo się wyleży23. Jednakże jeżeli pocisk nie przeszedł na wylot, tkwił w ciele, bo czasem jego usunięcie na ówczesne warunki nie było możliwe bez zagrożenia życia żołnierza. Dodatkowo ołów, przechowywany w mało sterylnych warunkach, korodował w ciele, wywołując stan zapalny. Nawet sprawny balwierz nie zawsze mógł z tym poradzić, a samo „wyleżenie” nie mogło tu przynieść spodziewanego efektu.. W przeciwieństwie do tego rana cięta lub kłuta często dawała się wyleczyć przy pomocy medycyny ziołowej i różnych mikstur. Wszystko zależało od tego, gdzie ją zadano. Musiano też przeprowadzać amputacje kończyn, aby uratować życie żołnierza, jeśli nie wdała się sepsa czy gangrena. Tacy inwalidzi nie zawsze mieli dokąd wracać, gdzie byli bezużyteczni jako pracownicy, toteż najczęściej zasilali liczne bractwa żebracze w miastach, będąc obrazem nędzy i rozpaczy.

Wnioski

Podsumowując należy powiedzieć, iż problem zdrowia żołnierzy miał witalne znaczenie dla prowadzenia wojny, chociaż nie zawsze to doceniano. Chorego można było zastąpić zdrowym. Jednak kwestia ta musiała nabrać szczególnego znaczenia, gdy na pole walki weszły oddziały złożone z zawodowców. Z racji tego, że wyszkolenie rekruta do nowożytnej taktyki walki pociągało za sobą czas i pieniądze, na pewno każdy człowiek stawał się cenny dla dowódcy. To wymusiło dbanie o zdrowie swoich podwładnych. W zachodnich zaciągach wprowadzono rozbudowany pion medyczny w celu dbania nie tylko o zdrowie zaciężnych, ale i kondycję potrzebną do przeprowadzenia manewrów. W Rzeczypospolitej następowała recepcja tych rozwiązań, ale z opóźnieniem wobec innych warunków prowadzenia wojny. I chociaż mamy już u Jana Tarnowskiego wspomniane o rozbudowanym personelu medycznym, to jednak dopiero Stefan Batory wprowadził to w praktykę. Wraz z obcymi zaciągami z Zachodu, które pojawiły się w wielkiej liczbie w Rzeczypospolitej za króla Stefana, przybyli „balwierze” i „cyrulicy”, którzy posiadali pewną wiedzę medyczną. Mimo to nadal utrzymywała się wysoka śmiertelność rannych i chorych i nie zawsze był ktoś, kto mógł nimi fachowo zająć się. Byli oni przeważnie zdani na siebie lub na swoich towarzyszy broni. A problemem były nie tylko rany odniesione w walce, ale też różnego typu zatrucia, przeziębienia i choroby weneryczne czy wreszcie powszechny reumatyzm. Wydaje się, że schorzenia te stawały się niejednokrotnie codziennym utrapieniem dla wielu żołnierzy i występowały na masową skalę. W ówczesnych czasach niewiele można było zrobić, aby temu zaradzić. Najskuteczniejsza wydawała się prewencja jednak i to zaniedbywano, bo po prostu czasem nie było innego wyjścia.

Bibliografia

źródła:

AGAD, ASK, dział I, mf 30779.

Rękopis Biblioteki Narodowej, mf 32421.

Albertrandy Jan Chrzciciel, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rekopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861.

Hejdensztejn Rajnold, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, t. 2, Petersburg 1857.

Paprocki Bartosz, Herby rycerstwa polskiego, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858

Piotrowski Jan, Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków, wyd. A Czuczyński, Kraków 1894.

Stanisława Łaskiego wojewody sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864.

Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577, Źródła Dziejowe, wyd. A. Pawiński, t. 3, Warszawa 1877.

Stryjkowski Maciej, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich- Daniłowicz, Warszawa 1846

Urwanowicz Jerzy, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, t. 10, Białystok 1996

opracowania:

Besala Jerzy, Stefan Batory, Warszawa 1992.

Encyklopedia techniki wojskowej, Warszawa 1987.

Górski Konstanty, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981.

Nowak Tadeusz Marian, Przegląd polskiego piśmiennictwa z dziedziny artylerii do połowy XVII wieku, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 4, Warszawa 1958.

Nowak Tadeusz Marian, Rozwój techniki rakietowej w świetle europejskich traktatów XIII-XVII wieku, Warszawa 1995.

Nowak Tadeusz Marian, Wimmer Jan, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981.

The health problem in the army of the Polish-Lithuanian state in Stefan Batory’s time

(summary)

In the modern times the health problem of soldiers was especially vital. They had to be able to bear arms at all but also they should stay in shape because they were forced to endure long marches during manoeuvres. To gain suitable fighters it needed to start looking for recruits who were in a position to meet some criteria. Afterwards, they were trained during long practices because the modern war required professionals. They should be immune for many hardships. Soldiers were mostly removed from power because of wounds and diseases. The all risk is visible during camping and fighting. In the first place, there were a lot of people on the small place. Furthermore, all animals lived in the vicinity of them. It was very difficult to retain cleanness and tidiness. There were many principles, being in force in military camps and during a siege, but in practice they were not upheld. There was lack of food and pure water as well as there was much filth around. Consequently, a lot of soldiers died of various diseases that were caused by microbes, funguses and parasites. The distresses of soldiers arose from bad conditions what was the reason of poisonings and rheumatism. Gunpowder gases posed the threat especially for gunners, leading to rickets and other sorenesses. It all was a huge problem for armies and that was why paramedics and medical care had to be called into being in modern armies. The Polish king Stefan Batory started that service as the first ruler in the Polish-Lithuanian state. There were many doctors and surgeons who were to look after wounded ones and diseased. They possessed herb mixtures that, alas, were largely inefficient.

1 Dzieła Jana Tarnowskiego z jedynego egzemplarza biblioteki kórnickiej, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody sieradzkiego prace naukowe i dyplomatyczne, wyd. z rękopisów muzeum wileńskiego z przedmową Mikołaja Malinowskiego oraz dodatkiem dzieł Jana Tarnowskiego z jednego egzemplarza biblioteki kórnickiej, Wilno 1864, s. 102.

2 Artykuły wojskowe ogłoszone przez Batorego, jak się mają żołnierze w obozie zachowywać, [w:] Albertrandy Jan Chrzciciel, Panowanie Henryka Walezyusza i Stefana Batorego Królow Polskich, wyjęte z rekopisów…, z dołączeniem pamiętników odnoszących się do Stefana Batorego, wyd. K.J. Turowski, Kraków 1861, s. 444.

3 Powinność rycerska i artykuły im opisane, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 245.

4 Artykuły, które są opowiadane przez Wielmożnego Pana Florjana Zebrzydowskiego Kasztelana Lubelskiego, Burgrabię Krakowskiego, Sądeckiego, Tyszowieckiego, Starostę, Wojska Polskiego najwyższego Hetmana , [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 298-299; Rękopis Biblioteki Narodowej, mf 32421, k. 23. Znajdują się tam różne artykuły wojskowe, w tym artykuły Zebrzydowskiego.

5 Artykuły, które są opowiadane…, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 298-299.

6 Artykuły Hetmańskie, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 172.

7 J. Piotrowski, Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków, wyd. A Czuczynski, Kraków 1894, s. 105-173.

8 R. Hejdensztejn, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594 ksiąg XII, z łaciny przetłumaczył M. Gliszczyński, t. 2, Petersburg 1857, s. 91; J. Urwanowicz, Diariusz oblężenia Pskowa, [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, t. 10, Białystok 1996, s. 161.

9 R. Hejdensztejn, dz. cyt., t. 2, s. 93.

10 M. Stryjkowski, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi, dokładne powtórzenie wydania z 1582 roku, poprzedził o życiu i pismach Stryjkowskiego M. Malinowski oraz rozprawą o latopisach ruskich- Daniłowicz, Warszawa 1846, s. 429.

11 J. Piotrowski, dz. cyt., s. 83-93; J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 353.

12 Stefan Batory pod Gdańskiem 1576-1577, Źródła Dziejowe, wyd. A. Pawiński, t. 3, Warszawa 1877, s. 179; dokładniejsze informacje na temat artykułów żywnościowych dla wojska w AGAD, ASK, dział I, mf 30779, k. 1-235.

13 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 71.

14 T.M. Nowak, Przegląd polskiego piśmiennictwa z dziedziny artylerii do połowy XVII wieku, [w:] „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 4, Warszawa 1958, s. 249.

15 Encyklopedia techniki wojskowej, Warszawa 1987, s. 523, pod hasłem: „proch czarny”.

16 O składzie i proporcjach różnych gatunków prochu można przeczytać: O tajemnicach puszkarskich każdemu Rycerskiemu człowiekowi potrzebnych, które były włoskim językiem napisane a darowane od Książęcia Ferarskiego Panu Janowi Radziwiłowi Krayczemu W.X.L. roku 1547, [w:] Stanisław Łaskiego wojewody…, s. 149-157; T.M. Nowak, Rozwój techniki rakietowej w świetle europejskich traktatów XIII-XVII wieku, Warszawa 1995, s. 54-55.

17 Dzieła Jana Tarnowskiego…, [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 30.

18 O dwojakiej obronie Koronnej i o powinności Urzędników wojennych, Jego M. Pana Jana Tarnowskiego niekiedy Kasztelana Krakowskiego etc., [w:] Stanisława Łaskiego wojewody…, s. 220.

19 B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858, s. 154.

20 K. Górski, Historya piechoty polskiej, Warszawa 1981, s. 23.

21 T.M. Nowak, J. Wimmer, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981, s.329.

22 R. Hejdensztajn, dz. cyt., t. 2, s. 94-95; J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 163.

23 J. Urwanowicz, dz. cyt., s. 163.

Leave a comment